niedziela, 9 sierpnia 2015

Epizod 172




"Zaskoczenie Bromiańskiego
zwiadowcy na Zekeren"


Wczesny poranek spowity delikatnym chłodem i bladymi promieniami słońca, ledwo przebijających się przez białoszarą, dość rzadką mgłę. Kurai, standardowo ubrany w niebieskie jeansy i czarny T-shirt, oraz zaspany i ziewający Skauti (ubrany w mundur) stoją właśnie przed neczańskim generałem, popijającym poranną kawę i siedzącym za biurkiem pełnym papierów.
- Zwarci i gotowi do działania? - spytał generał.
- Tak ... zieeeeew ... generale ... - odparł pokornie Skauti ziewając.
- Dobrze panowie, wezwałem Was do siebie ponieważ, na Ciebie Skauti na Zekeren czeka pewne szkolenie. Kurai pojedzie tam z Tobą i będzie Twoim przewodnikiem.
- Ummmm ... Panie Generale ... przepraszam za swoją zuchwałość ... lecz czy mógłby ze mną pojechać Otachi?
- Nie... Widzisz, Kurai ma tam również kilka ważnych spraw do załatwienia, więc musi jechać. - odparł spokojnie generał a następnie dodał: - Coś nie tak? Macie między sobą jakieś starcia?
- Nie Nie ... w żadnym wypadku Panie generale ... - odparł wystraszony Skauti.
- To o co chodzi? - spytał twardo Rudy.
- Nie ...Nic ... - odparł speszony, Skauti, nieznacznie rumieniąc się z zakłopotania.
- Dobrze nie wnikam... - odparł Rudy.
- Em.... Panie Generale, a jak długo mam zostać na Zekeren?
- Tak długo jak to będzie koniecznie i tak długo jak będzie trwał Twój trening. - odparł generał, a następnie dodał: - Za chwilę przybędzie po Was statek. Skauti poczekaj na zewnątrz.
- Tak Panie Generale. - odparł pokornie Skauti a następnie wyszedł z generalskiego gabinetu. Kiedy tylko to uczynił, Rudy powiedział:
- Co do Twoich misji to trzymaj masz tu listę. - następnie generał wręczył elektrycznemu neczaninowi białą kopertę, po czym kontynuował: - Tylko załatw wszystko... A tak z ciekawości wiesz może czemu Skauti nie chce z Tobą jechać?
- Myślę, że to nie chodzi o mnie... - odparł chłodno Kurai.
- Hmm... A o co?
- Widzisz Skauti dobrze dogaduje się z Otachim i dobrze się czuje w jego towarzystwie...
- Rozumiem ...W sumie zastanawiałem się na daniu Ci pomocnika, gdyż uważam, że w niektórych zadaniach może przydać Ci się pomoc... hmmm .... no dobrze, zabierz ze sobą Otachiego niech Ci pomoże w niektórych zadaniach...
- Jesteś pewien?
- Tak jestem, i tak dla Twojego oddziału nie mam zadnia dopóki nie wrócisz, tylko Otachi ma wrócić z Tobą, za dwa dni i koniec. - odpowiedział spokojnie i twardo Rudy, a następnie dodał: - Dobra idź już statek pewnie na Was czeka.


