czwartek, 3 sierpnia 2017

Epizod 229



"Najwyższa pora
wrócić do zadań specjalnych"


Deszczowy, ciepły i bardzo rześki poranek w obozie maszyn, zapowiada dobry dzień na skutecznie działanie. Nasi bohaterowie spędzili miłą i beztroską noc, w której znalazł się nawet czas na sen. Tym sposobem podczas późniejszego śniadania neczanie mają dobry humor oraz wiele energii.
- Widzę, że dobrze się bawicie. - powiedział Tajhal podchodząc do jedzących i rozbawionych neczan.
- W przeciwieństwie do Ciebie my potrafimy się bawić. - odpowiedziała Kiazu z wrednym uśmiechem.
- Jesteś bezczelna i nie wiem jak Twój kapitan z Tobą wytrzymuje, ale na szczęście to nie mój problem. - stwierdził Tajhal, a po chwili dodał:- Diuna, Ojciec zaprasza na egzamin.
- Eh... umiesz popsuć dzień … - odpowiedziała Diuna.
- E tam, zaraz popsuć, mój dzień będzie piękny. - wtrącił Hachi szczerząc kły.
- Ha ha ha … dobrze się bawisz? - spytała retorycznie Diuna przewracając oczami, a następnie dopowiedziała: - Mam iść do biura?
- Nie. Ojciec czeka na Ciebie w innym miejscu. Zaprowadzę Cię. - poinformował Tajhal.
- Dobrze, w takim układzie prowadź mnie. - odpowiedziała Diuna.
- Połamania nóg. - dopowiedział Hachi.
- Cicho siedź! - zganiła Diuna wychodząc wraz z Saren'em.
- Czy ktoś się orientuje jaki egzamin ją czeka? - zainteresował się Otachi.
- Bro wiemy tyle co Ty. - odpowiedział Hachi.
- Hmm... ja myślę, że Kurai wie coś więcej, ale pewnie nam nic nie powie … mam rację? - dodała Kiazu.
- Masz rację, doskonale wiem jaki egzamin ją czeka. - odparł chłodno Kurai, a następnie kontynuował: - Jednak nie powiem Wam co to za egzamin. Sami musicie do tego dojść.
- Wiedziałam. - powiedziała Kiazu przewracając oczami.
- No dobra to co potrafi ona a my nie? - zaciekawił się Otachi.
- Hmm... Lenić się, więc pewnie ma egzamin z lenistwa. - rzucił Hachi.
- Nie, jednak przyznaję, że by się przydał taki egzamin. - powiedział Kurai.
- Hmmm... z tej psychicznej kulki? - wtrąciła niepewnie Rina.
- Nie nie chodzi tylko o Ahales. - odpowiedział Kurai.
- Już wiem! - wtrącił Otachi, a po chwili radośnie dopowiedział: - Diuna ma egzamin z pułapek, zasadzek i mechanizmów!
- Można tak powiedzieć. - odparł Kurai.

************


W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada młodzieniec ubrany na biało, o bardzo jasnych włosach z czarnymi końcówkami, spiętych w kucyka. A niezwykle delikatną twarz, wręcz o kobiecej urodzie, którą zdobią jasno brązowe oczy właśnie zakrywa biało-czarna maską. Nagle ktoś niezwykle dumny wszedł do komnaty mówiąc:
- Witamy Ambasadorze Ankaro.
W tym momencie oczom Ankary ukazał się starszy mężczyzna, o ładnie uczesanych włosach do ramion i wysokim czole. Dodatkowo ma on wspaniałą i bujną brodę połączoną z wąsami. Wszystko to ma wspaniały brązowo zielony odcień a jego twarz zdobiona jest również przez wspaniałe piwne oczy z wkradającymi się odcieniami żółci. Na sobie ma kremową szatę ze złotymi zdobieniami na bardzo krótki rękaw. Fragment jego wyrzeźbionego torsu oraz mięśnie na rękach, są doskonale widoczne i budzą respekt. Doskonale widać jego blado niebieską cerę i wspaniałe, bliżej nie określone granatowe tatuaże. W lewym ręku trzyma wielki trójząb, którego ostrza układają się w czworościan foremny. Natomiast na jego głowie jest złota korona o kształcie podobnym do jego berła. Obserwując go ma się wrażenie, że ma ogromną wiedzę i doświadczenie, na podłożu wojennym.
- Witam Królu Ashga, jak zwykle przybyłeś pierwszy na nasze spotkanie. - pochwalił Ambasador, pokazując gościowi miejsce przy stole.
- Staramy się być punktualni. - odpowiedział spokojnie Ashga zasiadając przy białym stole.


