niedziela, 25 września 2016

Epizod 202



"Kashai i Syale"


Na masywnej opancerzonej maszynie, na dużych i stabilnych kołach, która na pierwszy rzut oka przypomina zwyczajny quad, luźno zasiada Kashai. Natomiast neczańskie rodzeństwo stoi przed identycznymi maszynami, które aż zachęcają aby się nimi przejechać.
- Dobra ferajna, słuchajcie w prawej rączce macie gaz, a nad nią jest hamulec, a teraz wsiadamy i zaczynamy. - stwierdził dumnie Kashai.
- I tyle ma nam wystarczyć? - spytała Diuna siadając na quadzie.
- Jasne. - odparł z uśmiechem Kashai, a następnie dodał: - Reszta to kwestia wyrobienia i robienia pewnych rzeczy automatycznie, ale to przyjdzie samo, podczas zabawy na torze.
- Skoro tak mówisz... - odparła Diuna.
- Oj Diuna nie marudź, to nie może być trudne. - stwierdził Hachi przekręcając gaz.
W tym momencie quad ziemnego neczanina gwałtownie ruszył, od razu z dużą szybkością. Nie trzeba było długo czekać, aż Hachi stracił panowanie nad pojazdem i wraz z nim efektownie przewrócił się. Sama maszyna przewróciła się do góry kołami, tymczasem ziemny neczanin leży nieopodal na plecach. Kashai szybko podjechał do Hachiego, który nadal leży na ziemi.
- Żyjesz przyjacielu? - spytał Kashai.
- Spoko Ziom. - odparł Hachi siadając.
- To była pierwsza lekcja.- odparł Kashai podając prawą rękę neczaninowi i pomagając mu wstać, a następnie dodał z uśmiechem: - Właśnie dostaliście lekcje pokory, przed maszynami, a co za tym idzie zacznijcie od małych kroków, i nie przeskakujcie ich, a szybkość przyjdzie z czasem.
- Dzięki Ziom. - odparł Hachi otrzepując się.
- Dobra ferajna ruszamy za mną tylko powoli i spokojnie. - stwierdził z uśmiechem Kashai wsiadając na swój quad.
Na te słowa wszyscy neczanie odpalili swoje quady. Następnie śmiesznie skacząc do przodu wreszcie powoli ruszyli za swoim trenerem.
- I o to chodzi! - pochwalił radośnie Kashai.

************

Natomiast w dużej sali o kremowobiałych ścianach, składającej się przynajmniej z czterech kontenerów Kurai oraz oddział
VEeN85 zasiadają w pojedynczych, drewnianych, ciemnobrązowych ławkach i mając przed sobą zeszyty, uważnie notują. Natomiast Syale stoi przed ogromną tablicą, na której bardzo dokładnie rozrysowany jest quad, działka, maszyny bojowe. Całość jest bardzo szczegółowa a zarazem schematyczna.
- Dobra idąc dalej... wiem, że z quadami sobie poradzicie, jednak na zakończenie musicie wiedzieć, że w niektórych quadach gaz jest bardzo czuły, więc musicie na nie uważać.- stwierdził spokojnie Syale, a następnie dodał: - Są jakieś pytania do quadów?
W tym momencie oficer o szkarłatnych włosach podniósł prawą dłoń.
- Tak Midrawog? - spytał Syale.
- Czy będziemy brać udział w wartach na quadach? - spytał oficer.
- Tak, i dlatego zacząłem szkolenie od quadów. Jednak jeśli chodzi o warty to jedynie oficerowie mogą odmówić takiej warty, wszyscy inni mają obowiązek odbyć przynajmniej trzy-cztery warty na quadzie. - odpowiedział spokojnie Syale.
- Doskonale. - ucieszył się Midrawog.
- Syale, a czy już możemy odbyć te warty na quadach? - spytał jeden z wojskowych.
- Po dzisiejszym szkoleniu nie widzę przeszkód. - odparł Syale.
- Dobrze. - odparł wojskowy.
- Jeszcze jakieś pytania? - spytał Syale.
- Tak, kiedy przejdziemy do praktyki? - spytał chłodno Kurai.
- Po zapoznaniu się z teorią czyli za jakieś 4-5 dni. - odpowiedział spokojnie Syale, a następnie dodał: - Teoria to podstawa i szkolenie jakie mam dla was przygotowałem zajmuje koło 5 dni, gdyż u Was wykorzystuję wiedzą jaką już posiadacie, natomiast dla totalnych nowicjuszów mam profesjonalne szkole teoretyczne zajmujące co najmniej 2 tygodnie...
- No tak ... przecież nic nie zastąpi suchej teorii ... - stwierdził Kurai.
- Dokładnie tak, a teraz wracajmy już do szkolenia. - odparł Syale, który chyba nie złapał ironii.