************

Niedługo przed śniadaniem cały obóz budzi się do życia. Nasi zaspani, ubrani w piżamy i ziewający bohaterowie spostrzegli, że w ich sypialni brakuje Kurai'a, Skautiego i Otachiego.
- Ciekawe gdzie panowie się podziali? - spytała Diuna, przeciągając się.
- Hmm... Kurai pewnie już dawno na nogach i gdzieś się zaszywa. - odparła, ubrana w krótką koszulkę nocną Kiazu robiąca skrętoskłony.
- Zieeew ... Widziałem jak Kurai budził Otachiego i kazał mu się szybko zbierać. - dodał Hachi ziewając na łóżku.
- Hmm... napisałam do Otachiego ... - wtrąciła Rina.
- I co odpisał coś? - spytała Diuna.
- Tak, napisał że On, Kurai i Skauti polecieli na Zekeren ... - odparła Rina.
- Ej pojechali na Zekeren be zemnie! No normalnie obrażę się!- wtrąciła niezadowolona Kiazu.
- Na Zekeren po kiego? - spytał Hachi.
- Hmmm... Skauti ma mieć tam szkolenie, a Otachi i Kurai, mają tam do załatwienia parę wojskowych spraw ... - odparła Rina.
- Czyli wychodzi na to, że my mamy wolne? - spytała radośnie Diuna.
- Jakoś tak wychodzi. - dodał entuzjastycznie Hachi.
- Czad, to co słoneczko i odpoczynek? - odparła Diuna.
- Wiesz chyba trwa wojna. - odpowiedział Hachi.
- Oj tam Oj tam ... odpoczynek i nam się należy. - odparła Diuna.
- Mi też się podoba pomysł fajnego odpoczynki. - dodała entuzjastycznie Kiazu robiąc przysiady.
W ten w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdziła spokojnie Rina.
Na te słowa do pokoju wszedł neczański kapitan, ubrany w swój mundur oficerski i o długich fioletowych włosach spiętych w koński ogon.
- AMIS! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Cześć. - odparł radośnie kapitan, a następnie dodał: - Wy jeszcze w negliżu?
- Tak, mamy wolne. - stwierdziła Diuna.
- Wolne tak? Heheh ... mam dla Was kilka rozkazów, którymi macie się zając zaraz po śniadaniu. - odparł Amis.
- Żartujesz Ziom? - spytał Hachi.
- Nie nie żartuje... - odpowiedział Amis a następnie dodał: - I tak Diuna Ty wraz z kilkoma osobami zajmiesz się sprzątaniem pryszniców ...
- Mam sprzątać prysznice!? - odparła Diuna z niezadowoleniem.
- No zawsze, możesz sprzątać latryny ... - odparł kapitan.
- To ja wole prysznice ... - stwierdziła Diuna.
- No ja myślę ... Hachi Ty pomożesz przy budowie nowych budynków. - kontynuował Amis.
- Jasna sprawa Ziom ... - odparł Hachi przeciągając się i zrywając się na równe nogi.
- Cóż za entuzjazm cieszy mnie to. - odparł kapitan, a następnie dodał: - Kiazu policzysz zbrojownie.
- Nie masz dla mnie ciekawszego zadania? - spytała rozczarowana Kiazu.
- Nie nie mam, zajmiesz się liczeniem broni i koniec. - odparł twardo Amis.
- Nie! - odparła Kiazu.
- Nie kłóć się ze mną! Rozkaz to rozkaz! - odparł Amis.
- No dobra ... - stwierdziła niezadowolona Kiazu.
- Świetnie! Hmmm.... Rina, Ty po śniadaniu masz się zgłosić do Rudego. - stwierdził spokojnie Amis.
- Dobrze. - odparła pokornie Rina.
- To skoro już wiecie co i jak, to zbierać się i marsz na śniadanie. - stwierdził twardo kapitan.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.

