piątek, 5 grudnia 2014

Epizod 150


"Wojskowy wstęp"

Blady, chłodny i ponury świt nastał bardzo szybko, a dla niektórych stanowczo za szybko. Jednak mimo wszystko bardzo wczesnym rankiem nasi bohaterowie stawili się w komnacie neczańskiego generała, który ubrany w mundur oficerski czekał już na nich.
- Ziiieeeew .... czy musieliśmy wstawać tak wcześnie? - spytała niewyspana Diuna ziewając.
- Owszem, w końcu to armia a nie wakacje. - stwierdził Rudy, rozdając zapakowane paczki z mundurami.
- Dzięki - stwierdziła radośnie niewyspana Kiazu.
- Jak widać o tej godzinie da się wstać z energią ... - stwierdził wojskowy.
- E tam .. to Kiazu ... ten "typ" tak ma ... - stwierdziła Diuna przeciągając się.
- Dziękuję ... - stwierdziła Rina odbierając mundur.
- Dobra dzieciaki a teraz słuchajcie, zaraz po wyjściu stąd udacie się do małej, południowej komaty konferencyjnej, gdzie odbędzie się wasze niezbędne i istotne szkolenie, po którym dostaniecie mapę z zaznaczonym punktem.
- Czyli co szybkie szkolenie i mamy dotrzeć w wyznaczone miejsce? - spytała dociekliwie Diuna.
- Dokładnie. - odpowiedział generał.
- Spoko łatwizna ... - stwierdziła Kiazu.
- Aha, zapomniałbym na szkolenie macie się już stawić w mundurach, które możecie do siebie dostosować, ale nie przeginajcie za bardzo... - dodał Rudy.
- Jasna sprawa ... hmm... a co nas czeka w wyznaczonym punktem? - spytała Diuna.
- Tam się ponownie spotkamy. - odpowiedział spokojnie generał.
- To nie możemy iść z Tobą?- spytał Hachi.
- No nie bardzo, podczas Waszego szkolenia ja wraz z armią będziemy mieli oficjalne błogosławieństwo Królowej, po którym ruszamy w wyznaczony punkt. - odpowiedział Rudy po czym dodał: - Skoro o tym mowa to ja już muszę iść, jak chcecie to możecie się tutaj przebrać i pamiętajcie aby nie pokazywać się Królowej na oczy rozumiemy się?
- Tak jest! - stwierdzili zgodnie neczanie.
- Świetnie, to ja idę i widzimy się w pewnym miejscu. - odparł spokojnie generał wychodząc.
- Eh ... strasznie tajemnicze to wojsko ... - stwierdziła Kiazu.
- Mam nadzieje, że czegoś konkretnego dowiemy się w tym tajemniczym miejscu... - dodała Diuna.
- Ja też ... - dopowiedział Hachi.
- Dobra chodźcie, przebieramy się ... - stwierdził Otachi zdejmując zielony T-shirt.
- Ej ... odwracać się podglądacze ... - stwierdziła twardo Diuna.
- Oj weź przed nami nie masz co się wstydzić ... - odparł Hachi.
- Już nie takie rzeczy się widziało ... - dodał Otachi.
- No ja wiem, że miałeś okazję podziwiać wdzięki Kiazu ... ale moich wspaniałości nie pozwolę Wam oglądać! ... - odparła Diuna.
- Przestań przecież będziesz w staniku ... to to samo jak w kostiumie kąpielowym ... - stwierdził Hachi.
- Błąd ... mamy topy więc górna bielizna odpada .... a łazienka jest straszliwie ciasna ... - dodała Kiazu, której nie przeszkadza obecność mężczyzn przy przebieraniu się.
- Odwrócicie się? ... proszę ... - wtrąciła nieśmiało rumieniąca się Rina.
- Spoko, skoro tak sprawiacie sprawę to luuz ... nie ma problemu. - stwierdził Otachi, odwracając się i podchodząc do odwróconego już Kurai'a, który od samego początku przebierania się stał tyłem do dziewczyn.
- Pewnie, że nie .. trzeba było tak od razu.- dodał Hachi, również odwracając się.
- Dzięki - odparły zgodnie dziewczyny.
Po paru dłuższych chwilach wszyscy neczanie byli już przebrani w wojskowe mundury. Hachi i Otachi, mają na sobie luźne, długie spodnie w moro oraz czarne, dość dopasowane T-shirt. Kurai ubrany jest w granatowe jeansy, czarny dopasowany T-shirt oraz rozpiętą koszulę w moro z podwiniętymi rękawami. Kiazu ma na sobie krótką spódniczkę w moro oraz czarny top. Dodatkowo całości jej ubioru dopełnia wysoko upięty kucyk. Diuna uczesana w dwa kucyki, podobnie jak siostra ma na sobie spódniczkę w moro, czarny top oraz odpiętą koszulkę w moro z krótkim rękawem. Natomiast Rina ma włosy upięte w dwa warkocze, a ubrana jest podobnie jak Diuna tyle, że dodatkowo ma na sobie jeszcze czarne leginsy-rybaczki. Ponadto wszyscy mają czarne wygodne obuwie.
- Mało wojskowe ale przyznaje, że są bardzo wygodne ... - stwierdziła Diuna rozciągając się.
- Hehehe ... z tego co widzę to tylko Rina założyła kompletny mundur...- stwierdził Hachi.
- No cóż ... lubię się wyróżniać ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Mundury są do nas idealne dopasowane - dodała Diuna.
- W sumie racja .... - stwierdził Otachi z uśmiechem chochlika.
- Hehehe i tak jest nieźle - dodał Hachi szczerząc kły.
- No dobra to co idziemy do tej małej, południowej komnaty konferencyjnej. - stwierdziła ochoczo, zdeterminowana Kiazu.
- Jasne! - odparli zgodnie pozostali.

