niedziela, 13 września 2015

Epizod 174



".... Wyzwania i misje na Zekeren ..."


W neczańskim obozie nastał bardzo wczesny ranek, jednak mimo to generał już zasiada przy swoim biurku, trzymając nogi na nim, popijając kawę i trzymając laptopa na kolach. Nagle podczas tego spokojnego odpoczynku, rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził Rudy, nie zmieniając swojej wygodnej pozycji.
W ten do gabinetu weszła delikatnie speszona Rina, mówiąc:
- Cześć ... już jestem ... zwarta i gotowa do czyszczenia ...
- Hej .... do czyszczenia czego? - odparł Rudy.
- No miałam czyścić męskie latryny ...
- Proszę Cię, naprawdę wzięłaś to na poważnie?
- No .... tak ...
- Posłuchaj, dzięki Twojej znajomości nasz oddział ma bardzo silnych sojuszników, którzy skutecznie odstraszą nieproszonych gości, powinienem Cię za to nagrodzić a nie karać ...
- Ale wczoraj mówiłeś ...
- Mówiłem to w żartach, moje generalskie ego poczuło się urażone, że zwykły szeregowy stawia mi "żądania" ...
- przepraszam ... myślałam, że prosiłam ...
- Eh ... prosiłaś jednak ja jestem głównie generałem a nie Twoim przyjacielem ... powiedzmy, że ciężko czasem mi się przestawić ...
- Rozumiem....
- Posłuchaj... - stwierdził Rudy podnosząc się, a potem podszedł do neczanki i powiedział z uśmiechem : - Jestem na prawdę wdzięczny za Twoją pomoc, a Twoi niezwykli przyjaciele mogą okazać się bardzo cennym nabytkiem w naszej armii.
- Czyli nie gniewasz się? - odparła nieśmiało neczanka.
- Oczywiście, że nie. - odparł Rudy a następnie przytulił neczankę i z uśmiechem powiedział: - Trochę więcej wiary w to co robisz. Jesteś wyjątkowa i Twoja wyjątkowość daje nam dużo dobrego. A co do mnie to musisz przywyknąć do mojego "specyficznego" poczucia humoru i myślę, że pod koniec wojny to będziemy się znacznie lepiej dogadywać.
- Dziękuję ... - odparła zarumieniona dziewczyna obejmując generała.
Przyjaciele po chwili przytulania się, oddzieli się od siebie, a Rudy powiedział:
- No to teraz rozchmurz się i wracaj do łózka...
- Dobrze ... a nie masz dla mnie jakiegoś zadania?
- Hmm... W sumie jak chcesz to możesz pomóc w kuchni ...
- Bardzo chętnie ... - odpowiedziała neczanka z uśmiechem.
- W takim układzie idź i czekam na dobre śniadanie. - odparł Rudy z uśmiechem.
- Jak sobie życzysz ... - odpowiedziała Rina z promiennym uśmiechem.

************

W ulubionej komnacie księcia, w największej części pomieszczenia, która znajduje się na wprost wejścia do komnaty, jest spory aneks kuchenny, wyposażony w swoją własną wyspę i bar. Blaty, bar i wyspa są czarne, szafki są białe, a krzesła przy barze są czerwone. Całości dopełnia luksusowa, czarna i błyszcząca podłoga. Na jednym z wysokich krzeseł siedzi Kurai, ubrany w swój mundur (granatowe jeansy i czarny T-shirt) i pije sok pomarańczowy i przegląda coś na białym laptopie. W ten do pomieszczenia wszedł wysoki bardzo przystojny i dobrze zbudowany mężczyzna, o czarnych krótkich włosach w lekkim nie ładzie, przepiękne zielone oczy w odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Dodatkowo ma ma tygrysie uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem. Jego podgardle oraz tors są śnieżno białe. Reszta wspaniałego, umięśnionego i pociągającego ciała jest brązowo-ruda w czarne paski. Ubrany jest jedynie w czarne bokserki, które w bardzo przyjemny sposób podkreślają sylwetkę przybysza.
- Cześć Volaure ... - stwierdził Kurai.
- Aloha Kurai ... - odparł książę przeciągając się, a następnie podszedł do neczanina i nachylił się tuż przed jego twarzą. Następnie spokojnie i jak gdyby nigdy nic zaczął się przysuwać coraz bliżej i bliżej, polując na usta przyjaciela. Kiedy usta mężczyzn praktycznie się stykały, Kurai odwrócił głowę w prawo, a władca automatem się odsunął, mówiąc z uśmiechem:
- Następnym razem Cię dorwę - a następnie, odchodząc dodał: - A myślałem, że to ja jestem pracoholikiem, nad czym tam siedzisz?
- Przeglądam umowę i przygotowuję się do kolejnej rozmowy z Sachinerem - odparł chłodno Kurai.
- A no tak coś mówiłeś, że masz od niego coś tam załatwić dla wojska, jakbyś miał jakies problemy z Sachinerem to mów ... to zamienię z nim kilka słów... - stwierdził Volaure z uśmiechem.
- Spokojnie, przygotowałem ofertę która jest jest korzysta dla wojska, a Sachiner nie będzie miał argumentu aby odmówić...
- Hmm... jak nie znajdzie jakiegoś haczyka ... dobrze wiesz, że on zawsze chce postawić na swoim i zazwyczaj mu się to udaje ...
- Wiem wiem ...
- Szkoda, że Rudy nie przysłał tu Aniołka, ona bez trudu podpisała by ta umowę...
- Niestety on tego nie wie ...
W tym momencie z jednej z beżowych kanap, znajdujących się po lewo od wejścia wstał mocno zaspany Skauti, ubrany jedynie w szary T-shirt i szare bokserki. Bromiański zwiadowca zaspanym krokiem udał się do łazienki, a następnie, po paru chwilach usiadł przy barze obok Kurai'a, mówiąc:
- ZIIEEEW... Siema ...
- Cześć młody i jak po treningu? - odparł Volaure stawiając przed zwiadowcą szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Dobrze ... Zieeew ... ale czuje się wypompowany ... chociaż na arenie wytrzymałem zaledwie 2 minuty ... - odpowiedział Skauti pokładając się na barze.
- To całkiem nieźle. - powiedział Volaure z podziwem i uśmiechem.
- Yhy ... - odparł zwiadowca, delikatnie się czerwieniąc.
- Kurai, pomożesz mi ze śniadaniem? - spytał nagle Volaure.
- Ja mogę pomóc... - odparł Skauti.
- Dobra pomogę , lecz proszę ubierz się najpierw, nie chciał bym tu rozlewu krwi ... - odparł chłodno Kurai.
- Hehehe .... W sumie masz rację ... - odparł książę, udając się do sypialni.
- Kurai, powiedz mi dlaczego książę sam gotuje? Nie ma od tego służby? - spytał spłoszony Skauti.
- Pewnie ma ... ale Volaure lubi sam gotować jak ma czas, gdyż to go odprężą....po za tym do tej komnaty służba nie ma zbytnio dostępu ... to jego prywatna strefa.... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem .... - odparł spokojnie bromiańczyk, a następnie zaczął się zachowywać zupełnie jakby nie umiał mówić: - Em... no .... ten ....
- Czego chcesz? - spytał twardo Kurai.
- Ja ... ja chciałem Cie przeprosić ... że zwątpiłem w Ciebie ...- odparł pokornie Skauti a następnie dodał: - Miałem, już dwie lekcje z księciem i chodź nie zmieniły w moim życiu to wiem, że te lekcje są mi potrzebne ...
- Spoko ... - odparł bez emocjonalnie neczanin.
- Em ... przepraszam za swoją bezczelność, ale czemu Volaure traktuje Ciebie i Otachiego jak równym sobie?
- Bo jesteśmy przyjaciółmi, i znamy masę czasu ... a z Kurai'em to znam się masę lat i poznałem go na długo przed tym jak zostałem księciem Zekeren. - wtrącił nagle Volaure, który wyszedł z sypialni ubrany już w pomarańczowe ubranie, w którym paraduje od początku wojny.
- Rozumiem i przepraszam ... - odparł speszony Skauti.
- Spokojnie wyluzuj ... nic się nie stało . - odparł uśmiechnięty władca, a następnie dodał: - To co Kurai, pomożesz mi?
- Tak ... tyle mogę dla Ciebie zrobić....
- Świetnie! - odparł radośnie książę.

