niedziela, 2 lipca 2017

Epizod 226


"Uparciuch... i plotki"


Ruln, oraz mocno spoceni Hachi i Otachi stoją pod jednym z metalowych hangarów.
- Nie powinniście iść już na egzamin? - spytał Ruln.
- O to my dzisiaj mamy egzamin? - spytał Hachi.
- A to Kashai i Syale Wam nie powiedzieli? No nic to już wiecie. - odpowiedział Ruln.
- Miło wiedzieć. - stwierdził Otachi, a po chwili powiedział: - Do zajęć mamy jeszcze sporo czasu i chcemy zamienić kilka słów z Kurai'em.
- Hmm... powinien niebawem skończyć, o ile nie poprosi o kolejne tankowanie. - powiedział spokojnie Ruln.
- Spoko Ziom poczekamy. - odparł Hachi.
- Wiecie zawsze mogę Wam dać swoje słuchawki i możecie z nim teraz pogadać. - stwierdził Ruln.
- Luz, chyba możemy poczekać. - odpowiedział Otachi.
- Heh … - westchnął Ruln, a następnie powiedział do łączności: - Kurai, Hachi i Otachi mają jakąś sprawę do Ciebie …
-
Zaraz kończę... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Powiedział, że zaraz kończy. - stwierdził Ruln do neczan.
- Spoko Ziom. - dodał Hachi.
Wkrótce wielki metaliczny smok wylądował tuż obok mechanika i neczan.
- I jak jazda? - spytał Ruln.
- Dobrze, podczas lądowania hamulec nie dał się dociągnąć do końca. - odpowiedział chłodno Kurai zsiadając z smoka.
- Zapisałem. - powiedział mechanik, a następnie przeglądając krótką listę powiedział: - Widzę, że dzisiaj wykryłeś jedynie drobne zabiegi.
- Widać uważnie słuchacie i szybko naprawiacie. - odparł elektryczny neczanin, a po chwili dodał do swoich podopiecznych : - Dobra to co chcecie?
- Chcemy pogadać, w miarę możliwości sami. - odpowiedział Hachi.
- Em … Dobra, ja zabieram smoka na mały retusz, więc mną się nie przejmujcie. - wtrącił Ruln, a następnie dopowiedział: - A chłopaki chyba coś przeskrobali...
- Coś tak jakby... - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- To ja wole nie być przy ochrzanie … na razie … - stwierdził mechanik odchodząc.
- Do zobaczenia Ziom. - stwierdzili zgodnie neczańscy bracia.
- A teraz przejdźcie do rzeczy … - wtrącił lodowatym tonem Kurai.
- Bo widzisz Ziom … - zaczął niepewnie Otachi.
************

Pewna nieduża, jasna siłownia, na której Kiazu ubrana w swój idealnie dopasowany strój do ćwiczeń, i ćwiczy z stosunkowo ciężkimi hantlami. Nagle do pomieszczenia wszedł Kashai, który obserwując neczankę usiadł na jednej z ławek do wyciskania i powiedział:
- Dużo ćwiczysz...
- Pewnie. - stwierdziła dumnie Kiazu z uśmiechem, a po chwili dodała: - Lubię dbać o siebie.
- Większość dziewczyn które znam, za „dbanie o siebie” biorą tonę tapety na twarz …
- Hmm... też lubię się malować, jednak uważam że zadbane ciało jest o wiele piękniejsze i strasznie lubię rozwijać się...
- To bardzo dobrze...
- Chcesz coś czy przyciągnęły Cię moje nogi? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Twoje nogi przyciągają mnie zawsze, chociaż przyznaję, że nogi Marsui są dla mnie piękniejsze....
- Wiem, wiem …
- Ale Twoje też są wspaniałe … - stwierdził z błyszczącymi oczami Kashai, uważnie obserwując neczankę.
Na te słowa Kiazu odłożyła swoje hantle, a następnie bardzo kokieteryjnym krokiem podeszła do przyjaciela i nachyliła nad nim, spojrzała mu głęboko w oczy i prawie całując go w usta pieszczotliwie powiedziała:
- Kashai, zacznij mnie już podrywać kiedy przestaną nas łączyć sprawy zawodowe.
Po tych słowach ognista neczanka, kręcąc biodrami wyszła z siłowni.
- Gorąca jest... - stwierdził zlany potem Kashai z uśmiechem.

