niedziela, 14 lutego 2016

Epizod 186



"... Misja czy nauka? ...
oto jest pytanie ... "


W męskim obozie nadszedł czas na śniadanie, neczańskie rodzeństwo niezbyt chętnie pojawiło się rano w stołówce. Pamięć po niezbyt miłej kolacji nadal nie dawała im spokoju. Niestety z niewiadomego powodu nie ma z nimi Kurai'a.
- Gdzie zgubiliście Kurai'a? - spytała dociekliwie Diuna.
- Dobre pytanie... - odparł opatrzony już do końca Otachi.
- Widziałem go wcześnie rano, a potem gdzieś znikł ... - dodał Hachi.
- Pewnie nie ma ochoty na to wspaniałe śniadanie ... - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała: - W sumie nie dziwie się.
W tym momencie drewniane okno, w głębi sali, z wielkim hukiem otworzyło się, a następnie rozległ się, znajomy, gruby męski i donośny głos, mówiący:
- PANIE I PANOWIE WYŻERA!
Neczanie, przewrócili oczami i stosunkowo nie chętnie ustawili się w kolejce po jedzenie, które dzisiaj pachniało zupełnie inaczej niż pierwszego dnia.
- Witaj, a gdzie Kurai? - spytał kucharz nakładając Rinie, przyjemnie wyglądającą owsiankę.
- Cześć Chushin, niestety nie wiem ... - odparł speszona Rina.
- Hej Ziom, on tak czasem ma ... - dodał Otachi.
- Ale Ziom dzisiaj normalne jedzenie! - dopowiedział Hachi.
- Pewnie, szkoda, że tylko moja groźba się nie pojawiła ... - odparł kucharz.
- Ej .. czemu my się jeszcze nie znamy... - wtrąciła Kiazu.
- O przepraszam, jestem Chushin, a Wy? - odparł kucharz.
- To Diuna,a ja jestem Kiazu. - odparła ognista neczanka z uśmiechem.
W ten w stołówce pojawił się elektryczny neczanin, który od razu udał się po śniadanie.
- No kogo to moje oczy widzą, dzisiaj będzie lepsze jedzenie. - stwierdził kucharz, nakładając jedzenie.
Jednak neczanin nic mu nie odpowiedział jedynie bez słowa, udał się do stolika i zaczął jeść.
- A tego co ugryzło? - spytał Chushin.
- Nie przejmuj się Ziom, ten typ tak czasem ma. - odpowiedział spokojnie Hachi.
- Do niego trzeba przywyknąć ziom. - dodał Hachi.
Po chwili wszyscy siedzieli już przy stoliku i zajadali się o niebo lepszym śniadaniem, chociaż jeszcze nie perfekcyjnym. Jednak ważne, że nawet dziewczyny były wstanie to zjeść.
- Kurai, a Ciebie osy w nocy pogryzły czy co? - spytała dociekliwie Diuna.
Elektryczny neczanin, jednak jej nic nie odpowiedział, a po dłuższej chwili milczenia, dokończył jedzenie i wyszedł.

************
W rodzinnej willi rodziny Cusan, Sachiner siedzi w jednym z swoich gabinetów, i czyta jakieś ważne dane na monitorze laptopa, jednocześnie bawiąc się delikatną i niewielką, bladą, fioletowo zieloną kulką. Całe pomieszczenie jest urządzone w klasycznym, dla tego inkuba, stylu, gdyż jest to stosunkowo stylowy gabinet, który posiada nawet barek z winami, regał z książkami czy też niewielką czarną skórzaną kanapę. Pozostałe meble są ciemno brązowe, drewniane i rzeźbione. Podłoga jest jasnobrązowa, a pod biurkiem znajduje się czerwony dywan ze złotymi zdobieniami. Nagle w pokoju rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził wyraźnie podminowany inkub.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Kutaro, który pokornie powiedział:
- Panie, przepraszam, że przeszkadzam, jednak Pański Ojciec, chce Pana natychmiast widzieć.
- Rozumiem, przekaż Ojcu, że już idę. - odparł Stanowczo Sachiner, a następnie dodał: - Udało Ci się nawiązać połączenie?
- Niestety nie...
- Próbuj dalej! - odparł twardo inkub podnosząc się.
- Jak sobie życzysz Panie. - odparł pokornie Kutaro.