************

Dwaj zmęczeni neczańscy kapitanowie, w lekko wymiętych i cuchnących mundurach, stoją u swojego przełożonego w gabinecie i rozmawiają z nim.
- Przed śniadaniem przeprać mi się ... - stwierdził Rudy z lekko wrednym uśmiechem.
- Tak, tak ... - odparł Moyoshi.
- Ja to nawet się jeszcze wykąpie. - dodał Amis, a następnie dopowiedział: - Musiałeś? Na prawdę musiałeś?
- Tak, macie nauczkę aby nie przekraczać pewnych granic. - odparł Rudy.
- Ten poranek zapamiętam do końca życia... - odparł Moyoshi.
- I bardzo dobrze! - stwierdził generał, po czym szybko dodał: - Amis na przyszłość nie daj się przyłapać, bo zapewnię Ci jeszcze lepszą zabawę...
- Domyślam się... - odparł Amis.
- Wiesz nie zabraniam Ci tego i przymykam oko, na pewne rzeczy, ale regulamin to regulamin i jako generał wolałbym nie wiedzieć o pewnych rzeczach bo inaczej będę wyciągał konsekwencje.
- Rozumiem i to, że mnie przyłapałeś było moim niedopatrzeniem, którego już nie popełnię. - odparł Amis.
- Nie ma to jak miły poranek, pełen rozrywki. - zmienił temat Rudy.
- To było zabawne chyba tylko dla Ciebie... - stwierdził Moyoshi.
- Dla kogoś musiało. - odparł generał z wrednym uśmiechem.

