niedziela, 18 października 2015

Epizod 177


"Ostra wymiana zdań 
w lawowym pałacu..."


Przyjemny, złocisty zachód słońca, spowity srebrzystymi chmurami, a wszystko to pięknie odbija się w szerokiej błyszczącej rzece, otoczonej czarnymi cieniami drzew, skał i pagórków. Tak pięknego zachodu słońca na Sekai Dagaal jeszcze nie było. Jednak Hachi i Otachi z dopingującymi siostrami na ramionach energicznie biegną i niestety nie zwracają uwagi na wspaniałe i oszałamiające widoki. W ten neczańscy bracia dobiegli do trawiastego brzegu rzeki, a następnie obaj bezpiecznie odstawili siostry i upadli radośnie na ziemie.
- Ja wygrałem! - stwierdził Otachi.
- O nie Bro właśnie że ja ... - odparł Hachi.
- Ale była jazda! - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
- To co jedziemy jeszcze raz? - spytała podekscytowana Diuna.
- Na mnie możesz liczyć! - odparła Kiazu.
- Hehehe ... jak odpocznę to mogę jeszcze raz. - dopowiedział ucha-chany Hachi.
- Ja też! - dodał Otachi, a następnie dodał: - Zwłaszcza, że kolejne zwycięstwo się przyda.
- HA! chyba Twoja porażka! Bo to ja wygrałem! - dopowiedział Hachi.
- W sumie to obaj wygraliście ... - wtrącił chłodno Kurai, wychodzący z za drzewa.
- O Ziom Ty tutaj? - spytał zaskoczony Otachi.
- Heh, a biedną Rinę gdzieś zostawiłeś? - dodała Diuna.
W tym momencie zza drzewa wyszła delikatnie speszona i delikatnie zarumieniona Rina z aparatem w rękach.
- O Rina świetnie się składa, że masz aparat w dłoniach! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - Zrobisz mi sesje z tym zachodem słońca?
- Yyy... tak raczej mogę ... - odparła niepewnie Rina.
- Niech będzie zostańcie tu, a Diuna, Hachi, Otachi i ja przygotujemy obóz. - stwierdził chłodno Kurai.
- JASNE ZIOM! - stwierdzili entuzjastycznie bracia.
- SUPER! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
- Ej z dwojga złego to wole sesje niż organizację obozu. - wtrąciła Diuna.
- Niech będzie ... możesz zostać ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobra Ziom, pozwól jej zostać ... - stwierdził Hachi, a następnie zaskoczony dodał: - Zaraz od tak pozwoliłeś jej zostać?
- Czemu Ziom? - dodał Otachi.
- To proste ... gdyby poszła z nami bardziej by przeszkadzała niż pomagała ... a wtedy Hachi, długo tego nie wstrzyma ... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Racja Ziom, punkt dla Ciebie ... - stwierdził Otachi.
- HA HA HA ... - zaśmiała się ironicznie Diuna, a następnie z ciekawością spytała: - Dobra ale jakim cudem dostaliście się tu przed nami? Przecież się nie ścigaliście...
- Pewnie przebiegł ... - stwierdził Hachi.
- Em ... Kurai wziął mnie na ręce i w mgnieniu oka znaleźliśmy się tutaj ... - stwierdziła zaczerwieniona Rina.
- A nie mówiłem ... - stwierdził Hachi.
- No od tego treningu na Haliya stał się pieruńsko szybki ... - dodał Otachi.
- Zupełnie jak piorun czy też błyskawica ... - dopowiedziała Kiazu, mrugając okiem.
- W sumie racja ... dobra nie było pytania ... - odparła Diuna.
- Ja tam się ciesze, że on się z nami nie ścigał. - wtrącił Hachi, radośnie szczerząc kły.


