czwartek, 3 grudnia 2015

Epizod 181



".... Inci Muttu ..."


Wysoka, obszerna jaskinia o gładkich czerwono-pomarańczowych ścianach, który wyglądają jak ręcznie rzeźbione. Nasi bohaterowie, otoczeni przez kilku zakapturzonych ludzi, stoją w jej środku i podziwiają, zarówno miejsce jak i swoją gospodynię, która jest prześliczną i stosunkowo drobną kobietą. Ma ona krótkie, sięgające do ramion włosy, które są w szaleńczym nieładzie i różnych odcieniach beżowego. Dodatkowo ma jedno czarne i jedno białe pasemko tuż przy grzywce. Dodatkowo jej kładką i przyjemną, roześmianą twarz zdobią olśniewające, kuszące i wręcz powalające błękitne oczy. Ubrana jest ona w czarny, luźny sweter który odkrywa jej jedno ramie, dodatkowo nosi czarne obcisłe leginsy i czarne, cienie kozaki na grubym obcasie. Leży ona w kuszącej pozycji na ciemno brązowym fotelu, który nie pasuje do otoczenia, ale jest spory i wygodny.
- Łał ... jaka ona śliczna ... - wyszeptała oszołomiona Rina.
- O kurcze, niezła konkurencja ... - stwierdziła z podziwem Kiazu.
- Co Was do mnie sprowadza? - spytała dociekliwie dziewczyna.
- Twoi Ludzie maja coś to należy powiedzmy do nas. - Odparła Kiazu.
- Ja? Niby co takiego? - spytała zaskoczona gospodyni.
- Masz Kylan'a ... - dodała Diuna.
- Tak? Phi .... weźcie go sobie. - odparła Inci
- Wiesz zawsze możemy... że co? - stwierdziła zdezorientowana Kiazu.
- Weźcie go! W zamian zostaniecie na wieczornej imprezie... - odpowiedziała Inci, a następnie, z uśmiechem dodała: - W sumie to najpierw zabawa a potem wasza sprawa.
- Naprawdę? Przecież nawet nas nie znasz.... - stwierdziła Diuna.
- Impreza zawsze spoko. - odparła radośnie Kiazu.
- Nie znam? To żaden problem, ja jestem Inci, przywódca najemników cechu Algorni. - odparła radośnie gospodyni.
- Ja jestem Kiazu, a to Diuna, Hachi, Otachi i Rina. - odparła ognista neczanka.
- Oraz Kurai. - dodała przybyszka wymieniając tajemnicze i niespokojne spojrzenia z elektrycznym neczaninem, a następnie dodała: - A teraz zapraszam na imprezę do sali obok.
W tym momencie beżowo-włosa dziewczyna zalotnie i kokieteryjnie idąc udała się do kolejnej jaskini. Za nią spokojnym krokiem udali się neczanie. Po chwili wszyscy weszli to wysokiej kilu piętrowej jaskini, pełnej przeróżnych istot. Na samym dole trwała główna cześć imprezy, gdzie było najwięcej ludzi. Na pozostałych wąskich piętrach, z których doskonale było widać najniższe piętro, sporadycznie się ktoś pojawiał.
- Witajcie, na naszej imprezie. Czujcie się jak u siebie i bawcie się dobrze. - stwierdziła radośnie gospodyni, a następnie podeszła do barierki, bez zawaha przeskoczyła przez nią i tym samym zeskoczyła trzy piętra niżej na sam środek tanecznego parkietu i zaczęła przyjemnie i sensualnie tańczyć.
- WOW! Nie zła jest! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu podbiegając do barierki.
- Szalona, ale ujdzie... to co zostajemy tutaj? - spytała Diuna.
- No raczej! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, schodząc na dół.
- Raczej tak. W końcu potem mamy odzyskać tego całego Kylan. - stwierdził Hachi.
- To pozostaje się nam dobrze bawić i poczekać. - dodał entuzjastycznie Otachi zbiegając za siostrą.
- Czekaj Bro! - stwierdził Hachi dołączając się.
- Dobra ... eh a Ty co myślisz? - spytała Diuna.
- To teraz nie istotne co ja myślę. - odparła lodowato Kurai schodząc po schodach.
- No świetnie ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami, a następnie dodała: - No dobra Rina chodź, czas się dobrze zabawić.
- Spoko ... -odparła niepewnie Rina.