************

Przy stole, na półokrągłych kanapach zasiadają goście Zekereńskiego księcia, w raz z nim i jedzą aromatyczne i świetnie wyglądające śniadanie. Otachi, Skauti oraz Kurai są ubrani w swoje mundury, Hyacin ubrana jest cienką, czarną, elegancką bluzkę, na krótki rękaw oraz białe materiałowe spodnie wyprasowane w kant. Natomiast władca ubrany jest w strój książęcy, który obowiązuje go od początku wojny.
- Bardzo dobre ... - stwierdzi z podziwem Skauti, zajadający śniadanie ze smakiem.
- Cieszy mnie to. - odparła książę, z uśmiechem.
W tym momencie Kurai, odstawił swój talerz do zlewu, a Otachi spytał:
- Ziom już idziesz?
- Tak, muszę coś załatwić - odparł chłodno Kurai , wziął wydrukowane papiery leżące na wyspie i idąc w kierunku wyjścia z komnaty, dodał: - Otachi listę zadań zostawiłem Ci na barze.
- Spoko Ziom ...powodzenia! - odparł radośnie Otachi.
- Udanego załatwiania spraw. - dodał Volaure.
- Kurai czekaj... - wtrąciła Hyacin podchodząc do neczanina, który się zatrzymał, a następnie niepewnie dodała: - Kurai, nie mógłbyś zdjąć trochę obowiązków z Otachiego, proszę?
- Posłuchaj już pomijając fakt, że my przyjechaliśmy tutaj aby wykonać parę spraw, a nie dla przyjemności, to ja również mam bardzo dużo do zrobienia. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyszedł.
- Co tam? - spytał zaciekawiony Otachi.
- Nie nic ... chciałam spędzić z Tobą jeszcze trochę czasu ... ale Kurai się nie zgodził... - odparła zmartwiona Hyacin, siadając koło ukochanego.
- Wiesz i tak już dał nam sporo czasu dla siebie. - odparł Otachi mrugając okiem i się uśmiechając, a następnie dodał: - Dobrze wiesz, że misje, exp i questy są bardzo ważne ... a niestety to mnie tutaj sprowadza ...
- No wiem ... w sumie masz racje ... nasze spotkanie to taka misja poboczna ... - odparła Hyacin, a następnie dodała, wtulając się w ukochanego: - I tak się cieszę.
- Nie rozumiem ani słowa ... no prawie ... ale i tak wyglądacie słodko. - odparł Skauti uśmiechając się.
- Miłość zawsze na proksie ... - stwierdził Volaure podnosząc się, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki, moje obowiązki wzywają ... aha ... Skauti pamiętaj o treningu ...
- Pamiętam, stawię się na pewno. - odparł zwiadowca.
- To świetnie, na razie dzieciaki. - odparł władca wychodząc.
- Narka Ziom. - dodał Otachi.
- Wszyscy dzisiaj jacyś tacy zalatani ... - wtrąciła Hyacin.
- E tam dzisiaj póki co jest jeszcze luz, zwykle obaj znikają jeszcze przed śniadaniem ... - odparł Otachi.
- Aż tak dobrze nie znam obydwu ... chociaż zauważałem że Kurai jest samotnikiem, a Volaure wręcz przeciwnie ... - odpowiedział Skauti.
- Coś w tym jest, ale ja tam lubię obydwu... - odparł Otachi z uśmiechem.
- Ja wole Ciebie ... - stwierdziła Hyacin całując ukochanego.
- To ... to ja może pójdę pozmywać ... - stwierdził speszony Skauti pośpiesznie zbierając naczynia.
- Może Ci pomóc? - spytała Hyacin.
- Nie nie ... spoko poradzę sobie ... - odparł czerwony zwiadowca.
- Luz Ziom .... pomożemy Ci ...- odpowiedział Otachi z uśmiechem i podnosząc się.
- Pewnie, Ziomkom się zawsze pomaga. - dodała Hyacin, zbierając resztę naczyń.
- Dzie ... dziękuję ... - odparł speszony Skauti.



************

W neczańskim obozie panuje niesamowity upał i skwar, który jest straszliwie męczący. Jednak mimo wszystko żołnierze w dużej mierze, sumiennie wykonują swoją zadnia. Hachi w pocie czoła, pracuje przy budowie. Rina i Kiazu noszą wodę wszelkim robotnikom i tym którzy jej potrzebują. Natomiast Diuna siedzi blisko lodówek i chłodziarek, z których wydaje wodę, lód i inne produkty, dzięki temu ma bardzo przyjemne zadanie.
- Co za u pał ... - stwierdził Hachi ocierając pot z czoła.
- E tam, przyjemne ciepełko ... - odparła Kiazu z uśmiechem, podchodząc do brata.
- Dla Ciebie to nawet piekło nie jest gorące ... - odpowiedział Hachi.
- Proszę, to woda dla Ciebie... - wtrąciła pokornie Rina, wręczając bratu wodę.
- Dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie szybko okręcił dwulitrową butelkę wody i zaczął łapczywie pić.
- Chyba zaraz pójdę na dach się poopalać. - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Szalona jesteś ... heh ciekawe czy wszędzie mają taki straszliwy upał? - odparł Hachi.
- Słyszałam, że ... ponoć są rejony gdzie pada deszcz ... są też rejony, że trwają burze ... a są też rejony gdzie grasują straszliwe wiatry ... - odpowiedziała Rina.
- Wychodzi na to, że nie tylko planety się wymieszały, ale również pogoda ... - odparła Kiazu, ciesząc się słońcem.
- Ja nie pogardziłbym wiatrem .... - stwierdził Hachi.
- hmm... a czy żołnierze władający wiatrem, nie powinni Was chłodzić? - spytała Kiazu.
- I chłodzili, jednak część poszła już na obiad a część chłodzi ważniejsze rejony ... - odpowiedział Hachi.
- Aha niech zgadnę robią za klimę w generalskim namiocie? - odparła Kiazu.
- Właśnie, z tego co wiem to Rudy nawet wygonił ich od siebie kiedy chcieli przyjść ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Wiatrowi obstawiają na przykład oddział medyczny, gdzie trafia trochę przegrzanych ...
- I bardzo dobrze. - odparła radośnie Kiazu.
- A Ty siostra czemu nosisz wodę, zamiast się chłodzić? - spytał Hachi.
- Lubię być przydatna ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Oddała swoją fuchę Diunie, która ja ładnie poprosiła i pewnie teraz siedzi przed laptopem i ogląda filmy. - wtrąciła Kiazu.
- Eh, ta to umie się ustawić. - odparł Hachi, przewracając oczami.


