czwartek, 16 czerwca 2016

Epizod 195



".... Święto Nocy ..."


Wspaniałym i ponurym rankiem na niebie nadal są czarne, burzowe chmury, które przetaczają się przez wysokie, szare góry. Intensywne opady białego śniegu, znacząco ograniczają widoczność i wcale nie zmniejszyły się, a wręcz nabrały na dodatkowej sile. Dodatkowo towarzyszą im coraz mocniejsze niewiarygodne, intensywne biało-żółto-różowe wyładowania atmosferyczne, które co i rusz pokazują swoją nieokiełznaną i bezkresną siłę. Natomiast górskie szczyty, a nawet domostwa w wiosce dzielnie i stanowczo górą nad siłami nieokiełznanej i nieobliczalnej natury, dając bezpieczne schronienie. W ten poranek, mimo bardzo wczesnej pory, neczanie zjedli już śniadanie i wraz ze swoim gospodarzem zasiadają w salonie, przy zapalonym kominku.
- Zoteh to jak kiedy zaczynają się przygotowania? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Niebawem udamy się do sali spotkań, tam poznacie resztę wioski i tam młodzież powie Wam co robić. - odparł spokojnie sołtys z delikatnym uśmiechem.
- Super! - stwierdzili entuzjastycznie bracia.
- Jest możliwość nie brania udziału w święcie? - spytał chłodno Kurai.
- Młodzieńcze, w naszych wierzeniach utarło się, że wszyscy będący w wiosce zobowiązani są do wzięcia udziały w obrządkach, więc jeśli chcesz wieczorem przebywać w wiosce to musisz brać udział w święcie. - odparł Zoteh, a po chwili dodał: - Już pomijając fakt, że Esiad bardzo ucieszyłby się z nieobecności neczan płci męskiej na naszym święcie.
- Rozumiem. - odparł chłodno Kurai.
- Em ... przepraszam, czy będę mogła robić zdjęcia dzisiaj jak i na święcie nocy? - spytała nieśmiało Rina.
- Oczywiście, nasza wioska jak i nasze święta nie są żadną tajemnicą, więc rób tyle zdjęć ile masz ochotę. Aha tylko pamiętaj nic na siłę. - odparł spokojnie gospodarz.
- Oczywiście. - odparła nieśmiało wodna neczanka, z przyjaznym uśmiechem.
- To ja zamawiam jakaś sesje. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Kiazu, zdjęć to będziesz miała w brut. - dodał Hachi.
- Baaa ... - dopowiedział radośnie Otachi.
- Swoją drogą powiesz nam w końcu na czym polega to święto? - spytała dociekliwie Diuna.
- W wielkim skrócie, moje dzieci będziemy czcić noc, każdy mieszkaniec wioski przebiera się za zwierze które żyje albo dniem albo nocą i poprzez tańce, śpiewy, zabawy i inne obrzędy oddajemy cześć nocy. Jednak może być pewni, że to bezpieczna zabawa. - odpowiedział spokojnie gospodarz.
- Brzmi nieźle. - stwierdził entuzjastycznie Hachi.
- Może być ciekawie. - dodał ochoczo Otachi.
- Zabawa może być miła. - dopowiedziała Diuna.
- Owszem, wieczorem przekonacie się o tym, jednak przed zabawą czeka Was ciężka praca. - stwierdził sołtys.
- Spoko, spoko! Praca też fajna sprawa. - odparła entuzjastycznie Kiazu z uśmiechem.
- Ciężka praca nam nie straszna. - dodał radośnie Hachi.
- Pewnie, z chęcią pomożemy i chętnie się potem zabawimy - dopowiedział Otachi.
- Miło mi to słyszeć. - dodał Zoteh, a następnie dodał: - Aha podczas obrzędów nie używamy mocy i każdy uczestnik dostaje Kahm Meh-Nehl, które są czasowe a ich działanie ustawione jest od 20:00 do 8:00 rano, mam nadzieję, że to nie problem.
- Mogę wiedzieć po co one? - spytała dociekliwie Diuna.
- Dziecko, większość mieszkańców naszej wioski to Kuby, wiec te bransolety są kwestią bezpieczeństwa. - stwierdził gospodarz.
- Co za tym idzie pewnie nie kusi ich energia, a co za tym idzie bawią się dobrze i w najlepsze, a nie czyhają na energie. - dodał Hachi.
- Tak, w rzeczy samej, czyli rozumiem, że Kahm Meh-Nehl nie stanowią problemu?
- Spoko Luz. - stwierdzili zgodnie bracia.
- Nie ma problemu. - stwierdziła Kiazu.
- Tak niech będzie, w sumie mi i tak jest obojętnie. - dodała Diuna.
- A jak z pozostałą dwójką? - spytał Zoteh.
- Jak...jak dla mnie to nie ma problemu. - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Kahm Meh-Nehl, nie stanowią dla mnie problemu. Dostosuję się. - dodał spokojnie i chłodno Kurai.
- To dobrze, zatem zapraszam Was na dół, pora do pracy. - stwierdził Zoteh, podnosząc się.