************
Czas mija, a impreza w podziemnej jaskini, należącej do najemników, z każdą chwilą coraz bardziej się rozkręca. W tle leci stosunkowo głośna, mocna taneczna muzyka. Kiazu tańczy na parkiecie, Hachi i Otachi rozmawiają z najemnikami, a Rina i Diuna siedzą przy jednym, ze stolików i również rozmawiają:
- Kurcze od samego patrzenia na tą cała Inci można nabawiać się kompleksów. - stwierdziła Diuna.
- Racja ... ale patrząc na naszą Kiazu również można... - odparła Rina.
- Tak, ale wiesz do widoku Kiazu już przywykłam, a ona jest oszałamiająca, chociaż to dziwnie brzmi z moich ust. - stwierdziła Diuna.
- Spoko ... rozumiem co masz na myśli ... jak sądzisz ona odda nam Kylan'a?
- Pewnie tak ... nie sądzę aby nas okłamywała ... - odpowiedziała Diuna, i po chwili ciszy dodała: - Mnie bardziej zastanawia skąd ona zna się z Kurai'em?
- Niestety tego nie wiem ...
- Może to jego była?
- Nie sądzę ...
- Sory Rina, ale do pięt jej nie dorastasz jeśli chodzi o urodę i mam wrażenie, że jak się spotkali to ich uczucie odżyło ...
- Co masz na myśli?
- No te spojrzenia, z jego oczu nie mogę nic odczytać ... zresztą jak zwykle ... ale jej spojrzenia do jakie do niego posyła, są błyszczące i kokieteryjne ... no nie mów mi, że nie widziałaś?
- Widziałam... - odparła speszona Rina, delikatnie spuszczając głowę.

- No nic, skoro stare uczucie w nich odżyło to Kurai pewnie tutaj zostanie, a my ruszymy dalej...
- Oby nie ...
- Dziewczyno, zasługujesz na kogoś lepszego niż ten oziębły typ, który ewidentnie sypiał ze swoją byłą, a do Ciebie się nie dotyka ...
- To nie prawda ... - wyszeptała zarumieniona Rina.
- Eh, mówię Ci nie masz z nią szans i nie masz co liczyć, że nadal będziesz jego dziewczyną... z dwie godziny temu widziałam Kurai'a jak się z nią kręcił i potem gdzieś razem poszli... zapewne w wiadomym celu ... w końcu kto by się oparł takiej piękności? I jeszcze te tajemnicze ukrywanie myśli ...
- Przepraszam, Cię ... idę poszukać Kiazu...
- Po co przecież tak będzie lepiej ...
- Tak w razie co, jakby alkohol uderzył jej do głowy ... - stwierdziła delikatnie przybita Rina, odchodząc do stolika.
- Oj zostaw ją, niech się dobrze bawi ... - odparła Diuna popijając swoje piwo.
W tym samym czasie, koło Hachiego i Otachiego spokojnie, jak gdyby nigdy nic, przeszedł Kurai.
- Ej Ziom możemy pogadać? - spytał Hachi zatrzymując przyjaciela.
- Nie teraz. - odparł lodowato Kurai.
- Ziom, ale to ważne ... - nalegał Hachi.
- Później, teraz nie mam czasu. - stwierdził chłodno Kurai.
- Gdzie idziesz? - spytał Otachi.
- Nie ważne ... - stwierdził lodowato Kurai, a następnie odszedł i szybko zniknął w tłumie.
- Spoko Bro, jestem pewny, że później z Tobą pogada. - stwierdził Otachi.
- Wiem Bro, ale liczyłem, że pogadamy teraz. - odparł Hachi.
- Chyba wiem nawet o czym, luz Bro, na ten quest masz jeszcze dużo czasu.
- Racja! Dobra chodź idziemy poszaleć za nim nie wróci.