************

Pod jednym z ogromnych hangarów stoją Kashai oraz Kabarte, którzy rozmawiają ze sobą. Panowie wyraźnie na kogoś czekają. Jednak widać, że czas oczekiwania nie dłuży się im.
- Swoją droga Kashai, wiesz może do kiedy neczanie zostają w naszym obozie? - spytał dociekliwie Kabarte.
- Hmmm.. dzisiaj już wyjeżdżają, ale nie wiem o której. - odpowiedział spokojnie Kashai.
- Hmm... mają coś jeszcze do zrobienia?
- Słyszałem, że mają jeszcze dzisiaj jakiś egzamin i Gearno coś jeszcze od nich chce.
- To możliwe, że wyrusza nawet wieczorem.
- Nie, chyba aż tak źle nie będzie. Wszystko zależy od tego jak poradzą sobie z zadaniami.
- Tak, tak … hmmm … biorą tylko trzy maszyny?
- Nie, z tego co mi wiadomo to biorą 12 maszyn.
- Oż, to sporo.
- Dadzą radę.
- A wiesz, że....
- Wiem, że właśnie widziałem Saren'a na którego czekamy, więc czas na nas. - wtrącił Kashai.
- Racja. - odparł Kabarte.
************

Ogromny metalowy hangar, który z pewnością został skonstruowany z ogromnej ilości srebrnych kontenerów. Wysokie i bardzo przestronne pomieszczenie przepełnione jest ludźmi ubranymi w niezwykłe stroje, ozdobione mechanicznymi, stalowymi dodatkami. Wszędzie wiszą kable, walają się narzędzia czy też przeróżne plany. Dodatkowo w kilku miejscach hali stoją przeróżne maszyny bojowe w różnym stadium produkcji. Wśród tego całego zgiełku, Gearno prowadzi Kurai'a do niepozornego pomieszczenia z boku hangaru. Tam jest udoskonalany pewien tajemniczy projekt.
- Wykorzystując, że jeszcze jesteś chciałbym abyś a coś rzucił okiem. - stwierdził spokojnie Gearno.
- Domyślam się. - odpowiedział chłodno Kurai.
Wkrótce Panowie dotarli do miejsca, w którym konturowany jest smoczy robot. Z zewnątrz maszyna wygląda jak skończona, nawet na pierwszy rzut oka projekt wygląda jak żywy smok.
- O to DSR 1.1, co o im sądzisz? - spytał dumnie Gearno.
- Wygląda jak prawdziwy smok, tylko sam się nie rusza. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To bardzo dobrze, jednak dzisiaj chciałbym Ci pokazać CC.2.0 alfa.
- Co to za maszyna?
- To humanoid, który został tak dostosowany aby pilotować DSR 1.1.
- Rozumiem, to w czym ja mogę pomóc?
- Podobnie jak smok to tylko maszyna, jednak chcemy aby wyglądał jak prawdziwy jeździec.
- Czyli mam opracować jego wygląd a Wy go stworzycie?
- Tak, mniej więcej tak.
- Dobrze, zaczynajmy. - powiedział lodowato Kurai.