************

Ogromne, przestronne metalowe pomieszczenie o ciemnoszarych ścianach i jasno szarej kafelkowej podłodze, która jest doskonała do szybkiego utrzymania w czystości. Po środku tego dużego hangaru znajdują się dwa ogromne biało-brązowe inuma, które leżą na ziemi i są szczotkowane przez Rinę oraz Kabarte, który rozmawiają ze sobą.
- Z tego futra można można by zrobić kolejnego inuma. - zaśmiała się radośnie Rina, czyszcząc szczotkę z sierści puchatego zwierzęcia.
- Zobaczysz, jak skończymy to wyjdą ze trzy … - odpowiedział Kabarte, a następnie dodał: - Słyszałem, że masz kogoś...
- Tak, mam … - odparła Rina delikatnie się rumieniąc.
- Nie sądzisz, że powinien być przy Tobie, a nie gdzieś tam hen nie wiadomo gdzie?
- Jest przy mnie …
- Ciekawe … gdyż nawet do Ciebie nie przyjechał, a ja myślę, że zasługujesz na kogoś lepszego.
- On jest najlepszy …
- Tak, tak … tak się mówi … jednak może chciałabyś przeżyć chociaż przygodę o której on się nie dowie? - spytał nagle Kabarte, przysuwając się do neczanki i łapiąc jej prawą dłoń.
W tym momencie Rina gwałtownie upuściła szczotkę i raptownie cofnęła rękę, a na koniec cała czerwona odpowiedziała:
- Nie .. nie chcę …
- Chcesz, widzę to w Twoich wspaniałych wystraszonych oczach... - stwierdził Kabarte jeszcze bardziej zbliżając się do zaniepokojonej neczanki.
Rina odsunęła się trochę i powiedziała:
- Proszę przestań … lubię Cię ale nie chce nic więcej …
- Hmm... zaraz zmienisz zdanie … - odparł Kabarte łapiąc dziewczynę za ramiona i przyciągając do siebie.
Nagle kiedy ich usta prawie się zetknęły, odezwał się znajomy chłodny głos:
- Widzę, że uparty jesteś …
Tym samym Kabarte odruchowo puścił neczankę, a Rina szybko odsunęła się od kolegi oraz od psów. Po czym wstała i podeszła do swojego ukochanego.
- To nie Twoja sprawa … - powiedział Kabarte przewracając oczami.
- Moja. - skwitował twardo Kurai, a po chwili dopowiedział: - Rina idziemy.
- Ej zostaw ją … ma jeszcze dyżur... a my nic nie robimy … - stwierdził Kabarte.
- Tak, a ja oślepłem … - powiedział lodowato Kurai.
- Słuchaj ja wiem, że jesteś jej przełożonym, a ona jest z bratem Księcia Zekeren, ale jego tu nie ma więc ona może robić wszystko co ze chce... - odpowiedział Kabarte.
- Porozmawiajmy sami, na zapleczu. - zaproponował neczanin, patrząc lodowatym i przeszywającym spojrzeniem.
- Dobra, ale wiedz, że się Ciebie nie boję .. - odpowiedział Kabarte.
- Jeszcze zobaczymy. - odparł spokojnie neczanin, odchodząc w głąb pomieszczenia.
Na te słowa Kabarte bez słowa wstał i udał się za Kurai'em.


************

- Straszny uparciuch z tego Kabarte. - stwierdził Hachi maszerując po obozie.
- Albo rzeczywiście zakochany, albo szalony. - odpowiedział Otachi, idąc koło brata.
- Moim zdaniem, on chce się zabawić i tyle.
- Może … ale wtedy chyba bardziej startowałby do Kiazu …
- W sumie racja, ale koleś sam w sobie jest bardzo dziwny …
- O tak tu się zgodzę …
- Myślisz, że Kurai go przekona aby się odpierwiastkował?
- Bro, jak on tego nie dokona to nie wiem kto …
 


************

Nieduży składzik na zapleczu wielkiej psiarni, w którym znajduje się masa narzędzi i jedno nie wielkie biurko, na którym luźno siedzi Kabarte. Natomiast przed nim stoi Kurai.
- Dobra tylko szybko bo mam jeszcze wiele pracy. - stwierdził Kabarte.
- Bądź łaskaw ją zostawić. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, wiem ma chłopaka, to brat samego księcia, przerabialiśmy już to … ona zasługuje na kogoś lepszego niż koleś który od tak puszcza ją na wojnę i w ogóle się nią nie interesuje... zastanawiam się czy nawet istnieje, a nie jest tylko przykrywką, aby odstraszyć adoratorów...
- Nie znasz jej ani jej otoczenia, ale jak widzę Ty wiesz lepiej
- Pewnie, że wiem i jeszcze chwila i ją zdobędę.
- Nie zdobędziesz, i ponownie dobrze Ci radzę zostaw ją...
- Bo co?
W tym momencie Kurai przysunął się Kabarte, oparł się o ścianę za nim i patrząc mu, lodowatym spojrzeniem w oczy, powiedział:
- Bo zrobię z Tobą to samo co Ty zrobisz z nią...
- Ta jasne … żartujesz … - odparł delikatnie zaniepokojony Kabarte.
- Jesteś pewien? - spytał chłodno neczanin przybliżając się do wystraszonego już kolegi i gładząc go po policzku.
W tym momencie prawie robiący w spodnie Kabarte, odepchnął neczanina i wykrzyczał:
- Jesteś chory!
- Być może, jednak to moje ostatnie ostrzeżenie, abyś ją zostawił... no chyba, że chcesz przeżyć niezapomniane chwile ...
- Dobra, dobra zostawię ją … nie uśmiecha mi się „randka z facetem” … - odpowiedział porządnie wystraszony Kabarte, wzdrygając się.
- A teraz wynoś się...
Na te słowa Kabarte w panice i popłochu uciekł z pokoju. Tym czasem Kurai wsadził ręce do kieszeni i spokojnie wyszedł z pomieszczenia.
************

Spanikowany Kabarte przebiegł przez psiarnię i straszliwie szybko wybiegł z niej. W tym samym czasie zdezorientowana Rina, stojąc pod ścianą uważnie obserwowała to co się dzieje.
- W porządku? - spytał Kurai, wychodząc z składziku.
- Tak. - odpowiedziała uradowana Rina, a po chwili spytała: - Kurai co mu zrobiłeś?
- Nic szczególnego.
- Wyglądał na przerażonego....
W tym momencie neczanin podszedł do ukochanej, oparł się o ścianę, za nią i spokojnie powiedział jej do ucha:
-
Skutecznie zadbałem aby dał Ci spokój …
- Czy będziesz miał przez to kłopoty? - zapytała zaniepokojona Rina.
- Nie martw się, wszystko jest pod kontrolą … - wyszeptał Kurai, delikatnie bawiąc się włosami neczanki, oraz patrząc jej głęboko w oczy.
- Dobrze … ufam Ci …
W tym momencie elektryczny neczanin objął ukochaną w pasie, przyciągnął do siebie i namiętnie, pieszczotliwie i rozkosznie pocałował ją w słodkie usta.
- Idziemy na trasy szkoleniowe? - stwierdził chłodno Kurai, kiedy tylko usta kochanków rozdzieliły się.
- Mam jeszcze dyżur... - odpowiedziała spokojnie Rina, a po chwili pokornie spytała: - Kurai, pomożesz mi proszę z szczotkowaniem inuma?
- Tak. - skwitował Kurai, delikatnie odchodząc w kierunku wielkich psowatych bestii.
Wodna neczanka uśmiechnęła się i podążyła za swoim kapitanem.
************

Kiazu, Diuna, Hachi i Otachi zmierzają na zajęcia z maszyn bojowych. Neczanie są pełni ekscytacji, gdyż jak im dobrze pójdzie, w końcu dostaną pozwolenie na samodzielne korzystanie z maszyn bojowych, a to pozwoli w końcu wykonać misję.
- Jak sądzicie Kashai nas przepuści? - spytała Diuna.
- Pewnie tak. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Jasne, zwłaszcza, że już dawno mówił, że nadajemy się na kierowców. - dodał Otachi.
- Ta, to było za nim rozwaliliście maszynę, czy przed? - spytała dociekliwie i złośliwie Diuna.
- Oj cicho siedź wypadki się zdarzają. - odparł Hachi.
- O tak, zwłaszcza jak za kierownicą zasiadają wariaci. - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała: - Mam nadzieję, że Wy akurat nie zdacie egzaminu.
- Phi, Kasai lubi ten styl jazdy więc zdamy. - powiedział Hachi.
W tym momencie neczanie przeszli koło psiarni, z której właśnie wyszli Kurai wraz z Riną.
- To tu się ukrywacie. - stwierdziła Diuna.
- Nie ukrywamy się … - odparła nieśmiało Rina, a po chwili dodała: - Miałam dyżur …
- Ta … tak się mówi. - odpowiedziała Diuna.
- Diuna weź się ogarnij! - nakazał Hachi.
- To, że Ty nie brudzisz sobie rąk pracą to nie oznacza, że inni tego nie robią. - wtrącił chłodno Kurai.
- Ej … - wyjąkała Diuna, jednocześnie nie wiedząc co odpowiedzieć.
- I jak gotowi na zajęcia? - spytał nagle Kashai, który właśnie podszedł do neczan.
- Pewnie! - odparli radośnie Hachi, Otachi i Kiazu.
- To świetnie. - odpowiedział Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Aha Kurai, Ojciec prosi abyś pilnie przyszedł do niego bo ma jakąś ważną sprawę.
- Spoko... - stwierdził Kurai odchodząc.
- A resztę zapraszam za mną. - dopowiedział Kashai, szczerząc kły.
************