************

Kiazu, szaleje na parkiecie i swoimi kocimy ruchami przykuwa spojrzenia wszystkich mężczyzn i świetnie się przy tym bawi. Nagle to tańczącej neczanki podeszła lepko poirytowana Inci mówiąc:
- Czemu przykuwasz uwagę innych?
- Bo lubię ... - odparła spokojnie Kiazu.
- Rozumiem. - odpowiedziała Inci,a następnie przytuliła neczankę i z wrednym uśmiechem dodała: - To uważaj na siebie, skupianie na sobie uwagi nie jest dobre, a w końcu nie chcemy aby coś Ci się stało...
- Spoko... - stwierdziła Kiazu, odklejając od siebie gospodynię, po czym dodała: - Umiem o siebie zadbać, a w tym nie ma nic złego.
- Nie wątpię. - odparła beżowo-włosa gospodyni, a następnie jak gdyby nigdy nic odeszła.
Tym czasem Kiazu, wróciła do swojego wspaniałego tańca.
Nagle między dźwiękami głośnej, rytmicznej muzyki dało się usłyszeć przenikliwe piski, które pewnością nie były odgłosami żadnej z obecnych istot. Ognista neczanka mimo dobrej zabawy, uważnie zaczęła obserwować teren. Jednak nic nie widziała, a pisk dochodził zza niej. Kiazu szybko i nerwowo odwracała się jednak niczego nie była wstanie zobaczyć. Źródło tajemniczego dźwięku, najwyraźniej było szybsze od niej. Wkrótce najemnicy zaczęli się śmiać z poddenerwowanej i zażenowanej ognistej neczanki, która prawie zaczęła się podpalać. W ten do Kiazu, zaniepokojona jej dziwnym zachowaniem, podeszła Rina, przyjaźnie pytając:
- Kiazu co się dzieje?
- Nie mam pojęcia, zza moich pleców dochodzi niesamowity pisk. - odparła ognista neczanka przystając na chwilę, tyłem do siostry, a następnie dodała: - Nie wypiłam tak dużo, żeby mieć takie schizy.
- Wierze Ci ... - odparła troskliwie Rina, po czym dodała: - Spokojnie ...
- Jak mam być spokojna!
- Kiazu ... oddychaj głęboko ... nic się nie dzieje .... a teraz ... Chodź proszę ze mną na bok..
- Ale ...
- Spokojnie - odparła spokojnie Rina wtulając się w siostrę, a następnie trzymając ją za dłoń pokornie poprosiła: - Chodź ze mną ... proszę
- Dobra ... - odparła niechętnie Kiazu, a następnie w upokarzających odgłosach śmiechu najemników, udała się z siostrą na bok,w jedną z mroczniejszych części tego pięta.
- Ten piskliwy głos nadal mnie prześladuje ... - stwierdziła Kiazu.
- Zapalisz proszę, jeden delikatny ognik? - spytała nagle Rina.
- Tak jasne ...
W tym momencie ognista neczanka przywołała jeden ze swoich wspaniałych i unikalnych, czerwono-pomarańczowo-żółtych płomiennych świetlików, o delikatnym świetle.


