„ Łamacz smoczych kości”
Dwa
ogromne smoki latają po terenie starcia z elitarnymi jednostkami.
Oba doskonale ze sobą współpracują i chronią siebie nawzajem, a
jednocześnie każdy z nich walczy solo ze swoim jeźdźcem. Elitarne
jednostki trzymają ich stanowczo na dystans, lecz oba smoki stanowią
dla nich nie lada wyzwanie, zwłaszcza, że jeszcze po obozie kręcą
się najemnicy, którzy też zostali zmuszeni do bronienia się.
************
Dumny
Hei’an zasiada na swoim ogromnym smoku i demonicznie się śmiejąc
co i rusz atakując kogoś z elitarnych jednostek. W ten obok
wielkiego smoka przeleciały dwa mniejsze smoki.
- Co do huja!?
- spytał Hei’an rozglądając się.
- Ślepy? Przecież te
gówniaki tam są! - odpowiedział Darkaril podlatując do brata i
pokazując z pogardą na teren na którym są jeszcze elitarne
jednostki.
- Wal się, ktoś wypuszcza nasze smoki.
- Mówiłem aby nie ufać tym gówno najemnikom. - odpowiedział
Darkaril, a następnie rozejrzał się po obozie i dostrzegł kogoś
przemykającego w neczańskim mundurze i z pogardą powiedział: -
Patrz Marada, jakieś larwy się nam zagnieździły.
************
Hachi
ukradkiem przemknął między klatkami. Nagle tuż zanim ziemia
zaczęła się ruszać i wyrosła ogromna ziemna i kolczasta ściana.
Zdecydowanie nikt nie chciałby się na to nadziać.
- Em …
właśnie mnie zobaczyli… - powiedział Hachi.
-
No to przestanie iść tak łatwo. -
stwierdziła Diuna
-
Uważaj
Morada, też potrafi używać psychomocy
- wtrącił chłodno
Kurai.
-
Dzięki Ziom, to pocieszające … - odpowiedział Hachi uchylając
się od kolejnego ziemistego ataku, który był tuż obok niego.
-
Wytrzymaj zaraz porobię za przynętę.
- dodał chłodno Kurai.
- Stary bez smoka nie masz szans z
nimi. - stwierdził Hachi.
-
Nie zamierzam się z nim lać. -
odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a po chwili dodał: -
Od bezpośredniego starcia są elitarne jednostki, niech się na coś
przydadzą.
- Da radę ogarnąć kontakt z nimi?
-zapytała Diuna.
-
Nasłuch elitarnych jednostek, należy tylko do Ambasadora Ankary. To
Oni muszą odezwać się pierwsi. -
odpowiedział spokojnie Generał.
- Lipa… - odparła Diuna.
************
Nagle
rozległ
się bardzo głośny gwizd, który jakby dochodził zewsząd.
Niemczański oddział słyszy go jednocześnie w słuchawkach jak
poza nimi. Ten przeszywający gwizd dotarł również do uszu
antagonistów jak i uszu elitarnej jednostki, które zaprzestały
strzelania z broni i walczą w bezpośrednim starciu z najemnikami.
Ten niespodziewany dźwięk spowodował, że Darkarill zaniechał
ataków na Hachiego i zaczął nerwowo szukać źródła gwizdu. W
ten równie donośny gwizd powtórzył się,a oczom demona ukazał
się młody chłopak, stojący na kamieniu, o biało-srebrnych
włosach i złotym kolczykiem w lewym uchu, oraz oraz głębokich
fioletowo różowo, granatowych oczach. Ubrany jest On w czarny
T-shirt oraz granatowe jeansy.
- TO ZNOWU TY! - wrzasnął w
końcu Darkaril, patrząc złowrogo w oczy Neczanina.
- Tęskniłeś? - odpowiedział spokojnie, i głośno Kurai.
-
ZABIJE CIĘ TY NĘDZNA GNIDO! - kontynuował Darkaril, wystrzeliwując
wielką ognistą kulę w kierunku elektrycznego neczanina.
-
Powtarzasz się. - odpowiedział Kurai, bez większego trudu
odskakując od ataku.
-
TY GNOJU! - kontynuował Darkarill szarżując w kierunku
elektrycznego necznina.
Kurai delikatnie się elektryzując stoi
gotowy do odparcia ataku, a z każdą sekundą jeździec na swym
wiernym smoku zbliżają się. W ten nagle tuż przed Marada pojawiła
się biało niebieska smuga, a ogromny i z dezorientowany smok, który
nie zdążył wyhamować i z impetem zarył o ziemie.
************
-
Chyba
przyda Wam się pomoc.
- odezwał się nagle znajomy głos w słuchawkach.
- MYO! -
krzyknęli uradowani Hachi i Otachi.
- Później pokażę Wam
zdjęcia mojego młodego!. - dodał kolejny znajomy głos.
-
REX! - krzyknęła Kiazu.
- Halo, Halo proszę nie zapominać o
mnie. - dodał kolejny znajomy głos.
