niedziela, 4 października 2015

Epizod 176



".... Czyżby Hachi zdobył nowa pasję? ..."


Zielony, powoli budzący się do życia, iglasty las, wyściełany mchem i paprociami o dużych liściach. Jasne promienie słońca nieśmiało zaglądają aż na wilgotne, nieznacznie błotniste dno lasu. Nasi bohaterowie idą powolnym krokiem, uważnie stąpając po nieznanym gruncie.
- Nie mogę się doczekać aby powalczyć ze smokami! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
- Ja tam myślę, że Rudy przesadzał z tymi smokami, aby nas nakręcić. - odparła Diuna.
- Bro, a jak było na Zekeren? - wtrącił nagle Hachi.
- Świetnie, Skauti zaczął trening w Projekcie "Haliya". - odparł radośnie Otachi.
- Oooo jestem ciekawa jak sobie poradzi! - stwierdziła energicznie Kiazu.
- Przyznam, że ja też. - odparł Otachi z uśmiechem.
- Pewnie spotkałeś się z Hyacin co? - dopowiedziała Diuna.
- Jasne, wiesz mieliśmy ogrom misji, ale podzieliliśmy się nimi i mogłem z nią spędzić trochę czasu. - odparł Otachi.
- Fajnie! Czyli pobyt był udany. - odparła Kiazu, mrugając okiem.
- A jakie mieliście misje? - wtrąciła Diuna.
- Różne, różniste .. - odparł Otachi.
- Tajemnica wojskowa. - dodał chłodno Kurai.
- I po temacie ... - stwierdziła Diuna przewracając delikatnie oczami, a następnie dodała: - To spróbujmy inaczej ... Nad świtem widziałam Kurai'a w postaci kota ...
- No i? To nic nie zwykłego, każdy z nas przecież to potrafi ... - wtrącił Hachi.
- Tak, tak ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Ale on potrafi również zmienić się psa ... i nie jednokrotnie zaznaczał, że nie znosi przemiany w kota ... a mimo wszystko nigdy nie widzieliśmy go w postaci psa, a za to w postaci kota bardzo często ... Kurai czyżbyś nas okłamał?
- Nie zwykłem, kłamać i rzeczywiście znacznie bardziej wole zmianę w psa niż kota.- odparł stanowczo Kurai.
- To czemu nie zmieniasz się w psa? - naciskała Diuna.
- Nie jestem zbyt przyjemny pod postacią psa. - odparł Kurai.
- Tiaaa.... Jakbyś na co dzień był przyjemny ... - stwierdziła Diuna.
- Siora skończ ... - wtrącił twardo Hachi.
W tym momencie elektryczny neczanin zatrzymał się, a następnie twardym krokiem i z chłodnym spojrzeniem, podszedł do psychicznej neczanki.
- Daj spokój Ziom ... Ona się myli ... - stwierdził Otachi.
- Skoro jestem nie przyjemny na co dzień ... to wyobraź sobie, że kiedy jestem pod postacią psa to Kurai którego znasz znika - powiedział twardo Kurai, z rękami w kieszeniach i mierząc Diunę, lodowatym i przeszywającym spojrzeniem, a następnie dodał: - A następnie już po chwili po chwili stwierdzasz, że w sumie nie byłem taki zły ... po kolejnej chwili boisz się własnego cienia, aby następnie błagać aby piekielne odchładzanie opuściły ziemię...
- Yyyyyyy ... zrozumiałam ... - wyjąkała lekko przestraszona Diuna, z trudem przełykająca ślinę.
W tym momencie Kurai, bez emocjonalnie i jak gdyby nigdy nic, po prostu odchodzi.
- Nie znoszę jak to robi ... - wymamrotała Diuna pod nosem.
- Sama się o to prosiłaś ... - odparł Hachi, przechodząc koło siostry.
- To zaskakujące, jak w ciągu jednej sekundy z fajnego kolesia zmienia się w oziębłego, mrocznego typa ... - dodał Otachi.
- Na swój sposób to dość pociągające... - dopowiedziała Kiazu z kokieteryjnym uśmiechem.
- To nie jest ani fajne ani pociągające ... - odparła Diuna, po czym patrząc na Rinę powiedziała: - A Ty milcz i nie śmiej nic mówić, że jest inaczej ...
- Hehehehehe .... - zaśmiał się Hachi, podążając za przyjacielem, a następnie z uśmiechem dodał : - Boisz się, że zostaniesz przegłosowana?
- E tam ... - odparła naburmuszona Diuna.
- Kochana, rozgryzł Cię i tego nie zmienisz, więc się nie wypieraj. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra dobra ... - odparła Diuna przewracając oczami.