************

Wczesnym wieczorek, na ciemnych kamiennych schodach miedzy drugim a trzecim piętnem jaskini, z dala od wszystkich siedzi spokojnie, delikatnie skryty w mroku Kurai. Po dłuższej chwili do elektrycznego neczanina przyszedł Hachi, trzymający dwie szklane butelki.
- Proszę Ziom, to Twoja cola ... - stwierdził Hachi, wręczając przyjacielowi jedną butelkę, i zasiadając koło niego.
- Dzięki. - odparł chłodno Kurai, odbierając butelkę i otwierając ją.
- Spoko Ziom ... czemu nie piwo?
- Nie mam dzisiaj ochoty na alkohol.
- Luz... gdzie byłeś?
- Lepiej abyś tego w tej chwili nie wiedział ... powiem Ci jutro, jak Twój strudzony umysł wypocznie ...
- Może to i racja ... w sumie pewne rzeczy lepiej słyszeć na trzeźwo ... - odparł Hachi popijając swoje piwo.
- To o czym chciałeś pogadać? - spytał chłodno Kurai, popijając colę.
- A tak ... Skąd znasz Inci?
- Dawno temu poznałem ją na Zekeren.
- Co o niej wiesz?
- Nie wiele .... jest przywódcą najemników cechu Algorni, jest Zekerenką, a jej rodzina pochodzi z Bromano.... do tego jest ... złośliwa, wredna, uporczywie dąży do celu, tak długo naciska rozmówce do póki ten się nie zgodzi, lubi być w centrum uwagi ...
- Ziom, na pewno rozmawiamy o tej samej osobie?
- Owszem ... to tylko pozory ... nasza gospodyni nie pokazała jeszcze swojej prawdziwej twarzy ...
- Skoro tak mówisz Ziom ... coś jeszcze o niej wiesz?
- Włada ogniem, jest stosunkowo jowialna ...
- Jowa co?
- Jowialna .... czyli ma pogodne usposobienie i nieco rubaszne poczucie humoru ...
- Rozumiem ... coś jeszcze wiesz Ziom?
- Hmmm .... Jest dobra w łóżku. - odparł bez emocjonalnie Kurai.
W tym momencie Hachi wypluł trochę piwa, jednocześnie krztusząc się przy tym, a następnie trochę zażenowany spytał:
- To Twoja ex?
- Nie nigdy nie byliśmy razem. Raz się z nią przespałem. Bliższe stosunki miała z Volaure nie zemną... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- Nie posądził bym Cie o to ...
- Słuchaj robiłem w życiu rożne rzeczy... z resztą sama Wam powiedziała o nocy ze mną...
- A no tak ...Ziom miałem w głowie słowa Volaure, że Ty nie z takich ... i zdałem sobie sprawę, że to chodziło o gwałty i molestowanie .... - odparł Hachi, a następnie jak gdyby nigdy nic dodał: - Luz Ziom.... W sumie Zioom bardziej się spodziewałem, że byliście parą, niż jedno nocną znajomością ... w końcu ona jest taka ekstra ...
- Pozory mylą ...
- Jak sądzisz mam u niej szanse? - spytał Hachi czerwieniąc się.
- Na jedną noc na pewno ... na więcej nie wiem czy jest miejsce w jej świecie ...
- Rozumiem ... ładna z zewnątrz a w środku takie zgniłe jabłko?
- Coś w tym stylu ...
- Powiedz mi ... - stwierdził Hachi upijając kolejnego łyka swojego piwa, po czym dodał: - Czy dzisiaj jakby Inci się koło Ciebie zakręciła to skorzystał byś? ... Tylko tak szczerze Ziom...
- Nie ... nie skorzystał bym ... - odparł bez namysłu Kurai.
- Naprawdę? Czy mówisz tak na odczepne?
- Naprawdę ... przypominam, że Twoja siostra jest moją dziewczyną, której nie zamierzam ani zdradzać... ani ranić ...
- Wiem Ziom. - odparł Hachi a następnie zmierzył przyjaciela delikatnie zamglonym wzrokiem, a następnie powiedział: - Wierze Ci ... i ufam ... i kończy mi się piwo ....
- Dużo wypiłeś?
- Trochę ... dobra dużo ... Ci najemnicy wiecznie podają nowe butelki ... i nawet jak odmawia się im ... to wszędzie i tak dolewają piwa ... początkowo z tym walczyłem ... teraz już mi wszystko jedno.... - odparł Hachi z uśmiechem.
- Rozumiem