-DETI! - ponownie
ucieszyli się neczańscy bracia.
W tym momencie rozproszeni
neczanie zobaczyli na niebie sześciu smoczych jeźdźców, w tym
kilku bardzo dobrze znajomych. W ten zobaczyli pięknego białego
smoka z niebieskimi skrzydłami, uszami i rogami na głowie. Z dwoma
jeźdźcami na grzbiecie. Jeden z nich jeździec siedzi mu na karku
Ma on blond włosy z czarnymi końcówkami, które sięgają trochę
za uszy. Są one w młodzieńczym nie ładzie. Ma piękne szmaragdowo
zielone oczy, które doskonale pasują do jego zielonego t-shirt i
ciemno zielonych krótkich spodenek. Na szyi nosi wilczy kieł.
Całość jego wyglądu dopełniało ciało pokryte szaro biało
czarnym futerkiem, jest On furrą lemura katta. A tuż za nim zasiada
Kurai.
- Eragros wygląda bardzo okazale! - skomplementował
Hachi
- Dzięki. - odpowiedział z uśmiechem Myo.
- Dzieciaki, prezent z podrwieniami od Zekeren. - wtrącił z uśmiechem Volaure.
- Takie niespodzianki to ja lubię! - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.
************
Zebranie
Rady Sojuszu nadal trwa i raczej szybko się nie skończy. Wszyscy
władcy zasiadają przy długim sole i mają na nasłuchy tylko
dowódcę elitarnych jednostek. Książę Zekeren dalej rozmawia ze
swoich komnat.
-
Panie Ambasadorze, przybyli kolejni władcy smoków.
- powiedział nagle Major.
- Jest szansa aby wrócił nam
obraz? - zapytał spokojnie Ankara.
-
Na te chwilę niestety nie. Po paru wyładowaniach w okolicy dobrze,
że chociaż głos działa. Ambasadorze, mamy atakować te smoki co
przyleciały? -
dopytywał dowódca elitarnej jednostki.
- NIE! - krzyknął
Volaure na następnie, spokojniej już dodał: - To jeźdźcy smoków,
a nie władcy jak coś … i to moi ludzie, więc proszę o nie
atakowanie ich.
- Majorze, przybyli jeźdźcy są po naszej
stronie. - powiedział spokojnie Ankara.
-
Tak jest. -
odpowiedział Major.
- Po co posłałeś tam cywili? Marny z
Ciebie dowódca. - narzekała Sansha.
- Po pierwsze, aby
wyrównać szanse, nie potrzebują tam kolejnych oddziałów
wojskowych tylko ludzi, którzy znają się na walkach smoków i
umieją to wykorzystać, a tak się składa, że mam takich na
podorędziu. - odpowiedział spokojnie Volaure.
- Widzimy, że
to dobre zagranie. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. -
pochwalił Ashga.
- ALE TO CYWILE, co oni mogą? - kontynuowała
Sansha.
- Droga królowo, więcej niż myślisz. Ot pomogą
odnaleźć słabości smoków, z którymi mierzą się nasi ludzie. -
odpowiedział spokojnie Volaure.
- Nasz syn, opowiadał, że Ci
co walczą w turniejach walk smoków, są bardzo spostrzegawczy i
zupełnie inaczej podchodzą do walk. - dodał Ashga, a następnie
dopowiedział: - Myślimy, że oni wręcz myślą inaczej niż
wojownik nie jeżdżący na smokach.
- Dokładnie tak jest. -
odpowiedział Voluare z uśmiechem, a następnie pochwalił : - Twój
Syn doskonale wie jak to wygląda
************
-
STARCZY TEGO! - wrzasnął nagle Hei’an.
Jego przeszywający
krzyk spowodował, że całe pole bitwy wręcz zamarło, a wszyscy
obecni skupili wzrok na demonie i jego ogromnym smoku. W ten koło
nich przeleciał spory czerwony smok, którego Hei’an gołymi
rękami złapał jedną ręką za gardło a drugą za skrzydło.
Bestia zaczęła się szamotać i piszczeć, jednak oprawca nie miał
zamiaru go puścić. Nagle demon rozerwał młodego smoka. Na żywca
i gołymi rękoma wyrwał mu skrzydło i rozerwał jego ciało na pół
tak, że jego wnętrzności stały się widoczne. Przeraźliwy ryk
smoka rozszedł się po okolicy i zmroził nie jedną krew w żyłach.
W ten Hei’an w bardzo ostentacyjny, bardzo obrzydliwy sposób, na
oczach wszystkich zaczął zjadać jeszcze ciepłe i przepełnione
krwią, wnętrzności smoka. Wyrwał mu między innymi jeszcze bijące
serce, jak i długie jelita, które wciągał jak makaron. Na samą
myśl o tym nie jednej osobie przewróciło by się w żołądku, a
co dopiero tym co to mieli nieprzyjemność widzieć.
- On to
zrobił gołymi łapami. - stwierdziła z przerażeniem Diuna.
-
Ale jak? - dodała z niedowierzaniem Kiazu.