************

Nowoczesne bardzo duże i przestronne pomieszczenie, które kolorystyką i arażacją jest jakby podzielone na trzy różne części. W tej, ulubionej komnacie księcia Zekeren, zaraz po lewo od wejścia, w strefie w której dominuje beż i biel, stoją dwie wielkie beżowo-kremowe kanapy tworzące otwarty okrąg. Na jednej z nich zasiada Volaure, ubrany w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie. Bluza z kapturem, luźnie spodnie i zielono-fioletowe gogle na czole, są na pewno znakami rozpoznawalnymi, które czynią go wyjątkowym władcom. Na kolanach księcia, siedzi piękna i urodziwa elfka o długich, trochę potarganych zielonych włosach oraz pięknych i błyszczące brązowych oczach o przyjemnym butelkowym odcieniu. Dodatkowo ma ma ona długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny.
- Kotku ja chce jeszcze ... - stwierdziła uwodzicielsko kobieta, całując księcia w usta i delikatnie je podgryzając.
- Chiki, wiesz że też chciałbym więcej, ale mam już plany ... - odparł spokojnie Volaure.
- Ty zawsze masz jakieś sprawy ... - odparła zawiedziona dziewczyna, a następnie dodała: -Eh.... kiedy teraz będziesz miał dla mnie czas?
- Nie wiem zdzwonimy się ...
- Hmmm.... Tygrysku .... - wymruczała dziewczyna.
- Nie gadaj tylko działaj. - odparł książę pieszczotliwie i głęboko całując Chiki, w rozpalone usta.
W ten w komnacie rozległ się głośny dzwonek do drzwi, który spowodował, że książę przestał dopieszczać dziewczynę i powiedział:
- Zejdź proszę.
- No dobrze ... - odparła dziewczyna schodząc z kolan władcy.
W tym momencie Volaure, przypalając sobie papierosa powiedział donośnym głosem:
- Proszę!
Chwilę po tych słowach, drzwi od komnaty otworzyły się, a do pokoju wszedł Otachi,Kurai i lekko wystraszony Skauti.
- Tak myślałem, że to Wy. - stwierdził radośnie książę, podnosząc się i podchodząc do przybyszy.
- Siema Volaure! - stwierdził uradowany Otachi, a następnie podał prawą dłoń władcy.
Na początku, to było zwykłe podanie ręki, jednak po chwili przerodziło się ono w przyjacielskie złapanie za nadgarstki. Następnie obaj przejechali swoją dłonią po dłoni partnera do momentu, wktórym mieli możliwość zahaczenia swoimi palcami o palce partnera, w kolejnym kroku obaj zgrabnie i szybko przeszli w pięści. Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi pięściami raz od góry raz od dołu, po czym stuknęli się pionowo kosteczkami, następnie stuknęli się kosteczkami w poziomie, przybili poziomą „piątkę” wewnętrznymi dłońmi, potem przybili ja zewnętrzną stroną dłoni. Następnie pół kolistym ruchem przesunęli ręce nad swoje prawe ramiona z wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali stopa. Całą tę sekwencję obaj zrobili bardzo szybko i sprawnie. Zaraz po tym przywitaniu Volaure w identyczny sposób przywitał się, z elektycznym neczanimem, tym czasem zszokowany Skauti stał jak wryty.
- O cześć Chiki! - stwierdził Otachi uśmiechając się.
- Cześć. - stwierdziła Elfa całując wietrznego neczanina w policzek.
- Chiki, sprawdź czy nie ma Cię w domu. - wtrącił Volaure.
- Tak tak ... - odparła Chiki wychodzodząc z komnaty.
- Volaure, pozwól to bromiański zwiadowca imieniem Skauti. - wtrącił nagle Kurai.
- Witaj książę. - odparł spokojnie i pokornie Skauti, kłaniając się.
- Spokojnie jesteś wśród swoich, mów mi poprostu Volaure. - odparł książe z przyjaznym uśmiechem.
- Yyyy ... tak panie ... znaczy Volaure. - odparł niepewnie zwiadowca.
- Tak lepiej. - stwierdził władca.
- Em. ... przepraszam czy mogę wiedziec co to było co zrobuliście przed chwilę? - spytał nieśmiało Skauti.
- To była szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek, żółwik, „piątka” i „backhand”- odparł Otachi a następnie dodał z uśmiechem: - Takie tutejsze przywitanie Ziomków.
- Ziomków? ... yyyy... Wy się znacie? - odparł zdezorientowany bromiańczyk.
- Owszem i to bardzo dobrze. - odparł Kurai.
- Pewnie, że się znamy. - dopowiedział Volaure, a następnie mrugając okiem dodał: - Tylko nie rozpowiadaj o tym.
- Dobrze... - odpowiedział pokornie Skauti, a następnie dodał:- Przepraszam, kiedy zacznę trening?
- Zapewne jeszcze dzisiaj... - odparł spokojnie Volaure, po czym zaciągnął się i powiedział: - Weźmiesz udział w treningu z tak zwanego "Projektu Haliya".
- O to fajna zabawa! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
- Projekt Haliya? ... co to takiego? - spytał speszony Skauti.
- Polega on na specyficznych walkach, które mają przygotować wojowników na spotkanie z frontem i rozwija zarówno moce jak siłę. - stwierdził Volaure.
- Walczy się z takimi fajnymi biostworkami! To fajny i przyjemny trening! - dodał radośnie Otachi.