************

Zniecierpliwiona i poddenerwowała Kiazu, w ciemnym "kącie", skąpanym jedynie w bladym świetliku ognistej neczanki, stoi tyłem do swojej siostry, która bawi się jej włosami.
- Co Ty tam w ogóle robisz? - spytała w końcu Kiazu.
- Próbuję wydostać źródło tego pisku ... - odparła spokojnie Rina.
- Oświeć mnie ... co to jest?
- Zobaczysz jak wyjmę je wszystkie ...
- Je wszystkie? Heh ... tylko nie zniszcz mi włosów ....
- Spoko ... postaram się ...
- Dzięki ...
- Już wszystkie ...- stwierdziła przyjaźnie i z ulga Rina.
W tym momencie Kiazu odwróciła się w kierunku siostry i spytała:
- Dobra to co wydawało ten dźwięk?
Na te słowa wodna neczanka otworzyła dłonie, a oczom Kiazu ukazały się bardzo małe stworzonka o skrzydłach i musisz uszach.
- Co to za robactwo? - spytała dociekliwie Kiazu.
- To Kiooki ... takie miniaturowe smocze nietoperze ... - odparła Rina.
- A to wredna małpa ... -wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Radzę Ci porządnie umyć głowę ... we włosach masz masę ich odchodów, których nie jestem wstanie wyplątać ...
- W moich włosach? No nie! - stwierdziła nerwowo Kiazu, a następnie stanowczym i szybkim krokiem ruszyła w kierunku środka jaskini, mówiąc: - Normalnie zatłukę ją! ...
- Kiazu czekaj! - stwierdziła odruchowo Rina, udając się za siostrą.
- Nie Rina ... nawet nie próbuj ...- stwierdziła twardo Kiazu., przemykając przez bawiących się najemników.
Wodna neczanka bez najmniejszego trudu i wysiłku przemykała się za mocno poddenerwowaną siostrą, która nadal szukała gospodyni. Nagle oczom neczanek ukazała się Inci stojąca pośrodku parkietu i nakręcająca się byciem w centrum uwagi.
- Oooo fuuu... coś tu strasznie śmierdzi ... - stwierdziła Inci, kiedy ognista neczanka podeszła blisko niej, a następnie chichocząc pod nosem dodała: - Weź odejdź bo Twój niedomyty zapaszek przejdzie na mnie.
- Ha ha ha ... - zaśmiała się ironicznie Kiazu, po czym bawiąc się włosami dodała: - A wiesz, że to nie jest taki głupi pomysł, podzielę się z tobą twoim prezentem.
W tym momencie Kiazu, podeszła jeszcze bliżej gospodyni chcąc ją wysmarować ohydną, lepiącą się i mazistą zawartością swoich włosów. Inci z obrazą odsunęła się.
- Ojej ... Twoje żarty już Cię nie bawią? - spytała twardo Kiazu.
- Idź ode mnie! - wściekła się Inci.
- Nie! Znieważyłaś mnie i tak łatwo Ci nie odpuszczę! - odparła nerwowo Kiazu.
Beżowo- włosa dziewczyna zmierzyła tajemniczym spojrzeniem neczankę, a po chwili uśmiechnęła się i podchodząc powiedziała:
- No nic przepraszam.- a następnie Inci wyciągnęła prawą rękę do Kiazu.
Zaskoczona neczanka, nie dowierzając mrugnęła kilkukrotnie oczami, a po chwili podała swoją prawą dłoń i uścisnęła rękę gospodyni. W ten Kiazu otoczyły zielono-błękitne, iskrzące płomienie, a sama neczanka poczuła nieprzyjemne kopnięcie prądem, które spowodowało dziwny grymas na jej twarzy.
- Nie za ciepło Ci? Spociłaś się i masz jakieś tiki. - stwierdziła kąśliwie Inci, z złośliwym uśmieszkiem.
Nagle ognista neczanka energicznie puściła dłoń gospodyni, a następnie wzięła się w garść i śmiejąc się powiedziała:
- HAHAHAHA! Przestań proszę...
- No moje żarty jak zawsze górą!
- Yyyy Nie ... - odparła twardo Kiazu, po czym dodała: - To elektryczne wyładowanie miło łaskotało ... i tyle ... a Twoje żarty są do kitu ...
- E tam to Ty masz jakieś wypaczone poczucie humoru. - odparła nonszalancko gospodyni, delikatnie odsuwając się. W tym momencie na ognistą neczankę zostało wylane wiadro brudnej, mazistej i śmierdzącej wody, o zielonkawo- żółtym zabarwieniu. Po chwili Inci wybuchła nieopanowanym śmiechem, a Kiazu zacisnęła pięści i krzyknęła:
- WYSTARCZY!

************

Kurai z Hachim, nadal rozmawiają na ciemnych schodach. Delikatnie wstawiony ziemny neczanin rozmawia z przyjacielem od serca, mimo, że rano prawdopodobnie niczego nie będzie pamiętał. Nagle rozmowa została przerwana przez straszliwie głośną eksplozję i bliżej niezidentyfikowane odgłosy dobiegające z najniższego piętra. W ten obaj neczanie wstali i szybkim krokiem podeszli do barierki. Wkrótce ich oczom ukazał się ogrom kolorowych, intensywnych płomieni. Czerwień, pomarańcz, żółć, zieleń i błękit ognia wręcz tańczą i hipnotyzują swoim niepowtarzalnym blaskiem.
- Co tam się dzieje? - spytał lekko oszołomiony Hachi.
- Kiazu wymienia poglądy z Inci... - odpowiedział chłodno Kurai, oglądając szybkie i intensywne starcie między dziewczynami.
- Ty rzeczywiście, to one ...
W tym momencie zielono-błękitna ognista kula z impetem przeleciała między stojącymi neczanami,cudem ich omijając. Jednak to był dopiero początek, gdyż chwilę później czerwono-pomarańczowo-żółta rozbiła się o elektryczną barierę Kurai'a, a następnie jeszcze dwie wymieszane płomienne kule, z dużą siłą uderzyły w ściany na poziomie tego piętra, aż zatrzęsła się cała jaskinia.
- Tak ...definitywnie się nie dogadały ... - stwierdził Hachi, a następnie pokazując palcem lewe zakole sali, dodał: - Hmm... Ale niektórzy jak widać dobrze się przy tym bawią.
Kurai bez emocjonalnie zerknął w miejsce w pokazane przez przyjaciela. W tym momencie jego oczom ukazała się Diuna siedząca na krześle, z nogami na stoliku. Niby nic nadzwyczajnego. ale psychiczna neczanka trzyma długi kij zakończony kiełbaską i pieczą ją tuż nad płomieniami walczących. Natomiast obok niej zasiada Otachi pałaszujący, z ogromnym apetytem pieczone, aromatyczne i chrupiące, brązowe kiełbaski.
- Potrzymaj mi colę... - stwierdził chłodno Kurai nie przejmując się zobaczoną sceną, a następnie wręczył przyjacielowi swój napój.
- Brzmi prawie jak "potrzymaj mi piwo" ... - odparł Hachi
W tym momencie Kurai jak gdyby nigdy nic przeskoczył przez barierkę, a Hachi spokojnie i z opanowaniem powiedział:
- Tak ... to dokładnie tak zabrzmiało ... - a następnie upił łyk swojego piwa.