************

Neczanie z Kashai na czele, robią już całkiem szybkie koła, na jednym z prostych, ziemnych torów.
- Świetnie sobie radzicie! - stwierdził radośnie Kashai, a następnie dodał: - Po obiedzie, ruszymy na trudniejszą trasę!
- YAY! - wykrzyknęli radośnie neczanie.
- Super pomysł! - dodał Otachi.
Nagle quad Diuny gwałtownie skręcił i zatrzymał się dopiero na pobliskim drzewie. Kashai, bez chwili wytchnienia szybko podjechał do psychicznej neczanki mówiąc:
- Diuna w porządku?
- Tak. - odparła Diuna dotykając się.
- Dobrze, że nie jechałaś za szybko. - odparł Kashai z uśmiechem.
- Diuna, jeździ się po śladach a nie po drzewach. - wtrącił Hachi z wrednym uśmiechem.
- Przecież wiem, ale on nie chciał mi skręcić. - odparła Diuna.
Na te słowa Kashai zsiadł z swojej maszyny i podszedł do psychicznej neczanki i po chwili obserwacji powiedział:
- No proszę, za bardzo się przesunęłaś i uruchomiłaś blokadę.
- Blokadę? - zdziwiła się Diuna.
- Maleńka zobacz, ten przycisk koło Twojego kolana to blokada skrętu, której używa się przy transportach. - odparł Kashai, a następnie wciskając przycisk powiedział: - Twój kład jest jednym z nowszych i jeszcze wiele nie przejechał, więc ten przycisk jest jeszcze bardzo czuły, wiec nie przysuwaj się za blisko kierownicy.
- Dzięki zapamiętam. - odparła Diuna.
- I o to chodzi. - stwierdził Kashai, wsiadając na swoją maszynę, a następnie dodał: - Gwarantuje, że wkrótce quady nie będą Wam obce.
- Czad! - stwierdził Otachi.
- A jak zaprzyjaźnicie się z quadami, to przyjdzie czas na maszyny bojowe. - odparł Kashai mrugając okiem, a następnie dodał: - Dobra ferajna jedziemy dalej!
- Tak jest! - odparli zgodnie wszyscy.

************

W sali szkoleniowej nadal trwa pogadanka Syale, który stoi przed pokręconym rysunkiem, który wygląda jak zdjęcie jakiś ziemnych szlaków. Oddział
VEeN85 szczętnie notuje każde słowo prowadzącego wykład. Tymczasem Kurai siedzi luźno opierając się lewą ręką o oparcie krzesła, prawą ręką bawi się długopisem oraz wygląda przez okno.
- Kurai, czy ty mnie w ogóle słuchasz? - spytał Syale.
- Oczywiście... - odparł chłodno Kurai, patrząc na prowadzącego.
- Jakoś nie sądzę, patrzysz za okno, kręcisz długopisem i pewnie nie dość że nie masz notatek to dodatkowo nawet nie wiesz o czym mówiłem. - odparł Syale, podchodząc do neczanina.
- Notatki możesz sprawdzić. - odparł Kurai, odwracając swój zeszyt w kierunku prowadzącego, a następnie powiedział: - Mówiłeś o trasach szkoleniowych.
- Tyle można wywnioskować po tablicy... - odparł Syale.
- Wyróżniamy 4 typy tras ... szkoleniową, średnio-zaawansowaną, zaawansowaną oraz profesjonalną, przeznaczoną jedynie dla cięższych maszyn bojowych... ponieważ teren ma zbyt duże nachylenia dla pozostałych maszyn - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Potrafię słuchać.
- Właśnie widzę ... jednak byłbym wdzięczny jakbyś nie wpatrywał się w okno podczas moich zajęć. - stwierdził mile zaskoczony Syale.
- Zobaczę co się da zrobić odpowiedział twardo Kurai.