************

W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada już Ambasador Ankara, Król Ashga oraz dwie urodziwe Panie, z których jedna jest królową a druga jest Ambasadorem.
Królowa siedzi dumnie w pięknej bogato zdobionej żółtej sukni. Jest ona bez ramiączek, i podkreśla figurę władczyni. W części torsowej ma wyhaftowany kwiatowy motyw w kolorze piaskowego złota, mieniący się jak wspaniały piasek na czystej tropikalnej plaży. Dając tym samym wspaniały blask. Na biodrach znajduje się kremowa zapaska, z kwiatowym zapięciem na wysokości pępka. Zaraz za zapaską jej suknia stopniowo się rozszerza i staje się tym samym coraz luźniejsza, sięga aż do ziemi. Sansha wygląda w niej przepięknie. Brązowo-zielone włosy ma upięte w dostojnego koka, a jej różane berło jest wspaniale wypolerowane.
Natomiast Pani Ambasador Kana, siedzi
w długiej, stosunkowo luźnej białej szacie. Ma ona bardzo długie kruczoczarne włosy, upięte w wysokiego i sztywnego kucyka. Ma ona lekko nie obecne, ale zarazem przyjazne seledynowe oczy.
- Mam na dzieje, że stary Elinar się nie pojawi. On jest tak strasznie narwanym furiatem. - stwierdziła nagle Kana.
- Mnie za to denerwuje Król Eta i ten cały Zekereński książę, od siedmiu boleści. - dodała Sansha.
- Drogie Panie, te uwagi są zbyteczne. Dobrze wiecie, że w naszych zebraniach biorą udział wszyscy władcy sojuszu. - wtrącił spokojnie Ankara.
- Według naszego zegarka wyżej wymienieni mają jeszcze czas aby się pojawić na zebraniu. Musimy być cierpliwi. - dodał Ashga.
************


Wczesnym popołudniem, kiedy deszcz przestał już padać, a wilgoć zaczęła unosić się w palącym słońcu, dwanaście maszyn bojowych klasy „tytan”, jest gotowych do opuszczenia obozu maszyn. Piękne nowe wozy, lśnią w promieniach słońca zupełnie jakby były zrobione ze złota, a nie z pewnego stopu metalu. Koło „tytanów” stoi neczańskie rodzeństwo, które niecierpliwie czeka na wyruszenie w drogę oraz Aluf, Kashai, Syale, Tajhal i Kabarte.
- Hachi, masz najnowsze mapy, prawda? - spytał Hetto.
- Tak mam i są u mnie bezpieczne. - odpowiedział Hachi z uśmiechem.
- Bardziej chodzi o to aby maszyny dotarły na miejsce ich przeznaczania. - dodał Syale.
- Dotrą, dotrą. - powiedział Hachi z uśmiechem, a po chwili dodał: - Gwarantuję zadbam aby nie zgubiły się na trasie.
- To dobrze. - odpowiedział Hetto.
- Musimy mieć jeszcze te mundury? - spytała Diuna.
- Tak, jeszcze tak, lecz jutro już wracacie do swoich mundurów. - odpowiedział spokojnie Aluf.
- No dobra. - odparła Diuna.
W tym momencie do zgromadzonych podszedł Kurai, Gearno, Ruln, Karieni oraz pewien nieznajomy mężczyzna. Ubrany jest on w mundur charakterystyczny dla Ineeven oraz granatową rękawiczkę, na lewej dłoni. Dodatkowo ma on szramę na karku, intensywne zielone oczy oraz czerwone włosy sięgające do ramion.
- Wreszcie jesteście. - powiedział Syale.
- A co to za przystojniak? - spytała kokieteryjnie Kiazu.
- Cerk. - odpowiedziała Karieni,
- Humanoid. - dodał chłodno Kurai.
- A dokładnie humanoid
CC.2.0 alfa zwany Cerk, który jest naszym jeźdźcem. - dopowiedział Gearno.
- Wow, myślałam, że to żywy człowiek. - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
- A ja od początku wiedziałam, że to maszyna. - dodała Diuna.
- Ta, akurat. - wtrącił Hachi.
- Mniejsza, o większość. - powiedział Hetto, a po chwili dodał: - Ważne abyście dotarli do neczańskiego obozu.
- Dotrzemy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Takie jest założenie. - stwierdził Aluf, a po chwili spytał: - Wszystko spakowaliście?
- Tak. - powiedziała Kiazu.
- Wiecie gdzie macie jechać i jaką trasą? - kontynuował Hetto.
- Pewnie Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Jesteście gotowi? Macie wszystkie „papiery”? - dalej wypytywał Aluf.
- Tak, Tak. - stwierdziła Diuna.
- Ojciec uspokój się, poradzą sobie i są gotowi. - wtrącił Gearno.
- Sam im wgrałem wszystkie „papiery” i dopilnowałem aby spakowali się, i zostawili porządek w pokojach. - dodał Tajhal.
- Dobrze. - powiedział w końcu Hetto.
- He... Aluf'ie strasznie się przejmujesz. - dodała Diuna.
- Zupełnie jak ojciec. - dopowiedział Tajhal.