************

Najedzone neczańskie rodzeństwo spokojnie spaceruje po męskim obozie, rozmawiając i obserwując wszystko to co dzieje się wśród namiotowych muszli.
- Kucze, nie długo czas się zbierać a naszego dowódcę coś ugryzło ... - stwierdziła Diuna.
- Od rana się tak dziwnie zachowuje... - odparł Hachi.
- E tam przejdzie mu, przecież nie zachowuje się super nadzwyczajnie. - dodał Otachi.
W tym momencie Kiazu zapatrzyła się na stosunkowo przystojnego żołnierza Konware, siedzącego na ławce pod jednym z namiotów. Ma on bladą błękitną cerę oraz krótkie niebieskie włosy, z czarnymi końcówkami. Ów młodzieniec jest interesujący nie tylko z powodu urody, ale również z powodu układania czarnej jaj smoła kostki.
- Hej Ziom, co tam masz? - spytał zaintrygowany Otachi, podchodząc do nieznajomego.
- To zwykła kostka halussa. - odparł nieznajomy.
- Kostka halussa? A co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
- Ty powinnaś to wiedzieć. - odparł nieznajomy.
- Ja? Proszę Cię, pierwszy raz na oczy widzę czarną kostkę. - odparła Diuna.
- Próbujesz mnie obrazić? - spytał żołnierz.
- Luz Ziom ... - stwierdził Hachi.
- Zacznijmy od początku Ziom. - dodał Otachi.
- Ja jestem Kiazu, a to Diuna, Hachi, Rina oraz Otachi. - wtrąciła ognista neczanka.
- Miło mi ja jestem Caeci Sokea. - odparł nieznajomy.
- Wybacz Caeci czemu mówisz, że Diuna powinna znać tę kostkę? - spytała nieśmiało Rina
- Kostka halussa jest "zabawką" rozwijającą zdolności istot władających mocą psychiczną, więc skoro ona ją włada to powinna ją znać. - odparł Caeci.
- To skomplikowane, ale nie znam tej zabawki. Na czym ona polega. - odparła zaintrygowana Diuna.
- Na układaniu. Jak się ją odpowiednio ułoży to się otwiera.- stwierdził Caeci.
- Dobra, ale ona cała jest czarna, więc skąd mam wiedzieć, że dobrze działam? - kontynuowała Diuna.
- Dzięki mocy. Zresztą daj rękę. - odparł Caeci wyciągając prawą dłoń.
W tym momencie psychiczna neczanka z lekkim zahamowaniem podała swoją dłoń żołnierzowi, który złapał ją i delikatnie położył na swojej kostce, a następnie użył swoje mocy. Po chwili Diuna przez chwilę zobaczyła na pudełku jasne, kręte linie.
- I co? - spytał Hachi.
- Łał to niesamowite na niej jest wzór! - stwierdziła z podziwem, zaskoczona Diuna.
- Jakim cudem? - spytał Otachi.
- Kwestia wprawy i odpowiedniego używania mocy. - odparł Caeci.
- Caeci nowi nie dokuczają Ci za bardzo? - wtrącił palący kucharz.
- Spokojnie, interesuje ich moja układanka. - odparł Caeci.
- Neczanie musicie wiedzieć, że Caeci to nasz mistrz w używaniu mocy psychicznej! - stwierdził z podziwem Kucharz.
- Super! - stwierdzili zgodnie bracia.
- Fajnie! - dodała Kiazu.
- Spoko, a czemu byśmy mieli mu dokuczać? - spytała Diuna.
- Jestem niewidomy, a moimi oczami jest moja psychiczna moc, gdyż widzę jedynie energie. - odparł Caeci.
- Za to wszelkie pułapki i zagadki wymagające używania mocy to dla niego niebywały pikuś! - dodał dumnie Chushin.
- Hmm... czyli nie widzisz mnie ale te symbole na kostce już tak? - spytała Diuna.
- Ciebie widzę, a właściwie to widzę Twoją aurę mocy, tak samo jak wszystkich obecnych oraz symbole na kostce. - odparł spokojnie Caeci.
- Łał ... - stwierdzili zgodnie neczanie.
- Hmmm ... Ziom ogólnie ja jestem powietrzem, Rina jest wodą, Kiazu jest ogniem, Hachi jest ziemią a Diuna jest psycho-mocą. - wtrącił Otachi.
- Dziękuję, to ułatwi mi zapamiętanie imion. - odparł Caeci.
- Ej słuchaj nauczył byś mnie tego, czy te symbole i zagadki w pełni mogą rozwiązywać tylko niewidomi? - spytała dociekliwie Diuna.
- Zaintrygowała Cię ta moc. - odparł Caeci, a następnie dodał z uśmiechem : - Oczywiście, że mogę i jeśli chcesz możemy zacząć od razu.
- Ekstra! - odparła Diuna.
- No proszę, Ty się chcesz czegoś nauczyć. - stwierdził Hachi.
- Tak chce! To brzmi super i mam wrażenie, że dzięki tej super umiejętności weszłabym na nowy poziom! - dodała Diuna.
- Aha ... a pamiętasz, że zaraz się zbieramy? - odparł Hachi.
- No tak ... Rina proszę pogadaj z Kurai'em abyśmy tu zostali! - odpowiedziała z determinacją Diuna.
- Eh ... dobrze spróbuję ... jednak nie mogę nic obiecać... - odparła nieśmiało Rina.
- Dzięki. - odparła Diuna, podchodząc bliżej no nowego nauczyciela, a następnie dodała: - Wy też jej pomóżcie...
- Spoko. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Kto to Kurai? - spytał Caeci
- To nasz dowódca. - odparł Hachi.
- Włada elektrycznością. - dodał Otachi.
- Będę pamiętał. - odparł Caeci.