************

Luksusowa komnata, utrzymana nowoczesnym klimacie. Po prawej stronie od wejścia, znajdują się dwie czarne prostokątne kanapy, na których leżą po trzy jasno szare poduszki, a miedzy nimi są dwa szklane stoliki z złotymi wykończeniami. Tym czasem idealnie na wprost drzwi wejściowych znajduje się przeogromne akwarium, w którym znajduje się lazurowa przejrzysta woda, rafa koralowa, oraz masa przeróżnych wodnych stworzeniom. Natomiast lewo od wejścia tuż ogromnym okiem, znajduje się spore białe biurko, przy którym tyłem do okna i na czarnym krześle przed laptopem zasiada zaczytany Sachiner. Natomiast Kurai, z założonymi rękami, opiera się, o jedną z białych ścian i cierpliwie czeka.
- Z tego co widzę, to przygotowałeś się. - stwierdził nagle Sachiner, a następnie dodał: - Jednak widzę, że mocno bazujesz na znajomości mojej wspaniałej osoby, jednak na Twoje szczęście, chociaż nie jest mi z tym dobrze to, robisz to z sensem i ta umowa jest korzystna dla obu stron ..
- To podpisz ją i nie będziesz mnie musiał dłużej znosić. - odparł chłodno Kurai.
- Nie tak prędko, w swojej nieskończonej łaskawości podpisze ją, ale Ty wykonasz dla mnie pewne zlecenie...
- Czego chcesz?
- Załatwisz mi kolacje we dwoje, z Twoją lepszą i piękniejszą połową. - odparł arogancko inkub, z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Możesz nie myśleć spodniami tylko mózgiem?
- Posłuchaj gdybym myślał spodniami, to już dawno byłaby moją nazwijmy to "kochanką" aby nie powiedzieć nałożnicą i kto jak kto ale Ty o tym wiesz... Moja wspaniała osoba zawsze używa mózgu! - odparł nerwowo Sachiner, a następnie z wyrafinowaniem dodał: - Lepiej przyznaj się, że gotujesz się z zazdrości, że Twoja lepsza połowa mogłaby się dobrze bawić w moim wspaniałym towarzystwie, gdzieś gdzie Ty byś nie miał wstępu.
- Przypominam, że jesteśmy wojskowymi i to nie od nas zależy kiedy jesteśmy na Zekeren a kiedy nie, więc na tę zachciankę możesz czekać nawet do końca wojny. - odparł chłodno Kurai.
- Po pierwsze to Twój problem a nie mój aby wydarzyło to się wcześniej, i to znacznie wcześniej, a po dwa zapraszam do swojej rodzinnej willi a nie na Zekeren.
- Posłuchaj jak Twoja zachcianka miała, miała być tylko spotkaniem z Riną, to byś już dawno do niej zadzwonił i się umówił, nawet jeśli "nie chciałbyś się przemęczać" ... więc gadaj co tak naprawdę chcesz?
- Moim warunkiem podpisania umowy jest Twoja obietnica, że jak najszybciej załatwisz mi miły wieczór z Twoją Damą, a aby w mojej łaskawości ułatwić Ci to zadanie to wyznaczam Cię do odnalezienia Mishela.
- Pewnie jest w Twoich Bogatych leżach.
- Zapewne gdyby nie wojna to tam by właśnie był. Jednak odkąd świat się wymieszał to wszelkie smoki, wręcz zapadły się pod ziemie. Jestem pewien, że o tym słyszałeś.
- Coś tam obiło mi się o uszy, ale z tego co wiem te smoki które były w leżach zostały w leżach...
- Owszem, jednak podczas powstawania Sekai Dagaal, mojego wspaniałego Mishela nie było w leżu, więc tak jak i inne smoki wolne zapadł się pod ziemie i niestety, chociaż nie chętnie to przyznaje nawet nasza genialna technologia nie daje rady go odnaleźć ... - odparł chłodno Sachiner.
- Rozumiem .... a co z Alassielą?
- Jest bezpieczna w swoim leżu.
- Dobrze, ale zdajesz sobie sprawę, że on może być wszędzie?
- Zdaję, ale Mishel jest sprytny, a Ty masz tam swoje metody, w które nie wnikam i zakładam, że możesz go znaleźć.
- Równie wielkie szanse ma każdy łowca czy hodowca smoków.
- Owszem, ale oni zapewne będą chcieli dostać nagrodę, którą notabene jestem skłonny zapłacić, ale po co mam to robić skoro ktoś może wykonać dla mnie to zlecenie zupełnie za darmo.
- A co jeśli ktoś mnie ubiegnie?
- Wtedy w mej łaskawości wystarczy mi całonocne spotkanie z Twoją lepszą połówką, a Ty będziesz pilnował aby nikt nam nie przeszkadzał.- odparł arogancko inkub a następnie dodał: - Reasumując, ja podpiszę umowę z wojskiem, ale Ty zobowiązujesz się, że dodatkowo odnajdziesz Mishela i załatwisz mi miły wieczór z Toją lepsza połową. Jeśli jednak nie odnajdziesz mojego smoka, to wtedy Twoja wspaniała Dama, będzie moją towarzyszką przez całą noc.
- Krótko mówiąc, mam Ci sprzedać dziewczynę, to podpiszesz umowę...
- Nazywaj to jak chcesz, jednak ja zdania nie zmienię, bo ta sytuacja jest dla mnie jak najbardziej komfortowa, a jeśli Ty masz jakiś tym problem to nie moja sprawa.
- Mścisz się za umowę, a właściwie to za to jak "dobrze Cię znam" ...
- Ty to powiedziałeś, a nie moje wspaniałe i elokwentne ja, lecz skoro musisz wiedzieć to masz racje i jak już mówiłem zdania nie zmienię. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.


************
Diuna i jeszcze jedna dziewczyna, o długich cytrynowych włosach, z pomarańczowymi pasemkami i złocistych oczach, znajdują się w długim białym korytarzu przedzielonym pod koniec wielkim brązowym biurkiem z ladą. Obie neczanki są bardzo zabiegane, gdyż co chwila coś się dzieje. Jest bardzo dużo petentów, którzy potrzebują wody, lodu czy porostu schłodzonych czy tez zmrożonych produktów. Po wielu godzinach uciążliwej pracy neczanki w końcu znalazły chwilę aby usiąść i odpocząć.
- A ja myślałam, że to będzie przyjemna robótka... - narzekała Diuna.
- Zwykle jest, nawet w upały, ale to co dzisiaj się dzieje to istny koszmar. - odparła druga neczanka.
- A mogłam roznosić wodę ...
- Chciałabym, to na pewno lżejsza praca niż ten nasz dzisiejszy koszmar ... chociaż najbardziej współczuję tym co stawiają budynki albo są na misjach ....
- Ci na misjach pewnie nie mają tak źle ... - stwierdziła Diuna popijając wodę.
- Może .. jednak myślę, że my też mamy pewne plusy ...
- Tak w sumie klimę i chłodek ... ale to miał być taki miły dzień a nie nawał pracy ...
- Jeśli to Cię pocieszy to ja bym również wolała robić coś innego ...
- Duelmi czym się zajmowałaś zanim zostałaś żołnierzem? - spytała dociekliwie Diuna.
- Projektowałam sukienki dla lalek ...
- To ktoś im musi projektować stroje? Nie mogą nosić tego co wszelkie istoty?
- No nie mogą ...wiesz pozwolenia i inne rzeczy ... ale to była bardzo dobrze płatna praca...
- To co tutaj robisz dziewczyno? Zamiast pracować na ciepłej posadce to się w wojsko zabawiasz ...
- Chciałam spróbować czegoś innego ... i chciałam zacząć podróżować po świecie ... a Ty co robiłaś?
- Byłam recepcjonistą w hotelu na Ziemi ...
- Na Ziemi?
- Tak na ziemi ....
- Myślałam, że nikt tam nie mieszka z własnej woli ... w końcu to takie zadupie ... a jak trafiłaś do wojska?
- A tak jakoś ... zaciągnęłam, się wraz z rodzeństwem ...
- Aha .... no w sumie to ciekawsze niż nudna ziemia ...
- O nie ... zobacz ... - wtrąciła nagle Diuna.
- Nieeee.... nadciągają nowi .... - odparła załamana Duelmi
- NIEEEEEEEEEE! - stwierdziły zgodnie chórem, załamane neczanki.