************

Duży pokój o lśniących, bardzo jasno błękitnych ścianach, z białymi refleksami. Jedyne co znajduje się w tym okrągłym pomieszczeniu to ogromna czarna szafa, z lustrami, wbudowana w ścianę oraz ogromne czarne łoże wykończone ozdobnym czarnym zagłówkiem. Pościel leżąca na łóżku jest w przyjemnych odcieniach różu i fioletu. Wszystko jest bardzo ekskluzywne, bogate i ładnie ze sobą współgra. W owym, wręcz królewskim łożu, w cienkiej, wręcz prawie przezroczystej, różowej, jedwabnej koszulce na ramiączka, leży blond włosa kobieta o bardzo ponętnych i kuszących kształtach. Natomiast przy otwartych, przesuwanych, drzwiach szafy stoi stosunkowo chudy mężczyzna o zadbanych, krótkich i ulizanych blond włosach, który ubiera się w dobrze dopasowany czarny garnitur.
- Wychodzisz dzisiaj na kolacje, czy masz nocne spotkanie? - spytała przyjemnym głosem kobieta, bawiąc się puszystym kosmykiem swoich włosów.
- Moja droga, mam dzisiaj dużo spotkań, a wieczorem jadę na Sekai Dagaal, więc możesz sobie sprowadzić kogoś na noc ... - odparł spokojnie mężczyzna.
- Wredota ...dobrze wiesz, że nie sprowadzam nikogo do naszego łóżka ...
- Zołzuniu, bo wiesz, że bym Cię wypatroszył?
- Nie gadzie, bo to wbrew moim zasadom ...- odparła kobieta podnosząc się i podchodząc do mężczyzny dodała: - Po co jedziesz na Sekai Dagaal pewnie mi nie powiesz, ale może chociaż powiesz mi na jak długo?
- Moja Droga Ropuszko, popojutrze tu na Zekeren mam ważne biznesowe spotkanie, więc wtedy wrócę na kolację, ale pod pewnym warunkiem ...
- Niby jakim paskudo jedna? - spytała kobieta przewracając oczami, i zakładając mężczyźnie, elegancki czarny krawat.
- Robaczku, pod bardzo prostym, że będziesz na mnie czekać ...- odparł mężczyzna delikatnie zaglądając w dekolt przyjaciółki.
- Ty małpo ... - odparła kobieta, przyduszając towarzysza krawatem, a następnie luzując węzeł dodała: - Przecież zawsze na Ciebie czekam, a na zabawę z Tobą zawsze mam ochotę więc o to też nie masz się co martwić.
W tym momencie mężczyzna jednym szybkim ruchem, obejmując kobietę w pasie, przyciągnął ją do siebie i namiętnie, pieszczotliwie i głęboko pocałował w rozpalone i spragnione usta.
- Wybacz moja droga, lecz na mnie już pora. Poranek u Twego boku, brzmi kusząco, lecz nie zwykłem się spóźniać. - odparł mężczyzna, odklejając się od ukochanej, po czym udał się w kierunku wyjścia.
- Sachiner, uważaj na siebie, ja wiem, że jeździsz tam ze względu na Mishela i będziesz głownie w Willi, ale tam trwają walki więc uważaj na siebie ok?
- Moja wspaniała Ery, dobrze wiesz, że wrócę i nie musisz w to powątpiewać oraz to wręcz oczywiste, że będę uważać na siebie.
- Wiem wiem ... - odparła Ery.
- A właśnie moja droga, jak możesz nie umawiaj się z tym ochroniarzem, z dyskoteki.
- Czyżbyś był zazdrosny wredoto?
- Oczywiście, że nie moja ropuszko, w końcu z moim wspaniałym ja nic nie może się równać, lecz tak piękną i inteligentną kobietę stać na kogoś więcej niż przerośniętego, bezmózgiego mięśniaka z dyskoteki.
- Płazie jeden, przecież doskonale wiesz, że to była jednorazowa zabawa, bo miał ciekawe połączenie energii, które z resztą mi nie posmakowało ...
- Bardzo dobrze moja droga ... a teraz wybacz czas nagli.
- Tak wiem ... Kocham Cię gadzie ...
- Spróbowałabyś mnie nie kochać, moja droga...
- Ach ten Twój romantyzm ... - wtrąciła Ery.
- Jednak moje wspaniałe ja Kocha Ciebie bardziej niż cokolwiek innego. - kontynuował Sachiner nie przejmując się komentarzem partnerki, a następnie ponownie ją pocałował i jak gdyby nigdy nic wyszedł z pokoju.