************
Ogromna a wręcz przeogromna sala z szpiczastym, drewnianym i ciemnym dachem ozdobionym wspaniałymi i masywnymi krokwiami. Natomiast ściany są kamienne i ozdobione drewnianymi kołami od przeróżnych wozów. Dodatkowo całe pomieszczenie wyłożone jest jasną, prawie białą również drewnianą podłogą, a gdzie nie gdzie ustawione są prostokątne snopki siana. Całe to pomieszczenie stylizowane jest wręcz na starą stodołę. W środku znajduje się ogrom istot, które jeszcze leniwie krzątają się po podziemnym pomieszczeniu, w którym nie słychać burzy śnieżnej. Po chwili do tej wspaniałej i klimatycznej sali wszedł sołtys oraz podekscytowani neczanie, którzy z podziwem oglądają wielkie pomieszczenie.
- Dzień dobry sołtysie! Cześć Zoteh! - rozległy się zewsząd radosne głosy, zajętych mieszkańców wsi.
W tym momencie do Riny, radośnie podbiegły dwa wilki i zaczęły domagać się pieszczot. Wszyscy mieszkańcy, obecni w wielkiej sali, są tak zajęci przygotowaniami, że nawet nie zauważyli tego faktu. W tym samym czasie sołtys zaczepił jednego z chłopaków, który nosił jakieś kartony.
- Frank, widziałeś gdzieś Hamine?
- Tak, poprosić aby przyszła? - odparł młodzieniec zza kartonów.
- Poproszę. - odparł spokojnie Zoteh.
- Zaraz po nią pójdę, odstawie tylko te kartony i już idę. - odparł młodzieniec odchodząc.
- Kto to jest Hamine? - spytała dociekliwie Diuna.
- To koordynatorka, zresztą zaraz sami zobaczycie. - odparł spokojnie sołtys.
- To miejsce jest wspaniałe. - stwierdził z podziwem Hachi.
- Zoteh to czym mamy się zająć? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Poczekajcie na Hamine, ona Wam powie. - odparł spokojnie Zoteh siadając na krześle nie opodal neczan.
Po dłuższej chwili do sołtysa podeszła stosunkowo młoda i niska dziewczyna, która jest niewiele wyższa od Diuny. Ma ona długie, lśniące, brązowe włosy splecione w warkocz, zarzucony na ramie oraz bystre karmelowe oczy, od których emanuje mądrość. Urocza przybyszka ubrana jest w obcisłe, fioletowe leginsy oraz luźną, czarną bluzkę na ramiączka. Dodatkowo dziewczyna ma bladą cerę oraz w lewym ręku trzyma nie duży stos kartek przypiętych do podkładki, a za prawym uchem ma długopis.
- Dzień dobry sołtysie, Frank mówił, że mnie szukasz. - odparła przyjaźnie dziewczyna, a po chwili dodała: - Widzę, że masz gości, przyjść później?
- Dzień dobry Hamine, nie, nie zostań. Ci wojskowi utknęli tutaj z powodu szalejącej burzy śnieżniej i chcą pomóc nam w przygotowaniach do święta, będziesz tak miła i zajmiesz się nimi? - odparł spokojnie Zoteh.
- Oczywiście, że tak. - odparła z uśmiechem przybyszka, a następnie dodała: - Rozumiem, że na wieczór też ich przygotować?
- Poproszę. - odparł sołtys.
- To zajmę się nimi, pójdę się przywitać. - odparła Hamine odchodząc i podchodząc do neczan, a następnie kiedy podeszła do nich powiedziała: - Hej, Nasz sołtys poprosił mnie abym się Wami zajęła.
- Hej czyli Ty jesteś Hamine? - spytała Diuna
- Tak dokładnie. - odparła dziewczyna.
- Siemka ja jestem Hachi a to Kiazu, Diuna, Otachi, Kurai i Rina. - stwierdził ziemny neczanin.
- Miło Was poznać, aha te wilki to nie zabawka, nie dotykajcie ich i najlepiej nie zwracajcie na nie uwagi. - odparła przybyszka, a po chwili dodała: - One nikogo lubią i potrafią ugryźć.
- Spoko, coś nie coś już o nich wiemy. - odparł Otachi.
- Esiad już nas poinformował. - dodała Kiazu.
- Rozumiem, pewnie znowu nocował u sołtysa, no nic mam dla Was kilka zadań - odparła Hamine.
- Spoko to dajesz! - odparł Hachi.
- Hmm... to tak Hachi, Otachi i Kurai, zaraz zaprowadzę Was do Franka i wraz z jego ekipą będziecie nosić stoły, krzesła, siano, wiadra z wodą i inne ciężkie rzeczy. - odparła Hamine, przeglądając swoje papiery, a następnie dodała: - Natomiast Wy udacie się ze mną do Elisie, aby pomagać jej drużynie w dekorowaniu. A potem się zobaczy.
- Pewnie! - odparli zgodnie neczanie.
- Świetnie to zapraszam za mną. - odparła przyjaźnie Hamine, a po chwili dodała: - A tak jeszcze jedno po skończonych przygotowaniach przyjdźcie do mnie to skołuję Wam przebrania na wieczór.
- Luzzz... - odparł Hachi.
- Heh ... coś czuje, że obijania chyba nie przewidziała... - stwierdziła cicho Diuna.
- I dobrze, dzień nam szybciej zleci. - odparła radośnie Kiazu.