W międzyczasie
wszyscy będący na nasłuchu na kanale Zekeren usłyszeli odgłos
wymiotów, który nagle został przerwany ciszą.
- Kto wyłączył
łączność? I co to za dziwne dźwięki? - spytał Generał.
-
Jak pytasz, aby ukarać to ja to zrobiłem. - odpowiedział Otachi
stojący obok wymiotującej Riny, a po chwili dodał: - Rina, bardzo
źle się poczuła po tym przedstawieniu, a ja wyłączyłem jej
łączność aby oszczędzić reszcie tych dźwięków.
- Ok, a co tam się stało? -
zapytał Rudy.
- Hei’an rozerwał żywego smoka i go zjada. -
powiedział Hachi.
- Bardzo papuśny widok, szkoda ze nie
widzisz… - dodała ironicznie Kiazu.
-
Podziękuję. -
odpowiedział Generał, a po chwili dodał: - Jak
Rinie przejdzie niech włączy ponownie łączność.
-
Tak, jest. - odpowiedział Otachi.
-
Kurai, zielona kropka.
- wtrącił nagle Volaure.
- Ziom, ja i Rina jesteśmy dużo
bliżej niej. - odpowiedział Otachi.
- Niech oni idą. - dodał
Kurai.
- Skoro
ten świr poluje na Niego, to lepiej aby nie udawał się w ważne
punkty.
- dodał Rudy.
-
OK.
- odpowiedział Volaure.
Nagle martwe i zakrwawione ciało smoka
spadło z hukiem za jedną z otwartych klatek. Upadek spowodował, że
resztki nie połamanych kości bestii, połamały się, a krew
rozbryzgnęła się po okolicy. Następnie szkarłatna krew zaczęła
delikatnie kapać na ziemię.
************
Walki
na niebie
zdecydowanie przyciągają uwagę, walczący jeźdźcy o mocach
wszelakich, doskonale zajmują
demonicznych
braci, którzy mimo wszystko nie do końca się na nich skupiają. Te
walki to
zupełnie co innego w porównaniu z walkami
na arenie. Zero zasad, zero przepisów i nikogo kto w razie potrzeby
przerwał by walkę. Są zdani na siebie, jednak pomimo tego, że się
nie odzywają to nie wchodzą sobie w drogę i działają jak dobrze
naoliwiona maszyna. Cześć z walczących jest również ranna,
jednak nie raz gorsze rany mieli już na arenie.
************
Książę
dalej zasiada w swojej komnacie, robi jednocześnie wiele rzeczy
naraz. Ma kolejne raporty, słucha neczańskiego oddziału, a
jednocześnie bierze udział również w zebraniu władców. W
pomieszczeniu co prawda panuje delikatny półmrok, ale księciu to
nie przeszkadza.
- Volaure,
jesteś? -
spytał Kurai.
-
Jak Ty się odzywasz do Księcia? -
zganił Rudy.
-
Spokojnie Generale, jesteśmy po imieniu. I On akurat może się tak
do mnie zwracać. -
odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: -
Co potrzebujesz?
- Elitarne jednostki, odrzucają połączenia
od nas. Powiedz im, niech strzelają u Morada w lewe oko, a u Reinga
tuż za prawe ucho. -
odpowiedział spokojnie Kurai.
- Luz Ziom, postaram się im
przekazać. - odpowiedział Volure.
- Dodam,
że warto tez obu strzelać ogon. -
dodał Deti.
- I
niech nie podchodzą za blisko.
- dopowiedział Rex.
-
Elitarnym jednostką nic nie powiedzą imiona smoków.
- zauważył Rudy.
- Generale ważne, że ja rozumiem o którego
smoka chodzi. Im przekaże wiadomość w bardziej zrozumiałym
formacie. - odpowiedział Volaure zaciągając się.
W tle
słychać odgłosy walki. Nagle dało się usłyszeć przenikliwy i
charakterystyczny dźwięk łamania kości, który nieprzyjemnie
przeszył uszy wszystkich obecnych.
- A
to co znowu?
- spytał Generał.
- Hei’an
połamał i rozszarpał gołymi rękami kogoś z elitarnej jednostki.
- stwierdził Hachi.
- A
potem dał go swojemu smokowi na pożarcie.
- dodała Kiazu.
- Widać
jego ksywka „łamacz smoczych kości” nie wzięła się znikąd.
- powiedział Rudy.
-
Weź, nie jestem byle wypierdkiem, ale jak zabijał smoka to nawet
mnie przeszły ciarki. -
przyznała się Kiazu, a następnie dodała: - Co
nie zmienia faktu, że zamiast uwalniać smoki to chciałabym się z
nim zmierzyć.
-
Wolałbym,
abyś grzecznie unikała walki póki to możliwe.
- odpowiedział Rudy.
-
Tak, tak … -
odpowiedziała Kiazu.
- Płomyczku, również wolnym abyś
przeżyła i była rozsądna. - dodał Volure.
- Oooo
jak uroczo … -
odpowiedziała Kiazu, słodko wzdychając.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz