piątek, 24 listopada 2017

Epizod 237

*


"Szybki odpoczynek
… i czas ruszać dalej
"


- Nie mogę się doczekać! - powtarzała raz za razem pełna ekscytacji Kiazu idąc wąskim korytarzem, prowadzącym do sali która służy tutaj za jadalnie.
Wkrótce ognista neczanka wparowała do jednej z komnat, w której przy kamiennym, sporym i masywnym stole siedzą Hachi, Otachi, Diuna, Yorokobi oraz Rudy z Arishim na kolanach.
- Spóźniłam się na obiad? - spytała Kiazu siadając przy stole.
- Nie właśnie go mają podać. - odpowiedziała Yorokobi z uśmiechem.
- Uff... to dobrze. - odparła radośnie Kiazu.
- A gdzie Rina i Kurai? - zaciekawiła się Diuna.
- Tuż za Tobą. - odpowiedział Rudy, widząc wchodzącą parę do pomieszczenia.
Rina ubrana jest już w swoją wersję neczańskiego munduru.
- Gdzie byliście? - kontynuowała zaciekawiona Diuna.
- Na kontroli lekarskiej. - odpowiedział chłodno Kurai zasiadając do stołu.
- I jak przebiegła kontrola? - spytał Rudy.
- Szybko, sprawnie i pozytywnie. - odparł spokojnie Kurai, a w tym czasie Rina delikatnie się zarumieniła i próbowała dłońmi ukryć swoje rumieńce.
- Rozumiem, to dobrze … czyli możecie prowadzić maszyny bojowe? - kontynuował Rudy.
- Tak. - powiedział Kurai.
- Ej czemu oni mieli dodatkowe badanie a my nie? - spytała dociekliwie Diuna.
- Pewnie dlatego, że Kurai został otruty przez tego świra a my nie. - wtrąciła Kiazu.
- No tak, a Rina? - naciskała Diuna.
W tym momencie do pomieszczenia wniesiono tace z częściami pieczonego kurczaka, kolejną tacę z ziemniakami oraz trzy spore miski z rożnymi kolorowymi surówkami. Wojskowi postawili wszystko na stole i wyszli. Generał podziękował im, a następnie powiedział:
- Yorokobi też będzie miała kontrolę, a Hashi i Arishi już mieli. Widzicie istniało ryzyko, że i oni mogą być pod wpływem trucizny.
- Rozumiem. - odparła Diuna.
- Ej no właśnie a co z Hashikitą? - spytał dociekliwie Hachi.
- O ile mi wiadomo to wyjechała z samego rana i chce teraz być sama. - odpowiedział generał.
- Taaa.... pewnie poleciała do tego świra... - wtrąciła Diuna.
- Nie na pewno nie... Rudy załatwił jej nawet przepustkę na Zekeren, gdzie ma się ze mną później spotkać. - odpowiedziała Yorokobi.
- Szkoda, że się nawet nie pożegnała. - powiedział Otachi.
- Hashikita jest dumna i pewna siebie, a co za tym idzie rozmowa z Wami w zaistniałej sytuacji to największe upokorzenie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tak, w dużej mierze tak... Hashi wstydziła się pokazać Wam na oczy. - dodała Yorokobi.
- Zapewne również obawiała się masy pytań. - dopowiedział Rudy.
- To by było bardzo w jej stylu. - skwitowała Kiazu.
- Właśnie słyszałem, że sprawdzaliście maszyny bojowe... - zmienił temat Rudy.
- Tak Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Na tej ilości benzyny powinny swobodnie dojechać do obozu. - dodał Otachi.
- To bardzo dobre wieści. - pochwalił Rudy.
- Właśnie wy jedziecie z nami do obozu? - spytała Diuna.
- Nie, Yorokobi później przeteleportuje się na Zekeren, a ja przeteleportuje się do obozu. - odpowiedział generał.
- To już teleporty w pełni działają? - zaciekawił się Hachi.
- Plus minus tak, póki co teoretycznie tylko władcy i wysocy rangą oficerowie mogą z nich korzystać. - odparł Rudy.
- Rozumiem. - stwierdziła Diuna.
************