************

Miły czas nie ubłaganie mija. Mieszkańcy wioski oraz neczanie podczas szykowania wielkiej sali uwijają się jak w ukropie, aby zdążyć przed wieczorem. Hachi i Otachi noszą długie, masywne stoły oraz ławy, które ustawiają nieopodal ścian. Kurai nosi prostokątne i spore snopki siana, które układa w koło sali oraz w koło wydzielonego parkietu, pośrodku sali. Diuna trzyma drabinę, na której stoi Kiazu, wieszającą kolorowe, kwiatowe girlandy. Natomiast Rina, pomaga przy nakrywaniu do stołu. Tym czasem do wielkiej sali w końcu przyszedł zaspany Esiad.
- "O patrzcie wreszcie przyszedł." "Już jego wilki przyszły wcześniej i nawet pomagają." - po całej sali rozległy się szepty, miedzy mieszkańcami wioski.
Nagle do myśliwego, stanowczym krokiem podeszła koordynatorka mówiąc:
- Wreszcie jesteś! Miałeś przygotować podest dla muzyków.
- Tak, tak ... przecież moja drużyna zajmuje się tym i nawet już kończą, a Zoteh przyprowadził Ci więcej rąk do pracy niż moje dwie... - odparł Esiad popijając kawę.
- I co z tego? Rozbiłeś mi grafik i nawaliłeś!
- No już ... już ... wiem o co Ci chodzi ... przepraszam.
- Daruj sobie, już nie pamiętam kiedy szczerze przeprosiłeś ...mniejsza, przynajmniej Twoje wilki świetnie się spisują...
- Że co proszę? - odparł z niedowierzaniem Esiad.
- To Ty nic nie wiesz? Grix i Lalin noszą kosze, kije i świetnie się spisują. - odpowiedziała spokojnie Hamine.
- No proszę, kiedy przyszły?
- Hmm... o już wiem przybiegły jakoś w tym samym czasie co sołtys przyprowadził naszych gości...
- I wszystko jasne ... - odparł Esiad przewracając oczami.
- Coś się stało? - spytała dociekliwie koordynatorka.
W tym momencie myśliwy odwrócił jej głowę w kierunku Riny, radośnie głaszczącej oba merdające wilki.
- O matko! Mówiłam jej aby ich nie dotykali, może coś z tym zrobisz? - stwierdziła Hamine.
- Moja Pani, spokojna Twoja rozczochrana, one z jakiegoś powodu ją lubią. - odparł spokojnie Esiad, a następnie dodał: - Pewnie Ona hmm... "sprawiła" że Grix i Lalin pomagają.
- To akurat dobrze, przynajmniej przydają się bardziej niż Ty leniu jeden. - odparła Hamine.
- Moja Pani, już mi nie truj, zaraz się wezmę do roboty. - stwierdził Esiad przyciągając dziewczynę do siebie.
- Dobra idź już ... - odparła koordynatorka odpychając myśliwego, a następnie dodała: - Esiad, znamy się nie od dzisiaj, wiem jaki jesteś.
- Przystojny i dobry w pewnych sprawach?
- Heh ...Już Ci tyle razy mówiłam, przystojny wygląd to nie wszytko z takim charakterkiem nikogo nie poderwiesz.
- Przesadzasz ...
- Co nie wyszło Ci z naczankami i chcesz się odstresować? Źle trafiłeś ...
- Moja Pani, wiem wiem, a co do neczanek to mam jeszcze szanse ... - odparł Esiad mrugając okiem.
- Ta akurat ... dobra Esiad nie broń się już tylko idź do pomagać.
- Moja Pani, udowodnię Ci ... - odparł Esiad odstawiając kawę, a następnie udał się w kierunku Diuny i Kiazu.
- Heh ... on się nigdy nie nauczy. - stwierdziła Hamine, chowając długopis za uchem i zaczęła obserwować poczynania myśliwego.
Tym czasem Esiad doszedł już do dziewczyn, a nawet do nich zagadał.
- Jak tam przygotowania Moje Panie?
- Dobrze nie widać? - odparła Diuna.
- Widać moja Pani. Hej Kiazu a Ty się do mnie nie przyznasz? - odparł Esiad.
- Przyznam się przyznam ... - odparła ognista neczanka efektownie zjeżdżając z drabiny, a następnie dodała: - Cześć Esiad.
- Moja Pani, chyba byliśmy umówieni na wieczór? - odparł myśliwy.
- Tak nie przypominam sobie? - odparła Kiazu.
- Moja Pani to masz krótką pamięć, zwłaszcza, że nadal masz maślane oczy kiedy na mnie patrzysz...
- Kochaniutki jesteś mega przystojny, więc maślane oczka nie są niczym nadzwyczajnym- odparła kokieteryjne Kiazu, a następnie dodała: - Ale wiesz nie chodzę z kimś do łóżka tylko dlatego, że jest przystojny.
- Oj przestań przecież wiem, że chcesz. - odparł Esiad stanowczo przyciągając neczankę do siebie.
- Ej daj jej spokój - wtrąciła Diuna.
- Spoko Diunka ... - odparła Kiazu, a po chwili dodała: - Tak mnie nie udobruchasz ...
- Tak .. na pewno ... - odpowiedział czule myśliwy, a następnie zaczął coraz bardziej zbliżać się do Kiazu z zamiarem pocałowania neczanki.
Jednak kiedy jego rozpalone i pełne nadziei usta prawie zetknęły się z ponętnymi ustami dziewczyny, ta bardzo mocno spoliczkowała myśliwego. Po całej sali rozniósł się odgłos plasknięcia, a Kiazu powiedziała:
- Już mówiłam, tak mnie nie udobruchasz. - odparła Kiazu, ponownie wchodząc na drabinę.
- Heh ... nie sądziłam, że jesteś aż tak tępy .. - dodała Diuna, wracając do swoich zajęć.
Na te słowa myśliwy, trzymając się za policzek, pokornie odszedł i udał się w kierunku grupy, budującej scenę. Po chwili podeszła do niego koordynatorka mówiąc:
- No pokazałeś głąbie. Dawno nie słyszałam takiego plaskacza.
- Daj mi spokój. - odparł twardo Esiad.
- Dobrze jak weźmiesz się do roboty. - odparła koordynatorka z uśmiechem.
- Tak, tak już się za to biorę. - odparł Esiad.


