wtorek, 23 kwietnia 2024

EPIZOD 257

 

Łamacz smoczych kości”


Dwa ogromne smoki latają po terenie starcia z elitarnymi jednostkami. Oba doskonale ze sobą współpracują i chronią siebie nawzajem, a jednocześnie każdy z nich walczy solo ze swoim jeźdźcem. Elitarne jednostki trzymają ich stanowczo na dystans, lecz oba smoki stanowią dla nich nie lada wyzwanie, zwłaszcza, że jeszcze po obozie kręcą się najemnicy, którzy też zostali zmuszeni do bronienia się.


************


Dumny Hei’an zasiada na swoim ogromnym smoku i demonicznie się śmiejąc co i rusz atakując kogoś z elitarnych jednostek. W ten obok wielkiego smoka przeleciały dwa mniejsze smoki.
- Co do huja!? - spytał Hei’an rozglądając się.
- Ślepy? Przecież te gówniaki tam są! - odpowiedział Darkaril podlatując do brata i pokazując z pogardą na teren na którym są jeszcze elitarne jednostki.
- Wal się, ktoś wypuszcza nasze smoki.
- Mówiłem aby nie ufać tym gówno najemnikom. - odpowiedział Darkaril, a następnie rozejrzał się po obozie i dostrzegł kogoś przemykającego w neczańskim mundurze i z pogardą powiedział: - Patrz Marada, jakieś larwy się nam zagnieździły.


************



Hachi ukradkiem przemknął między klatkami. Nagle tuż zanim ziemia zaczęła się ruszać i wyrosła ogromna ziemna i kolczasta ściana. Zdecydowanie nikt nie chciałby się na to nadziać.
- Em … właśnie mnie zobaczyli… - powiedział Hachi.
- No to przestanie iść tak łatwo. - stwierdziła Diuna

- Uważaj Morada, też potrafi używać psychomocy - wtrącił chłodno Kurai.
- Dzięki Ziom, to pocieszające … - odpowiedział Hachi uchylając się od kolejnego ziemistego ataku, który był tuż obok niego.
- Wytrzymaj zaraz porobię za przynętę. - dodał chłodno Kurai.
- Stary bez smoka nie masz szans z nimi. - stwierdził Hachi.
- Nie zamierzam się z nim lać. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a po chwili dodał: - Od bezpośredniego starcia są elitarne jednostki, niech się na coś przydadzą.
- Da radę ogarnąć kontakt z nimi?
-zapytała Diuna.
- Nasłuch elitarnych jednostek, należy tylko do Ambasadora Ankary. To Oni muszą odezwać się pierwsi. -
odpowiedział spokojnie Generał.
- Lipa… - odparła Diuna.


************



Nagle
rozległ się bardzo głośny gwizd, który jakby dochodził zewsząd. Niemczański oddział słyszy go jednocześnie w słuchawkach jak poza nimi. Ten przeszywający gwizd dotarł również do uszu antagonistów jak i uszu elitarnej jednostki, które zaprzestały strzelania z broni i walczą w bezpośrednim starciu z najemnikami. Ten niespodziewany dźwięk spowodował, że Darkarill zaniechał ataków na Hachiego i zaczął nerwowo szukać źródła gwizdu. W ten równie donośny gwizd powtórzył się,a oczom demona ukazał się młody chłopak, stojący na kamieniu, o biało-srebrnych włosach i złotym kolczykiem w lewym uchu, oraz oraz głębokich fioletowo różowo, granatowych oczach. Ubrany jest On w czarny T-shirt oraz granatowe jeansy.
- TO ZNOWU TY! - wrzasnął w końcu Darkaril, patrząc złowrogo w oczy Neczanina.

- Tęskniłeś? - odpowiedział spokojnie, i głośno Kurai.

- ZABIJE CIĘ TY NĘDZNA GNIDO! - kontynuował Darkaril, wystrzeliwując wielką ognistą kulę w kierunku elektrycznego neczanina.
- Powtarzasz się. - odpowiedział Kurai, bez większego trudu odskakując od ataku.

- TY GNOJU! - kontynuował Darkarill szarżując w kierunku elektrycznego necznina.
Kurai delikatnie się elektryzując stoi gotowy do odparcia ataku, a z każdą sekundą jeździec na swym wiernym smoku zbliżają się. W ten nagle tuż przed Marada pojawiła się biało niebieska smuga, a ogromny i z dezorientowany smok, który nie zdążył wyhamować i z impetem zarył o ziemie.



