czwartek, 7 września 2017

Epizod 231



"Wioska w ruinie"


Kurai, prowadzący maszynę bojową, kątem oka spostrzegł, że wodna neczanka gwałtownie odsunęła telefon on ucha, więc po chwili chłodno powiedział:
- Daj na głośnik.
Na te słowa Rina pokornie włączyła telefon na tryb głośno mówiący, a pierwsze co się dało usłyszeć to głośne, zdenerwowane kobiece krzyki:
-
DAJ MI GO DO TELEFONU!!
- Nie drzyj się. - odpowiedział chłodno i spokojnie Kurai, dalej prowadząc.
-
Kurai, no wreszcie... mógłbyś nauczyć się odbierać a nie wyręczasz się innymi! - odpowiedział drżący głos w słuchawce.
- Odebrała Rina, gdyż ja jestem zajęty … a teraz Yorokobi mów czego chcesz? - powiedział Kurai.
-
Ratuj nas! - odpowiedziała nerwowo Yorokobi.
- O ile mi wiadomo to masz wysoko postawionego męża.
-
Nie odbiera... Amis i Moyoshi też nie odbierają …. Kurai kurde to nie są żarty naprawdę potrzebujemy pomocy! Jeśli się nie pojawicie to oni nas zabiją!
- Dobra gdzie jesteście?
-
W wiosce Yeelicountry.
- Czekaj. - odparł chłodno Kurai, a następnie powiedział do swojej słuchawek swojej łączności: - Hachi gdzie jest wioska Yeelicountry?
-
Już Ziom sprawdzam. - odpowiedział Hachi, a następnie dodał: - Jest jakieś 30 km. Na wschód naszej obecnej pozycji i jest nam totalnie nie po drodze, a co?
W tym momencie Kurai wyłączył łączność i ponownie odezwał się do siostry która nadal jest na linii:
- Jesteśmy za 20 minut.
-
Super. Uważajcie na siebie, oni są groźni. - odpowiedziała drżącym, poddenerwowanym głosem Yorokobi, a następnie rozłączyła się.
- Jak sądzisz co się dzieje? - spytała niepewnie Rina, która do tej pory w ciszy przysłuchiwała się rozmowie.
- Nie wiem, jednak skoro zdecydowała się zadzwonić to coś poważnego. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie włączył łączność pojazdu i powiedział: - Jak najszybciej jedziemy do wioski Yeelicountry.
-
Luz Ziom. - odpowiedział Hachi.
-
Co się dzieje? - spytała Diuna.
- Mamy misję na boku i koniec pytań. - powiedział chłodno Kurai.
-
Em... no dobra Ziom. - odparł Otachi.
Następnie wszystkie maszyny bojowe gwałtownie zmieniły kierunek jazdy i szybko ruszyły w wyznaczonym kierunku.