************


W pałacu ambasadora Ankary wszyscy władcy, dość nerwowo chodzą po całej posiadłości i zmierzają na kolejne zebranie władców. Ciężka atmosfera daje się wyczuć z daleka, a sami władcy wydają się mieć niesamowity i straszliwy mętlik w głowach. Tym czasem w pałacu ambasadora Chifuina władcy zdają się nie przejmować falą uderzeniową, która rano przeszyła powietrze, chociaż sam Chifuin zdaje się być zadowolony.

************
Generał Rudy, zasiada w betonowym surowym gabinecie i przed otwartym laptopem nerwowo, stuka długopisem o blat czarnego biurka. Coś się ewidentnie wydarzyło. Nagle rozdzwonił się telefon komórkowy. Na sam dźwięk neczanin zerwał się i szybko odebrał telefon mówiąc:
- No na reszcie...
- To Tylko ja ... - odparł znajomy głos w słuchawce.
- A to Ty ... Kurai nie mam z nimi kontaktu... - odparł Rudy.
- Rozumiem, ja też nie ... ale ja nie w tej sprawie....
- Dobra co jest?
- Możemy zostać na dłużej w obozie Konware?
- Dobrze, że o to pytasz ... mam tyle na głowie, że zapomniałem Wam powiedzieć, że maszyny dla nas nie są jeszcze gotowe i nie musicie się śpieszyć z dotarciem do obozu maszyn.
- To dobrze...
- A czemu tak nagle chcecie tam zostać?
- Diuna znalazła nauczyciela, który jest wstanie nauczyć jej "widzenia mocą"
- Dobre, dla kogoś kto włada psycho-mocą to świetna nauka, więc tym bardziej zostańcie w obozie ... hmm... to dziwne Diuna Cię poprosiła o zostanie?
- Nie ... Hachi, ale trening jej się przyda....
- Heheh, tak myślałem, że się nie pofatygowała ... masz racje przyda jej się ... dobra pogadam z tamtejszym dowódcą i poinformuję go o tym, że zostaniecie Dowodzi tam bosman Saqie?
- Nie major Smoczysław ...
- A no tak szkolą nowego ... dobra to tym bardziej go powiadomię.