- Skoro tak mówisz ... - odparł Skauti.
- Ej słuchajcie, czy mógłbym się odmeldować? - wtrącił Otachi.
- Tak idź ... - odpowiedział Kurai.
- Pewnie, że możesz iść. - dodał Volaure, a następnie dopowiedział z uśmiechem : - Pewna dama czeka więc leć.
- Dzięki! - odparł radośnie Otachi, a następnie wychodząc dodał: - Jak coś jestem pod telefonem.
- Idź już ... - stwierdził chłodno Kurai.
W ten wietrzny neczanin radośnie wybiegł z komnaty, a Volaure spytał:
- Generał pozwolił mu od tak przyjechać?
- Otachi i ja mamy parę spraw do załatwienia na Zekeren. - odparł Kurai.
- Rozumiem .... hmmm... Napijecie się czegoś?
- Tak, poproszę wodę. - odparł Kurai, wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- A Ty Skauti? - spytał Volaure udając się do aneksu kuchennego.
- Poproszę wodę. - odparł w końcu zmieszany zwiadowca, a następnie gwałtownie rumieniąc się dodał: - Pa... Volaure ... czy... czy mogę ... już iść?
- Co się dzieje? - spytał Volaure.
- Nie ...nic nic ... - odpowiedział zwiadowca jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- Hmmm.... chyba wiem co Ci jest .... i widzę Ziom, że mu nie powiedziałeś? - spytał Volaure, wręczając wodę, swoim gościom.
- Nie nie powiedziałem. - odparł Kurai, popijając wodę.
- Nie powiedział o czym? - spytał zdezorientowany Skauti.
- Powiedziałem Volaure o Twojej tajemnicy .... - stwierdził Kurai.
- Jak mogłeś... obiecałeś, że nie powiesz!- odparł Skauti.
- Obiecałem, że nie powiem ludziom z którymi byliśmy w podziemiach. Pamiętasz? Powiedziałeś:"Wolałbym aby reszta oddziału o tym nie wiedziała .." i dałem Ci słowo, że reszta nie się o tym nie dowie i nie dowiedziała się.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Tak ... masz racje ... przepraszam ... - odparł speszony i rumieniący się zwiadowca.
- Spokojnie wiem o tym tylko ja, nikt inny, o tym nie wie. - wtrącił Volaure, po czym dodał: - Słuchaj Kurai opowiedział mi o Tobie, bo wierzy, że jestem wstanie Ci pomóc..
- Pomóc? Pewnie zaczniesz się śmiać z tego jak każdy inny ...- stwierdził speszony Skauti z łzami w oczach.
- Ja śmiać z tego? Dobry żart. - odparł książę śmiejąc się.
- Kto jak kto, ale Volaure to ostatnia osoba która mogła by się z tego śmiać.... - dodał spokojnie Kurai.
- Kurai, ja mu powiem... - odparł Volaure.
-Powiesz o czym? ... że jestem psycholem? ... że jestem pojebany!?- wykrzykiwał Skauti z łzami w oczach, a następnie dodał: - Kurai miałem Cię za przyjaciela a y od tak ....
W tym momencie Volaure stanowczym krokiem podszedł do bromiańskiego zwiadowcy, jednym szybkim ruchem złapał go, za mundur, przyciągnął do siebie i głęboko pocałował przybysza w usta, przerywając tym samym jego odpowiedź. Przerażony i czerwony jak burak Skauti, zrobił wielkie zaskoczone oczy, jednak był tak sparaliżowany tym co się stało, że nic nie zrobił. Kiedy rozpalone usta mężczyzn, rozdzieliły się, to Volaure powiedział:
- Jestem taki sam jak Ty ...
Skauti stał jak wryty i z niedowierzaniem patrzył na księcia, gaszącego papierosa.
- Książę Volaure jest biseksualny tak jak i Ty, powiedziałem mu o Tobie aby pomógł Ci poradzić sobie z Twoją "innością"... - stwierdził spokojnie Kurai.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem zwiadowca ocierając łzy.
- Tak, posłuchaj pomogę Ci, a tu na Zekeren nic Ci nie grozi. - dodał książę z u uśmiechem.
- Dobra, Wy macie tutaj do pogadania, a mnie wzywają pewne sprawy. - wtrącił chłodno Kurai idąc w kierunku drzwi.
- Ale .... - próbował wydusić z siebie Skauti.
- Spokojnie, zostawiam Cię w dobrych rękach ... nie musisz się obawiać ... - stwierdził Kurai, wychodząc z komnaty.
- Nie martw się, zapewne wróci, jak załatwi swoje sprawy.- stwierdził książę z uśmiechem rozsiadając się na kanapie.
- Pa ... Volaure ... - wydukał bromiański zwiadowca.
- Tak słucham? - odparł spokojnie Volaure.
- Cze...czemu to zrobiłeś? ...
- Czemu zgodziłem się wsiąść Cię pod opiekę?
- To też .... cho... chodziło mi o ... pocałunek ...
- Pocałowałem Cię, abyś się uspokoił i zamknął ... a wziąłem Cię pod opiekę, bo jej potrzebujesz... wiele złego przeżyłeś w życiu, a ja chce Ci pokazać, że bycie biseksualnym to nie jest nic złego i można z tym swobodnie żyć, i to bez gnębienia. Oczywiście zawsze się ktoś znajdzie, kto będzie przeciwny, ale na to tez mam radę...
- Hmm... czyli w sumie czekają mnie tutaj dwa treningi?
- Owszem, można tak powiedzieć.
- Rozumiem ... chociaż mnie to przeraża i nie jestem do końca przekonany ... to chyba nie mam wyboru ... oddaje się pod Twoja opiekę Panie ... znaczy Volaure...
- Heheh ... dobrze, a teraz chodź pokarzę Ci "Projekt Haliya" - odparł książę z uśmiechem.