************

Kremowy korytarz o półkolistym sklepieniu, ozdobimy wielkimi oknami w złotych ramach, które pięknie odbijają się w czarnej błyszczącej podłodze. Blade promienie słońca pomału wkradają się do pomieszczenia, nadając mu niezwykłego uroku. Neczanie w swoich nowych, pachnących jeszcze świeżością mundurach luźno idą przez korytarz i swobodnie rozmawiają.
- Jak sądzicie co nas czeka? - spytała Diuna.
- Masa niesamowitych przygód - odparła radośnie Kiazu z promiennym uśmiechem.
- Jakiś na pewno... - dopowiedział Otachi.
- Wiecie co? ... a ja bym coś zjadł ... - wtrącił Hachi, gładząc się po brzuchu.
- A wiesz, że w sumie ja też - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała - Zaraz po szkoleniu oczekuje wielkiego śniadania.
- O tak mega śniadanie to genialny pomysł - dodał radośnie Otachi.
Wkrótce neczanie dotarli bod masywne dębowe, ciemnobrązowe drzwi.
- Sądzicie, że to tu? - spytał Hachi.
- Prawdopodobnie tak nie ma tu innej komnaty... - odparła Diuna.
- No to wchodzimy - stwierdziła z determinacją Kiazu, pukając do drzwi.
- Proszę - odezwał się lekko stłumiony głos zza drzwi.
W tym momencie Kiazu energicznie otworzyła drzwi, a oczom wszystkich ukazała się nieduża, jasna sala konferencyjna. Po środku stoi jasno brązowy, prostokątny stół z ośmioma szarymi krzesłami. W tym pomieszczeniu, zza jasnym stołem znajduje się jeszcze czarny biurko na którym stoi otwarty różowym laptopem, obok którego na blacie, tyłem do drzwi siedzi zgrabna kobieta, która ma długie, włosy w kolorach tęczy upięte w bardzo wysokiego i sztywnego kucyka. Ubrana jest ona w obcisła jasnoniebieską koszulę, na krótki rękaw oraz krótką spódniczkę w moro i wysokie czarne glany.
- Witajcie, siadajcie i rozpoczynamy szkolenie... - stwierdziła chłodno i lekko obrażonym tonem tajemnicza kobieta.
- Cześć Hashi, może się do nas odwrócisz? - odparła Kiazu siadając.
- Nie mam takiego zamiaru. - odparła obrażona Hashikita.
- A tą co ugryzło? - spytała Diuna.
- Ej .. Hashi o co be? przecież jeszcze nic nie zrobiliśmy. - dodał Hachi.
- Nie muszę się Wam tłumaczyć, a skoro już siedzicie to zaczynamy szkolenie. - odparła Hashi.
- Jasne, tak łatwo nas nie spławisz ... - stwierdziła Kiazu.
- Dobrze wiesz, że my tak możemy długo się dopytywać ... - dodała Diuna.
- Nie mam czasu na wasze gierki ... skoro to pozwoli prowadzić mi zajęcia to niech będzie powiem... wisiałam Rudemu przysługę i ten poprosił mnie abym przeprowadziła Wam wojskowe szkolenie ... jednak mam wrażenie, że chyba królowa nie do końca wie, że "zdobicie" jej armię, więc wolę was nie widzieć .. wtedy z czystym sumieniem mogę odpowiedzieć, że was nie widziałam ....już pomijając, że mój honor nakazuje mi donieść na to co tu się dzieje ... jednak obecnie musiałabym donieść i na siebie ... a skoro Was nie widzę to problemu nie ma ...
- A już myślałam, że może zaczęłaś nas lubić albo, że masz inne zdanie niż królowa ... a tu okazuje się, że dbasz o dobro swoich czterech liter... - stwierdziła lekko złośliwie Kiazu.
- A jak, w końcu one są dla mnie najważniejsze... - odparła chłodno Hashikita, a następnie dodała: - Mniejsza o większość, skoro już siedzicie to zaczynamy szkolenie ....
- No dobra ... to czego będziesz nas uczyć? - spytała dociekliwie Diuna.
- Zaczniemy do czegoś łatwego ... - stwierdziła Hashikita, a następnie zgasiła światło i włączyła rzutnik. W tym momencie na ścianie przed nią pojawiły się trzy zdjęcia mundurów, które na pierwszy rzut oka wyglądały jak mundur generalski Rudego. Dopiero po chwili okazało się, że zdjęcia miedzy sobą różnią się szczegółami.
- Zacznę od informacji, że każda armia pozostała przy swoich mundurach i uniformach ... jedynie oficerowie mają ujednolicone mundury aby uniknąć chaosu ... - powiedziała spokojnie Hashi.
- Aha ... a czternaście różnych mundurów nie wprowadza chaosu? - stwierdziła Diuna.
- Nie, jestem pewna, że po tym krótkim szkoleniu na polu walk szybko odróżnicie wroga od sojusznika... Praktyka czyni mistrza ...- odpowiedziała Hashikita.
- Zapowiada się długi dzień .... - stwierdziła Kiazu.
- Eh ... mi to mówisz ... dobra ... skoro macie być wojskowymi dobrze by było abyście wiedzieli komu macie oddawać honory ... i kogo macie się słuchać ... Jak widzicie podstawa wszystkich mundurów jest taka sama u każdego oficera ... - stwierdziła Hashi, a następnie dodała: - Pierwsze zdjęcie przestawia najwyższy mundur oficerski, noszą go oficerowie, którzy zajmują najwyższa pozycję ... zatem w naszej armii jest to mundur generalski natomiast w armii która Ashga, ktoś ubrany w ten sposób będzie Admirałem... Najwyżsi wojskowi zaraz po władcach są najważniejszymi osobami dowodzącymi ... należy okazywać im bezwzględny szacunek ...
- To zrozumiałe ... - stwierdziła Kiazu.
- Od razu zaznaczę, że identyczny mundur tylko utrzymany w kolorze czerwonym i bordowym będzie oznaczał, że natrafiliście na głównodowodzącego wrogich sił. - dodała Hashi.
- A co jak nie będzie miał tej dziwnej czapki? - spytała Diuna.
- Dobre pytanie ... jednak po pierwsze ta czapka nazywa się "Rogatywka" i dobrze wam radzę używajcie tej nazwy gdyż wielu wysokich wojskowych, może być ugodzonych, że ich nakrycie głowy nazywane jest "czapką" - stwierdziła twardo boginka, a następnie dodała: - Pozostają jeszcze złote grube pasy wieńczące rękawy one są nie odpinane, nie ścieralne i bardzo ciężkie do zniszczenia, wiec gdy nie ma czapki to nadal jest rozpoznawalny.
- No dobra ... a co jak mimo wszystko byśmy mieli wątpliwości? - spytał Hachi.
- Jeśli jest neczaninem to informacja zapisana jest na wisiorku z symbolem, jednak każdy oficer ma tak zwany "nieśmiertelnik" gdzie jest jego imię, stopień i przynależność do armii. - stwierdziła Hashikita, a następnie szybko dodała: - Uprzedzam pytanie, one są nie do podrobienia i nie da się ich od tak zerwać. Dodatkowo prawdopodobnie wciągu najbliższych czterech dni wszyscy żołnierze sojuszu, tak neczańscy również dostaną nieśmiertelniki...
- CZAD! - stwierdził Otachi.
- Na swój sposób masz racje, są bardzo modne i pasują do każdego munduru ... dobra mniejsza ... wracajmy do zdjęć ... na drugim zdjęciu mamy klasyczny prosty mundur jedynie ozdobionym srebrnym łańcuszkiem.... to mundury Kapitanów, Bosmanów czy Baronów... - kontynuowała Hashi, a następnie po chwili namysłu dodała: Hmm... tych oficerów już możecie bardzo często spotykać w obozowiskach, gdyż oni już mogą być waszymi bezpośrednimi przełożonymi ... rozumiecie?
- Tak, myślę, że tak .... - stwierdził Hachi.
- Głowno dowodzący wydają rozkazy naszym przełożonym i jest mała szansa abyśmy ich spotkali ... jednak powinniśmy wiedzieć jak wyglądają wszyscy oficerowie ... jakby instynkt Kiazu zawiódł ... - dodała Diuna.
- Mój instynkt nigdy nie zawodzi ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Spoko, postaramy się to zapamiętać i uważać na nasze zachowanie w obecności oficerów.
- Robisz mi zgrzyt w mózgu, powiedziałaś to co chciałam usłyszeć i teraz nie wiem czy zrobiłaś to abym się nie czepiała czy że tak myślicie ... - wtrąciła Hashi.
- Tak myślimy ... - odparła Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
- Jasne ... mniejsza, to wasze tyłki a nie moje ... - odparła Hashikita.
- Hmm... nie do końca bo to Ty nas szkolisz ... - dodała Diuna.
- Owszem, ale ja Was nie widzę, a to oznacza, że na szkoleniu Was nie widziałam ... - odpowiedziała Hashi, a następnie dodała: - Dobra słuchajcie ja naprawdę nie mam czasu na takie gierki... wracamy zatem do szkolenia...
- Dobra... - odparli zgodnie pozostali.
- Aha zapomniałam, wam powiedzieć po szkoleniu czeka was jeszcze test do napisania. - odparła Hashi z wrednym uśmieszkiem.
-Wiedziałem, że to szkolenie musi mieć jakiś haczyk ... -stwierdził Hachi.
- Jeśli o haczykach mowa to kapitan, który jest najwyższym stopniem wojskowym, na przykład na Zekeren, ubrany jest w mundur zwykłego kapitana z tą różnicą, że łańcuszek jest złoty i dodatkowo ma rogatywkę...- powiedziała lekko złośliwym tonem Hashi.
- No to zaczynają się schody ... - stwierdził Otachi.
- Spoko damy rade! A Hashi zobaczy, ze bez trudu napiszemy test! - stwierdziła zdeterminowana Kiazu.
- Luz opanujemy to, ale Hashi powiedz mi dlaczego taki kapitan nie może mieć mundury takiego jak inni najwyżsi wojskowi? - spytała Diuna.
- Gdyż, w armiach gdzie najwyższym stopniem oficerskim jest kapitan... jest tak, że to jedyny stopień oficerski ... - odpowiedziała spokojnie Hashi.
- Hmm... na upartego to ma nawet sens .... - odparła Diuna.
- Spoko ja oficera rozpoznam z daleka ... - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra dzieciaki mamy ogrom dużo materiału do przerobienia ... więc nie ma czasu na przyjemności ... jedziemy dalej ... - stwierdziła Hashi


************

Przez wysoki zielony las mieszany, który jest delikatnie pokryty białym puchem jedzie masywny samochód pomalowany w czarno-szare moro. Na pierwszy rzut oka jest to szeroki i potężny samochód terenowy bez dachu, jednak po chwili okazuje się, że auto jest wspaniałym połączeniem luksusowego samochodu osobowego i terenowego czy jest autem typu "SUV" tyle, że jednocześnie jest kabrioletem. W tym niezwykłym samochodzie zasiada Generał Rudy oraz jego dwóch najlepszych kapitanów. Panowie jadą po wybojach, w sporej odległości ,za pierwszym konwojem żołnierzy i ubrani w mundury oficerskie, rozmawiają ze sobą.
- Czy Hashi nie miała z nami jechać? - spytał nagle Moyoshi, siedzący za kierownicą.
- Owszem miała, lecz zatrzymały ją pewne sprawy pałacowe... - odpowiedział spokojnie Rudy siedzący z tyłu.
- Jak widać jej się nie udało wyrwać ... Hmmm... a Królowa wie, że jej generał będzie na froncie? - spytał Amis, siedzący na miejscu pilota.
- Mniej więcej wie, uwodniłem jej, że pozostając w naszym pierwszym obozie będę wstanie lepiej pilnować aby wszyscy wypełniali jej wspaniałe rozkazy oraz że dzięki temu może być pewna, że jej wojska nie przyniosą jej wstydu ... - odpowiedział generał.
- No Stary to trzeba Ci przyznać, że kto jak kto ale Ty umiesz rozmawiać z Naszą Królową aby dawała Ci trochę swobody ... - odarł Amis.
- I dobrze, przynajmniej dzięki temu będzie tam gdzie rzeczywiście powinien być a nie w nudnym pałacu. - dodał Moyoshi.
- Dokładnie, generał powinien być na foncie, wtedy jego decyzje mają sens, gdyż wie co się dzieje i jest na bieżąco informacjami. Gdybym został w pałacu to rozkazy miałyby co najmniej parę godzin obsuwy, a w ciągu tego czasu sytuacja może się do tego stopnia zmienić, że rozkaz stałby się bezwartościowy... - dopowiedział spokojnie Rudy.
- Swoją drogą Rudy, kiedy będziemy mieli okazję zobaczyć wojska z Ineeven albo Zekeren? - spytał dociekliwie Amis.
- Wojsk z Zekeren, chciałbym abyśmy nie zobaczyli podczas całej wojny....
- Niby czemu? Są dobrze wyszkoleni... - wtrącił Moyoshi.
- Na Zekeren powstaje zaawansowany ośrodek leczenia, który będzie opiekował się rannymi, w związku z tym cała armia Zekeren, została na Zekeren aby ochraniać mieszkańców, rannych i tamten teren. Co za tym idzie spotkanie Zekereńskiej armii oznaczałaby ogromne rany i prawdopodobnie niezdolność do dalszej walki ... - kontynuował spokojnie Rudy.
- Rozumiem, to wyjaśnia czemu nikogo z nich nie widziałem w pałacu. - stwierdził Moyoshi.
- Dobra a co z wojskami Ineeven? - naciskał Amis.
- Zapewne za kilka może kilkanaście dni ... - odpowiedział spokojnie Rudy, po czym z delikatnym uśmiechem dodał: - Pewnie zastanawiasz się kiedy spotkasz się z Kiazu?
- Tak, jestem ciekaw czy będzie nam dane się spotkać na linii frontu. - odpowiedział Amis.
- Hmmm...zapewne będzie i pewnie prędzej niż myślisz ... jednak nie ma jej ani w armii z Ineeven ani z Zekeren ... - odpowiedział dumnie Rudy.
- WOW ... To co trafili aż go wojsk Króla Ashga? - stwierdził z niedowarzeniem Moyoshi.
- Hmm... Nie, aż tak dobrze nie mają ... - odparł Rudy.
- Czekaj ... chwila ... nie mów, że są w naszej armii? - spytał zaskoczony Amis.
W tym momencie zapanowało wymowne, głębokie milczenie, które po dłuższej chwili przerwał Amis mówiąc:
- Ok ... Twoje milczenie wszystko mi powiedziało ... Królowa wie?
- Póki co nie i niech to zostanie między nami. - stwierdził chłodno Rudy, a następnie dodał: - I pamiętajcie oni są zwykłymi żołnierzami naszej armii i traktujemy ich jak każdego, więc warty, zadania, taszczenie sprzętu i inne wojskowe obowiązki nie mają prawa ich ominąć.
- Jasna sprawa .... - stwierdził Moyoshi
- Luz dzięki temu unikniemy jakiś dziwnych donosów do Królowej - dodał Amis.
- Jak my będziemy traktować ich normalnie to i reszta żołnierzy będzie ... - dopowiedział Moyoshi.
- Dokładnie o to chodzi, ale Panowie żeby nie było na przyjemności też pozwalam, ale nie demoralizować mi szeregowców ... - odparł Rudy.
- Tak jest! - odparli zgodnie kapitanowie z uśmiechem.
- A co z Riną i Kurai'em? Czy oni nie będą stanowić zagrożenia? - spytał dociekliwie Moyoshi.
- Spokojnie ... Co do nich to mam już pewien pomysł ... - odpowiedział spokojnie generał, z delikatnym uśmiechem.
- Ja znam ten uśmiech i bardzo mnie intryguje co knujesz? - odparł Amis.
- Dowiesz się w swoim czasie... - odpowiedział Rudy.
W tym momencie Moyoshi włączył radio w samochodzie, aby umilić sobie ostanie chwile luzu. Właśnie leciała jakaś smętna muzyka, która powoli cichła, aby w końcu zamilknąć. Po sekundach ciszy zaczęła lecieć lekko popowa piosenka utrzymana w starym klimacie. W ten Amis zaczął delikatnie się poruszać w rytm muzyki oraz podśpiewywać sobie pod nosem. (https://www.youtube.com/watch?v=nzJedshRyNo)Po chwili Moyoshi również zaczął śpiewać. Wkrótce obaj kapitanowie śpiewali już piosenkę na głos. W tym czasie generał uśmiechnął się jedynie pod nosem i delikatnie zaczął prawą dłonią, stukając o tynie fotele, wystukiwać tym samym rytm. Jednak wkręcająca, rytmiczna muzyka i rozbawienie się kapitanów szybko sprawiło, że nawet sztywny generał zaczął podśpiewywać piosenkę z radia.


************

Minęło kilka długich i mozolnych godzin, więc szkolenie neczan dobiegło już końca. Nasi bohaterowie z lekkim mętlikiem w głowie zdali trudny test i mogą już ruszać w wyznaczone miejsce. Jednak przedtem udali się na zasłużony bardzo syty, aromatyczny posiłek.
- Ale pycha żarełko .... - stwierdził radośnie Hachi.
- Niebo w gębie... - dodał Otachi z uśmiechem.
- Już myślałam, że dzisiaj nie będzie dane nam zjeść ... - stwierdziła Diuna.
- Jeszcze chwila i wyszłabym z tego szkolenia ... bo już głodny brzusio przejmował kontrolę nad moim skupieniem ... - dodała Kiazu.
- Taaa... a Hashi gadała i gadała ... - dodała Diuna.
- Ale było ciekawie ... - stwierdził Hachi.
- Jasne było nawet bardzo ciekawie, ale myślałem, że to szkolenie nigdy się nie skończy ...- dodał Otachi.
- To co po jedzeniu od razy ruszamy nie? - spytała Kiazu.
- Ja bym chciała jeszcze spakować parę rzeczy ... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Fajny pomysł ... hmm... W sumie Rudy nic nie mówił o bagażu ... - stwierdziła Diuna.
- Myślę, że jeśli bagaż będzie poręczny i nie wielki to jak najbardziej może być ...- wtrącił Kurai.
- Oby tak było ... bo nie dam wyrzucić swoich rzeczy... - odparła Kiazu.
- Niestety musimy mieć trochę pokory ... Rudy i kapitanowie to nasi przełożeni ... - stwierdził Hachi.
- Spoko, pokora pokorą ale nie dam wyrzucić swoich rzeczy, mogę je odnieść do pałacu jak mu nie będzie pasować, ale nie dam ich wyrzucić ... więc oby można było mieć bagaż...- odparła Kiazu.
- Eh ... trzeba będzie zacząć słuchać rozkazów ... i trzymać nerwy na wodzy ... - stwierdził Otachi.
- A ja tam mogę się słuchać, ale mimo wszystko chce zostać sobą. - odparła Kiazu z determinacją.
- Ciekawe czy nam się to uda? - spytał Hachi.
- Uda, na pewno uda. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.