************


- C
hyba przyda Wam się pomoc. - odezwał się nagle znajomy głos w słuchawkach.
- MYO! - krzyknęli uradowani Hachi i Otachi.
- Później pokażę Wam zdjęcia mojego młodego!. - dodał kolejny znajomy głos.
- REX! - krzyknęła Kiazu.
- Halo, Halo proszę nie zapominać o mnie. - dodał kolejny znajomy głos.
-DETI! - ponownie ucieszyli się neczańscy bracia.
W tym momencie rozproszeni neczanie zobaczyli na niebie sześciu smoczych jeźdźców, w tym kilku bardzo dobrze znajomych. W ten zobaczyli pięknego białego smoka z niebieskimi skrzydłami, uszami i rogami na głowie. Z dwoma jeźdźcami na grzbiecie. Jeden z nich jeździec siedzi mu na karku Ma on blond włosy z czarnymi końcówkami, które sięgają trochę za uszy. Są one w młodzieńczym nie ładzie. Ma piękne szmaragdowo zielone oczy, które doskonale pasują do jego zielonego t-shirt i ciemno zielonych krótkich spodenek. Na szyi nosi wilczy kieł. Całość jego wyglądu dopełniało ciało pokryte szaro biało czarnym futerkiem, jest On furrą lemura katta. A tuż za nim zasiada Kurai.
- Eragros wygląda bardzo okazale! - skomplementował Hachi

- Dzięki. - odpowiedział z uśmiechem Myo.

- Dzieciaki, prezent z podrwieniami od Zekeren. - wtrącił z uśmiechem Volaure.

- Takie niespodzianki to ja lubię! - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.



************



Zebranie Rady Sojuszu nadal trwa i raczej szybko się nie skończy. Wszyscy władcy zasiadają przy długim sole i mają na nasłuchy tylko dowódcę elitarnych jednostek. Książę Zekeren dalej rozmawia ze swoich komnat.
- Panie Ambasadorze, przybyli kolejni władcy smoków. - powiedział nagle Major.
- Jest szansa aby wrócił nam obraz? - zapytał spokojnie Ankara.
-
Na te chwilę niestety nie. Po paru wyładowaniach w okolicy dobrze, że chociaż głos działa. Ambasadorze, mamy atakować te smoki co przyleciały? - dopytywał dowódca elitarnej jednostki.
- NIE! - krzyknął Volaure na następnie, spokojniej już dodał: - To jeźdźcy smoków, a nie władcy jak coś … i to moi ludzie, więc proszę o nie atakowanie ich.
- Majorze, przybyli jeźdźcy są po naszej stronie. - powiedział spokojnie Ankara.
- Tak jest. - odpowiedział Major.
- Po co posłałeś tam cywili? Marny z Ciebie dowódca. - narzekała Sansha.
- Po pierwsze, aby wyrównać szanse, nie potrzebują tam kolejnych oddziałów wojskowych tylko ludzi, którzy znają się na walkach smoków i umieją to wykorzystać, a tak się składa, że mam takich na podorędziu. - odpowiedział spokojnie Volaure.
- Widzimy, że to dobre zagranie. Odpowiedni ludzie na odpowiednim miejscu. - pochwalił Ashga.
- ALE TO CYWILE, co oni mogą? - kontynuowała Sansha.
- Droga królowo, więcej niż myślisz. Ot pomogą odnaleźć słabości smoków, z którymi mierzą się nasi ludzie. - odpowiedział spokojnie Volaure.
- Nasz syn, opowiadał, że Ci co walczą w turniejach walk smoków, są bardzo spostrzegawczy i zupełnie inaczej podchodzą do walk. - dodał Ashga, a następnie dopowiedział: - Myślimy, że oni wręcz myślą inaczej niż wojownik nie jeżdżący na smokach.
- Dokładnie tak jest. - odpowiedział Voluare z uśmiechem, a następnie pochwalił : - Twój Syn doskonale wie jak to wygląda