************

Po dłuższych zmaganiach z dekoracją sali i przystrajaniem stołów neczanki skończyły swoją robotę i udały się do koordynatorki stojącej idealnie po środku sali, aby przydzieliła im nowe zadania. W tym samym czasie panowie nadal noszą ciężkie rzeczy.
- Hej Hamine, skończyłyśmy co jeszcze masz dla nas? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Tylko nie mów, że kuchnia bo oszaleje ... - dodała Diuna.
- Spokojnie od rana w kuchni pracują najstarsze kobiety we wsi, kto jak kto ale one gotują doskonale. - odparła Hamine z uśmiechem, a następnie dodała: - Waszym, a właściwie Naszym następnym zadaniem jest przygotowanie się na wieczór.
- Ekstra. - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Ale my nie mamy strojów, jakoś tak nie przygotowane wpadłyśmy. - dodała Diuna.
- Domyślam się i musicie wiedzieć, że mamy masę różnych strojów. - odparła koordynatorka z uśmiechem, a po chwili dodała: - Chodźcie pójdziemy do Aliove to przekonacie się.
- To jej tutaj nie ma? - spytała Diuna.
- Nie, ona i Cloem zajmują się szyciem kostiumów i tak się utarło że w domu Aliove przebierają się kobiety, a w domu Cloem mężczyźni, więc pewnie od rana siedzi nad maszyną i wykańcza stroje. - odparła Hamine.
- Ciekawe, to pewnie daje ciekawy efekt zaskoczenia. - odparła Kiazu.
- Owszem, chociaż jakoś znasz to mimo braku mocy i tak wiesz z kim rozmawiasz, ale za to każdy ma szanse na dobrą zabawę. - odparła koordynatorka.
- Heh ... Kuby tylko o jednym ... - stwierdziła Diuna, z delikatnym wyrzutem.
- Lubisz oceniać po wyglądzie co? Heh.., wiesz to, że to wioska Angelis to wcale nie oznacza, że tu same Kuby mieszkają. - odparła Hamine, a następnie dodała: - Mieszka tu sporo nie Kubów, na przykład ja, sołtys i Cloem nie jesteśmy Kubami.
- Nie to miałam na myśli... - broniła się Diuna.
- Super siostra ... bez kitu .. - dodała Kiazu.
- Spokojnie, wiem do czego piłaś. Wiesz dobra zabawa to również tańce, śmiech i czas spędzony w miłym towarzystwie, a tu na wiosce nie zawsze jest czas na biesiadne spotkania. - dodała Hamine.
- Rozumiem, popełniłam gafę sory. - odparła Diuna.
- Bardzo przepraszam, za siostrę, ona nie chciała nic złego powiedzieć. - wtrąciła pokornie Rina.
- Heh, no dobrze ... a teraz chodźmy po stroje. - odpowiedziała Hamine
W tym momencie wszystkie dziewczyny ruszyły spokojnym tempem za koordynatorką.