************

W wielkiej pałacowej komnacie trwa zebranie władców sojuszu, w którym na czele stoi Ambasador Ankara. Wszyscy władcy obradują i negocjują co dalej począć. Jednak neczańska Królowa nie może się skupić na zebraniu, gdyż rozmyśla zupełnie o czymś innym.
- Oby żadna armia ich nie przyjęła ... ostatnio obawiam się, że któregoś dnia ich przeszłość się o nich upomni, a wtedy pomimo całej mojej niechęci i wrogości ... lepiej dla mnie aby im włos z głowy nie spadł ... z drugiej zaś strony to kim oni są sprawia, że powinni być w armii... Eh ... Nie mam pojęcia co zrobić z tymi nieznośnymi niemczańskimi bękartami? ... więcej z nimi kłopotu niż pożytku ... Co ja robię? ... przecież póki oni się o nich nie upomną to nie mam się czym martwić ... a poza tym przysyłając ich tutaj mogli się spodziewać, że mi władzy absolutnej może się to nie spodobać i że mam prawo traktować ich tak a nie inaczej ... Zastanawia mnie również czy Ankara wie o tym kim oni są? ... Jak to wybadać nie zdradzając mu za wiele? ... Ah ... problemy ... wszędzie problemy ... lepiej dla mnie aby ich przeszłość nigdy się o nich nie upomniała ... eh ...


************

Kiedy nastał wczesny zmrok Kiazu, Diuna, Rina, Hachi, Otachi i Kurai byli już gotowi do drogi. Każde z nich ma przy sobie niewielki praktyczny bagaż. Panowie mają nieduże plecaki w biało-szaro-czarne moro, natomiast panie mają torby na ramie, które również są szaro-biało-czarne moro. Nasi bohaterowie wykorzystując szarówkę panującą na dworze, ukradkiem i cichaczem wymknęli się z pałacu i ruszyli do mieszanego lasu, uśpionego pod delikatną białą, śniegową kołderką i ruszyli w kierunku miejsca zaznaczonego na mapie, którą dostali od Hashi.
- Ja rozumiem, że noc jest naszym sprzymierzeńcem i w ogóle ... ale czy to dobry pomysł iść po zmroku w las którego się nie zna i z niekompletną mapą okolicy? - spytała Diuna.
- Spoko już nie po takich rzeczach łaziliśmy... damy rade ... - odpowiedział Hachi.
- Luz ... Kiedyś na pewno trafimy na miejsce ...- dodał Otachi z uśmiechem.
- No ja wiem, ale stanowczo wolałabym poróżniać wciągu dnia. - odparła Diuna.
- Heh ... nie tylko Ty ... - stwierdziła Kiazu, a następnie radośnie dodała: - No trudno nie ma co narzekać ... trzeba wziąć się w garść i liczyć na to, że może ta noc okaże się przyjemna.
- Dla mnie już jest przyjemna ... ten chłodny rześki wiatr, który jednocześnie jest ciepły i chłodny ... jest totalnie niesamowity ... nigdy wcześniej nie czułem czegoś tak wspaniałego. - napawał się, uśmiechnięty Otachi.
- Jak mało Ci potrzeba do szczęścia ... - stwierdziła Diuna.
- Jest wiatrem więc takie rzeczy go rajcują ... nic nie poradzisz ... - dodał Hachi.
- W sumie wolę to niż Twoje "przytulanie się" do brudnej ziemi za każdym razem gdy okazuje, że jest "fajna" w dotyku ... - odparła Diuna.
- Nie robię tak ... -odparł szybko Hachi. W tym momencie Diuna zmierzyła brata przenikliwym i chłodnym wzrokiem, a ziemny neczanin kontynuował: - Dobra robię ... ale wcale nie tak często ... mnie znacznie trudniej zaspokoić niż jego ... a poza tym ja nie rajcuje się ziemią bez powodu.
- Jasne ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami, a następnie dodała: - Zobacz tam ta pomarańczowa ziemia wygląda jak mąka ...
- Gdzie? Która? - stwierdził podekscytowany Hachi uważnie się rozglądając. Jednak nic takiego nie znalazł.
- Punkt dla mnie ... - stwierdziła Diuna z lekkim uśmieszkiem.
- Ej ... to nie fair ... - oburzył się Hachi.
- Och jej ... trudno ... trzeba było bardziej uważać ... - odparła Diuna z uśmiechem i przyśpieszając kroku.
- Ładne zagranie! - stwierdziła radośnie Kiazu przybijając piątkę siostrze.
- Dziękuję, to nic trudnego. - odparła dumnie Diuna.


************

Ciemny, mroczny i chłodny zimowy las, oświetlony jedynie przez garstkę jasnych, żółto-białych świetlików Diuny i parę czerwono-pomarańczowo-żółtych płomyczków Kiazu. Mimo zimnego wiatru i wszechobecnego chłodu, naszym bohaterom o dziwo jest ciepło.
- Hmm... Nie spodziewałam się, ze w tym stroju przy takiej pogodzie będzie mi ciepło ... ja wiem, że Hashi mówiła, że każdy mundur uszyty jest z specjalnego materiału ... ale nie spodziewałam się aż takiego efektu ... jestem pozytywnie zaskoczona ... - stwierdziła z podziwem Diuna.
- Przy takiej pogodzie to tylko Kiazu powinno być ciepło ... a tu niespodzianka nam wszystkim jest ciepło. - dodał Hachi.
- Póki co jestem bardzo zadowolony z munduru. Jest wygodny i chroni ... - dodał radośnie Otachi, a następnie dopowiedział: - Ciekawe jak się dalej będą spisywać?
- Zobaczymy, ale pewnie będą doskonale się sprawować - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Heh ... swoją droga daleko ten wyznaczony punkt .. idziemy i idziemy ... i nic... - stwierdziła Diuna.
- W sumie fajnie by było zaszyć się gdzieś na noc, tylko tu nie ma zbytnio gdzie - dodał Hachi.
- Oj tam ... idziemy dalej ... - stwierdziła radośnie, zdeterminowana Kiazu.
- To dobre miejsce na obóz. Rozbijemy się tutaj. - stwierdził chłodno i stanowczo Kurai zatrzymując się.
- Ej ... to za wcześnie ... możemy iść dalej? - dopytywała się rozczarowana Kiazu.
- Przyda nam się odpoczynek, więc dalej ruszymy rano. - kontynuował twardo Kurai.
- I co mamy spać tu na śniegu? - wtrąciła Diuna.
- Jeśli chcesz, to proszę bardzo. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Hachi, Otachi widzicie tamto przewalone drzewo?
- To takie długie tam w oddali? - spytał Hachi.
- Co z nim? - dodał Otachi.
- Przytoczcie je tutaj i zadbajcie o to aby było jak usiąść. - odparł chłodno Kurai.
- Spoko Ziom, możesz na nas liczyć. - stwierdził Hachi.
A następnie obaj bracia zdjęli swoje plecaki i wraz z kilkoma świetlikami udali się w kierunku pnia, a Kurai mówił dalej:
- Rina, nazbieraj proszę w te menażki dużo śniegu.
- Dobrze... - odparła Rina z uśmiechem odbierając dwie menażki od elektrycznego neczanina.
- Natomiast Kiazu, Diuna pozbieracie proszę drewno na opał i rozpalicie ognisko. - kontynuował chłodno i stanowczo Kurai.
- Ej a Ty co będziesz robił? - oburzyła się Kiazu.
- Rozbiję namiot... - odpowiedział Kurai.
- Ja nie mam zamiaru zbierać drewna, chyba cię coś gnie ... - dodała Diuna.
- Jak nie nazbierasz opału to nie będzie ani ciepła, ani kolacji, ani wody do picia ... jeśli tak bardzo chcesz aby tak było Twoja sprawa, ale to Ty tłumaczysz reszcie dlaczego dzisiaj nie będą jedli. - odparł stanowczo Kurai, rozstawiając namiot.
- Oj chodź będzie fajna zabawa ... - dodała Kiazu.
- Dobra ... pozbieram ... - odparła Diuna przewracając oczami.