************

Po sytym i przyjemnym obiedzie, neczanie powrócili na tor szkoleniowy. Podczas posiłku nie spotkali Kurai'a, ale zbytnio się tym nie przejęli tylko ochoczo podjęli dalsze szkolenie. Z godnie z umową wszyscy jeżdżą już po bardziej zaawansowanym torze, gdzie na trasie zaczęły pojawiać się doły, górki i podesty do skoków. Rina, w porównaniu do reszty jeździ stosunkowo powoli i spokojnie, ale bez przesady. Po chwili wodna neczanka została wyprzedzona przez rozpędzoną i radosną Kiazu, która pędząc szybko przejechała przez ostry zakręt, koło wysokiej ziemnej ściany. Tymczasem Rina przejechała ten sam zakręt znacznie bezpieczniejszym stylu. Jednak nagle z niewielkiego wzniesienia, porośniętego różnymi krzakami wyskoczył rozpędzony Otachi. W tym momencie Kiazu będąca nieco z przodu usłyszała strasznie głośny rumor, oraz eksplozję, która z pewnością zwróciła uwagę wszystkich na torze. Nie wiele myśląc ognista neczanka zawróciła, aby zobaczyć co się stało. W mgnieniu oka dziewczyna dojechała na miejsce. Gęste tumany, brązowo szarego dymu jeszcze nie do końca opadły.
- Jest tu ktoś? - spytała z delikatnym zaniepokojeniem Kiazu.
- Ehu .. ehu ... ja jestem. - stwierdził Otachi, będący gdzieś w tumanach kurzu.
Po chwili dym w całości opadł. W tym momencie oczom ognistej neczanki ukazały się trzy quady. Dwa leżą do góry kołami, natomiast trzeci jest cały osmolony. Otachi klęczy nieopodal jednej z wywróconych maszyn. Natomiast Rina leży na plecach, w objęciach Kashai, który jest tuż nad nią.
- Rina w porządku? - spytał Kashai unosząc się.
- T.. tak ... - odparła nieśmiało, zarumieniona wodna neczanka.
- Szczęściara... - wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Cieszy mnie to. - stwierdził Kashai pomagając wstać Rinie.
- Dzięki. - odparła zarumieniona Rina.
W tym momencie na miejsca zdarzenia dojechali Hachi z Diuną, którzy tym bardziej nie wiedzą co się stało.
- Kashai, Otachi, Rina w porządku?- spytała w końcu Kiazu.
- Jestem cała... - odparła nieśmiało Rina.
- Jestem cały i zdrów. - dodał Kashai z uśmiechem.
- Mnie bolą ręce do łokci, ale przeżyję. - dopowiedział Otachi podchodząc.
- Ziomki co tu się stało? - spytał zaskoczony Hachi.
- Wyskoczyłem z krzaków i zobaczyłem Rinę ... a potem to już nie wiele widziałem .. - odparł Otachi.
- Skoro tak to ja Wam powiem co się stało ... - odparł Kashai otrzepując się, a następnie dodał: - Wy koledzy ścigaliście się na torze...
- Em .. tak ... - odparł Hachi.
- Spoko spoko, wyścigi to bardzo dobra rzecz. - stwierdził Kashai z uśmiechem, a następnie dopowiedział: - Jednak Otachi próbował skrócić sobie drogę i źle wybrał skrót i prawie oskalpował koleżankę o uroczych rumieńcach.
- Nie chciałem tego ... - odparł Otachi.
- Zderzyliby się i tyle wielkie mi co ... - dodała Diuna.
- Maleńka nie doceniasz sprzętu, który posiadasz. - odparł Kashai.
- Quady mają ostre zderzaki, między przednimi kołami. - dodała Kiazu.
- Brawo śliczny płomyczku, stąd moje stwierdzenie o oskalpowaniu. - odparł Kashai z uśmiechem a następnie dodał: - Nic się nikomu nie stało to najważniejsze, jednak proszę o nie słuchanie muzyki na słuchawkach, bo wtedy nie słyszy się otoczenia.
- Heheh ... spoko Ziom... - odparł Otachi z nerwowym uśmiechem.
- Luz, przynajmniej nauczyliście się kilku ważnych rzeczy. - odparł Kashai z uśmiechem, a następnie dodał: - Pamiętajcie wszystkie quady na jednym polu walki muszą działać jak jeden organizm, więc musicie uważać nie tylko na siebie, lecz również na wszystkich i wszystko w koło.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
- Ktoś chyba już daleko nie pojedzie. - stwierdziła Diuna, patrząc na osmolony quad.
- Spokojnie, jego wsysaczy umyć. Ten wybuch spowodował system zabezpieczeń quadu, który ma na celu oszołomić napastników, a nie zniszczyć sprzęt. - odparł Kashai z uśmiechem.
- Czyli nie tak łatwo je zniszczyć. - odarła Diuna.
- Dokładnie, te maszynki wytrzymają bardzo wiele. - stwierdził Kashai, a następnie luzacko objął Kiazu i dopowiedział: - Nawet płomienie Kiazu nie wystarczą, aby temu maleństwu coś się stało, no chyba, że ...
- Chyba, że co? - spytała dociekliwie Diuna.
W tym momencie Kashai podszedł do jednego z przewróconych quadów i pokazał palcem ciemno zielony punkt między tylnymi kołami, a następnie powiedział:
- To zatyczka wlewu benzyny, która jest jedynym nie chronionym miejscem w całej maszynie, więc jeśli tu traficie, albo zostaniecie trafieni to będzie wielkie bum.
- Czad. - stwierdził Hachi.
- Miło wiedzieć Ziom. - dodał Otachi.
- To dobrze, że to miejsce jest mocno ukryte. - odparła Diuna.
- Pamiętajcie, słabe punkty trzeba ukrywać. - stwierdził Kashai, a następnie dodał: - Jednak trzeba robić to naturalnie, aby przeciwnik nie domyślił się, że coś skrywacie.