************

Męska część wioski w dużej mierze, ma przerwę, na pokrzepienie sił, odpoczynek oraz posilenie się. Hachi i Otachi siedzą z boku sali na belach siana i rozmawiają z myśliwym.
- Zmęczeni? - spytał Esiad.
- E tam ... - stwierdził Hachi.
- No może trochę, ale to bardzo dobry trening. - dodał Otachi.
- No tak wojskowi, a gdyby tylko pogoda dopisała byłbym na polowaniu z dala od tej roboty i tego miejsca - odparł Esiad.
- Jesteś inny niż reszta Kubów w wiosce. - zauważył Hachi.
- Raczej to oni są inni niż ja. - odparł myśliwy, a następnie dodał: - Zasmakowałem wielkomiejskiego życia, więc inaczej na wszystko patrzę.
- Powiedzmy, że rozumiem. - stwierdził Otachi.
- A co powiecie o dziewczynach z waszego oddziału? - spytał Esiad.
- Fajne są, chociaż różne. - odparł Hachi.
- No dobra a co lubią? - spytał myśliwy.
- Ziom, nie uda Ci się ich poderwać po ostatnich wydarzeniach. - stwierdził Otachi.
- Zaraz poderwać, chce powiedzmy naprawić nasze relacje. - stwierdził, delikatnie wymownie Esiad.
- Hmm... Diunie skołujesz ciastka z czekoladą i będziesz miał plus. - stwierdził Hachi.
- A Rinie ...
- Ta, ta ... A Kiazu? - wtrącił stanowczo myśliwy, przerywając wypowiedz wietrznego neczanina.
- Heh ... wiedziałem, że do tego dążysz. - stwierdził Hachi.
- Kiazu to ciężki orzech do zgryzienia, hmm.. na pewno jak zapunktujesz u Riny i Diuny to dostaniesz też punkt u niej. - dodał Otachi.
- Dodatkowo, zapunktujesz u niej nie nachalnym zainteresowaniem. - dopowiedział Hachi.
- To to nie będzie trudne. - odparł pewnie Esiad.
- Taa ... zobaczymy... - odparł Hachi.
- Słuchaj potrafię darzyć kobietę zainteresowaniem. - odparł Esiad.
- Oczywiście, nikt w to nie wątpi. - stwierdził Otachi.
- Ziom słuchaj, ja wiem że Kiazu jest śliczna, seksowna i bardzo kobieca, jednak z jakiegoś powodu szalenie się nią interesujesz. - dodał Hachi.
- Włada ogniem, a to moja ulubiona energia, która zawsze najbardziej mnie nasyca, a tu nie ma nikogo władającego ogniem. - odpowiedział spokojnie Esiad.
- To wiele wyjaśnia. - stwierdził Hachi.
- A jakimi mocami władają mieszkańcy? - spytał Otachi.
- Głownie ziemią, powietrzem, lodem i roślinnością, a do tego parę osób włada mocami psychicznymi i wraz ze mną cztery osoby władają trucizną. - odparł Esiad.
- Ładnie, ciekawa różnorodność. - odparł Hachi.
- Powiedziałbym, że monotonia bo nie mam dobrej energii aby się najeść. - stwierdził myśliwy.
- Co kto lubi Ziom. - odparł Otachi.

