czwartek, 4 kwietnia 2024

EPIZOD 255

 

"Sekrety stada smoków"


Zamglony, bardzo wczesny poranek. Jest delikatnie chłodno, lecz z każdą chwilą gdy wychodzi słońce to robi się nieznacznie cieplej, ale nadal przenikliwe zimne powietrze dociera nawet w najskrytsze zakamarki każdego ciała rozgrzanego po nocy. Zaspani Neczanie zebrali już swój prowizoryczny obóz i ukradkiem ruszyli w dalszą podróż.
- QRV –
usłyszeli nagle głos w słuchawkach.

- QSL – odpowiedział, prawie natychmiast Kurai.
- Szybka odpowiedz to jest to co lubię. -
odpowiedział spokojnie Rudy, a po chwili dodał: - Czas przydzielić Wam kanał radiowy.
- Proponuję 2.0.1.3.5.0,

- Zekeren? Eh dobra, domyślam się, że Książę interesuje się stadem smoków i to raczej odgórny kanał. Nie mylę się?
- Dokładnie.
- Na przyszłość, chce pierwszy wiedzieć o takich rozkazach, heh … Przenieście się na ten kanał, sprawdzimy czy wszystko działa.
Po tych słowach wszyscy ustawili Zekereński kanał radiowy, który działa bez zrzutu, a dodatkowo zapewnia prywatność.
- Jesteśmy.
- Świetnie. Dzieciaki, tylko nie ważcie się wyłączać komunikacji.
- Tak, tak - wtrąciła Kiazu.
- Nie pierwszy raz to robimy. - dodała Diuna.

- Wiem, i znam Wasze metody.
- Luz Generale. - dodał Otachi.
- Książę dołączy do Nas potem? - spytała Diuna.
-
Dam mu znać jak będziecie już w blisko stada. O ile już nie jest na nasłuchu. - odparł Rudy.
Nastała przenikliwa cisza, którą nagle przerwała Diuna mówiąc:
- Założyłeś, że nas słucha tylko się nie odzywa?
- Nie zdziwiło by mnie to. - odpowiedział Rudy, a po chwili dodał: - Władcy na nasłuchu, to skomplikowana zabawa, której na co dzień wolę unikać.
- Vol… Książę jest spoko - powiedziała Kiazu.
- Luzak i lekkoduch ALE stanowczy, wzbudzający szacunek, i straszliwie tajemniczy oraz posiadający cechy dobrego przywódcy … Tak zdecydowanie to osoba „spoko” i odpowiednia dla Was. - odpowiedział spokojnie Rudy, z głosem przepełnionym szacunkiem.


************


Tym czasem w jednej z wielu komnat na Zekeren, a konkretniej w komnacie koło areny, książę luzacko zasiada na kanapie i popijając poranna kawę przegląda jakieś dokumenty i raporty. Na niskim stoliku przed nim stoi niewielkie radio, bardzo w stylu retro oraz podłączony do niego wyciszony mikrofon. Z urządzania nie wydobywa się jednak muzyka, a rozmowa.
- Luzak i lekkoduch ALE stanowczy, wzbudzający szacunek, i straszliwie tajemniczy oraz posiadający cechy dobrego przywódcy … Tak zdecydowanie to osoba „spoko” i odpowiednia dla Was. - odpowiedział spokojnie Rudy, z głosem przepełnionym szacunkiem.
-
Myślę, że go nie ma, na to bankowo by zareagował. - odpowiedziała Diuna.
- Myślę, że się mylisz. - odpowiedział na głos, do siebie Volaure uśmiechając się pod nosem i czerpiąc łyk kawy, oraz gasząc papierosa.