************
Duży, okrągły pokój, bez okiem i o ciemnych, granatowych ścianach. Po środku znajduje się bardzo duży, okrągły, szklany stół w koło którego znajduje się czarna kanapa. W tym niecodziennym pokoju, przy zgaszonym świetle zasiada Zekereński władca, który uważnie wpatruje się hologram Świata Sekai Dagaal, unoszący się delikatnie nad stołem. W ten nagle do pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - odparł stanowczo Książę.
W tym momencie do komnaty wszedł Kurai oraz Otachi, który odezwał się jako pierwszy:
- Hej Volaure, jakieś problem?
- Można tak powiedzieć ... a co Was do mnie sprowadza?
- Skończyliśmy nasze zadania i zbieramy się do domu... - odparł chłodno Kurai.
- ŁAAAAAŁ a to co? - spytał entuzjastycznie Otachi podbiegając do hologramu.
- To tylko hologram wojennego świata. - odparł spokojnie Volaure.
- To tak wygląda nas cały świat? - spytał Otachi, uważnie i z dziecięcą ciekawością obserwując hologram.
- Owszem. - odparł dumnie władca, z uśmiechem.
- Mówiłeś coś o problemie ... - wtrącił Kurai.
- Tak, zapodziały się gdzieś smoki i nasze systemy nie są wstanie ich odnaleźć... podejrzewam, że to przez to, że cały wojenny świat jest na grzbiecie olbrzymiego smoka ... - odparł Książę.
- No to lipa Ziom ... - odparł Otachi,a następnie dodał: - A teraz siedzisz i kombinujesz jak je znaleźć?
- Dokładnie i przyznam, że skończyły mi się pomysły mimo, że o smokach wiem wiele... - odparł Volaure.
- Hmm... a gdyby tak spróbować hiperdźwiękami? - wtrącił Kurai, obserwując hologram.
- Hiperdźwiękami? - spytał Otachi.
- To dźwięki o bardzo wysokich częstotliwościach słyszalne jedynie przez smoki, bo ich czułe uszy we wnętrzu zbudowane są z ciała krystalicznego. - odparł spokojnie Kurai.
- Można spróbować, tylko zastanawiam się jak jak zareaguje na nie to wielkie smoczysko, które nosi świat wojny... - odparł Volaure, a następnie dodał: - Hmm... Jeśli by ustawić system na wykrywanie reakcji tylko w obrębie planety i wyczulić maszynę to mogli byśmy spróbować....
- Czemu jeszcze tego nie próbowałeś? - spytał dociekliwie Otachi.
- To proste, najpierw wykorzystałem inne metody, które kiedyś działały, a poza tym pomijając fakt, że na dźwięk o tej częstotliwości odezwą się również kryształy, to aż tak nie znam się na smokach by wiedzieć co im "powiedzieć", aby dały osobie znać, nie wybijając przy tym połowy świata... - odparł Volaure.
- Nadaj im mój gwizd ... - wtrącił Kurai.
- To może być dobry pomysł ...a nawet genialny w swej prostocie! - odpowiedział entuzjastycznie Volaure.
- Zwykły gwizd? - spytał z niedowierzaniem Otachi, a następnie dodał: - Czekajcie .... ten gwizd jest zwykły tylko pozornie prawda?
- Dokładnie ... - odpowiedział Kurai.
- Widzisz, smoki pokroju Kronosa czy innych smoków, z którymi wychowywał się Kurai, zareagują na niego emocjonalnie, wszystkie smoki turniejowe w sumie również, bo jestem pewien, że znają ten gwizd ... - odparł Volaure.
- A dzikie smoki zaciekawią się tym dźwiękiem, a to wywoła u nich poruszenie... - dodał Otachi, a następnie dopowiedział, z uśmiechem: - A nawet jeśli nie to smoki są stadne i jest duża szansa, że w każdym stadzie znajdzie, się chociaż jeden smok który zareaguje.
- Dokładnie przyjacielu. - stwierdził władca z uśmiechem, a następnie dodał: - I jeśli skaner na rade je wychwycić to jest szansa, że je znajdziemy.
- A jak się nam nie uda? - spytał Otachi.
- To będziemy najbogatszymi istotami na ziemi z masą kryształów na koncie - odparł Volaure z uśmiechem, a następnie klasnął w dłonie. W ten przed elenktycznym neczaninem pojawił się mikrofon. W tym samym czasie książę, ustawił system oraz skaner, a następnie po dłuższej chwili powiedział:
- Dobra Ziom możesz zaczynać ...
Na te słowa elektryczny neczanin złączył ze sobą opuszki kciuka i palca wskazującego, prawej dłoni. Następnie włożył je do swoich ust i głośno oraz długo gwizdnął na palcach. W całym pomieszczeniu rozległ się przeszywający i przenikliwy dźwięk. Po długich paru minutach, już po ucichnięciu gwizdu, na hologramie świata zaświeciło się kilka czerwonych punkcików.
- Udało się! - stwierdził radośnie Otachi.
- Być może - odparł spokojnie Volaure, a następnie dodał: - To mogą być smoki a mogą być jaskinie wypełnione kryształami, bo one doskonale przewodzą dźwięki o tej częstotliwości.
- Rozumiem. - odparł Otachi.
- No ale, to daje nam jakieś pole manewru oraz dobrze pokazuje rejony które trzeba przeszukać... i może się okazać, że chociaż część tych sygnałów to smoki - odparł radośnie książę, a następnie dodał: - W sumie na dobrą sprawę starczy nam jak w mrowiu tych punktów, znajdziemy chociaż Kronosa.
- Powodzenia Ziom, tych punktów są miliony ... - odparł Otachi, przeglądając hologram mapy.
- Dzieciaki mogę zapalić? - spytał władca.
- Jasne Ziom ... - odparł Otachi.
- Pal ... - dodał chłodno Kurai.
W tym momencie książę, przypalił papierosa, zaciągnął się a następnie powiedział:
- Czas pokaże jaką fortunę zdobędziemy.