************

Nasi bohaterowie, podróżują po rozległym, złocistym polu wypełnionym wysokim, mile szeleszczącym zbożem. Hachi idzie zapatrzony w dość sporą papierową mapę i cały czas trafnie prowadzi cały oddział na przód. Kiazu z Otachim rywalizują, które z nich wyskoczy ponad pole, a właściwie las zboża, i każde z nich jest daleko do wyskoczenia ponad złociste morze. Tymczasem Rina idzie spokojnie miedzy Kurai'em a marudzącą Diuną.
- Bro świata nie widzisz po za tą mapą. - stwierdził Otachi.
- Hachi czyżby nowe powołanie? - spytała Kiazu, z dumą podziwiając brata.
- Chyba tak ... i szczerze mapy zaczynają mnie kręcić. - odparł Hachi.
- Ta akurat ... ciągniesz nas przez jakieś dziwne miejsca ... i założę się, że nawet nie wiesz gdzie idziemy. - narzekała Diuna.
W tym momencie ziemny neczanin podszedł do psychicznej siostry, a następnie wręczył jej mapę mówiąc:
- To zerknij na mapę i skoryguj moja trasę.
Diuna wzruszyła ramionami, zatrzymała się, wzięła mapę w ręce i zaczęła ją bardzo uważnie oglądać. W tym samym czasie reszta grupy również się zatrzymała.
- No dajesz Diuna! - stwierdziła radośnie Kiazu.
Psychiczna neczanka z determinowaną, skoncentrowaną i delikatnie naburmuszoną miną długo oglądała mapę, aż w końcu z dumą powiedziała:
- I wszystko jasne, kompletnie się nie znasz i prowadzisz nas w zupełnie innym kierunku.
- To gdzie powinniśmy iść? - spytał Otachi.
- Hmmm... powinniśmy zawrócić i iść w drugą stronę, kierując się w górę mapy. - odparła dumnie Diuna.
- Tak, siora oczywiście ... - stwierdził Hachi obserwując mapę.
- O co ci chodzi? Boli Cię, że lepiej od Ciebie znam się na mapie? - odparła oburzona Diuna.
- Nie ... bardziej boli mnie, że patrzysz na nią do góry nogami ... - stwierdził Hachi.
- Specjalnie ją tak trzymam abyście wy mieli dobry widok, przecież kierunek określiłam poprawnie... - stwierdziła dumnie Diuna.
- Tak ... jak byśmy chcieli wrócić do Pałacu Ankary to tak bardzo dobry kierunek ... - stwierdził Hachi.
- No może... nie znam się na tym dziadostwie ... wystarczy mi aplikacja na telefonie ... - odparła z oburzeniem Diuna.
- Szkoda tylko, że nie działa na Sekai Dagaal, co? - wtrącił Otachi.
- Nie ma jeszcze aktualizacji ... a potem możemy się pożegnać z papierowymi mapami i i tak trafimy wszędzie. - odparła Diuna.
- Dobra Hachi, to jak idziemy? - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
- Idziemy dalej przez te pola, potem przez łąkę aż do pagórków, zaraz za którymi znajdziemy rozległy las a za nim obóz ludzi Ashga ... - odpowiedział spokojnie Hachi.
- A nie mieliśmy iść do stałego obozu Ineeven? - spytała Diuna.
- Owszem mieliśmy, ale on jest tak pieruńsko daleko, że strach się bać... ten obóz jest idealnie w połowie naszej drogi ... - odparł Hachi.
- O ja cie, niezły kawał drogi ... - stwierdził Otachi.
- Sama podróż po maszyny zajmie nam z tydzień może dwa .... - stwierdził Hachi.
- Jak coś fajnego wydarzy się po drodze, to mogę iść nawet miesiąc. - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
- Heh ... misja zapowiada się długa.... - westchnęła Diuna.
- My tu gadu gadu a drogi nie ubywa ... czas dalej ruszać ... Hachi prowadź ... - wtrącił chłodno Kurai ruszając do przodu.
- Jasne Ziom! - odparł radośnie Hachi, udając się na przód.


************

Neczański generał, zawalony papierami siedzi w swoim gabinecie i popijając kawę prowadzi wideokonferencję z swoim najwyższym przełożonym.
- Drogi Generale, wojska króla Ashga potrzebowały dużej ilości maszyn bojowych na już. W związku z tym maszyny przygotowane dla Was trafiły w jego ręce.
- Nie szkodzi Ambasadorze, nam nie są w tej chwili na gwałt potrzebne.
- Rozumiem, w związku zaistniałą sprawą nie wysyłaj jeszcze oddziału po maszyny, gdyż potrzebujemy czasu aby wyprodukować nowe maszyny bojowe.
- Ty mamy problem szanowny Ambasadorze .... wysłałem już do Was odział i nie mogę ich zawrócić ...
- Zapewne mówisz o oddziale specjalnym ChiZ02, o którym wspaniała Królowa Sansha nie musi wiedzieć za wiele?
- Tak dokładnie o nich, a powodem dla czego nie mogę ich zawrócić jest wizytacja mojej Wspaniałej Królowej.
- Rzeczywiście wybierała się do Twojego obozu. To w takim układzie przyjmiemy ich z otwartymi ramionami.
- Tylko oni zwariują jak nic się nie będzie działo ...
- Doskonale o tym wiem, a w stałym obozie zawsze jest coś do roboty...
- Tu się zgodzę...
- Jednak, proszę abyś powiedział im aby nie śpieszyli się aż nad to, skoro z maszynami się nie pali.
- Oczywiście Panie, taki miałem zamiar.
W tym momencie do gabinetu wpadł poddenerwowany Amis, krzycząc:
- Generale!
- Co jest? - spytał twardo Rudy.
- Przepraszam najmocniej, ale Królowa Sansha jest już bardzo blisko ...
- Tego jeszcze brakowało ... - wymamrotał Generał, a naste pnie szybko dodał: - Przepraszam, Ambasadorze, mnie wzywają bardzo znaczące sprawy i jestem zmuszony przerwać naszą rozmowę....
-Oczywiście, w końcu doskonale wiem co się z Wami stanie jak nie oddacie należytych honorów szanownej Królowej. Zatem, żegnaj generale.
- Wybacz i do usłyszenia. - odparł Rudy rozłączając się i wybiegając z pomieszczenia.


************

Czas nie ubłaganie mija, a nasi bohaterowie nadal wędrują ...
- Diunka ... co się stało? ... - spytała pokornie i w miarę cicho Rina, idąc wolno koło siostry.
- Nic ... - odparła obrażona Diuna.
- Nie chcę być nie miła ... ale ... przecież widzę, że coś się dzieje ...
- Chodzi Ci o to, że naskoczyłam na Hachiego mimo, że nie znam się na mapie?
- Tak ... co się stało?
- W sumie to nic szczególnego ... od kiedy zajął się mapą to zaniedbuje nasze "drobne" wymiany słowne .... i z przerażeniem stwierdzam, że mi ich brakuje ... - odparła spokojnie Diuna, a następnie dodała: - Niestety nie dał się wciągnąć w inspirującą wymianę zdań ...
- Rozumiem ...
- Heh ... dodatkowo zrobiłam z siebie idiotkę ...
- Nie przejmuj się ... wieczorem nikt już nie będzie tego pamiętał ... - odparła pocieszająco Rina, a następnie szybko dodała: - No chyba, że Hachi, który będzie chciał się ogryźć …
- Tak myślisz, że może chcieć się odgryźć?
- Znając jego to całkiem prawdopodobne... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- No to w takim układzie liczę na ciekawą zabawę dzisiaj wieczorem. - odparła dumnie i entuzjastycznie Diuna.
- A teraz pozwól mu proszę cieszyć się nową pasją ... zwłaszcza, ze uczy się i wiele rzeczy robi intuicyjnie ... i całkiem dobrze mu idzie ...
- Dobra ... niech się cieszy ....


************

Spore, a wręcz ogromne pomieszczenie z kilkoma masywnymi i wielkimi monitorami, które zajmują całą dużą ścianę. Pod monitorami jest kolosalnie duży panel z mnóstwem guzików, przy którym zasiada aż pięciu, bardzo zajętych, pracowników, za którymi stoi zamyślony książę Volaure.
- Projekt Haliya rozwija się wręcz doskonale się rozwija i przynosi bardzo dobre efekty ... Pomysł aby przejąć Haliya i zaliczyć ją do terytorium Zekeren był doskonałym pomysłem ... dzięki temu możemy spokojnie szkolić żołnierzy z dala od wojny i zagrożeń ...
- Panie, obiekt B0119987 ukończył właśnie 20 minutową sesje ... - odezwał się nagle, grubym przeszywającym głosem, jeden z pracowników.
- Tak, tak ... - odparł spokojnie władca wyrwany z odmętu swoich myśli, a następnie dodał: - W jakim jest stanie?
- Ma trochę zadrapań, kilka siniaków i mocno obity obojczyk ... oraz wybity nadgarstek i zerwane wiązadło kolanowe ... - odparł pracownik stacji.
- Rozumiem ... - odparł chłodno Volaure, a następnie spytał: - Która godzina?
- Koło 16, panie ...
- Hmm... to na dzisiaj koniec zabawy dla niego ...- odparł spokojnie Volaure, a następnie twardo dodał: - Już późno "Zamów" kapsułę.
- Jak sobie życzysz Panie, a co z resztą?
- Potrzymajcie ich max do 18 i przyślijcie ich na Zekeren, chyba, że ktoś skończy zanim moja kapsuła odleci z Haliya ...
- Jak się znajdą tacy to podesłać ich to Pańskiej kapsuły?
- Tak ...
- Obiekt B0119987 również, czy go najpierw podleczyć?
- Owszem, jego również ... Lekarze na Zekeren już się nim zajmą ...
- Oczywiście Panie ... jak sobie życzysz ...

************

Neczanie wędrują po przez przyjemną i zjawiskową polanę, spowitą przeróżnymi, kolorowymi kwiatami o obłędnym zapachu. Podczas tego marszu o wczesnej wieczorowej porze, Rina robi zdjęcia, Kiazu łapczywie łapie ostatnie promienie słońca, zmęczona Diuna pomału się człapie spowalniając marsz, Hachi i Otachi idąc siłują się i przepychają się między sobą. Tym czasem Kurai idzie spokojnie z rekami w kieszeniach.
- Może tak postój? - narzekała Diuna.
- Nie marudź już nie daleko. - odparł Hachi "bawiący" się z bratem.
- Gdzie nas prowadzisz? - spytała Kiazu.
- Chyba nie do obozu Króla Ashga bo to stanowczo za daleko ... a noc się zbliża ....- dodała Diuna.
W tym momencie Hachi przerwał siłowanie się z bratem i dumnie powiedział:
- Spoko, na mapie znalazłem genialne miejsce na obóz i tam nas prowadzę.
- Pokaż je ... - wtrącił chłodno Kurai.
Na te słowa ziemny neczanin wyjął swoją mapę i palcem pokazał konkretne miejsce na mapie mówiąc:
- O tutaj ... zobacz Ziom z jednej strony są skały ... z drugiej szeroka rzeka ... z trzeciej cienka droga albo jej brak ... i sporo drzew w koło ...
- Hmm... czyli jest jedno wejście, super. - dodał radośnie Otachi.
- Dokładnie Bro. - dodał Hachi, szczerząc kły i czekając jakby na pochwałę.
- Doskonałe miejsce... gratuluję ... - odparł chłodno Kurai.
- Dzięki Ziom. - odpowiedział radośnie Hachi.
- Dobra, dobra ... ale daleko jeszcze? - spytała Diuna.
- Oj nie marudź ...- stwierdziła Kiazu wywracając oczami a następnie entuzjastycznie dodała: - Rincia zrobisz mi tam jakaś fajną sesje zdjęciową?
- Jasne ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Ekstra! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, skacząc do góry.
- Nie już nie daleko, na moje oko tak z godzinę drogi..- dodał dumny z siebie Hachi, a następnie dodał: - Dzisiaj mam tak dobry humor, że nawet zrobię Ci tam wygodne siedzisko.
- Heh ... tyle dam radę..- odparła Diuna, a następnie zaskoczona dodała: - Naprawdę?
- Tak naprawdę! - odparł energicznie Hachi.
- Ty się chyba dzisiaj źle czujesz ... - stwierdziła Diuna.
- Diunka, nie narzekaj tylko korzystaj póki możesz. - dopowiedziała radośnie Kiazu.
- Masz rację ... spoko to dojdę tam i trzymam za słowo! - odparła Diuna, i to wreszcie z uśmiechem.
- Spoko Siostra, mogę się nawet ponieść. - odparł Hachi, podbiegając do siostry i szybko biorąc ja na barana.
- Woo ooo.... - odparła zaskoczona Diuna.
- No, no Hachi nie poznaję Cię ... - stwierdziła Kiazu.
- Spoko siostra przejdzie mu. - dodał Otachi, mrugając okiem.
- Oby nie ... ta nowa pasja Hachiego dobrze, na niego działa. - odparła radośnie Diuna, siedząca wygodnie u brata na barana.
- Dobra siostra chodź... - stwierdził Otachi, biorąc Kiazu na barana, a następnie entuzjastycznie dodał: - To jak Bro ścigamy się?
- Pewnie! - odparł ochoczo Hachi, a następnie dodał: - Idealnie prosto przed nami jest rzeka, to co kto pierwszy do nie?
- Jasne Bro.- odparł Otachi z uśmiechem.
- Rinka czyń honory. - dodał Hachi stając na równej linii z bratem.
W ten wodna neczanka stanęła na równej linii z rodzeństwem, uniosła prawą rękę do góry i spokojnie, z uśmiechem powiedziała:
- Do biegu ... gotowi ... - następnie po chwili napięcia,kiedy Hachi i Otachi, zniżyli się nieco na nogach, Rina opuszczając rękę, krzyknęła: - START!
W tym momencie obaj bracia ruszyli prosto przed siebie, aż się za nimi kurzyło.
- Juuuuhhhhhuuuuuuuuuuuuuuuuuuu! - wykrzyknęła radośnie Kiazu trzymając się brata.
- Ihhhhaaaaaaaaa! - krzyczała entuzjastycznie Diuna, szybko dodając: - Dalej Hachi! Dalej!