************


- STARCZY TEGO! - wrzasnął nagle Hei’an.
Jego przeszywający krzyk spowodował, że całe pole bitwy wręcz zamarło, a wszyscy obecni skupili wzrok na demonie i jego ogromnym smoku. W ten koło nich przeleciał spory czerwony smok, którego Hei’an gołymi rękami złapał jedną ręką za gardło a drugą za skrzydło. Bestia zaczęła się szamotać i piszczeć, jednak oprawca nie miał zamiaru go puścić. Nagle demon rozerwał młodego smoka. Na żywca i gołymi rękoma wyrwał mu skrzydło i rozerwał jego ciało na pół tak, że jego wnętrzności stały się widoczne. Przeraźliwy ryk smoka rozszedł się po okolicy i zmroził nie jedną krew w żyłach. W ten Hei’an w bardzo ostentacyjny, bardzo obrzydliwy sposób, na oczach wszystkich zaczął zjadać jeszcze ciepłe i przepełnione krwią, wnętrzności smoka. Wyrwał mu między innymi jeszcze bijące serce, jak i długie jelita, które wciągał jak makaron. Na samą myśl o tym nie jednej osobie przewróciło by się w żołądku, a co dopiero tym co to mieli nieprzyjemność widzieć.
- On to zrobił gołymi łapami. - stwierdziła z przerażeniem Diuna.
- Ale jak? - dodała z niedowierzaniem Kiazu.
W międzyczasie wszyscy będący na nasłuchu na kanale Zekeren usłyszeli odgłos wymiotów, który nagle został przerwany ciszą.
- Kto wyłączył łączność? I co to za dziwne dźwięki? - spytał Generał.
- Jak pytasz, aby ukarać to ja to zrobiłem. - odpowiedział Otachi stojący obok wymiotującej Riny, a po chwili dodał: - Rina, bardzo źle się poczuła po tym przedstawieniu, a ja wyłączyłem jej łączność aby oszczędzić reszcie tych dźwięków.
- Ok, a co tam się stało? - zapytał Rudy.
- Hei’an rozerwał żywego smoka i go zjada. - powiedział Hachi.
- Bardzo papuśny widok, szkoda ze nie widzisz… - dodała ironicznie Kiazu.
- Podziękuję. - odpowiedział Generał, a po chwili dodał: - Jak Rinie przejdzie niech włączy ponownie łączność.
- Tak, jest. - odpowiedział Otachi.
- Kurai, zielona kropka. - wtrącił nagle Volaure.
- Ziom, ja i Rina jesteśmy dużo bliżej niej. - odpowiedział Otachi.
- Niech oni idą. - dodał Kurai.
-
Skoro ten świr poluje na Niego, to lepiej aby nie udawał się w ważne punkty. - dodał Rudy.
- OK. - odpowiedział Volaure.
Nagle martwe i zakrwawione ciało smoka spadło z hukiem za jedną z otwartych klatek. Upadek spowodował, że resztki nie połamanych kości bestii, połamały się, a krew rozbryzgnęła się po okolicy. Następnie szkarłatna krew zaczęła delikatnie kapać na ziemię.


************



Walki na niebie zdecydowanie przyciągają uwagę, walczący jeźdźcy o mocach wszelakich, doskonale zajmują demonicznych braci, którzy mimo wszystko nie do końca się na nich skupiają. Te walki to zupełnie co innego w porównaniu z walkami na arenie. Zero zasad, zero przepisów i nikogo kto w razie potrzeby przerwał by walkę. Są zdani na siebie, jednak pomimo tego, że się nie odzywają to nie wchodzą sobie w drogę i działają jak dobrze naoliwiona maszyna. Cześć z walczących jest również ranna, jednak nie raz gorsze rany mieli już na arenie.

************



Książę dalej zasiada w swojej komnacie, robi jednocześnie wiele rzeczy naraz. Ma kolejne raporty, słucha neczańskiego oddziału, a jednocześnie bierze udział również w zebraniu władców. W pomieszczeniu co prawda panuje delikatny półmrok, ale księciu to nie przeszkadza.
-
Volaure, jesteś? - spytał Kurai.
- Jak Ty się odzywasz do Księcia?
- zganił Rudy.
- Spokojnie Generale, jesteśmy po imieniu. I On akurat może się tak do mnie zwracać.
- odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Co potrzebujesz?
- Elitarne jednostki, odrzucają połączenia od nas. Powiedz im, niech strzelają u Morada w lewe oko, a u
Reinga tuż za prawe ucho. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Luz Ziom, postaram się im przekazać. - odpowiedział Volure.
-
Dodam, że warto tez obu strzelać ogon. - dodał Deti.
-
I niech nie podchodzą za blisko. - dopowiedział Rex.
-
Elitarnym jednostką nic nie powiedzą imiona smoków. - zauważył Rudy.
- Generale ważne, że ja rozumiem o którego smoka chodzi. Im przekaże wiadomość w bardziej zrozumiałym formacie. - odpowiedział Volaure zaciągając się.
W tle słychać odgłosy walki. Nagle dało się usłyszeć przenikliwy i charakterystyczny dźwięk łamania kości, który nieprzyjemnie przeszył uszy wszystkich obecnych.
-
A to co znowu? - spytał Generał.
-
Hei’an połamał i rozszarpał gołymi rękami kogoś z elitarnej jednostki. - stwierdził Hachi.
-
A potem dał go swojemu smokowi na pożarcie. - dodała Kiazu.
-
Widać jego ksywka „łamacz smoczych kości” nie wzięła się znikąd. - powiedział Rudy.
- Weź, nie jestem byle wypierdkiem, ale jak zabijał smoka to nawet mnie przeszły ciarki. - przyznała się Kiazu, a następnie dodała: - Co nie zmienia faktu, że zamiast uwalniać smoki to chciałabym się z nim zmierzyć.
-
Wolałbym, abyś grzecznie unikała walki póki to możliwe. - odpowiedział Rudy.
-
Tak, tak … - odpowiedziała Kiazu.
- Płomyczku, również wolnym abyś przeżyła i była rozsądna. - dodał Volure.
-
Oooo jak uroczo …
- odpowiedziała Kiazu, słodko wzdychając.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz