czwartek, 18 maja 2017

Epizod 222



"Walka o wolny dzień"


W obozie maszyn nastał stosunkowo słoneczny, a zarazem pochmurny i chłodny ranek. Jednak ta pogoda wcale nie przeszkadza, aby obóz maszyn działał i budził się do życia, oraz działała jak dobrze naoliwiona maszyna. W jeszcze nie posprzątanym pokoju dziewczyn słychać jeszcze solidne chrapanie.
Elektryczny neczanin spokojnie i powoli otwiera swoje ciężkie oczy. W tym momencie jego oczom ukazała się błogo śpiąca wodna neczanka. Ma ona trochę potargane, a zarazem ułożone włosy oraz złotą, cienką, zawiązaną w kokardkę tasiemkę na szyi. Po chwili Kurai prawą dłonią czule pogłaskał ukochaną po policzku, a kiedy dziewczyna otworzyła swoje cudowne, pociągające, błyszczące, żółte, zaspane oczy, powiedział:
- Wychodzi na to, że nie rozpakowałem jednego prezentu.
- Hmm... którego? - spytała delikatnie zaspana Rina, która się jeszcze do końca nie obudziła.
W tym momencie Kurai, przybliżył się do neczanki, a następnie namiętnie, pieszczotliwie i bardzo głęboko pocałował w zaspane i zaskoczone usta.
- Zieeew ... Weź się ogarnij ... nie jesteście sami... - stwierdziła zaspana Diuna, ziewając i wolno udając się do łazienki.
Nagle psychiczna neczanka dostała w plecy poduszką, co spowodowało, że delikatnie zachwiała. Jednak kiedy neczanka się odwróciła wszyscy byli na swoich miejscach.
- I co myślisz, że Ci nie oddam? - powiedziała Diuna, mocno odrzucając poduszkę w kierunku zakochanych.
Siedzący Kurai osłonił się ręką, a następnie rzucił w Diunę trzema poduszkami. Jedna trafiła neczankę prosto w twarz, a dwie pozostałe nawet jej nie drasnęły.
- Hehehe ... musisz poprawić swoja celność... - stwierdziła Diuna zdejmując poduszkę z twarzy i odwracając się.
- Uw... - próbowała powiedzieć siedząca Rina, jednak Kurai zasłonił jej usta swoja lewą dłonią, a Diuna nieznacznie się odwróciła.
W tym momencie psychiczna neczanka potknęła się o leżąca na zmieni poduszkę i wpadła na śpiącego na krześle Hachiego, a że krzesło było mocno przechylone to oboje wylądowali na trzeciej poduszce. Wystraszony Hachi aż podskoczył do góry i z przerażeniem zobaczył, że sam leży na ziemi a na nim leży jego siostra.
- Dobra ja rozumiem, że stęskniłaś się za bratem ale zejdź ze mnie bo ciężka jesteś. - stwierdził Hachi.
- Ja ciężka? chyba śnisz! - odparła Diuna.
- No już nie śnie, bo jakiś klocek na mnie leży. - odpowiedział Hachi.
- Zaraz Ci pokarzę co ten klocek potrafi! - stwierdziła twardo Diuna, delikatnie się podnosząc, a następnie zgarnęła jedną z leżących poduszek na ziemi, i zaczęła okładać brata.
Ziemny neczanin nie pozostał jej dłużny, szybko wyjął poduszkę z pod własnych pleców i zaczął oddawać ciosy siostrze. Tak zrodziła się mała wojna na poduszki.
- Hmm... sprytne ... - stwierdziła delikatnie zarumieniona Rina, przecierając oczy i siedząc obok ukochanego, a po chwili wzięła butelkę wody stojącą koło łóżka i dodała: - Chciałbyś może wody?
- Tak, Dziękuję. - odparł chłodno Kurai, po czym wziął butelkę i zaczął z niej pić.
Nagle zabłąkaną poduszką dostał śpiący Otachi, który po krótkiej chwili zdezorientowania, szybko obudził Kiazu a następnie wszyscy zaczęli okładać się poduszkami.
************


Gdzieś na niezbadanym jeszcze obszarze Sekai Dagaal. Gdzieś gdzie słońce jeszcze nie wstało, a zimny deszcz powoli spada z ciężkich szarych chmur. Gdzieś gdzie nawet sam diabeł nie mówi dobranoc, gdyż jeszcze tam nie dotarł. Stoi wojownik o krótkich miedziano-złotych włosach, stanowczych, zimnych i szafirowo-fioletowych oczach, oraz stosunkowo bladej karnacji i szpiczastych uszach. Nieznajomy ubrany jest w bardzo elegancki, aksamitnoczarny płaszcz, który sięga mu praktycznie do kolan. Ozdobiony jest on złotymi szwami oraz guzikami. Dzięki temu, że jest on rozpięty to wystaje z pod niego lawendowa koszula, również z złotymi szwami. Całości niezwykłego wyglądu dopełniają długie jedwabne, czarne spodnie raz dostojne czarne wojskowe buty sięgające mu do podudzia. Tajemniczy mężczyzna swoim delikatnie szalonym i chłodnym spojrzeniem, przenikliwie patrzy w przekrwione i trochę nieobecne oczy, bliżej nie określonego przeciwnika, który wygląda na bardzo wycięczonego. Nagle mężczyzna o nieprzytomnym spojrzeniu ostatkiem swych sił, zakrwawioną ręką dotkną policzka swojego oprawcy. Następnie pozostawiając szkarłatnoczerwone ślady na bladym licu, odszedł z tego świata. Z pewnością bardzo cierpiał przed śmiercią, jednak mężczyzna w płaszczu, bez szacunku rzucił martwe ciało na ziemię i śmiejąc się pod nosem jak gdyby nigdy nic odszedł.
************

Obozowa stołówka jest naprawdę spora i ma nawet dwa piętra. Znajduje się w niej ogrom masywnych i długich stołów, przy których swobodnie mieszczą się 2-3 odziały. Kolorystyka jej ścian utrzymana w szarościach, a ławy są czarne, natomiast ławki są ciemno brązowe. Jest pora późnego śniadania, więc już tylko gdzieniegdzie siedzą wojskowi. Na górnym piętrze, pod jedną z metalowych ścian zasiada Aluf wraz z znaczną częścią swoich Sarenów i zajadają się aromatycznym, ciepłym i sytym śniadaniem.
Wtem po schodach weszli neczanie, którzy na tacach niosą jedzenie oraz butelki z wodą. Widać po nich, że są w dobrych humorach, chociaż wyglądają na niewyspanych i zmęczonych.
- Kurai siadaj z nami. - zaproponował Tajhal.
- Dziękuję, zwykłem jadać śniadanie z moimi ludźmi. - odparł chłodno Kurai.
- Po śniadaniu wpadnij do warsztatu coś Ci pokażę. - wtrącił Gearno.
- Jak sobie życzysz. - stwierdził Kurai, a następnie udał się za swoim oddziałem.
- Zaczekaj, Tym razem zjesz z nami. - dodał Aluf.
Niewiele myśląc, Kurai zatrzymał się i bez słowa dosiadł się do oficerskiego stolika. W między czasie reszta neczańskiego oddziału, udała się na drugą stronę sali.
- Ciężki poranek? - spytał jeden z Sarenów.
- Nie, powiedział bym nawet, że dość spokojny. - odpowiedział chłodno Kurai.
Nagle wparował na piętro roztrzęsiony szeregowy żołnierz, ubrany w pełny mundur, krzycząc:
- Panie Aluf'ie! Panie Aluf'ie!
- Co się stało? - spytał zaciekawiony i zaintrygowany Hetto.
- Hasło ... już .. tam ... zamieszki ... - odparł roztrzęsiony żołnierz.
- Czekaj... Spokojnie ... opanuj się i powiedź jeszcze raz bo nic a nic nie rozumiem. - powiedział spokojnie Hetto.
Na te słowa przybysz wziął głęboki oddech i spokojnie odpowiedział:
- Automat do kawy, żąda hasła. Nikt nie jest wstanie go uruchomić... ludzi chcących kawy coraz więcej i zaraz wybuchną zamieszki ...
- Co za straszliwe zło ... - odparł Aluf, a następnie spokojnie dodał: - Gearno, zajmiesz się tym proszę? W końcu nie chcemy zamieszek wywołanych brakiem kofeiny.
- Jasne Ojciec, już idę. - odpowiedział Gearno, wstając i delikatnie śmiejąc się pod nosem.
- Panie Saren'ie nawet Pańscy ludzie nie dali rady. - stwierdził przybysz.
- Spokojnie, ja mam plan awaryjny. - powiedział Gearno z uśmiechem, klepiąc Kurai'a po ramieniu i mrugając okiem.
- Gearno byle automat Ciebie nie pokona. Poradzisz sobie. - dodał Hetto z uśmiechem.
- Heheheh .... - zaśmiał się Gearno.

************

W tym samym czasie do neczan dosiadła się dziewczyna o długich brązowych włosach,które są spięte wysokiego kucyka, oraz błyszczących niebieskich oczach. Dodatkowo ma długie białe kolczyki i intensywnie czerwoną frotkę i jest ubrana w kobiecy mundur z Ineeven.
- Siema i co tam? - spytała radośnie przybyszka.
- Elo Marsui, a dobrze. - odparła równie radośnie Kiazu mrugając okiem.
- Hejo. - odpowiedzieli zgodnie pozostali neczanie.
- Co Cię do nas sprowadza? - spytała dociekliwie Diuna.
- Heheheh, po śniadaniu mam maraton ćwiczeń tylko dla dziewczyn i chciałam Was zaprosić na świetną zabawę - odparła Marsui z uśmiechem.
- Piszę się na to! - stwierdziła Kiazu.
- Bardzo męczący będzie ten maraton? - spytała Diuna.
- Ekstra! - stwierdziła Marsui a po chwili dodała: - Hmm... dla mnie nie ...
- Kiazu a czy nie masz warty po śniadaniu? - spytał Otachi z złośliwym uśmieszkiem.
- Shit ... to lipa ... no chyba że ktoś przejmie za mnie wartę. - odparła Kiazu.
- Ja mogę ją wziąć. - odparła Rina.
- O nie ja się nie zgadzam, jesteś dziewczyną więc moje zajęcia dotyczą tez Ciebie. - wtrąciła Marsui, a następnie i ona i Kiazu wymownie spojrzały na panów.
- Na mnie nie patrzcie sam mam wartę. - stwierdził Otachi szczerząc kły.
- A ja za darmo jej nie przejmę. - dodał Hachi.
- Przecież lubisz quady... - wtrąciła Diuna.
- Lubię, ale to Wam na tym zależy nie mi czemu miałbym tego nie wykorzystać. - odpowiedział Hachi z uśmiechem.
- Jesteś złośliwy i tyle... - odparła Diuna.
- Hmm.. co chcesz? - spytała Marsui.
- Od Ciebie nic. - powiedział Hachi, a następnie dodał: - Chcę aby Diuna służyła mi przez godzinę.
- Zapomnij! - wtrąciła twardo Diuna.
- Phi ... tylko tyle? - odparła Kiazu.
- Ej! JA SIĘ NIE ZGADZAM! - powiedziała dosadnie Diuna.
- Oj weź to zaledwie godzina. - odpowiedziała spokojnie Kiazu.
- Sorry, ale nie. - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała: - Wiesz Hachi jak się nie zgodzisz to Rina będzie musiała wziąć za nią te wartę.
- E tam nie rusza mnie to. - powiedział wyluzowany Hachi.

W tym momencie Kiazu wstała od stołu i pewnym krokiem odeszła.

************

Przy oficerskim stole, podczas śniadania, trwa dyskusja o sprawach obozu oraz innych ważnych sprawach. Nagle to stolika oficerskiego zdeterminowanym krokiem podeszła Kiazu, a tuż za nią podeszła Marsui.
- Aluf'ie mam sprawę.. - stwierdziła twardo Kiazu.
- Później, teraz rozmawiamy. - odparł spokojnie Hetto, wyrwany z kontekstu rozmowy.
- Ale to ważne ... - naciskała Kiazu.
- Posłuchaj, rozmawiamy a Ty obecnie przeszkadzasz. Możesz odejść. - stwierdził Hetto.
- Ojciec, przepraszam, że przeszkadzamy ale mamy ważną sprawę. - wtrąciła z uśmiechem Marsui.
- Co znowu wymyśliłaś? - spytał jeden z Sarenów.
- Nie z Tobą rozmawiam... - odpowiedziała Marsui, a po chwili szczerząc kły dodała: - Ojciec możemy zająć dosłownie chwilę.
- Eh ... Nie pozbędę się Was, niech będzie słucham. - powiedział Hetto.
- Mam dzisiaj dwie warty, a chciałabym z nich zrezygnować. - stwierdziła Kiazu.
- Z tego co mi wiadomo, nie jesteś oficerem, więc zrezygnować z nich nie możesz, a przełożyć mogłaś u oficera dyżurnego a nie zawracasz tym głowę samemu Aluf'owi. - wtrącił jeden z Sarenów.
- Jaki jest powód rezygnacji z warty? - spytał Hetto.
- Całodniowy Trening dla dziewczyn. - odparła dumnie Marsui.
- Niech zgadnę wpadłaś na pomysł dzisiaj prawda? - spytał jeden z Sarenów.
- Nie... wczoraj ... ale zapomniałam powiedzieć. - odpowiedziała Marsui
- Cała Ty ... - odparł ten sam Saren.
- Dziewczyny to przełóżcie Waszą zabawę na inny dzień. - stwierdził spokojnie Hetto.
- Ojciec nie bardzo jest jak ... w każdy inny dzień będzie znacznie więcej zabawy z wartami. - stwierdziła Marsui.
- He..... Aluf'ie proszę jutro odrobię te warty.- dodała Kiazu.
- Zaczynasz mówić z sensem. Jednak nawet jeśli poszedłbym z Tobą na pewien układ to ktoś musi przejąć Twoje dzisiejsze warty. - stwierdził spokojnie Hetto.
- Jednego chętnego mam, gdyż ma cały dzień wolny.. - odparła Marsui z uśmiechem.
- Kto to jest? - spytał jeden z Sarenów.
- Hachi Ryu. - podłapała szybko Kiazu z uśmiechem.
- Sprawdzisz? - spytał Hetto zwracając się do jednego z Sarenów, który również uczestniczy w rozmowie.
- Oczywiście. - stwierdził Saren przeglądając palmtopa, a po chwili dodał: - Tak, ma wolne a co istotne jutro tez ma wolne.
- Hachi wie? - wtrącił chłodno Kurai.
- Nie, jednak myślę, że się ucieszy - stwierdziła Marsui.
W tym momencie Kiazu nachyliła się i wyszeptała coś na ucho, swojemu przełożonemu.
- W takim przypadku to jego bezpośredni przełożony musi zadecydować, czy jego podopieczny może wziąć wartę. Dwa dni wolnego to przesada, chyba, że wojskowy ma inne zadania. - wtrącił jeden z Sarenów.
- Jeśli Aluf zgodzi się na zamianę w grafiku, to rozpiszcie Hachiemu wcześniejszą wartę, za to ja wezmę wieczorną wartę za Kiazu. - dodał chłodno Kurai.
- Dobrze w takim układzie Kiazu możesz mieć dzisiaj wolne, ale za to w tej chwili zapisujesz się na dwie dodatkowe warty na jutro. - odpowiedział twardo Hetto.
- Aaaaaaa.... dzięki dzięki ... - stwierdziła radośnie Kiazu, rzucając się Aluf'owi na szyję, a po chwili ognista neczanka szybko odskoczyła, chrząknęła i powiedziała: - Ehm... Tak dobrze, dziękuję.
- Dobrze idźcie już i nie przeszkadzajcie. Aha Marsui, daj jej wycisk. - stwierdził Hetto.
- Tak jest! - odparła radośnie Marsui.
W tym momencie Marsui i Kiazu przybiły sobie piątkę, a następnie radośnie odeszły.
- Wiesz, że obie warty mogę rozpisać, temu chłopakowi? - spytał jeden z Sarenów.
- Wiem, jednak jedna warta mu stanowczo wystarczy, a drugą bez problemu mogę wziąć ja. - stwierdził chłodno Kurai.
- Hmmm... potrzebujesz do czegoś Hachiego? - spytał Hetto.
- Można tak powiedzieć. - odparł Kurai.
- Rozpisz warty tak jak zadecydował, a następnie poinformuj Hachiego, że ma wartę. - stwierdził Aluf do jednego z Sarenów.
- Tak jest! - odparł Saren.
- Za pozwoleniem ja mu powiem, że ma warte. - stwierdził Kurai.
- Dobrze jak chcesz. - odparł Hetto.

************

Przed wejściem na stołówkę, koło wielkich metalowych kontenerów, stoją Hachi i Kashai, którzy rozmawiają.
- To jak wieczorem przychodzicie? - spytał Kashai.
- Pewnie! - odparł radośnie Hachi.
- O czym rozmawiacie? - wtrącił chłodno Kurai, wychodząc z stołówki.
- O wieczorze. - odparł Hachi szczerząc kły.
- Dobrze się składa, gdyż ja się spóźnię jakieś półtorej godziny. - stwierdził spokojnie Kurai.
- Ej, a czemu tak? - oburzył się Kashai.
- Mam wartę, zresztą Hachi Ty też masz wartę, za jakieś 10 minut, na quadach. - poinformował Kurai.
- Nie mam Ziom, to warta Kiazu. - odpowiedział dumnie Hachi.
- Nie ta warta jest już Twoja. - powiedział chłodno Kurai.
- Ej ... jak to ... nie zgadzam się .. chyba że Diuna mi będzie usługiwać ... - odparł Hachi.
- Teraz nie masz już nic do powiedzenia... jedna warta Ci nie zaszkodzi, a jak będziesz marudził to drugą wartę też odziedziczysz. - stwierdził Kurai.
- O mam wartę na quadach! Super już lecę! - odparł radośnie Hachi.
- Wiedziałem, że się ucieszysz. - odpowiedział chłodno Kurai, odchodząc.
- Hachi o co chodzi, przecież uwielbiacie quady. - zainteresował się Kashai.
- Uwielbiamy, uwielbiamy, ale wiesz chciałem zyskać na tym coś więcej.
- Heheh, rozumiem jednak nie wyszło Ci tym razem.
- Ano, ale i tak jest fajnie, przynajmniej sobie pojeżdżę. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Dokładnie. - odparł Kashai z uśmiechem, a po chwili dodał: - Ta Twoja warta również tłumaczy czemu dziewczyny takie rozweselone uciekły z tej stołówki.
- Dokładnie, szczerze ja też bym się cieszył jak bym miał fajny trening. - odparł Hachi.
- Powiem Ci, że nie chciałbyś treningu z Marsui. - stwierdził Kashai.
- Niby czemu Ziom? - spytał mocno zaciekawiony Hachi.
- Zobaczysz za kilka godzin.