-
Tym lepiej. Wywołajcie Nas jak będzie na pozycji. - powiedział Rudy.
- Tak jest. - odparli zgodnie Neczanie.
Nagle do pokoju rozległo się głośnie pukanie do drzwi.
- Wejść. - odpowiedział twardo książę.
- O Ty już na nogach. - odezwał się znajomy głos.
- Przypominam Skauti, ze oddział Brata ma dzisiaj dotrzeć do tego dziwnego stada smoków.
- Faktycznie, masz chwile?
- Nom, w kuchni jest kawa jak chcesz to bierz i siadaj. Co Cię sprowadza? Raczej nie nowe raporty…
- Dostaliśmy informacje o kolejnym spotkaniu rady, w pałacu... dzisiaj koło południa.
- Heh … Pewnie w sprawie tego dziwnego stada smoków…
- Możliwe, rada dość mocno się nim interesowała
- Hmm… zaraz zadzwonię do Ankary, że na zebraniu będę online.
- Jak chcesz mogę to załatwić w Twoim imieniu. - odpowiedział Skauti siadając na kanapie koło księcia.
- Dzięki, ale lepiej abym sam to ogarnął. - odpowiedział Volaure z uśmiechem, a po chwili dodał: - Jesteś niesamowity i mega ogarniasz załatwianie rzeczy, lecz dobrze czasem załatwić coś samemu.
- Masz racje, inaczej rada zacznie coś podejrzewać. Hmm… Volaure?
- Co tam, Ziom?
- Powiesz coś więcej o sw
oim pobycie Sekai Dagaal? - zapytał z zaciekawieniem Skauti.
- Mam Ci poopowiadać o upojnym ćwiczeniu cardio z Ery? - odparł nonszalancko książę z uśmiechem, odstawiając kawę i odkładając raporty.
Te słowa wprawiły w mocne zakłopotanie Skautiego, jednak po chwili delikatnie się rumieniąc powiedział: - Nie, nie o tym. Przyjechałeś w zakrwawionych ubraniach, które kazałeś spalić. Jedyne co mi wtedy powiedziałeś, że to nie Twoja krew, ale nie pozwoliłeś o tym nikomu wspominać.
- Tak było, to nie była moja krew.
- Ery?
- Nie… heh.. powiedzmy, że wdałem się w małą bójkę, a to pozostałość po moich przeciwnikach.

- Rozumiem ...- odpowiedział pokornie Skauti, a następnie z ekscytacją w głosie dodał: - Zaraz, ta dziwna energia to byłeś ….
W tym momencie książę, bez oporów czy głębszego zastanowienia, głęboko pocałował kumpla w usta, przerywając tym samym jego wypowiedz. Kiedy ich usta rozdzieliły się, Książę stanowczo lecz z uśmiechem powiedział: - Lepiej dla Ciebie abyś nie rozwijał tego tematu, ani o nim nie rozpowiadał i nie wracał do niego.
- Ta… tak jest… - odpowiedział zaskoczony i zdezorientowany Skauti.
- Dobrze, a teraz załatw mi proszę więcej informacji o tym, tym i tym rapaporcie. - powiedział Volaure wyciągając odpowiednie raporty ze sterty papierów.
- Spoko. - odpowiedział Skauti, a po chwili przeglądając raporty powiedział: - Hmm.. jakiś dziwny czarno-fioletowy smog w rożnych rejonach?
- Taaa …
- Dobra, jak coś znajdę to dam znać. Hmmm… Volaure, nie ufasz mi?
- Co za głupie pytanie, oczywiście, że ufam. Ziom, nie zostałbyś moim
osobisty adiutantem, oraz nie widział byś o wielu rzeczach, jak na przykład o tym, ze interesuje mnie ten smog. Jakbym Ci nie ufał to na pewno nie zobaczyłbyś mnie w tych zakrwawionych ciuchach. - odpowiedział spokojnie książę, a po chwili dodał: - Mogę, zapalić?
- Tak, jasne…
Volaure wyjął z kieszeni paczkę papierosów, następnie przypalił jednego, zaciągnął się i powiedział: - Ziom, są rzeczy o których wie tylko mój Brat albo nikt poza mną i dla Twojego bezpieczeństwa wolałbym aby tak zostało. I nie ma to nic wspólnego z brakiem zaufania.

- Rozumiem …


************


Bardzo duży otwarty teren. Wysoka złocisto zielona trawa sprawia wrażenie jakby była ogromnym i nieokiełznanym morzem. Trawa sięga neczanom w duzej mierze do pasa. Olbrzymie połacie terenu, kołysane delikatnym wiatrem, od teraz bedą stanowić osłonę skradającego się oddziału. Podążają oni dość szybko, cicho oraz kucając bądź czołgając się. W krótce dodarli to granicy trawy a ich oczom ukazał się ogromny obóz przepełniony, niezliczonymi klatkami ze smokami. Są ta różne gatunki i już na pierwszy rzut oka widać, że bestie nie są przetrzymywane w dobrych warunkach. Część z nich ma rany, część sprawia wrażenie martwych.
- Co za okropny widok. - wyszeptała z przerażeniem Rina.
- QRV - powiedział Kurai.
-
QSL… Słuchamy. - odpowiedział Generał.
- Jesteśmy na pozycji. - kontynuował Kurai.
- Makabra, tam się dzieje. - wtrącił Hachi.
-
Świetnie, co tam widzicie? Po reakcjach wnioskuje, że nie macie dobrych wieści. - Kontynuował Generał.
- Nie chciałbyś tego widzieć, to jakieś odwalone więżenie dla smoków o zaostrzonym rygorze. - odpowiedział Otachi.
- Takie jak z koszmaru. - dopowiedział Hachi.
- Taaaa … i część z nich wygląda już na martwe…. - dodała Diuna.
- Widzicie kogoś? - Zapytał Generał.
- Ziom, przy klatkach kreci się tam z sześciu typa. - odpowiedział Otachi.
- Ktoś znajomy? - dopytywał generał.
- Nie, raczej nie… - opowiedział Hachi.
- Wyglądają na najemników. - dodał chłodno Kurai.