************

Nie duże, wąskie pomieszczenie, w którym na lewo od wejścia znajduje się wieszak wypełniony różnokolorowymi ubraniami. Natomiast na prawo od wejścia, wśród różnych tasiemek, projektów, wstążek, pasków i innych rzeczy krawieckich, na czarnym stole, stoi spora biała maszyna do szycia, za którą zasiada elegancka, a zarazem roztrzepana dziewczyna. Ma ona długie, delikatnie kręcone, czerwone włosy z kilkoma fioletowymi i niebieskimi pasemkami, upięte w niedbałego koka. Jej delikatnie opalona twarz zdobią błyszczące szarozielone oczy oraz umalowane na różowo usta. Dziewczyna ubrana jest w dopasowany kwiecisty sweterek na długi rękaw, oraz czarną miniówkę i delikatnie sportowe buty na obcasie. Dodatkowo nieznajoma ma centymetr zawieszony na szyi i kilka szpilek wbitych w gumkę we włosach. Nagle do pomieszczenia weszła Hamine oraz neczanki.
- Cześć Aliove, to dziewczyny o których Ci mówiłam. - stwierdziła koordynatorka.
- O Hej miło Cię widzieć. - odparła radośnie Aliove, wstając od maszyny i podchodząc do gości, a następnie szybko powiedziała: - Jestem Aliove, a Wy to?
- Diuna, Rina i Ki...
- Zaraz czekaj! Woow Ty jesteś Kiazu Ryu prawda? - wtrąciła entuzjastycznie i z szaleńczą pasją projektantka, radośnie skacząc i oglądając ognistą neczankę.
- Tak jestem. - odparła dumnie i z uśmiechem Kiazu.
- Zaraz skąd ją znasz? - spytała Hamine.
- Żartujesz sobie? - odparła Aliove wyciągając gazetę z szuflady, a następie otwierając ją na odpowiedniej stronie entuzjastycznie powiedziała: - To modelka, która szła u samej Uso "Anyo" Utahime i to na jednym z ważniejszych pokazów! Aaaaaaa! A teraz będzie chodzić w mojej kreacji!
- Nie wiarygodne... - odparła zaskoczona Hamine.
Tymczasem za nim ktokolwiek zdążył powiedzieć projektantka zabrała koordynatorce gazetę, a następnie wręczyła ją ognistej neczance mówiąc:
- Podpiszesz mi się?
- Jasne, daj tylko długopis. - odparła z uśmiechem Kiazu.
- A długopis, tak jasne ... - odparła projektanta a następnie zaczęła szukać długopisu po całej swojej pracowni, jednocześnie wszystko wywalając.
Po dłuższej chwili koordynatorka wręczyła ognistej neczance swój długopis mówiąc:
- Trzymaj bo jej zajmie to sto lat zanim go odnajdzie.
- O dzięki.- odparła Kiazu uśmiechem, a następnie podpisując się dodała: - Aliove, nie szukaj już. Autograf złożony.
- AAA AAA! Dzięki! Dzięki! - odparła radośnie projektanta przytulając gazetę i ognistą neczankę.
- Dobra, Aliove masz dla nas jakieś stroje? Wiesz czas nagli... - wtrąciła koordynatorka patrząc na zegarek.
- A tak święto nocy, chodźcie chodźcie zapraszam głębiej. - odparła Aliove z promiennym uśmiechem, rozsuwając ubrania na wieszaku i wpuszczając gości do drugiego pokoju.

************

Duże pomieszczenie z ogromnymi oknami i białymi ścianami. które w dużej mierze zakryte są przez wieszaki pełne różnorodnych kreacji. Po środku na niebieskim, puchatym dywanie znajduje się spora czerwona kanapa, oraz cztery fotele utrzymane w klimacie kanapy.
- Witajcie w moim królestwie. - stwierdziła dumnie projektantka.
- WOW! Ale uprań! - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- O kurcze, to więcej ubrań niż we trzy mamy w szafie. - dodała mile zaskoczona Diuna.
- Było tego więcej, ale większość oddałam wszystkim dziewczyną w wiosce. - wtrąciła koordynatorka.
- Hamine dla Ciebie mam super strój sowy! Pasuje? - stwierdziła Aliove, z ciągając strój z wieszaka.
- Pewnie, że pasuje. - odparła z uśmiechem koordynatorka, biorąc strój i udając się do przebieralni.
- To zaskakujące, że ona odnajduje się w tym chaosie. - cicho pochwaliła z podziwem Diuna
- Wiesz, to jej kontrolowany chaos. - odparła, równie cicho Kiazu.
- Kiazu, kochana myślałam nad strojem króliczka ale to takie banalne. - stwierdziła nagle projektantka.
- Aliove może najpierw dopasujesz stroje pozostałym dziewczynom, a Kiazu zostawisz na koniec? - zaproponowała koordynatorka.
- No nie wiem. - odparła projektantka.
- To świetny pomysł. - wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
- Żartujesz? - narzekała Diuna.
- Oj cicho bądź! To wspaniały pomysł. - kontynuowała radośnie Kiazu.
- Dobra, to kogo my tu mamy... Diuna byłabyś piękną złotą nasturcją, w mojej kwiatowej kreacji wyglądałabyś obłędnie. - odparła z fascynacją Aliove.
- Ooo schlebiasz mi. - odparła Diuna z uśmiechem.
- Niech no pomyślę .... o już wiem strój złocistej popielicy będzie idealny dla Ciebie. - stwierdziła nagle projektantka wyciągając jeden ze strojów, a następnie z uśmiechem dodała: - Idź z Hamine do przebieralni, a potem przyjdźcie pokazać się. A teraz Ty moja wspaniała Kiazu.
- Aliove spokojnie zapomniałaś o Rinie. - wtrąciła Kiazu.
- Co ja? Nie ależ skąd. - odparła nie pewnie projektantka, a następnie energicznie i radośnie dodała: - Widzę, że ma aparat więc może porobić zdjęcia z Twojego mierzenia strojów.
- Rina co Ty na to? - spytała Kiazu.
- Spoko, nie ma problemu. - odparła Rina z uśmiechem
- No dobra, ale po wszystkim nie zapomnisz o niej dobra? - odparła Kiazu.
- Oczywiście, że nie. - odparła entuzjastycznie projektantka.
- W takim układzie jestem do Twojej dyspozycji. - odparła Kiazu z uśmiechem.