Po sytym obiedzie Neczanie udali się do pobliskiego parku, w którym znajduje się nie duży plac zabaw, składający się z karuzeli, piaskownicy oraz kilku huśtawek i nie dużych trampolin. W koło jest masa bujnej, przyjemnie zielonej trawy i kilka wysokich drzew oraz znajduje się tam parę kamiennych alejek i drewnianych ławek.
- To tutaj. - powiedziała Yorokobi z uśmiechem, puszczając raczkującego syna na trawę.
- Ciekawe i przyjemne miejsce. - stwierdziła Diuna.
- Dobrze młodzieży, to tak, Arishi zostaje z Wami, a my idziemy na badanie lekarskie. - powiedział Rudy.
- No wiecie co... zabierzcie malucha ze sobą. - narzekała Diuna.
- W gabinecie będzie się nudził. - odparł Hachi.
- Spoko idźcie, mi tam młody nie przeszkadza. - dodał Otachi z uśmiechem.
- Pewnie popilnujemy go. - dodała Rina.
- Dzięki, niedługo wracamy. - odpowiedziała Yorokobi odchodząc wraz z mężem.
- Eh … to miała być chwila lenistwa. - narzekała Diuna.
- Nie narzekaj i patrz. - dodała Kiazu, pokazując palcem na plac zabaw.
W tym momencie neczanki zobaczyły jak Hachi i Otachi trzymającego Arishi'ego bujają się na równoważni. Wkrótce po okolicy rozniosły się nie tylko wesołe śmiechy młodzika, ale również wesołe okrzyki Hachiego i Otachiego.

- Dzieci... normalnie dzieci. - stwierdziła Diuna.
- Może... ale wiesz dzięki temu młody ma zajęcie. - dodała Kiazu z uśmiechem.
Tym czasem Rina usiadła na trawie, pod jednym z drzew, a Kurai położył głowę, na jej lewym udzie i tym samym położył się na trawie.
- A Tobie co? - spytała Diuna.
- Daj mi spokój. - odpowiedział chłodno Kurai, zamykając oczy.
- Taaa.... rozmowny jak zawsze … - stwierdziła Diuna.
- Posłuchaj, za jakiś czas wsiadamy do maszyn bojowych i ruszamy w drogę. Korzystam z chwili i chce odpocząć przed jazdą. - kontynuował stanowczo i chłodno Kurai.
- Zostaw go... jechaliśmy do późna, potem Rudy zerwał go jeszcze wcześniej z łóżka niż nas, potem wysłał na misję. Ma prawo odpocząć. - wtrąciła Kiazu, a następnie z uśmiechem dodała: - Rincia, a co z sesją w tym ekstra stroju?
- Pomyślałam, że jak Rudy się zgodzi to można by było zrobić ja w gabinecie lekarskim... - odpowiedziała pokornie Rina delikatnie bawiąc się srebrnymi włosami ukochanego, który w tym momencie zmienił się w kota i położył się na kolanach wodnej neczanki.
- Fajny pomysł, może jeszcze da się jakieś rekwizyty załatwić. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Byłoby fajnie. - odparła Rina z uśmiechem.
- Powiesz mi co jemu dzisiaj? - wtrąciła Diuna.
- Hmm... w tej formie szybciej się odpoczywa. - odpowiedziała Rina.
- To to wiem, ale kolanka i te sprawy. - kontynuowała Diuna.
- Diuna, ta forma sprawa, że chce się bardziej bliskości niż normalnie. - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Dobrze wiesz, że w postaci kota robią się z nas pieszczochy. Nawet to działa na niego, tylko w znacznie mniejszym stopniu niż u nas.
- W sumie masz racje … w końcu na Zekeren zaraz po turnieju tez tak miał... - odpowiedziała Diuna.
- No właśnie! - powiedziała Kiazu, siadając koło Riny a następnie pogłaskała Kurai'a, który momentalnie cały się naelektryzował i w ten sposób dał do zrozumienia, że tego dotyku nie chce. Następnie biało-srebrny kot, o błyszczącej sierści przeciągnął się jak na prawdziwego kota przystało i w kilku szybkim szusach zniknął z pola widzenia, a ognista neczanka powiedziała:
- Widzisz? Nadal jest sobą.
- Tak, zdecydowanie tak. - odparła Diuna, również siadając pod drzewem.