************

- Rudy, kiedy wprowadzamy nasz plan "powitania"? - spytał dociekliwi Amis.
- Jakoś jak dotrą wszyscy żołnierze. - odparł Rudy.
- Wyrobimy się przed rozpoczęciem walk?
- Tak myślę, że tak zwłaszcza, że jesteśmy daleko od wojsk nieprzyjaciela. Za nim natrafimy na kogokolwiek minie trochę czasu ...
- W sumie racja ...
- To nie zmienia jednak faktu, że musimy być czujni, w końcu wrodzy cywile też mogą być groźni, a i wszech obecna zwierzyna też może mieć swoje nieprzewidziane humorki... walki i starcia zawsze przychodzą znienacka ...
- Jasna sprawa ... a co mówią mapy?
- Nadal nie wiele, ale zwiadowcy wszystkich nacji robią co mogą i dzięki temu z każdą chwilą robią się one coraz dokładniejsze....
- Szkoda, nie lubię nie dokładnych map...
- Cóż przyjacielu jesteś kapitanem, więc powinieneś sobie radzić w każdych warunkach...
- Wiem, i jestem pewien, że sobie poradzę.
- Oby Kapitanie .... w końcu masz być przykładem, dla żołnierzy a nie tylko ozdobą armii...


************

Nieduże obozowisko w środku, chłodnego zimowego lasu. Pod jednym z drzew stoi spory dwukomorowy, namiot w zielone moro i z dużym przedsionkiem. Mimo swoich rozmiarów jest on całkiem kompaktowy. Na wprost niego pali się wysokie ognisko, wokół którego znajdują się trzy spore pniaki. Neczanie już zjedli kolacje, ale jeszcze siedzą przy ognisku i rozmawiają.
- Jak sądzicie co nas czeka w wyznaczonym miejscu? - spytała Diuna.
- Ciężko przewidzieć ... najlepiej spodziewać się niespodziewanego. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Pewnie masz rację ... - stwierdziła Diuna przeciągając się.
- Swoją drogą Rina masz przy sobie aparat? - spytała Kiazu.
- Mam... - stwierdziła radośnie Rina, po czym dodała: - I bardzo dużą kartę pamięci.
- Tę którą wybieraliśmy ostatnio w sklepie? - wtrącił Otachi.
- Tak właśnie tę ... - odpowiedziała z uśmiechem Rina.
- E to z tym potworem to możesz robić zdjęć ile zechcesz. - odparł Otachi.
- A ile ma ta karta pamięci? - spytał Hachi.
- Hmmm... 460 albo 480 Terabajtów ... - odpowiedział Otachi.
- WOW, ten potwór rzeczywiście wiele zniesie. - dodał Hachi z podziwem.
- Super, to co zrobimy sobie wspólna fotkę w mundurach w naszym pierwszym obozie? - zaproponowała radośnie Kiazu.
- Ej! Chwila, to nie wycieczka tylko wojna. - wtrąciła Diuna wygodnie leżąc na pieńku.
- Oj tam, trochę zabawy nam się przyda. - odparła Kiazu.
- Poza tym fotograf kronikarz na wojnie to bardzo przydatna sprawa. - dodał chłodno Kurai.
- Dobra mniejsza o większość ... chodźcie zrobimy sobie to zbiorowe zdjęcie - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Jak dla mnie spoko .... - stwierdził Hachi.
- Spoko, zdjęcie dobra rzecz... - dodał Otachi
- No dobra ... ale ja się stąd nie ruszam... - stwierdziła w końcu Diuna.
W tym momencie wszyscy neczanie ustawili się do zdjęcia, a Rina ustawiła aparat między gałęziami drzewa i włączyła samowyzwalacz. Następnie wodna neczanka szybko podbiegła do reszty. Po chwili aparat błysnął trzykrotnie i tym samym zrobił zdjęcia.
- Poka, poka .... - stwierdziła radośnie Kiazu, podbiegając do aparatu.
- Pewnie wyszły takie jak zawsze ... - dodała Diuna.
- No skoro ja na nim jestem to na pewno wyszło bosko, ale i tak chce zobaczyć. - odparła Kiazu mrugając okiem.
- Też chce zobaczyć. - stwierdził Otachi.
- Eee... fajnie wyszły ... - dodał Hachi zaglądając siostrze przez ramie.
- No, będą ciekawą pamiątką. - dopowiedział Otachi.
- Rina, zrobisz mi jeszcze parę zdjęć? - spytała z wymownym uśmiechem Kiazu.
- Spoko mogę zrobić Ci małą sesje ... - odpowiedziała spokojnie Rina z delikatnym uśmiechem.
- SUPER! - stwierdziła radośnie Kiazu rzucając się siostrze na szyję.
- My też chcemy! - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
- Sponio ... - odparła Rina.
- Diuna też chcesz? - spytał Hachi.
- Nie ... mnie w to nie mieszajcie .... ja idę spać ... - stwierdziła stanowczo Diuna wstając od ogniska, a następnie udając się do namiotu powiedziała: - Dobranoc wszystkim.
- Dobranoc. - odparli zgodnie pozostali, a następnie Kiazu radośnie dodała: - To jak zaczynamy małą sesyjkę?
- TAAAK! - odparli radośnie Hachi i Otachi.
Natomiast Rina uśmiechnęła się promiennie i wzięła aparat w swoje ręce, aby zacząć robić zdjęcia.


Epizod 149


"Tajne przez poufne ...
 czyli czego oczy nie widzą ... "

Ciemny, spowity nocą pokój z przysłoniętymi żaluzjami, które są nie do końca przysłonięte, przez co blade światło księżyca delikatnie wpada do pomieszczenia. W tym biało-szarym półmroku widać ciemna męska sylwetkę siedzącą na łóżku. Srebrno-białe włosy siedzącego mężczyzny wydają się skradać każdy promyk księżycowego blasku, podobnie jak złoty kolczyk, umieszczony w lewym uchu neczanina, jak i złoty wisiorek pioruna, swobodnie opadający na rozbudowany, pociągający, nie do końca oświetlony tors. Elektryczny neczanin do mniej więcej pasa przykryty jest białą kołdrą, i swobodnie opiera się o swoje ugięte kolana.
- Kurai? - stwierdziła zaspanym i delikatnym głosikiem Rina, podnosząc się i siadając na lewym biodrze.
- Ciiiii... jest bardzo wcześnie ... prześpij się jeszcze ... - odpowiedział spokojnie Kurai, odwracając twarz w kierunku neczanki.
- Hmm.... ehm... Kurai .... nie podziękowałam Ci jeszcze ... ta... ta rozmowa z Aliquam bardzo dużo mi dała ... i dzięki Tobie znowu się uśmiecham .... dziękuję ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a następnie usiadła na kolanach partnera i bardzo mocno się do niego przytuliła.
- Już Ci mówiłem ... lubię kiedy się uśmiechasz... - stwierdził nagle Kurai, z delikatnym uśmiechem i gładząc neczankę, która już się odsunęła, po policzkach. W tym momencie Rina ponownie promiennie się uśmiechnęła, a neczanin jednym szybkim ruchem delikatnie, ale stanowczo, złapał partnerkę za kark, przyciągnął do siebie i subtelnie ją pocałował, pieszcząc tym nie tylko rozgrzewające się usta Riny ale również jej nierozbudzone jeszcze zmysły. Następnie, kiedy płomienne usta rozdzieliły się, Kurai zaczął przyjemnie i czule całować neczankę po szyi, a wkrótce Rina, pod subtelnym naporem partnera wylądowała plecami na wygodnym miękkim łóżku, w pełni oddając się, nieopisanej rozkoszy, płynącej z kolejnego namiętnego i gorącego pocałunku, jakim została uraczona.

************

W sporej, przestronnej, nasłonecznionej komnacie, ustylizowanej na styl arabski, w której neczanie rozmawiali z Ankarą, zaraz po przybyciu na Ineeven, na kanapie zasiada wygodnie tygrysia furra paląc papierosa i rozmawia z siedzącym obok Ambasadorem.
- Ambasadorze, myślisz, że pozostali władcy ochłonęli już? - spytał nagle książę, ubrany w blado pomarańczowe szaty.
- Tak, co więcej myślę, że po obiedzie będziemy wstanie zacząć obrady. - odpowiedział spokojnie Ankara ubrany cały na biało.
W ten rozległo się głośnie i stanowcze pukanie do drzwi, które skutecznie przerwało rozmowę władców.
- Proszę... - stwierdził spokojnie Ankara.
W tym momencie złote masywne drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszli radośni i wyspani neczanie.
- Cześć Anki możemy wejść? - spytała Kiazu.
- O to Wy! ... Witajcie, cieszę się, że Was widzę... siadajcie proszę. - stwierdził stosunkowo ciepło Anki.
- Już myślałem, że się nie obudzicie. - dodał Volaure, gasząc papierosa.
- Co masz na myśli? Przecież i tak wstaliśmy wcześnie ... - odparła Diuna siadając.
- Proszę, abyście jednak najpierw usiedli. - stwierdził spokojnie Anka, a kiedy wszyscy już usiedli, to Anki kontynuował: - Kochani spaliście aż dwa dni i zaczęliśmy się obawiać, że przebywanie na zatrzymującej się w czasie ziemi zaszkodziło Wam. Jednak ku naszemu miłemu zaskoczeniu, potrzebowaliście się jedynie wyspać.
- WOW! AŻ TYLE? - stwierdzili zaskoczeni Hachi i Otachi.
- Anki to przecież nie możliwe ... - dodała niedowierzająca Diuna.
- Jak widać możliwe - odparł Volaure po czym dodał: - Jest jeszcze coś o czy powinniście wiedzieć...
- Co takiego? - spytała stanowczo Kiazu.
- Księże, zechcesz wyjaśnić naszym gościom co się stało? - Poprosił uprzejmie Ankara.
- Oczywiście, jak sobie życzysz - odpowiedział pokornie Volaure, a następnie dodał: - Widzicie podczas Waszego snu, nasz świat zupełnie się zmienił. Czternaście planet przestało istnieć a na ich miejscu zrodził się nowy świat - Sekai Dagaal.
- Jak to? Przecież nadal jesteśmy na Ineeven... - stwierdziła Diuna.
- Nie zupełnie... - odpowiedział Ankara, a następnie dodał: - Widzicie, kiedy czas na ziemi i innych pomniejszych planetach zatrzymał się zupełnie trzynaście planet połączyło się w jeden wielki ląd, który łączy w sobie klimat wszystkich planet, a zarazem nie ma tu nic znajomego, co sprawia, że ten teren muszą poznać obydwie walczące strony.
- Jak to jeden ląd? - dodała zaintrygowana Kiazu.
- Obecny świat wygląda tak jakby trzynaście planet wylądowało w blenderze i ktoś zrobić z nich koktajl, więc nawet jak natraficie na znajome miasto, wieś, górę to będzie ona w zupełnie innej okolicy co robi z niej nieznany obcy teren. - dodał Volaure.
- Trzynaście planet a nie czternaście? - poprawiła Diuna.
- Ke? - stwierdzili oszołomieni Hachi i Otachi.
- Spokojnie, za chwilę wszystko Wam wyjaśnimy. - stwierdził Anki, a następnie dodał: - Tak tylko trzynaście planet się połączyło w nowy lad. Jedna planeta, a dokładniej Zekeren stał się naturalnym satelitą tego świata i krąży w koło niego.
- Co to wyglądy nowego świata to według naszych obserwacji z kosmosu, to znajdujemy się na ogromnym lądzie, który przypomina swym kształtem ogromny dysk i jest swego rodzaju grzbietem wielkiego szarego smoka biegającego po kosmosie. Sekai Dagaal ma jedno słońce, jeden księżyc i jednego satelitę i wygląda obłędnie z kosmosu.- dodał Volaure.
- Rozumiem ... chyba ... bo to wszystko jest strasznie zakręcone ... - stwierdziła Kiazu.
- Nowy nieznany świat ... jesteśmy na grzbiecie wielkiego smoka ... zaczęła się wojna ... czego tu nie rozumieć? - odparła Diuna.
- WOW! ALE CZAD! - stwierdzili podekscytowani Hachi i Otachi.
- Aha, zapomniałbym w tym nowym świecie teleportacja praktycznie nie działa, z tego co nam wiadomo to teleport działa tylko w niektórych bardzo wysokich partiach nieba i na niewielkie odległości. Więc nie musimy się obawiać assasinów, którzy nagle pojawią się w pałacu, gdyż zabili by się zanim spadli by na teren pałacu. Dodatkowo zużywa to ogrom mocy więc jest zupełnie nie opłacalne. Więc na czas wojny zapomnijcie proszę o teleportacji.- dopowiedział Ankara.
- Spoko ... - stwierdziła Kiazu.
- W takim układzie skąd tu się wziął Volaure? - spytała Diuna.
- Ja przybyłem tu za zebranie, według informacji jakie do nas dotarły mamy jeszcze 5 dni na poznanie tego świata, a potem już będą walki zbrojne. - odpowiedział książę.
- Dobra mniejsza, jak tu przybyłeś? - kontynuowała Diuna.
- Teleportowałem się za pomocą systemu Zekeren, tak jak na weselu, ale obecnie mogę to zrobić jedynie do tego pałacu i jednorazowo mogę przenieść jedną osobę.... Eh ... system trochę zwariował po połączeniu planet. - odparł Volaure.
- Rozumiem, czyli ten teleport też odpada. - stwierdziła Diuna.
- Owszem. - odpowiedział spokojnie Ankara, po czym dodał: - Posłuchajcie prócz księcia Volaure, wszyscy inni władcy naszego sojuszy znajdują się obecnie w tym wielkim zjednoczonym pałacu. Prosił bym abyście udali się do królowej Sanshy w celu z rekrutowania się do armii i zaczęli działać, w końcu pierwsze ataki zaczną się już za pięć dni.
- Jak sobie życzysz. - stwierdziła pokornie Rina.
- W razie jakichkolwiek problemów, zapraszam do mnie. Jeśli będę miał chwilę na pewno wysłucham i pomogę. - odpowiedział Ankara z śmiechem, po czym dodał: - A teraz wybaczcie obowiązki wzywają.

************

- Swoją drogą, Kurai komu miała pomóc Rina? - spytał dociekliwie Hachi.
- Chłopcu imieniem Aliquam... - odparł chłodno Kurai.
- Aha ... i co z nim? - spytał Hachi.
- Miał poważy problem i Rina mu pomogła ... - odpowiedział Kurai.
- Eh ... Tak pogrywasz Ziom? ... - stwierdził Hachi z wrednym uśmieszkiem, a następnie dodał: - Dobra ... to lecimy ... skąd znasz Aliquam?
- Rina mi go przedstawiła ...
- KE? Ziom to czegoś nie rozumiem ... przecież to Ty ją do niego zabrałeś ... więc jak to ona Ci go przedstawiła?
- Nie znałem go wcześniej... widziałem go podczas załatwiania swoich spraw na Zekeren i jego zachowanie wzbudziło moje zainteresowanie ... wiec przyprowadziłem do niego Rinę ...
- Dobra ... ok ... ale ...
- Tak sobie myślę, że na swój sposób to zagranie z pomocą było genialne w swej prostocie. Rina uwielbia pomagać i jeśli udało mu się pomóc to samo to na pewno poprawiło jej humor ... - wtrącił Otachi.
- Słuszna uwaga Bro ... jak się nad tym zastanowić to rzeczywiście masz racje ... - odparł Hachi.

************

Stosunkowo nie duża, przestronna, bogato zdobiona sala tronowa utrzymana w stylu empire, wręcz onieśmiela i przytłacza nadmiarem ozdób i wywiera niemal barokowe wrażanie. Złote ściany z bordowymi elementami wyglądają olśniewająco. Na ścianie na wprost wejścia znajduje się baldachim, który od środka jest niebieski a od zewnątrz czerwony. Pod nim na podwyższeniu znajduje się złoty tron z granatowymi zdobieniami. Natomiast po obu stronach tronu stroją dwa wysokie złote świeczniki ozdobione kryształkami. Na wspaniałym tronie zasiada kobieta ubrana piękną żółtą suknię. Jest ona bez ramiączek, i podkreśla figurę władczyni. W części torsowej ma wyhaftowany kwiatowy motyw w kolorze piaskowego złota, mieniący się jak wspaniały piasek na czystej tropikalnej plaży, a jednocześnie znikający gdzieś w odcieniu sukienki. Na biodrach kobiety znajduje się jaskrawo cytrynowa zapaska, z kwiatowym zapięciem na wysokości pępka. Zaraz za zapaską jej suknia stopniowo się rozszerza. Jej wspaniałe czarne włosy są upięte w dostojnego koka, a jej berło jest wspaniale wypolerowane. Wygląda niczym anioł który zstąpił na ziemie. Przed neczańską władczynią stroi wysoki mężczyzna ubrany w dopasowaną, błękitną marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, granatowy pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Rudowłosy mężczyzna o wspaniałych rdzawo-pomarańczowych oczach trzyma w ręku granatową rogatywkę wojskową oraz kilka zapisanych panierów i spokojnie rozmawia z władczynią. Nagle w komnacie rozległo się głośne pukanie do drzwi. A następnie złote drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszła różowo włosa dziewczyna w okularach, mówiąc:
- Pani Neczańskie Rodzeństwo z Ziemi wraz z Paniczem proszą o audiencję.
- Eh, nawet tu nie mam od nich spokoju. Jak ja nie znoszę tych bękartów ... - wymamrotała królowa pod nosem, przewracając oczami, a następnie twardo dodała: - Ryu każ im wejść.
- Tak Pani. - odpowiedziała pokornie służąca i wpuściła do komnaty zapowiedzianych gości, a następnie kiedy Kiazu, Diuna Rina, Hachi i Otachi weszli to sali tronowej, Ryu wyszła.
- Szybko czego chcecie? Nie mam czasu na bezsensowne rozmowy z Wami. - stwierdziła twardo i arogancko królowa.
- Też miło Cię widzieć. - przecedziła przez zęby Diuna.
- Chcemy wstąpić do armii. - dodała zdeterminowana Kiazu.
- WY? A to dobry żart nigdy! - odpowiedziała Królowa Sansha.
- Myślałem, że każdy żołnierz się liczy ... - stwierdził Hachi.
- Żołnierz owszem, lecz nie nic nie warty cywil to tylko przeszkoda i nie obchodzi mnie to, że macie protekcję Ankary... NIE ŻYCZĘ SOBIE ŚMIECI W MOJEJ WSPANIAŁEJ ARMII! - oznajmiła twardo, stanowczo i chłodno władczyni.
W tym momencie zapanowała niezręczna cisza, która gwałtownie została przerwana przez upadające papiery i czapkę wojskowego.
- Co tam się stało? - spytała twardo królowa.
- Wybacz Pani, Ci nieszczęśni neczanie nie uważają na to co robią - odpowiedział spokojnie a zarazem arogancko neczański generał.
Na te słowa Kiazu obruszyła się i gwałtownie odwróciła się w kierunku Rudego i już miała coś powiedzieć...
- Przepraszam ... - wtrąciła nieśmiało Rina a następnie ukucnęła, szybko pozbierała dokumenty oraz rogatywkę i wręczyła je wojskowemu z delikatnym uśmiechem mówiąc: - Proszę.
W tym czasie załamana królowa skryła twarz w dłoni, a następnie stwierdziła:
- I ja mam taki chłam wpuścić do swojej armii? - a następnie władczyni ponownie uniosła wysoko głowę i kontynuowała: - Jesteście tak niezdarni, że moja armia ucierpiała by gdybyście tylko przekroczyli jej próg.
-Ale
- NIE CHCE SŁUCHAĆ ŻADNYCH "ALE", NIE ŻYCZĘ SOBIE WAS W ARMII I KONIEC! A TERAZ WYNOCHA! - stwierdziła stanowczo i chłodno królowa, nie dając nikomu dojść do słowa i podnosząc się.
Kiazu lodowym spojrzeniem, zmierzyła władczynię.
- Kiazu daj spokój ... szkoda nerwów ... - stwierdziła ciepło Rina.
- Właśnie ... jestem pewna, że któraś armia chętnie nas przyjmie ... - dodała pewnie Diuna.
- Macie racje. - odparła Kiazu wychodząc.
Tuż za nią wyszli pozostali. Tymczasem królowa usiadła, a następnie zamyśliła się. - Mają protekcję samego Ankary, król Ashga również darzy ich szacunkiem ... Jestem ciekawa czy Oni wiedzą kim oni są? ... Nie na pewno nie ... z ich symboli nie da nic przeczytać o ich przeszłości, a oni sami nie pamiętają jej ... Może ten cały Czarny Anioł im coś powiedział? ... hmm... nie to nie możliwe ... on od zawsze jest na Tochi Neko ... nie może ich znać i tak samo nie może znać ich przeszłości... jestem pewna, że jej nie zna ... Ja wiem kim są Ci bękarci, ale nie zamierzam się uginać pod ciężarem tej wiedzy ... o która jest tylko moja ...
- Przepraszam Pani, czy coś się stało? - spytał pokornie a zarazem stanowczo wojskowy.
- Nie, nie ... - odparła wytrącona z transu królowa, a następnie twardo dodała: - A właściwie to tak, Ci nie wychowani cywile gotują mi krew w żyłach.
- Rozumiem Pani, czy jesteś wstanie kontynuować?
- Oczywiście, że tak!

************

- Jak ona mogła tak nami pogardzić? - irytowała się Kiazu.
- I dobrze przynajmniej nie będziemy musieli walczyć. - odparła Diuna.
-To wszystko jest dziwne, przecież mówią, że każdy wojownik jest na wagę złota, a królowa od tak gardzi 6 wojownikami .... - wtrącił Hachi.
- E tam ... widać Królowa ma inne podejście niż co poniektórzy władcy, trudno jeszcze będzie nas zazdrościć, zobaczycie. - dodał Otachi.
- Racja, ale co odbiło Rudemu to nie mam pojęcia.... - odparła Kiazu.
- Tiaa, niby nas "lubi" a jak przychodzi co do czego to swoją niezdarność zwala na nas... - dodała Diuna.
- Są rzeczy o których, nie wszyscy muszą wiedzieć. - wtrącił chłodno Kurai.
- Eh ... - westchnęła Kiazu przewracając oczami, a następnie spytała: - Rinka a Ty musiałaś po nim sprzątać co?
- Nie chciałam aby wynikła jakaś nie potrzebna awantura ... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Eh ... szkoda, że jego duma nie pozwoliła mu nawet podziękować. - dodała Diuna.
- Hmm... Rina, a mi się wydawało, że coś mówił do ciebie ... - wtrącił Hachi.
- Nie wydawało Ci się ... powiedział abyśmy później przyszli do jego komnaty.- odpowiedziała spokojnie i nieśmiało Rina.
- Ciekawe czego może od nas chcieć? - sypała dociekliwie Diuna.
- Nie wiem, ale chętnie się przejdę chociażby po to aby wygarnąć mu jego zachowanie. - odpowiedziała Kiazu.

************

Nie duża komnata o czarnych ścianach, z delikatnymi złotymi zdobieniami, oraz czerwoną kamienną podłogą i ceglanym suficie. Na wprost wejścia delikatnie po lewej stronie znajduje się duży biały kominek, przed którym stoi biała, spora, drewniana kanapa oraz stolik utrzymane w delikatnie renesansowym stylu. Stoją one na pasiastej skórze, z jakiegoś kotowatego stworzenia. Natomiast po prawej stronie od wejścia na białym puszystym dywanie stoi wielkie białe łoże z obszernym, sztywnym baldachimem utrzymanym w jasnych czerwieniach. Dodatkowo przy samym wejściu po prawej stronie znajduje się duża, biała, renesansowa szafa, a po lewej stronie znajdują się ciemnobrązowe drzwi. Całości dopełnia spory kryształowy żyrandol, który w urokliwy i klimatyczny sposób oświetla to pomieszczenie. Kiedy nadszedł późny wieczór do pomieszczenia wszedł neczański generał, który pierwsze co zrobił to rzucił na łózko jakieś bliżej nie określone papierzyska i rogatywkę. Następnie wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, zdjął marynarkę, przerzucił ją przez oparcie kanapy, pozostając tym samym w granatowej koszuli, na krótki rękaw. Następnie wzdychając, palcami przeczesał swoje rude, krótkie włosy i wyjął swoją koszulę z spodni, jednocześnie ją rozpinając. W ten rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi, Generał bez chwili zwłoki, jednym szybkim ruchem otworzył drzwi, chłodno mówiąc:
- Czego? ... - po chwili Rudy jednak spuścił z tonu i wpuszczając gości do środka powiedział - A to wy, śmiało wchodźcie ....
- Jesteś miły i uprzejmy, że strach się bać.... - stwierdziła Diuna wchodząc.
- Jeśli myślisz, ze Twoja seksownie rozpięta koszula sprawi, że zapomnę jak nas dzisiaj traktujesz to się grubo mylisz! - dodała stanowczo Kiazu grożąc generałowi palcem, a następnie wchodząc,z maślanym spojrzeniem dopowiedziała: - Mimo, że Twoje wspaniałe ciało i powalające spojrzenie sprawia, że mi gorąco ...
- Cześć Ziom... - stwierdzili Hachi i Otachi.
- Cześć Rudy ... - dodała delikatnie Rina.
- Hej Hej ... dobrze, że przyszliście - stwierdził Rudy zamykając drzwi.
- O teraz się cieszysz na nasz widok - odparła kąśliwe Diuna.
- Nie każdy musi o wszystkim wiedzieć ... -odpowiedział chłodno Rudy.
- Hmmm... co to za symbol? - spytała nagle Kiazu biorąc do ręki złoty symbol generała, w kształcie
niepełnego otwartego od dołu okręgu z zawijającymi się na zewnątrz końcami.
- To tak zwana "głowa smoka" (Księżycowy Węzeł Północny) - odparł Rudy.
- Niesamowity, wiesz, że chyba odkąd się znamy to pierwszy raz mam okazję zobaczyć Twój symbol? - odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu.
- Całkiem możliwe, zazwyczaj nie paraduję z nim na wierzchu ...- odparł spokojnie Rudy.
- Dobra to co od nas chciałeś?- spytała Diuna.
- Właśnie miałem do tego przejść - stwierdził generał a następnie dodał: - Chciałbym mieć Was wszystkich w swojej armii...
- Żartujesz? - odparła zaskoczona Kiazu.
- Bardzo dobry, żart przecież królowa nas nie chce - dodała Diuna.
- To, że Królowa Was nie chce w armii jeszcze nic nie znaczy, gdyż ja mam dla Was miejsce w swojej armii. - odparł wojskowy.
- Niby jak? - stwierdzili z niedowierzaniem Hachi i Otachi.
- Już mówiłem, nie każdy musi o wszystkim wiedzieć, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Słuchajcie nie ważne o co chodzi i nie drążcie tematu oferuje Wam miejsce w neczańskiej armii, łącznie z mundurami, racjami żywnościowymi i możliwością działania, no ale jak nie chcecie to żegnam Was, mam dużo na głowie.
- Zaraz chwila .. Ty tak na serio? - dopytywała zaskoczona i lekko zdezorientowana Kiazu.
- W takich sprawach nigdy nie żartuję, więc owszem mówię na serio i chce Waszą szóstkę w swoich szeregach. Przyjmujcie moją propozycję czy nie? - odpowiedział chłodno Rudy.
- Tak! - odparła radośnie Kiazu bez głębszego zastanowienia.
- Świetnie to ....
- Ej! Ej!... powoli ... Tylko Kiazu się zgodziła ... a ja chce wiedzieć co chcesz w zamian za przyjecie nas do armii? ... - wtrąciła stanowczo Diuna.
- Zapewne dyscypliny wojskowej, bezwzględnego oddania i abyśmy nie zhańbili wojskowego munduru.... - wtrącił chłodno Kurai.
- Dokładnie, tego od Was oczekuję - odparł Rudy.
- A czy tego nie wymaga się od każdego wojskowego? - spytał Hachi.
- Owszem, od momentu włożenia mundurów staniecie się zwykłymi żołnierzami. - odpowiedział wojskowy.
- Hmm... dobra piszemy się na to! - stwierdzili radośnie i z determinacja bracia.
- Dobra, w końcu i tak chcieliśmy wstąpić do armii ... - dodała Diuna.
- Milczenie, pozostałych uznaję za zgodę - stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Witam Was w Neczańskiej armii, a teraz słuchajcie... jutro rano przed śniadaniem, tak koło świtu zgłosicie się do mnie po mundury.
- Tak jest! - stwierdzili ochoczo Kiazu, Hachi i Otachi
- Dobra i co potem? - spytała się Diuna.
- Co potem zobaczysz rano, dzisiaj już nic więcej Wam nie powiem. - odparł Rudy, po czym szybko dopowiedział: - A teraz korzystajcie z życia to ostanie chwile Waszej swobody, wykorzystajcie je mądrze.
- Spoko, my już umiemy korzystać z swobody. - odparła Kiazu mrugając okiem.

************

Jasne pałacowe korytarze, po których przechadzają się nasi bohaterowie i rozmawiają ze sobą.
- hmm... Rudy się dziwnie zachowuje - stwierdziła Diuna.
- E tam ... w sumie to jest sobą ... - dodał Hachi.
- On zgadza się z filozofią Ankary, że liczy się każda kropla energii, bo to ona może przechylić szalę zwycięstwa ... Armia co prawda należy do władcy, jednak najwyżsi dowodzący również mają coś do powiedzenia... bynajmniej jeśli mają odwagę nagiąć prawo pod siebie ... - odparł chłodno Kurai, po czym dodał: - Rudy jest profesjonalnym wojskowym, który jest zasłużonym generałem od bardzo wielu lat i doskonale wie co robi...
- Oj tam .... nie to nie ważne ... jesteśmy w neczańskiej armii i to się liczy ... jutro dostaniemy mundury i zapewne opuścimy pałac, więc nie ma sensu doszukiwać się nie wiadomo czego w działaniu Rudego... - odparła Kiazu.
- W sumie liczy się to, że mamy możliwość walczenia i jesteśmy w armii ... - dodał Otachi.
- Niech Wam będzie... nie będę dociekać motywów jego postępowania i tego po co to zrobił ... Na dobrą sprawę odkąd założymy mundury to będziemy mieli inna zmartwienia... - odparła Diuna.
- E tam ... nie będzie tak źle - odparła Kiazu z uśmiechem, a następnie sensualnie dodała: - Dobra kochani ja uciekam, mam nocna randkę z pewnym uroczym kapitanem.
- Uuuuu ... zapowiada się pikantna noc... - stwierdził Hachi szczerząc kły.
- E tam... raczej gorąca i płomienna ... - odparła radośnie Kiazu, mrugając okiem i odbiegając od rodzeństwa.
- Hmmm... w sumie to i ja powinnam już lecieć ... - stwierdziła Diuna.
- Do Moyoshiego? - spytał Hachi.
- Nie twoja sprawa ... - odpowiedziała Diuna, odchodząc.
- Taaa... na bank do Moyoshiego. - stwierdził Hachi z uśmiechem chochlika.
- Nie mogę się doczekać jutra! - zmienił temat podekscytowany Otachi.
- Hmm... cokolwiek się nie wydarzy to będzie ekscytujący dzień ... - trąciła Rina z lekkim uśmiechem.
- Dokładnie Siostra, ale jutro mogłoby już nadejść. - odparł entuzjastycznie Hachi.
- Pamiętajcie, że armia to nie tylko zaszczyt ale też niełatwe decyzje... - wtrącił chłodno Kurai.
- Oj tam ... nie psuj chwili Ziom - stwierdził Hachi.
- Tym będziemy się później martwić, dzisiaj jeszcze nie jesteśmy wojskowymi.. - dodał Otachi.