************

Spore pomieszczenie o seledynowych ścianach i ogromnych oknach. pod wszystkimi ścianami stroją wieszaki z kolorowymi ubraniami, oraz szafki wypchane różnymi elektrycznymi częściami. Natomiast po prawo koło wejścia, na drewnianym brązowym stole, stoi czerwona maszyna do szycia oraz lutownica i kilka innych mechanicznych elementów. Dodatkowo za tym stanowiskiem znajdują się tasiemki, nici, śruby i narzędzia. Wkrótce drzwi do tego urokliwego pomieszczenia, które jest subtelnym połączeniem świata mody i steampunku, otworzyły się, a do środka weszli neczanie oraz myśliwy.
- Ciuchy wśród maszyn? Ciekawie tu.- stwierdził Hachi, rozglądając się pomieszczeniu.
- Super miejsce. - dodał Otachi.
- No tak Cloem, gdzieś się zapodział. - wtrącił Esiad.
- On na pewno jest projektantem? - spytał dociekliwie Hachi.
- Jest również mechanikiem amatorem i robi również drobne gadżety do strojów, w sumie to robi przede wszystkim mechaniczne zabawki, ale z Aliove są dobrym duetem. - odparł spokojnie myśliwy.
- Ekstra! - stwierdzili z podziwem bracia.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł luźno ubrany chłopak, o niesymetrycznej, szalonej fryzurze w równie ekstrawaganckich kolorach. Końcówki włosów, po lewej stronie są niebieskie, a po prawej są czerwone, natomiast reszta włosów jest czarna. Dodatkowo ma on pastelowe brązowe oczy i stosunkowo opalone ciało. Chłopak ubrany jest w fioletowy T-shirt z zielonymi gwiazdami i nie równymi rękawami, oraz długie czarne spodnie z złotym motywem mechanicznym na lewej nogawce. Całości jego stroju dopełnia żółty szalik oraz biały bandaż na prawym nadgarstku.
- O Esiad, jak zawsze wchodzisz bez zaproszenia. - odparł przybysz, a po chwili dodał: - Tym razem przyprowadziłeś gości... Zaraz neczanie tak?
- Dokładnie Ziom. - odparł Otachi.
- Hmm... Hamine mówiła, że przyjdziecie. - odparł przybysz, a następnie podając chłopakom prawą dłoń, dodał: - Jestem Cloem
- Hachi.
- Otachi.
- Kurai.
- Miło Was poznać. - odpowiedział projektant.
- Nam też Ziom. - stwierdził Hachi.
- To prawda, że jesteś projektantem i mechanikiem? - spytał dociekliwie Hachi.
- Ba! - odparł dumnie Cloem.
- Ekstra! - skwitowali zgodnie neczańscy bracia.
- Cloem za nim zaczniecie się dogadywać, masz strój dla mnie? - wtrącił Esiad.
- Yyy... tak strój wilka jest gotowy, już Ci go daje. - odparł projektant podchodząc do jednego z wieszaków i wyciągając strój dla myśliwego.
- Dzięki, to ja idę się przebrać za nim zaczniecie się rozgadywać. - odparł Esiad, udając się do przebieralni.