************

Yorokobi i Rudy schodzą wąską, betonową i krętą klatką schodową.
- Można się zabić na tych schodach. - stwierdziła Yorokobi.
- Da się przyzwyczaić, ale ciesze się że nie muszę tu gościć na co dzień. - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Swoją drogą czy tylko ja mam takie wrażenie, że ta twierdza pobudza dziwne zachowania?
- Nie wykluczone, że być może jest tu jakaś aura czy coś.
- Hmm... te gabinety powinny być lepiej rozmieszczone.
- Być może, ale dzięki temu możesz cieszyć się wolnością.
- W sumie, chociaż następnym razem muszę odezwać się to Volaure może on mi kogoś załatwi na nagłe wypadki.
- Dobry pomysł, już pomijając fakt, że następnym razem jak ten świr się do Was odezwie to dajcie mi znać i najpierw porozmawiajcie ze mną zanim pojedziecie na spotkanie z nim.
- Tak, tak... chociaż ja bym wolała już nigdy więcej go nie spotkać...
- Coś w tym jest...
- Rudy, czemu schodzimy na dół? Myślałam, że po kontroli pójdziemy na górę, albo wrócimy do syna, a nie będziemy zwiedzać podziemia...
- Prowadzę Cię do zbrojowni, a co?
- Hmm... do zbrojowni mówisz... hmm... zapowiada się miło...
- Oczywiście, że będzie miło.. - odpowiedział Rudy otwierając masywne drzwi.

************

Ambasador Ankara w swojej zadbanej białej szacie medytuje w ciemnym pomieszczeniu. Wkrótce od władcy bije oślepiający blask, który próbuje walczyć z otaczająca go ciemnością. Raz w pomieszczeniu jest więcej mroku, a raz więcej jasności, a obie strony kłócą się z sobą o dominację. Nagle kiedy obie strefy uzyskały równowagę, Anki otworzył oczy i ujrzał zachmurzone niebo, na którym nagle pojawiła się duża, krwawiąca rana, wyglądająca jak brutalne zadrapanie, powiększające się z każą sekundą. Coś a może ktoś rozrywa tą niebiańską ranę od środka. Po dłuższej chwili niespodziewanie pojawiła się aura magii leczącej, która niestety nie dała rady uleczyć tej powiększającej się rany. W ten skaleczenie eksplodowało szkarłatną krwią. W tym momencie światłość otaczająca Ankarę prawie znikła, a sam władca został brutalnie wyrwany z transu i z ogromnym trudem łapał oddech.

************

Potargana i naga Yorokobi, ponętnie leży na brzuchu a jej długie, zielone włosy w nieładzie zakrywają jej biust. Znajduje się ona na wielkiej skrzyni prawdopodobnie z amunicją. Na tej samej skrzyni siedzi Rudy, ma on na sobie jedynie spodnie od munduru. Dodatkowo w jego wspaniały nagi tors wtulona jest jego żona.
- Mogłabym tak kilka razy dziennie... - powiedziała słodkim głosem Yorokobi.
- Ja też, ale nawet w domu byłoby to wyzwaniem. - odparł Rudy zaciągając się.
- Co powierz na jeszcze raz?
- Chętnie, jednak mam rozmowę z naszą jaśnie panią i lepiej aby nie widziała, że zamiast wypełniania raportów zabawiam się z własną żoną..
- Racja, jeszcze by zawału dostała... albo co gorzej mogło by jej coś stanąć …
- Jeśli chcesz mi obrzydzić igraszki to nie dasz rady, za bardzo Cię kocham...
- Nie mam zamiaru, i na moje nieszczęście też to sobie wyobraziłam...
- Hehehe, sama wpadłaś w swoją pułapkę...
- Taaa...
************