************

Wkrótce na horyzoncie pojawiła się nie duża wioska pełna opustoszałych oraz zniszczonych domów i budynków gospodarczych. To miejsce to istna ruina i strach się poruszać po tym terenie gdyż w każdej chwili pozostałe ceglane i kamienne budowle mogą do końca runąć. Straszliwy obraz rozpaczy i mroku, który uzupełnia gdzieniegdzie rozsypany biały śnieg, dzięki któremu szarość tej rozpadającej się wioski prawie mrozi krew w żyłach.
Zakamuflowani neczanie zatrzymali się pośród pól kukurydzy, znajdujących się na pagórkach wkoło wioski. W momencie kiedy tylko wyszli z pojazdów uderzyła w nich ciężka atmosfera przepełniona energią. Energią, która nie unosi się od tak, to brutalna energia walki, jaka zawsze towarzyszy miejscom w których doszło do jakiegoś boju.
- To nie może być to miejsce... - stwierdziła Diuna opierając się o auto.
- Ja jestem pewien, że coś tu się działo i chyba się spóźniliśmy. - dodał Hachi.
- Nie spóźniliśmy się. - odparł chłodno Kurai, obserwujący tą zrujnowaną i opustoszałą wioskę.
- Wioska w ruinie, więc nic tu po nas... - dopowiedziała Diuna.
W tym momencie dało się usłyszeć kilka dość silnych wybuchów, które spowodowały, że kilka ścian z hukiem runęło na zmrożoną ziemię.
- O ktoś tu jeszcze jest! - zauważyła Kiazu.
- Dobra Ziom co my tu robimy? - spytał nagle Otachi.
- Gdzieś tutaj jest Yorokobi... a my mamy jej odszukać...- odpowiedział Kurai.
- Hmm... zakładam, że nie możemy wpaść w łapy tych co robią eksplozję? - zapytała Kiazu.
- Tak dokładnie. - odpowiedział Kurai.
- Świetnie … no po prostu świetnie … - narzekała Diuna, przewracając oczami.
- Zakładam, że nie możemy się zabawić i czeka nas jakiś plan? - dodała Kiazu.
- Owszem, nic nie wiemy, więc lepiej zachować ostrożność. - odpowiedział Kurai.
- Czyli pewnie składanka! - wtrącili radośnie neczańscy bracia, przybijając sobie piątkę.
- Dobra, zaraz a co Yorokobi tu robi? - spytała w końcu Diuna.
- Tego nie powiedziała. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Eh … - westchnęła Diuna.
- Nawet nie waż się narzekać. - zganił Hachi, a następnie dodał: - Ziom, jaki jest plan?
- Hmmm... najpierw zaczniemy od zwiadu. - odpowiedział Kurai.
- Ja chce iść! - wtrącił entuzjastycznie Otachi.
- Ej, ja też chce iść! - dodał Hachi.
- Możecie iść we dwóch, jednak idziecie w rożne strony. - odparł Kurai.
- Pewnie Ziom. - odpowiedzieli radośnie bracia, a następnie rozdzielili się i chowając się w kukurydzy udali się na zwiad.
************

Ciemne szare pomieszczenie, ktoś ciężko oddychając szybko biegnie przez kamienne podłogi. Nie widać osoby jednak da się wyczuć, że ktoś jest bardzo przerażony, wystraszony i ewidentnie ucieka. Niesamowicie szybki oddech, nerwowe kroki zwiastują jedynie niebezpieczeństwo.

************

- Dobra oni poszli na zwiad, a my co? - narzekała Diuna siedząc na masce jednego z tytanów.
- Po zdaniu ostatniego egzaminu powinnaś wiedzieć co trzeba zrobić. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ze niby mam przeskanować mocą teren? - spytała Diuna.
- Tak, jemu chyba o to chodzi. - wtrąciła Kiazu, delikatnie przeskakując z nogi na nogę.
- No dobra. - powiedziała Diuna przewracając oczami i schodząc z pojazdu.
Po chwili psychiczna neczanka skupiła się i wkrótce zaczęła używać swojej mocy, którą ostatnio bardzo mocno ćwiczyła. W tym stanie Diuna widzi świat jak w negatywie i w ten sposób zrujnowana wioska zupełnie inaczej. Teraz to miejsce jest białe, niebieskie, czarne a zarazem jasne.
- Widzisz coś? - spytała Kiazu.
- Wioskę, chłopaków … hmm.... i dziwną czarną górę o tam w kukurydzy... - odpowiedziała Diuna.

- Co w niej dziwnego? - zapytała zaciekawiona Kiazu.
- Na moje oko to mała góra z lodu i śniegu, która nie pasuje do krajobrazu. - odparła Diuna.
- Mogę iść zobaczyć co to? - spytała zniecierpliwiona Kiazu.
- Idź, ale nie daj się nikomu złapać. - odpowiedział Kurai.
- Tak! - stwierdziła radośnie Kiazu, ruszając w wskazane miejsce, które znajduje się z dala od budynków.
************

Hachi opiera się o jeden z rujnowanych szarych budynków. Jest on piętrowy i wybudowany z szarej cegły. Temu domowi brakuje wszystkich okien oraz dachu.
-
Ziom. - wyszeptał Hachi, a po chwili dodał: - Nie widziałem nikogo.
-
Przeprowadzaj zwiad dalej. I zamelduj o nim dopiero jak wrócisz. - zarządził chłodno Kurai.
- Luz Ziom.
- odparł Hachi.