************

W pracowni Aliove wielkie przymierzanie, nadal trwa. Kiazu przymierzyła już ogrom kreacji, jednak bez marudzenia przymierza je dalej. Tym czasem dwie dziewczyny są już ubrane wspaniałe stroje. Hamine ma na sobie ładnie dopasowany gorset z beżowobrązowych piór oraz plisowaną brązowo czarną spódniczkę do kolan, z dłuższym tyłem, który wspaniałe udaje zwiewny i elegancki sowi ogon. Natomiast Diuna ma delikatną futerkową kreację w złoto-srebrnym kolorze. Jej gorset jest na ramiączka a spódniczka, sięgająca do połowy ud jest prosta, ale bardzo urokliwa. Dodatkowo neczanka ma kaptur z małymi uszkami popielicy oraz wspaniały długi ogon, które ruszają się.
- Ciekawe te uszy i ogon. - stwierdziła z podziwem Diuna,
- Świetne są prawda? Cloem je skontrolował, tak, że reagują na emocje noszącego. - odparła entuzjastycznie Aliove.
- Obłędne! - dodały radośnie siostry.
- Cloem to ma szalone pomyły, które doskonale pasują do naszych kreacji. - odparła Aliove.
- A tak dziewczyny przed wyjściem stąd załóżcie jeszcze te czarne maski na oczy co leżą przy wejściu i pamiętajcie od momentu wyjścia nie macie już swoich imion... - wtrąciła Hamine.
- Tak , tak mamy imiona zwierząt od których mamy stroje i tak Ty jesteś sową a ja popielicą. - odparła Diuna.
- Spoko będziemy pamiętać o maskach. - dodała Kiazu.
- Świetnie, to ja lecę na salę. Aha Aliove została Wam już tylko godzina. - stwierdziła koordynatorka zakładając maskę.
- O rany już? Jak ten czas szybko leci, dobra Hamine sprężę się. - odparła projektantka.
- Dobrze, Dziewczyny pilnujcie jej i czasu, za godzinę widzę Was na dole. - odparła Hamine wychodząc.
- Spoko, dopilnuje ich. - odparła Diuna.
- No nie mogę się zdecydować, w każdym moim stroju wyglądasz obłędnie. - stwierdziła Aliove.
- Mi się najbardziej podobał ten seksowny strój lisiczki, z tym wspaniałym ogonem. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Tak? To w takim układzie, na ten wieczór jest Twój! - stwierdziła uradowana projektantka.
- Ekstra! Ta ruda obcisła kreacja z z długim ogonem, strasznie mnie kręci. - odparła Kiazu, a następnie z ciekawością dodała: - A Ty w co się ubierasz?
- W tęczową ćmę o pawich oczach, wiesz boskie skrzydła, suknia do ziemi i te sprawy - odparła dumnie Aliove.
- Zapowiada się ciekawie. - odparła Kiazu z uśmiechem, a po chwili dociekliwie spytała: - A co masz dla Riny?
- Rina, a tak ... jest strasznie nieśmiała i z moich kreacji najbardziej będzie jej pasował kostium rysia. - odparła projektantka wyjmując przebranie.
- Dziękuję. - odparła Rina z uśmiechem.
- Podziękujesz jak się przebierz i będzie dobrze leżeć. - odparła przyjaźnie Aliove, wpychając wręcz neczankę do przebieralni.
- Ryś? Czemu akurat Ryś? - spytała dociekliwie Diuna.
- Za chwilę sama się przekonasz. - odparła Aliove.
Po chwili z przebieralni wyszła Rina ubrana w szaro-beżową sukienkę w czarne cętki z przyjemnym dekoltem. Dodatkowo kreacja jest na długi rękaw i sięga neczance do połowy ud. Natomiast całości uzupełniają szpiczaste, zakończone frędzelkami uszy oraz krótki ogonek.
- I jak? - spytała niepewnie Rina.
- Super! wyglądasz bosko! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Skromnie i przyjemnie. - dodała Diuna.
- Cieszy mnie to. - odparła Rina rumieniąc się.
- Jak dla mnie milion razy lepiej byłoby jej w wysokim kucyku a nie w warkoczu. - stwierdziła Aliove, a po chwili dodała: - Skromność, skromnością, ale jako projektantka nie wypuszczę Cię stąd bo ta fryzura niszy cały look kreacji.
- Dobrze zmienię fryzurę. - odparła pokornie Rina rozplatając warkocz.
- Swoją droga dziewczyny powiecie mi o co chodzi z tymi waszymi ozdobami? - spytała Aliove.
- Chodzi Ci o wisiorki z symbolami? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie, nie ... chodzi mi o te srebrne blaszki, które Rina ma wplecione we włosy, Kiazu ma przy bransoletce, a Ty masz je przy pasku. - odparła projektantka.
- A to, to są nasze nieśmiertelniki. - odparła Diuna.
- Wiesz wojskowi muszą je nosić, a że nosimy już wisiorki z symbolami, to tak wpasowałyśmy je do swojego wizerunku. - dodała Kiazu.
- Rozumiem, to fajnie wykorzystujecie. - pochwaliła Aliove.
- Hachi i Otachi noszą je na szyi, a Kurai ma go chyba w kieszeni. - dopowiedziała Diuna.
- Tak klasycznie, chociaż jak dla mnie neczanie nie powinni mieć nieśmiertelników, ale cóż nie ja o tym decyduję. - odparła Aliove, a następnie entuzjastycznie dodała: - No dziewczyno od razu lepiej! Teraz jest genialnie!
- Dzięki. - odparła Rina z uśmiechem, już w wysokim kucyku na głowie.
- Kiazu nie masz się co obawiać, jesteś niesamowitym wulkanem, więc ona nie stanowi dla Ciebie żadnej konkrecji, ale i tak jest niezła. - stwierdziła projektantka, a po chwili dodała: - Diuna też jest niezła i seksowna i wręcz idealnie wygląda w mojej kreacji.
- Wiesz w końcu płynie w nas jedna krew. - odparła Kiazu z uśmiechem, a po chwili dodała: - I wiesz nie mam zamiaru konkurować z żadną z moich sióstr.
- Zwłaszcza, że jeśli chodzi o ogień i seksowność to Kiazu nie ma sobie równych. - dodała Diuna.
- To zawodowo, swoją drogą Kiazu muszę Cię przedstawić Cloem! Normalnie padnie jak Cie pozna! - odparła Aliove.
- Spoko, bardzo chętnie go poznam. - odparła Kiazu.
- Dobra Aliove przebieraj się i ruszamy na święto nocy. - dodała Diuna.