Po ładnych paru godzinach kiedy upalne słonce zaczęło chować się za chmurami, nasi bohaterowie po uzupełnieniu zapasów, byli już gotowi do dalszej drogi. Wkrótce na parking przed twierdzą wyszła Yorokobi z śpiącym synem na rękach, oraz neczański generał.
- Ładnie go wymordowaliście. - stwierdziła Yorokobi z usmiechem.
- Tak, jakoś dobrze się z nim bawiło. - odparł Otachi szczerząc kły.
- Dobrze, że ich nie widziałaś bo nieźle szaleli. - dodała Diuna.
- Hehehe... my też szalałyśmy. - dopowiedziała radośnie Kiazu.

- Tak, to fakt. - odparła Diuna.
- To bardzo dobrze. - odpowiedziała Yorokobi.
- Dobra ruszajcie w drogę i widzimy się w obozie maszyn. - wtrącił Rudy.
- Tak, tak. - odpowiedziała Diuna.
- Patrz jak nas wyrzuca, ewidentnie nas nie lubi. - powiedziała żartobliwie Kiazu.
- No kurcze zdemaskowała mnie, muszę bardziej się maskować. - odpowiedział Rudy, rozkładając ramiona w przyjaznym geście.
- Zdecydowanie, bo z naszym sprytem nie masz szans. - kontynuowała Kiazu, dając generałowi buziaka w policzek.
- Hehehe … postaram się z nim zmierzyć. - odpowiedział Rudy, przyjaźnie targając, grafitowe włosy ognistej neczanki.
- I po moim, nienagannym luku … ciesz się, że nie mam randki. - powiedziała Kiazu odchodząc i poprawiając włosy.
Cała ta sytuacja wywołała trochę uśmiechu wśród zgromadzonych neczan. Więc reszta pożegnania przebiegła jeszcze w milszej atmosferze, aż w końcu nadszedł czas na pożegnanie Yorokobi z jej rodzonym bratem, więc lodowa neczanka oddala syna mężowi, i podeszła do Kurai'a mówiąc:
- Zainteresujesz się czy Hashi wszystko w porządku?
- Nie widzę takiej potrzeby, sama jest sobie winna, że dała się mu tak omamić. - odpowiedział chłodno Kurai, który następnie, zanim jego oburzona siostra zdążyła się odezwać, szybko dodał: - Ale jak spotkam Eish na swojej drodze, to porozmawiam z nim, o tym, że swojej siostry nie pozwolę tak traktować.
- A myślałam, że Ty i Hashi się nienawidzicie. - wtrąciła Diuna.
- Nie wtrącaj się... - odpowiedział chłodno Kurai, po czym stanowczo dodał: - To, że się nie trawimy to wcale nie oznacza, że pozwolę jakieś szui traktować ją jak śmiecia.
- No proszę, zaskoczyłeś nawet mnie. - powiedziała zaskoczona Yorokobi, a następnie dodała: - Czyżby mój oziębły brat zaczął dorastać?
- Musiałem dorosnąć dawno temu i dobrze o tym wiesz. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.
- Taaa... jakoś tak było … - odpowiedziała Yorokobi.
- Nara. - powiedział chłodno Kurai, wsiadając do tytana.
- Do zobaczenia. - powiedziała Yorokobi.
Wkrótce neczanie oraz wszystkie maszyny bojowe ruszyły w dalszą, nieprzewidywalną podróż. Dym, kurz spowiły cały parking, a tytany praktycznie bezszelestnie opuściły teren nietypowej twierdzy.


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
* Urodzinowy art autorstwa Kage <3, po więcej informacji zapraszam na swoją stronę na facebook:
https://www.facebook.com/Kircia.neko/ tam znajdziecie wszelkie informacje na temat arta <3