************

Piękne, gorące i upalne słońce oświetla betonowy obóz neczan. Hachi i kilku innych mężczyzn dzieżko pracuje na budowie, nosząc cegły, worki z betonem czy deski. Ta praca zapewni mu rozrywki na długo. Tym czasem Diuna, leniwie szoruje jedna z kabin prysznicowych. Właściwie to wygodnie siedzi, na podłodze i przy pomocy swojej psychicznej mocy wykonuje swoją pracę. Kiazu dopiero wchodzi do wielkiego magazynu broni, aby go przeliczyć. Natomiast Rina stoi w gabinecie neczańskiego generała i czeka na wytyczne.
- Rina, naprawdę Amis przysłał Ci Ciebie? - stwierdził z niedowierzaniem Rudy.
- Tak ...- odparła nieśmiało neczanka.
- Hmm... Miałaś liczyć broń w magazynach, a ja spodziewałem się Hachiego albo Kiazu.
- Pójść po Kiazu?
- A co robi?
- Liczy magazyny i Amis upierał się aby to ona to robiła.
- Amis się upierał? ... Chyba już wiem o co chodzi ... i co ja się z nim mam ... heh ... - zamyślił się Rudy, a następnie powiedział na głos: - Dobrze niech będzie, możesz być i Ty... w końcu pracowałaś jako weterynarz w klinice Ambasadora Ankary ...
- To... to co mam robić? ...
- Słuchaj niedaleko obozu, mamy kilka stworzeń, które trzeba przesiedlić ...
- Rozumiem... a co to za zwierzęta?
- Hmm... według moich informacji to jakieś psowate bestie. Zwiadowcy twierdzą, że to mogą być dzikie inuma.
- Chyba się nadam ... - odparła niepewnie Rina.
- Tak pewnie tak, ale uważaj na siebie, bo pewien wojownik łeb mi urwie. - odparł Rudy mrugając okiem.
- Nie urwie ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Pewnie, że nie żartuje tylko. - odparł Rudy mrugając okiem, po czym dodał: - Ale i tak uważaj na siebie.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina.


************

- Volaure, przepraszam, za swoją ciekawość... ale czy księżniczka wie o Twojej inności?
- Chiki?
- Yyyy... Tak ...
- Po pierwsze nie jest księżniczką, nie mam swoje drugiej połówki, a po drugie nie musi tego wiedzieć.
- Rozumiem ... nie odnosisz się ze swoja innością...
- To nie do końca tak, jestem otwarty i jak koś spyta to otwarcie mu odpowiem, a Chiki nie musi wiedzieć ... w sumie to nawet nigdy nie pytała.
- Przepraszam, jeśli to drażliwy temat....
- Nie jest spoko, to nie tajemnica ...
- A coś łączy Cię z Chiki?
- HEH EHE ... Podoba Ci się co?
- Tak... to też ... - odparł Skauti czerwieniąc się.
- To możesz z nią spróbować, ale nie gwarantuje, że się zainteresuje.
- Zwłaszcza, że jest z takim przystojniakiem jak Ty ..
- Posłuchaj, nie jesteśmy parą, Chiki to moja kissingfriend i w sumie łączy nas tylko zabawa.
- Przepraszam.... ja myślałem, że ... ale ja jestem głupi- odparł zwiadowca bardzo mocno się czerwieniąc.

- Spokojnie nie jesteś ... i nie ma problemu, naprawdę. - odparł książę z uśmiechem, a następnie się zamyślił: - Czeka mnie wiele pracy, zobaczymy czy będzie warto ... ale muszę przyznać, że dzieciak jest intrygujący i bardzo zastraszony ... Kurai o tym mówił, ale nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa ..... hmmm .... trzeba coś z tym zrobić... hmm.... chyba mam nawet pomysł co ...