************

Długie szkolenie teoretyczne toczy się już naprawdę bardzo długo. Za oknami widać już zachodzące słońce, a w sali zapalone jasne światła. Jednak Syale nie skończył jeszcze na dzisiaj. Oddział
VEeN85 nadal uważnie notuje praktycznie każde słowo, wypowiadanie przez prowadzącego wykład. Tym czasem Kurai siedzi wyprostowany, z prawą stopą opartą o lewe udo, a na kolanie trzyma zeszyt i robi jedynie przydatne notatki, głównie po to aby wykładowca nie czepiał się.
- Dobra na dzisiaj koniec szkolenia. - stwierdził Syale, a następnie rozdając po kilkanaście kartek, dodał: - Jednak za nim się rozejdziecie, zrobię Wam jeszcze test sprawdzający z całego dzisiejszego wykładu. Każdy kto nie zaliczy testu, będzie miał dodatkowe godziny szkolenia trwające do pozytywnego zaliczenia testu.
- 10 stron pytań abc? Łatwizna... - stwierdził Midrawog z uśmiechem.
- Tak to na początek, potem czeka Was jeszcze 15 stron z pytaniami otwartymi. Na pierwszą cześć macie godzinę, natomiast na drugą macie trzy godziny. - stwierdził Syale, a następnie dodał: - Aha i pamiętajcie praca nie podpisana, to praca niee zaliczona, więc z łaski swojej nie zapomnijcie się podpisać.
- Tak jest! - odparli zgodnie wszyscy.

************

Gwieździsty i bardzo przyjemny wieczór. W sporym
, kwadratowym metalowym damskim pokoju o różowo-błękitnych ścianach zasiadają neczanie. Hachi siedzi na łóżku Kiazu, Diuna leży na brzuchu na swoim łóżku. Tymczasem Kiazu i Otachi, przyjaźnie przepychają się między sobą i próbując się na wzajem przewrócić, a Rina robi im zdjęcia. Widać neczanie po całodniowym szkoleniu nadal mają masę energii na dobra zabawę.
- Dawaj Kiazu! - dopingowała entuzjastycznie Diuna.
- Dalej Bro! - dodał radośnie Hachi.
Nagle do pokoju rozległo się pukanie do drzwi. W tym momencie Otachi, wykorzystując moment, przewrócił zaciekawioną Kiazu na ziemię,
- HA! pokonałem Cię! - krzyknął radośnie Otachi.
- EJ! - odparła Kiazu.
Tym czasem Rina powiedziała:
- Proszę ...
Masywne drzwi do pokoju dziewczyn otworzyły, a oczom wszystkich ukazał się Kurai, który wygląda normalnie i spokojnie. Jednak zabawieni neczanie znają go już na tyle dobrze, że widzą, że jest on delikatnie zmęczony.
- Siemasz Ziom. - stwierdził Hachi.
- No wreszcie ... nie za dobrze się tam bawicie? - dodała Diuna.
- Jak byśmy dobrze się nie bawili nie wracałbym tak późno ... - odparł lodowato Kurai.
- Kurai ... zgarnęliśmy Ci kolację ... - wtrąciła nieśmiało Rina, wręczając gorący termos elektrycznemu neczaninowi.
- Dzięki... - odparł chłodno Kurai, a następnie udał się w kierunku stołu przesuniętego pod jedną z ścian.
- Kurai, opowiadaj jak tam szkolenie? - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, podnosząca się z ziemi.
- Właśnie Ziom, na jakich maszynach jeździliście? - spytał zaintrygowany Otachi.
- Najpierw jedzenie, opowieści potem. - odparł Kurai, zasiadając do stołu.
- Dobra ... - stwierdził zmieszany Hachi, a następnie energicznie dodał: - Bro teraz Ty i ja!
- Dajesz. - odparł Otachi z uśmiechem godnym chochlika.
Minęło kilka naprawdę długich chwil podczas których elektryczny neczanin bez słowa zjadł całą kolację, Diuna i Kiazu kibicowały walczącym braciom, a Rina nadal robi zdjęcia. Wkrótce Hachi powalił brata triumfalnie mówiąc:
- Zwycięstwo jest moje!
- Chyba śnisz! - odparł Otachi, a następnie jednym szybkim ruchem przewrócił brata, jednak ten nie zamierzał się tak łatwo poddać, więc radosna przepychanka rozkwitła na nowo.
- I jak trening z Kashai? - spytał chłodno Kurai, stając obok Riny.
- Typ jest specyficzny, ale da się przeżyć. - odparła Diuna.
- Jak dla mnie jest fajny, zwłaszcza, że nie mylę już gazu z hamulcem. - dodała Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie Bracia zaprzestali starcia i dołączyli się do rozmowy.
- Ziomek wrzucił nas na żywioł. - stwierdził entuzjastycznie Hachi.
- Dbał o to abyśmy i teorie i praktykę mieli w jednym czasie. - dodał Otachi.
- Powiedziałabym, że praktyka góruje w jego szkoleniach, ale to daje dobre efekty. - dodała Diuna.
- Efekty są świetne! Jutro jak będziemy dobrze się spisywać to obiecał nam wypad na trasę dla zaawansowanych. - dopowiedziała Kiazu.
- Damy czadu! - dodał Otachi.
- Co prawda nadal na quadach ale zabawa zapowiada się świetnie. - dopowiedział Hachi.
- Pewnie zanudzamy Cię quadami... Ziom, lepiej opowiadaj jak Twój trening? - stwierdził dociekliwie Otachi.
- Nie wiele mam do opowiedzenia. W przeciwieństwie do Kashai, Syale to straszny teoretyk. - odparł Kurai.
- No ale działaliście na maszynach bojowych nie? - spytał Hachi.
- Nie, dzisiaj mieliśmy jedynie pogadankę teoretyczną z której musieliśmy robić notatki. - stwierdził Kurai wyjmując z kieszeni spodni gruby czarny zeszyt, a następnie dodał: - Na koniec dnia mieliśmy sprawdzian z całego dnia.
- Rany ... nie wysiedziałabym tyle w sali. - odparła Kiazu, szybko przekartkowując zeszyt.
- Nawet mnie by to wykończyło ... - dodała Diuna ukradkiem przeglądając zeszyt
- Ziom, a jutro już wsiadacie do maszyn tak? - spytał Hachi biorąc zeszyt od sióstr.
- Nie, nasze szkolenie teoretycznie ma trwać jakieś 5 dni, a sam Syale wpuści nas na maszyny dopiero po nim. - odparł chłodno Kurai.
- Przekichane Ziom. - stwierdził Otachi.
- Dla nas to by była katorga. - dodała Kiazu.
- Dobra a tak zmieniając temat ... -wtrąciła Diuna, a następnie dodała: - Gdzie nauczyłeś się tak pisać?
- Uważasz, że patrząc na moją historię to powinienem być analfabetą? - spytał chłodno Kurai.
- Tak ... - odparła Diuna.
W tym momencie Kiazu wbiła siostrze łokieć pod żebra i powiedziała:
- Bardziej chodzi, o tak ładne i przejrzyste pismo.
- Auu... - jęknęła Diuna.
- Wiesz Ziom, ja i Otachi nie piszemy za ładnie, zresztą Diuna jak się spieszy to też paskudnie pisze ... a przeglądając Twoje notatki jesteśmy pod wrażeniem. - dodał Hachi.
- Sumi nakładała silny nacisk na pismo ... zresztą uczyła nas nawet kaligrafii ... a każda brzydka litera w naszych notatkach była bardzo surowo karana. - odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Czytelne pismo miało powstawać w każdych okolicznościach i szczerze ja i Volaure nie raz oberwaliśmy z niestaranne pismo. W końcu osiągnęła swój cel i obaj mamy wyrobione pismo.
- W sumie Volaure też ładnie pisze. - dodała Kiazu.
- Jakie kary? - spytała dociekliwie Diuna.
- Hmm... zaczynało się od bicia długą metalową linijką po palcach, a potem w zależności od jej humoru bywało już równie. - odparł chłodno Kurai.
- Na przykład? - zaciekawił się Hachi.
- Przy dobrym dniu to było zabieranie szlugów ... czy brak kolacji. - odparł Kurai.
- A jaka była jedna z najgorszych kar jaka była przewidziana za złe pismo? - naciskała Diuna.
- Rożnie, wieszanie na hakach za skórę ... stracie z jakąś bestią z bransoletkami Kahm Meh-Nehl na nadgarstkach ... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- To te branzy od niwelowania mocy nie? - spytał Hachi.
- Owszem. - odparł Kurai.
- Czekaj ... żartujesz prawda? Takie kary za krzywe literki? - wtrąciła Diuna.
- Nie zwykłem żartować. - odparł Kurai.
- Z całym szacunkiem Ziom, dziwna ta Sumi. - stwierdził Otachi.
- A ta cała Sumi to ....
- Nie rozmawiajmy już o mojej przeszłości. - wtrącił lodowato Kurai, przerywając wypowiedź Diuny.
- Hachi, Otachi nie skończyliście starcia. - zmieniła temat Kiazu z wrednym uśmiechem.
- No właśnie! - odparli zgodnie bracia, powracając do swojej zabawy.