************


W
półmrocznej, wysokiej sali tronowej, wśród wodospadów lawy, na złotym tronie zasiada, dostojny jak zawsze Ambasador Chifuin, przed którym stoi jego wierny generał, ubrany w pełny oficerski mundur.

- Panie, wzywałeś. - stwierdził nagle pokornie Damu, nieznacznie się kłaniając.

- Kiedy będą w pałacu? - spytał stanowczo władca popijając krwisto czerwone wino.

- Przywódca najemników, twierdzi, że są w drodze. - odparł pokornie Generał.
- Dobrze, a tak dowiedziałeś się czegoś o tej łachudrze?
- Informator twierdzi, że ma cechy idealne dla Pańskiego Królestwa.
- Świetnie. W prowadź plan w życie.
- Tak jest!



************


Dobrze ukryci neczanie uważnie obserwują obozowisko najemników oraz widoczne klatki, ze smokami. Ich uwagę przykuwa jeden najemnik. Młodzieniec o czerwono- żółtych, krótkich włosach i zadziornych pomarańczowych oczach, który ubrany jest jeansy oraz czarny T-shirt.
- Ten, tam to chyba ich przywódca. - stwierdził Hachi pokazując na młodzieńca.
- Tak, wydaje się, że to on nimi dowodzi. - dodał Otachi.
- Ta, ta pierdu pierdu… to co robimy? - zapytała Kiazu.

- Jesteście wstanie zakraść się bliżej? - spytał Generał.
- Na chwile obecną nie. - odpowiedział Kurai.
- Będziemy jak na patelni. - powiedział Otachi.
- Dobrze, Kurai dowodzi, od tej chwili jestem tylko obserwatorem. - powiedział generał.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie neczanie.

- Raczej „nasłuchatorem” – wtrąciła Diuna,a otem dodała: - Miło, że nas podsłuchujesz i nie bierzesz za Nas odpowiedzialności…

- Daj spokój Diuna. - zganił Hachi.
- Nie widząc sytuacji i orientując się w niej jedynie na słuch, moje rozkazy mogą Wam bardziej zaszkodzić niż pomoc. - odpowiedział twardo Rudy, a następnie dodał: - Nie wtrącanie się do akcji, to forma dbania o oddział i zaufania do Was, że sobie poradzicie.

Nagle na niebie pojawiły się dwa bardzo duże smoki, które dość szybko się zbliżały i można było im się coraz lepiej przyjrzeć. Większy, ze smoków jest bardzo masywny ciemno szary, czarnymi rogami, skrzydłami i brzuchem. Dosiada go masywny mężczyzna, z duża blizna usytuowaną na łysej głowie, oraz dużym tatuażem smoka na prawym ręku. Powiedzieć o nim, że jest górą mięśni, to stanowczo za mało. Ubrany jest w białą koszulkę, czarne bojówki i glany. Za to mniejszy smok jest ciemnofioletowy z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem. Na jego grzbiecie siedzi równie potężny w posturze jeździec. Przy tak wielkim smoku jest on zdecydowanie wysoki, posiadający wielkie mięśnie, które nie są przerośnięte tylko dobrze wytrenowane i ukształtowane. Z przodu wydaje się być łysy, z tyłu jednak zdobi go długi dość cienki, czarny warkocz. Jego ciało zdobią liczne blizny, które wydają się być jego dumą. Ma na sobie obcisłą białą sportową koszulkę bez rękawów, oraz czarne spodnie i ciężkie wojskowe buty. Bestia jest godna swojego właściciela.
- O … ooooouuu … - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.