************

Przejrzysta, szeroka rzeka, łapczywie łapiąca ostatnie promienie zachodzącego słońca. Kamienno-piaszczysty brzeg, ozdobiony wysokimi ciemnymi drzewami, delikatnie oświetlonymi przez rozpalające się ognisko, oraz wysokie skały z wydrążoną, obszerną jaskinią. Nieopodal obozu Hachi kończy robić półokrągłą kamienno-ziemistą zaporę na części rzeki, która ma stworzyć swego rodzaju ogromną zatoczkę, o spokojnym nurcie. W tym samym czasie Otachi rozkłada śpiwory, a Kurai rozpala, ledwo tlące się ognisko.
- Bro, jak Ty to robisz, że tak dobrze obczajasz mapę nie znając się na mapach? - spytał Otachi.
- Nie wiem Bro, to tak samo z siebie wychodzi ... - odparł Hachi a następnie dodał: - Wiesz biorę mapę do ręki rozglądam się po okolicy i po prostu wiem, co jest na mapie.
- To dzięki temu, że jesteś wyjątkową ziemią. - wtrącił spokojnie Kurai, po czym dopowiedział: - Słyszałem, że istoty władające ziemią czasami mają wrodzone predyspozycje do bycia przewodnikami, gdyż potrafią "czytać znaki ziemi"
- Hmm... może masz racje Ziom, bo ja po prostu czuję gdzie mam iść. - odparł Hachi.
- Czytać znaki ziemi? To jakiś szamanizm czy co? - dodał Otachi.
- To tak jak Twoje zgranie z wiatrem, tylko żywioł się zmienia. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Aaaaaaa , trzeba było tak od razu Ziom - odparł radośnie Otachi, a następnie dodał: - Bro to masz genialną zdolność.
- HA! Będę wymiatać! HEHE! Wreszcie znalazłem coś co mnie kręci! - stwierdził radośnie i entuzjastycznie Hachi, po czym dopowiedział: - No nie licząc gier i starć.
- Super Bro! - odpowiedział uha-hany Otachi.
W tym momencie zawiał delikatnie chłodny wiatr, a głęboko oddychający, wietrzny neczanin zamkniętymi oczami, stwierdził mimochodem:
- Hmm... zanosi się na deszcz...
- Skoro tak mówisz Bro to delikatnie przebuduję naszą jaskinie ... - odparł Hachi, biorąc się do roboty.
- Dobry pomysł. - pochwalił chłodno Kurai.


************

Damu podąża, mrocznymi korytarzami, ogromnego pałacu swojego Pana, w raz z nim szybkim i pospiesznym krokiem przechadza się tajemniczy gość ambasadora Chifuina.
- Czemu jeszcze nie wyruszyłeś? - spytał dociekliwie generał.
- Nie pali się, raz dwa wywiąże się z zadania, a teraz daj mi spokój - odparł tajemniczy przybysz.
- Nie przyznasz się, że planujesz?
- Sugerujesz, że dobra rozpierducha wymaga planowania?
- Owszem.
- HAHAHA! Pierdolisz, jak każdy wojskowy.
- Uważaj co mówisz.
W tym momencie masywny gość złapał generała za mundur i uniósł go do góry, a następnie twardo powiedział:
- Tylko mi nie mów, że się poskarżysz? Phi, dzieciuchu zapamiętaj sobie będę mówił to co mi się podoba i będę robił co będę chciał!
W ten Damu uśmiechnął się pod nosem i w mgnieniu oka wyrwał się napastnikowi, zaszedł go od tyłu i bardzo mocno uderzył jego głową o twardą, purpurowo-czerwoną ścianę. Następnie chłodno powiedział:
- To ja tu ustalam zasady! Zrozumiałeś.
- O TY! - odpowiedział zezłoszczony napastnik, szykując się do ataku.
- Co się tu dzieje? - wtrącił nagle Chifuin.
- Panie, - stwierdził generał delikatnie kłaniając się, a następnie dodał: - Nic się nie dzieje, my docieramy się.
- Tak, Panie my tylko rozmawiamy. - dodał niezadowolony gość.
- Cieszy mnie to, że staracie się dogadać. - odparł uspokojony władca, a następnie dodał: - Damu wracaj już do swoich zadań i nie chodź w drogę naszemu gościowi.
- Tak, Panie - odparł pokornie Damu.
- A Ty, nie denerwuj mojego generała i zajmij się planowaniem ataku, bo moja gościnność się skończy, a Ty zapłacisz ogromną cenę, za swoje nieposłuszeństwo. - kontynuował Chifuin.
- Skoro tego sobie życzysz. - odparł z niechęcią i udawaną pokorą tajemniczy przybysz.
- Świetnie, a teraz zejdźcie mi z oczu. - stwierdził Ambasador.
Warczący na siebie mężczyźni przeszli obok siebie i zderzyli się barkami, a następnie rozeszli się w różnych kierunkach, pozostawiając Ambasadora samego.