************

Kiazu szybko i sprawnie przedostała się wysokie, zielone oraz bujne kłosy kukurydzy i doszła do miejsca gdzie stoi nie wysoka lodowa góra. Jest ona biała, krystaliczna i pomimo swojej inności doskonale maskuje się w roślinności.
- Kurai, jestem... ta góra sięga mi mniej więcej do spódniczki i ładnie maskuje się w otoczeniu, gdyż ona odbija otoczenie. - stwierdziła Kiazu chodząc w około lodu.
-
Rozmroź ją. Tylko ostrożnie. - zarządził Kurai.
- Mówisz masz. - odpowiedziała Kiazu, a następnie prawą dłonią dotknęła lodu.
Nie minęła nawet chwila a zbita bryła zaczęła się pomału rozpuszczać. Ciepłe krople zaczęły spływać, strumieniami na spragnioną ziemię. Wkrótce oczom ognistej neczanki ukazało się coś czarnego i owalnego.
- Em … słuchaj musisz to zobaczyć. - powiedziała Kiazu.
-
Zaraz tam będę. - odparł chłodno Kurai.

************


Przy maszynach bojowych, w cieniu wysokiej kukurydzy, znajdują się Rina, Diuna oraz Hachi i Otachi, którzy niecierpliwie czekają na resztę i rozmawiają ze sobą. Wszyscy oni są smyrani spokojnym ciepłym i przyjemnym wiatrem, który niesie ze sobą spokój.
- Szybko wróciliście. - narzekała Diuna.
- Weź się nie czepiaj, nie każdy zwiad musi trwać wiele godzin. - odparł Hachi.
- My mieliśmy się streszczać, w końcu tu mamy misję. - dodał Otachi.
W tym momencie do rodzeństwa powróciła Kiazu, oraz Kurai trzymający czarny fotelik z daszkiem, w którym błogo śpi małe dziecko o
krótkich włosach, które płynnie przechodzą od rudego na czubku głowy po śliczny zielony kolor na końcach. Ubrane jest ono w niebieski T-shirt i krótkie szare spodenki.
- To Arishi. - powiedziała zaskoczona Rina podchodząc do malucha.
- Tak, to on. - odparł chłodno Kurai, odstawiając nosidełko na ziemię.
- Ziom, widziałem dwóch typów w tym ostatnim domu o tam. - wtrącił entuzjastycznie Otachi.
- Tylko dwóch i Yorokobi sobie nie poradziła? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Może chroniła Arishi'ego i nie chciała za bardzo ryzykować. - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Ej, ale to dalej Yorokobi … - wtrącił Hachi.
- Już pomijam fakt, że nawet ja wiem, że nie zabiera się tutaj dzieciaka, myślałam, że ona jest mądrzejsza. - dodała Diuna.
- Widocznie miała jakiś powód, o którym dowiemy się dopiero jak ją spotkamy? - rzuciła Kiazu.
- Może, ale to i tak dziwne. - odpowiedziała Diuna.
- Dobra cicho bądźcie. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: - Przy młodym była kartka, na której jest napisane, że typów jest 3 i są oni Elfami należącymi do wojsk Chifuina oraz że mamy uważać na kolesia imieniem Eish.
- Eish? Nic mi to nie mówi. - powiedział Hachi.
- Wszystko ładnie pięknie, a jak go poznamy? - zapytała w końcu Diuna.
- Jest ich szefem. - odpowiedział chłodno Kurai.