************
Wczesnym wieczorem, w szarym bladym świetle Rina w końcu znalazła Kurai'a. Stoi on oparty o jedno z drzew i jest ledwo widoczny. Neczanin wydaje się być spokojny, chociaż obecnie pali papierosa.
- Kurai ... czy ... wszystko w porządku? ... - spytała niepewnie Rina.
Elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział jedynie zaciągnął się i wypuszczając gęsty dym, pokiwał przecząco głową.
- Coś się stało prawda? - spytała neczanka.
- Owszem. - odparł chłodno Kurai.
W tym momencie niespodziewanie, zaczął dzwonić telefon Riny, która zobaczyła kto dzwoni, lecz wahała się czy odebrać.
- Spokojnie .... odbierz .. poczekam ... - stwierdził chłodno neczanin.
Na te słowa neczanka szybko odebrała telefon mówiąc:
- Tak słucham?
- Witaj moja droga. - odparł szarmancko głos w słuchawce.
- Cześć Sachiner. - stwierdziła przyjaźnie i radośnie Rina.
- Moja droga, nie mam dużo czasu, więc powiedz mi proszę czy gdzieś koło Ciebie jest Twój luby?
- Jest ...
- Dobrze, powiedz mi proszę, czy Twój luby pali w tym momencie?
- Owszem .... masz doskonałe wyczucie ...
- Cieszy mnie to moja droga, a czy możesz go poprosić do słuchawki?
- Mogę spróbować.... - odparła niepewnie Rina, przykładając słuchawkę do piersi, a następnie podeszła bliżej do ukochanego i powiedziała: - Kurai ... Sachiner prosi Cię do telefonu.
Neczanin chłodnym spojrzeniem zmierzył ukochaną i niezbyt chętnie przejął od niej telefon mówiąc:
- Czego chcesz?
- Też to poczułeś, mam rację? - odparł Sachiner, a następnie po dłuższej chwili, przenikliwej i kującej ciszy kontynuował: -Wiem, że tak i mam dla Ciebie pewną propozycję...
Podczas rozmowy Rina delikatnie odsunęła się od ukochanego, aby nie podsłuchiwać rozmowy. Jedyne co słyszała to nieczęste i twarde odpowiedzi neczanina.
- Nie ...Sam i koniec ... czekam....
Po tych ostatnich słowach Kurai rozłączył się i bez słowa oddał wodnej neczance telefon.
- Dzięki ... - odparł Rina, a następnie dodała: - Powiesz mi proszę co się dzieje?
- Tak ... ale lepiej usiądź... - odparł twardo Kurai.
Na te słowa zdziwiona i zdezorientowana neczanka usiadła na pobliskim kamieniu, i stała się w pełni gotowa aby wysłuchać ukochanego, który po kolejnym zaciągnięciu się kontynuował:
- W nocy trwała bitwa powietrzna ...
- To te kolorowe światła na niebie?
- Owszem ... i bitwa ta skończyła się rano ... zakończyła się ona ogromną energetyczną eksplozją i potężną falą uderzeniową... która rozeszła się po całym świecie ...niestety od tamtej eksplozji nie ma kontaktu z Zekeren, a radary go nie wykrywają...
- Są...sądzisz, że Zekeren zostało zniszczone? - spytała zaniepokojona i przerażona Rina, z łzami w oczach.
- Istnieje taka możliwość... - odparł chłodno Kurai.
W tym momencie przepiękne żółte oczy, stały się szklane, a zły zaczęły płynąć jej po policzkach jak oszalałe, a elektryczny neczanin niewiele myśląc wziął ukochaną za prawą rękę, podniósł i mocno przyciągną do siebie, aby przytulić i wtulić ją w swoje ramiona.
- Czy ...czyli .... Volaure ...Ery ... Skauti ... Yorokobi i inni mogą ... mogą już ...
- Tak ... i nie wykluczone, że tak jest... - wtrącił chłodno Kurai, mocno obejmując ukochaną i nadal paląc, tak aby jej nie poparzyć, a po dłuższej chwili milczenia dodał: - Posłuchaj, zaraz przybędzie tu Sachiner, i jego prywatnym statkiem polecimy w kosmos, aby zobaczyć co tam się dzieje.
- A władcy nie mogli wysłać tam statków?
- Prywatny statek mniej się rzuca w oczy niż jednostki wojskowe ...
- Mogę ... czy mogę lecieć z Wami?
- Nie ... jeśli Zekeren rzeczywiście przestało istnieć to tam w kosmosie jest istne brutalne pobojowisko ... którego wolałbym abyś nie widziała ...
- Rozumiem ... - odparła smutno Rina, z łzami w oczach.
- Jak będę coś wiedział to zadzwonię...
- Dobrze ...
Nagle Kurai zaciągnął się papierosem, po czym wolno wypuścił szary, smętny dym, a następnie namiętnie pocałował, zapłakaną wybrankę swojego serca w usta. Po dłuższej chwili ciepłego i przyjemnego pocałunku, rozpalone usta kochanków rozdzieliły się, a Kurai powiedział:
- Wrócę ... obiecuję, że wrócę ... a jeśli Zekeren zostało zniszczone to przyrzekam Ci pomszczę ich ...
Po tych krzepiących słowach Rina nic nie odpowiedziała, jedynie bardzo mocno wtuliła się, w ciepłe i przyjemne ciało ukochanego, starając się dojść do siebie.