************

Śmierdząca, klejąca się i zdenerwowana Kiazu, energicznie i zaciekle wymienia ciosy z wyluzowana, złośliwą i skoczną Inci. Każdemu ich ruchowi towarzyszą wspaniałe, majestatyczne, mieniące się kolorami płomienie. Obie dziewczyny są zawzięte i żadna nie ma zamiaru dopuścić, więc z każdą sekundą robi się coraz cieplej i goręcej. Tym czasem najemnicy z uwagą obserwują starcie i jednocześnie pilnują aby nikt przypadkiem nie dostał się w ferwor ognistej walki.
Inci skacze, bryka i zadaje szybkie ciosy swojej przeciwniczce, która ku jej zaskoczeniu doskonale dotrzymuje jej tempa. Natomiast ogromna jaskinia ledwo wytrzymuje ten spór. W ten obie z impetem ruszyły w swoim kierunku, podsycając swoje płomienie. Z każdą sekundą wojowniczki znajdowały się bliżej siebie. Jaskrawe płomienie otoczyły walczące dziewczyny i doskonale skrył ich ciała. Nagle dało się usłyszeć głośny huk połączymy i delikatnym brzdękiem metalu, jednak jedyne co było widać to czerwono-pomarańczowo-żółte oraz zielono-błękitne płomienie. W ten po paru chwilach wspaniałe płomienie zaczęły znikać i tym samy zaczęły odsłaniać tajemnicę. Wkrótce oczom wszystkich ukazał się Kurai, stający między dziewczynami i prawą ręką blokujący wykop Kiazu. Natomiast w lewym ręku neczanin trzymał swoją elektryczną katanę, którą blokował płomienny sztylet o srebrnej rękojeści, należący do Inci.
- Kurai, nie wytrącaj się. - stwierdziła twardo Kiazu.
W tym momencie, elektryczny neczanin nieznacznie się przesunął ukazując oczom neczanki dwa ścierające się ostrza.
- Sztylet? - spytała zaskoczona Kiazu, opuszczając nogę i tym samym stając normalnie.
- Tak. - odparła jak gdyby nigdy nic Inci, niwelując ostrze, a następnie dodała: - Jest wspaniały, ale to nic wielkiego.
- Jest super! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Zaraz chciałaś mnie oszukać!
- Nie, ja tylko nagięłam zasady na swoją korzyść. - odparła Inci.
- Lekko? Miałyśmy nie używać broni! - wykrzyknęła Kiazu.
- Proszę Cię, to tylko "wykałaczka" więc zasad nie złamałam. - odparła pewnie gospodyni.
- TYYY! - stwierdziła nerwowo Kiazu, idąc w kierunku przeciwniczki.
W ten Kurai ponownie zagrodził jej drogę twardo mówiąc:
- Kiazu skończ!
- Ale ...
- Nie ma "ale" skończ już. - kontynuował twardo Kurai.
- No dobra ... - stwierdziła niezadowolona ognista neczanka.
- HA HA! Aż tak się ... - wyśmiewała się Inci.
- Ty też skończ! - wtrącił twardo i chłodno Kurai, celując swoim ostrzem idealnie w gardło gospodyni.
Nagle wszyscy najemnicy wstali i niewiarygodnie szybko przywołali swoje bronie żywiołów i robiąc groźne miny zaczęli ostrożnie podchodzić w kierunku swojej przywódczyni. W tym momencie do Kiazu i Kurai'a podeszła reszta neczan.
- No to chyba czas na wspólną frajdę ... - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
- Pewnie dobrej zabawy nigdy dość .. - dodał radośnie Otachi.
- Dobra Najemnicy zostawcie ich! - wtrąciła głośno Inci, delikatnie palcem odsuwając elektryczne ostrze.
Na te słowa słowa cały oddział najemników, zniwelował swoje bronie i jak gdyby nigdy nic powrócił do swoich zadań, natomiast Kurai zniwelował swoją broń.
- Ta to ma posłuch ... - stwierdziła z delikatnym Diuna.
- A jak! - odparła dumnie Inci.
W tym momencie Diuna i Kiazu przewróciły oczami, a gospodyni spytała:
- No co? Dumna jestem ze swojej pozycji...
- Tak, tak ... eh ... to my chyba już pójdziemy... - stwierdziła Diuna.
- To daj nam tego całego Kylan'a i już nas nie ma ... - dodała Kiazu.
- Właśnie Kylan, oddam go wam rano, pod warunkiem, ze tu zostaniecie. - stwierdziła Inci.
- Co Ty knujesz? - spytał Hachi.
- Ja nic, lubię gości i chce abyście zostali na noc ... - odparła gospodyni.
- Nie wiem jak Wy ale ja mam dość tego miejsca jak na dzisiaj ... - stwierdziła Kiazu.
- Mi to obojętne - dodała Diuna.
- Ja tam mogę się zbierać. - dopowiedział Otachi.
- Kurai Ziom, a Ty co o tym myślisz? - spytał Hachi.
- Nie mów mi, że w takim stanie chcesz wyjść na dwór ... - wtrąciła z pogardą Inci, pokazując palcem na ognista neczankę.
W tym momencie Kiazu, rozejrzała się po sobie i powiedziała:
- Dobra punkt dla Ciebie .... to co konkretnie proponujesz?
- Najpierw przypomnę sobie stare czasy. - stwierdziła kokieteryjnie gospodyni, po czym podeszła do elektrycznego neczanina i energicznie złapała go za koszulkę chcąc go przyciągnąć. Jednak Kurai, usztywnił swoje ciało i naelektryzował się, po czym chłodno powiedział:
- Zostaw mnie....
- Inci to dobra rada ... - stwierdziła Diuna.
Beżowo-włosa dziewczyna szybko odskoczyła i z niezadowoloną miną stwierdziła:
- Trudno, nie wiesz co tracisz.
- Hmm... ona definitywnie się boi elektryczności ... - stwierdziła pod nosem Kiazu.
- To jak mamy spadać czy zostać? - wtrącił Hachi.
- Nie spoko zostańcie, zaraz ktoś Was zaprowadzi do groty w której możecie spać ... i oczywiście wykąpać się ... - odparła gospodyni.
- Podejrzane .... - stwierdziła Kiazu.
- Dobra zostaniemy, ale Ty i Twoi ludzie nie będziecie się zbliżać do naszej groty. - wtrącił chłodno Kurai.
- Hmmm... no dobra... - odparła nonszalancko Inci, a następnie dodała: - Selur, zaprowadź ich do południowej wodnej groty.
- Na rozkaz pani. - stwierdził spokojnie Selur, po czym dodał: - Zapraszam za mną.
W tym momencie neczanie mniej lub bardziej chętnie spokojnie ruszyli za elfem.
- Kurai ... nie ... nie ufam jej ... - stwierdziła cicho i spokojnie Rina.
- Ja też nie ... - odparł chłodno Kurai.
- To czemu zostajemy? - spytała Diuna.
- Coś jeszcze nas tu trzyma prócz Kylan'a? - dodał Otachi.
- Owszem, co poniektórzy muszą "odświeżyć umysł"... - odparł chłodno Kurai.
- A ja muszę się wykąpać! - dodała Kiazu.
- Eh ... - westchnęła Diuna przewracając oczami.