Aluf siedzi w swoim gabinecie i na osobności rozmawia z elektrycznym neczaninem, który stoi z splecionymi rękami.
- Słyszałem, że nabroiłeś … - stwierdził spokojnie Hetto, pijąc napój który wygląda jak herbata.
- Nic mi o tym nie wiadomo, ale widzę że będziesz cieszył się jak wyjadę, chyba że melisa to nie z mojego powodu? - odpowiedział Kurai.
- Melisa między innymi z Twojego i tak będę się cieszył... - powiedział Hetto, a po chwilo dodał: - Słyszałem, że korzystając z swojego stanowiska zastraszasz mi ludzi.
- Nie robię tego. - odpowiedział pewnie i chłodno Kurai.
- Dobrze, to powiedz mi zastraszyłeś Kabarte? - spytał dociekliwe Hetto.
- Tak, jednak nie wykorzystywałem do tego swojej pozycji.
- Ok, czyli nie powiedziałeś mu, że ma się Ciebie słuchać bo jesteś kapitanem i jak nie pójdzie z Tobą do łóżka to wyrzucisz go z wojska?
- Nie. - stwierdził chłodno Kurai, a po chwili dodał: - I widzę, że bez tłumaczeń się nie obejdzie.
- Owszem, gdyż mam dwie sprzeczne historie.
- Wziąłem go na stronę i powiedziałem mu, że jak się nie odczepi to zrobię z nim to samo co on zrobi z Riną.
- A co on jej robił?
- Podrywał.
- To trzeba mu było powiedzieć, aby ją zostawił.
- Volaure mu powiedział, że Rina ma kogoś, Hachi i Otachi też mu mówili aby się od niej odczepił. Jednak mimo wszystko Kabarte próbował dalej ją poderwać, więc w końcu to ja z nim porozmawiałem.
- Strasząc go pozycją?
- Nie straszyłem go swoją pozycją. Jak już mówiłem powiedziałem mu, że jak się nie odczepi to zrobię z nim to samo co on zrobi z Riną.
- Hmm... to już wiem czemu opowiada, że jesteś gejem psycholem.
- Jego problem nie mój …
- W takim układzie zaspokój moją ciekawość, jesteś bi seksualny?
- Nie, nie jestem. Pociągają mnie jedynie kobiety.
- Hmm... to co będzie jak będziesz musiał dotrzymać słowa?
- Nic... zrobię z nim to co on Robi z Riną …
- Ale powiedziałeś, że jesteś hetero …
- Eh … powiem tak … nie raz widziałem jak się to robi tak aby zadziałało, na obrzydzenie. Dla większości facetów to zło, obrzydzenie oraz ciary na plecach i wystarczy jedynie dobrze odegrać rolę, a Ci będą się bali zaryzykować...
- Dobrze, rozumiem to … w sumie jestem wstanie uwierzyć, że możesz być przekonujący, a co jak to nie zadziała?
- To zrobię to co powiedziałem, widzisz ja mam to gdzieś i nie rusza mnie to … czynność jak każda inna, a co za tym idzie to on będzie miał traumę a nie ja …
- Czasem naprawdę boję się tego co siedzi w Twojej głowie …
- To nie zadawaj pytań, to to co siedzi w mojej głowie tam pozostanie …
- A wiesz, że to nie jest taki głupi pomysł...
- To mogę już iść?
- Czekaj, niech wszystko ułożę. Nastraszyłeś Kabarte, jednak dlatego gdyż ten sobie zasłużył i nie wykorzystywałeś do tego swojej pozycji.
- Owszem, a skoro mi nie do końca wierzysz to pogadaj z Hachim, Otachim i Riną, oni Cię nie okłamią …
- Kurai wierzę Ci, Kabarte to największy plotkarz całego obozu i nie od dzisiaj tworzy historie. Jednak jestem pod wrażeniem tego jak bardzo tym razem podkolorował całą historię.
- Rozumiem.
- Powiedz mi jeszcze, naprawdę Tobie „zwisa” to czy miałbyś pocałować innego faceta czy nie?
- Owszem. - stwierdził twardo Kurai, a po chwili dodał: - To nic nie znaczący drobiazg w porównaniu z niektórymi rzeczy jakie przeżyłem czy widziałem.
- Dobra idź już bo mnie przerażasz …