************

Spora piętrowa, wydrążona jaskinia, w której na wysokim piętrze znajdują się śpiwory i rzeczy naszych bohaterów, którzy siedzą na dole, jedzą kolację i grzeją się przy roztańczonym ognisku. Szaro-niebieskie, gładkie ściany przyjemnie błyszczą w blasku płomieni i łapczywie czerpią z ognia pożądane ciepło. Na zewnątrz pada intensywny i rytmiczny deszcz, dodatkowo wzmagany silnym wiatrem.
- Trafiona pogoda Bro. - stwierdził Hachi.
- Dzięki, wiatr nigdy się nie myli. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Otachi, nie mogłeś przewidzieć lepszej pogody? - spytała Kiazu.
- E tam ... Leje jak nie wiem, ale ja mam wygodnie i nie obchodzi mnie to ...- stwierdziła Diuna zasiadająca na obiecanym, wygodnym ziemnym siedzisku.
- Łatwo Ci dogodzić ... - stwierdziła Kiazu.
- Tak jasne akurat ... nie zliczę ile poprawek było aby wygodny i zaakceptowany. - wtrącił Hachi.
- No co? Sam obiecałeś mi coś wygodnego. - odparła Diuna rozsiadając się jeszcze wygodniej.
- Wiem wiem ... i uwierz mi już wiece j nie będę miły bo źle na tym wychodzę. - stwierdził Hachi.
- Phi, jeszcze Cię urobię i będziesz chodził jak w pudełku, a ja będę miło leniuchować. - odpowiedziała spokojnie Diuna.
- Hola, hola coś za bardzo się rozmarzyłaś. - odparł Hachi.
- Wcale, że nie to Ty boisz się wyzwania. - stwierdziła Diuna.
- Wiesz, lubię pojedynki na inteligencję, ale bezbronnych nie atakuję! - odparł Hachi z wrednym uśmiechem.
- Przepraszam, nic nie zrozumiałam ...
Twój bełkot jest bardzo niewyraźny. - odpowiedziała Diuna.
- Ha Ha Ha ... długo nad tym myślałaś? - odparł Hachi, a nastepnie dodał: - Czy Twój mózg poszedł już spać?
- Oh jaki ja biedny i cieżko mi się odgyźć. - stwierdziła irytująco Diuna.
- No na reszcie miły wieczorek, a już się bałam, że się pochorowali. - wtrąciła Kiazu, roszkosznie się przeciągając.
- W sumie tego mi brakowało. - dodał Otachi, niesłuchając już kłucącego się rodzeństwa, które nadal sobie dokazywało i prześcigało się w docinkach.
- O tak... - odpowiedziała Kiazu, a następnie ziewnęła i dopowiedziała: - Druga warta moja?
- Owszem. - stwierdził chłodno Kurai.
- Eh ... to trzeba się kimnąć chociaż trochę... - odpowiedziała niechętnie Kiazu.
- Ej, aja myślałam, że trochę ze mną pograsz, bo na Hachiego nie ma co liczyć - odparł Otachi.
- No skoro tak przedstawiasz sprawę to chętnie. - odparła entuzjastycznie Kiazu.
- Super! To zapraszam na górę! - stwierdził radośnie Otachi idąc po schodach na górę.
- Dobra. - odparła energicznie Kiazu, podąrzając za bratem.



************

Wysokie, obszerne pomieszczenie, o ciemnobrązowych ścianach, które ozdobione są wręcz białymi, mlecznymi szybami, dzięki którym pomieszczenie nie jest już takie straszne i ponure. Na podłodze, znajduje się jasno szara, usztywniona i przytwierdzona na stałe mata. O jedną z drewnianych ścian oparty jest zniecierpliwiony, bardzo wysoki, rosły mężczyzna, który wydaje się być łysy, jednak jego wygolona owalna czaszka zdobiona jest przez długi dość cienki, czarny warkocz. Dodatkowo całe, dobrze zbudowane i masywne ciało demona, zdobią liczne blizny, które w tym ostrym świetle są doskonale widoczne i aż napawają lenkiem i grozą. Po paru minutach demon znudził się długim czekaniem i zaczął nerwowo chodzić po pomieszczeniu. Następnie zaczął rzucać niewielkimi, po całym pomieszczeniu, poręcznymi kulami ognia,od których ściany drżały w posadach, ale nie miały zamiaru się rozpaść. Nagle do tej osobliwej sali treningowej wszedł zaufany i wierny generał samego Ambasadora Chifuina.
- Spóźniłeś się marny oficerzyno! - stwierdził twardo demon, rzucając kulę w przybyłego generała.
- Nie spóźniłem się, to Ty przyszedłeś za wcześnie. - odparł spokojnie Damu odbijając pomarańczowo-czerwoną ognistą energię.
- Wkurwiasz mnie oficerzyno!
W tym momencie kolejna kula ognia z impetem uderzyła w drewnianą ścianę, nie niszcząc jej przy tym.
- Dobrze neandertalczyku, że ta sala wyposażona jest w odpowiednia barierę. - stwierdził Damu, wychodząc na środek sali, strzelając swoimi kośćmi i nieznacznie się rozciągając.
- Jak zginiesz to ja zajmę twoje miejsce, Ty nędzny psie!
- Owszem tak to działa .. - odparł trochę niespokojnie generał, a następnie szybko dodał: - Co Ty do mnie masz?
- Wkurzasz mnie. - odparł groźnie demon.
- No weź myślałem, że nie jesteś bardziej myślący.
- To ty szmato jesteś nie myślący, już Ci odpowiedziałem na Twoje durne pytanie. - odparł stanowczo demon podbiegając do przeciwnika i uderzając go silnym ciosem pod żebra.
- Tpu... - Damu wypluł nagromadzoną, po ostatnim ataku, w ustach krwią, a następnie pewnie powiedział: - Tak, tak masz ochotę zostać generałem. Lecz masz tylu innych czemu akurat ja?
- BO TY JESTEŚ HAŃBĄ DLA NASZEGO PANA!
- Słabo mnie znasz. - stwierdził Damu wyprowadzając pięścią kilka szybkich ciosów, z wyskoku i trafiając prosto w twarz przeciwnika, który nieznacznie się zachwiał, charknął, z pogardą wypluł obleśną, zieloną ślinę na podłogę i powiedział:
- Damu Kesin, bękart Ambasadora Chifuina oraz Królowej Bisho. Teoretycznie po rodzicach jesteś pół demonem pół chimerą więc powinieneś być mocny jednak zostałeś głównym generałem, szanownego Chifuina, tylko i wyłącznie dlatego, że jest jego synem, bo mocy to nie masz żadnej i nawet dziecko Cię wykończy.
W tym momencie generał wyprowadził kilka szybkich ciosów wymierzonych w klatkę przeciwnika, który tym razem perfekcyjnie wszystkich uniknął, a nawet wyprowadził kila swoich ciosów. Po dłuższej, mocnej i bolesnej wymianie ciosów, panowie odskoczyli od siebie, a następnie generał pogardliwie powiedział:
- Prawie dobrze, masz rację jestem pół chimerą pół demonem, jednak jestem synem poprzedniego Generała Desteoms i Królowej Bisho, która wydziedziczyła się mnie.
- Jak strasznie mi przykro, mięczaku. - wtrącił demon łapiąc, swoją wielką łapą, przeciwnika za głowę i rzucając go o ścianę. Generał z impetem uderzył o jedną ze ścian, następnie podniósł się, otrzepał się i kontynuował swoją wypowiedź:
- Odziedziczyłem stanowisko po ojcu, ale również udowodniłem swoją wartość!
- Nie rozśmieszaj mnie dzieciaku. TY NIE MASZ WARTOŚCI! - odparł stanowczo demon ruszając do kolejnego szalonego brutalnego ataku, w którym to jego dłonie wręcz płonęły od nienawiści.


************

Monumentalna, mroczna wielka sala pełna wspaniałych złoto-srebrnych kolumn i przerażającym lawowym sufitem. To niezwykłe pomieszczenie na tyle duże, że prawdopodobnie spokojnie zmieściły się tam smoki. Dodatkowo pomiędzy kolumnami znajdują się przeźroczyste bariery energetyczne, o delikatnym jasno czerwonym odcieniu. W tym podziemnym smoczym leżu, stylizowanym na turniejowe leża z Zekeren, słychać donośne chrapanie smoków oraz potężne, dudniące kroki. W jednym legowisku nerwowo chodzi olbrzymi, wręcz przeogromny ciemnofioletowy smok o brązowych rogach i skrzydłach. Dodatkowo jego masywną posturę potęguje czarny brzuch i potężne mięśnie. Ta przerażająca bestia o przenikliwym, chłodnym spojrzeniu, nerwowo chodzi i wymachuje ogonem niszcząc wszystko co znajduje się w leżu oraz groźnie warczy. Nikt o zdrowych zmysłach nie chciałby mieć do czynienia z tym wrednym smokiem.
- Co za straszliwa bestia. - stwierdził jeden z strażników, znajdujący się poza zasięgiem wzroku bestii.
- Słyszałem, że każdy kto nawali przy nim wartę, skończy jako jego posiłek. - odparł drugi strażnik.
- Uhup... - z trudem przełkną ślinę pierwszy z strażników, a następnie dodał: - Jestem skłonny w to uwierzyć.


************

Jest już bardzo późno w grocie w której nocują neczanie, prawie wszyscy już smacznie śpią. Delikatnie nudzący się Hachi, grający w coś na telefonie, zasiada przy ognisku i pełni swoją wartę. Intensywne ognisko przyjemnie grzeje i daje błogi blask, podczas tej mrocznej, ciemnej i deszczowej nocy.
- No dalej...no ...no... no rzesz kurcze ... - stwierdził zniesmaczony Hachi, odkładając telefon, a następnie patrząc przez ogień na deszczowy dwór, zamyślił się: - Gash ... jak ten czas wolno leci ... a ten boss mnie chyba wykończy ... heh ... coś dziwnego jest w tym deszczu ... jest strasznie nie rytmiczny ...i ... jakiś taki inny ...


************

W wspaniałej sali treningowej, która bez trudu wytrzymuje najstraszliwsze potyczki, nadal toczy się zajadłe starcie miedzy ognistym demonem oraz Damu, który póki co jeszcze nie użył swojej mocy żywiołu. Obaj mężczyźni mają nieznacznie poobijane ciała oraz nie wielkie, delikatne obtarcia i zadrapania.
- Podły oficerzyno, a co wiesz o mnie? - spytał z ciekawością demon wyprowadzając kilka szybkich ognistych ciosów, które bez trudu zostały zablokowane i uniknięte.
- Wystarczająco. - stwierdził Damu, blokując cios przeciwnika i wyprowadzając, własny cios, a następnie generał odskoczył od przeciwnika i powiedział: - Masz na imię Darkaril i wraz ze smokiem o imieniu Marada startowałeś w turnieju walk smoków, nie raz je zresztą wygrywając i uchodząc przy tym za niezwykle okrutnego i bezwzględnego oraz praktycznie niepokonanego.
- PRAKTYCZNIE!? DOBRZE CI RADZĘ MARNY OFICERZYNO NIE OBRAŻAJ MNIE! - wywarczał, mocno poirytowany Darkaril.
- Według moich informacji w całej historii turnieju pokonała Cię tylko jedna osoba... co prawda po naprawdę ciężkich bojach, ale zawsze ... - odparł spokojnie Damu.
- To był przypadek i łut szczęścia. - odparł demon spluwając.
- Nie wątpię w to. - odparł pewnie generał.
W tym momencie Darkaril złapał Damu za gardło i podniósł wysoko do góry, groźnie i bezwzględnie mówiąc:
- Śmiesz twierdzić, że kłamię?
Generał uśmiechnął się pod nosem i z całej siły kopnął przeciwnika prosto pod żebra, dzięki czemu demon pościł swoją ofiarę, która zrobiła szybki obrót i ponownie kopnęła demona tyle, że tym razem w twarz. Damu zrobił to z taką siłą, że Darkaril zachwiał się na nogach, a generał lądując na ziemi powiedział:
- Tego nie powiedziałem. Po wielu godzinnych walkach nie wygrywa silniejszy, lecz ten o większym szczęściu.
- Wreszcie gadasz z sensem. - odparł z wrednym uśmiechem Darkaril napinając mięśnie i strzelając kościami, a następnie dodał: - Muszę przyznać, że nieźle się bijesz.
- Teraz przynajmniej wiesz, że moje stanowisko to nie ściema. - odparł dumnie Damu.
- Ta, ta ... niech będzie przyznam to, podoba mi się Twoja umiejętność walki i udowodniłeś mi, że nie jesteś byle oficerzyną.
- Dobrze, będziesz teraz wykonywać moje rozkazy?
- A co będę miał w zamian? Dobrze się bijesz i tyle...
- Zapewnię Ci stały dostatek interesujących Pań do towarzystwa i luksusy oraz nieograniczona ilość ludzi do sparingów, z którymi będziesz mógł robić co zechcesz.
- Mało, co jeszcze możesz mi zaoferować?
- A co byś chciał?
- Namiary na mojego wroga numer jeden!
- Jak tylko je zdobędę są Twoje!
- Dobra Niech będzie, od dzisiaj Cie słucham - stwierdził pogardliwie Darkaril, wyciągając prawą dłoń.
Generał podejrzliwie spojrzał, na swojego przeciwnika, ale po dłuższej chwili podał mu swoją prawą dłoń i uścisnął potężną i ogromną dłoń przeciwnika.