************

W przyciemnionym pokoju, przy białym stole, zasiada siedem osób. Dwie kobiety i pięciu mężczyzn. Widać iż rozmawiają oni już bardzo długo. Tak w jednej z komnat pałacu sojuszu trwa właśnie zebranie władców, którzy próbują się dogadać w kolej nurtującej kwestii.
- Czym dzisiaj będziemy się zajmować? - spytał dociekliwie król Eta.
- Ja tam wolałabym aby Twoja żona zasiadała w radzie a nie Ty, w końcu to ona rządzi całym królestwem. - odpowiedziała Sansha.
- Moja szanowna małżonka, jest tylko królową i nie rządzi u nas w kraju. - powiedział zaniepokojony Eta.
- Jasne słonko, tak sobie wmawiaj … wszyscy dobrze wiemy, że Namara naprawdę włada, a Ty jesteś jedynie pionkiem. - dodała Kana.
- Co za nie wychowane damy mamy w tych czasach. - powiedział Elinar, delikatnie narzekając.
- Dobrze, uspokójcie się. Czas zając się tematem naszego zebrania. - wtrącił stanowczo Ankara.
- Panie, popieramy i czekamy na przedstawienie nam tematu zebrania. - odpowiedział Ashga.
- Drodzy władcy, jak zapewne wszyscy dobrze wiecie. Po naszym świecie grasuje kilka bardzo brutalnych oddziałów. - kontynuował Ankara.
- To zapewne elfy albo demony szerzą swoje kręgi. - wtrąciła Kana.
- Owszem, jednak z jakiegoś powodu nie osiągają pełnej brutalności. - dodał Ambasador.
- Możliwe, że te plugawe istoty trzymają się rozkazów. - dopowiedział Ashga.
- Hmm... albo te dotychczasowe ataki były jedynie zabawą. - powiedział Elinar.
- Być może przez swoje działanie chcą odwrócić naszą uwagę od naprawdę istotnych ruchów? - wtrącił Volaure.
- Niby jakich? - spytała pogardliwie Sansha.
- Tego nie wiem, nie siedzę w ich głowach. - odpowiedział Volaure.
- Stawiamy, że takimi działaniami chcieliby ukryć coś bardziej wyrafinowanego niż bezsensowny mord. - dodał Ashga.
- Tylko od czego? - spytała Sansha, a po chwili dodała: - Hmm... Może od szpiega w naszych szeregach?
- Kogo podejrzewasz? - zapytała Kana.
- Jak to kogo, Volaure. - odpowiedziała pewnie Królowa, a następnie dopowiedziała: - Jako jedyny władca oficjalnie nie opowiedział się po żadnej stronie konfliktu oraz ciągle siedzi na Zekeren, skąd może nas obserwować bez podejrzeń. Jestem pewna, że jest szpiegiem!
- Moja droga Królowo, to by było z byt oczywiste aby to książę był szpiegiem. - odparł spokojnie Ankara, a następnie kontynuował: - Fakt nie opowiedział się za stroną konfliktu, jednak dzięki temu mamy satelitę krążącą po orbicie Sekai Dagaal, która, jak już zresztą sama Królowa zauważyła, jest doskonałym punktem obserwacyjnym.
- Chcecie mi powiedzieć, że to od początku było ukartowane? - zdziwiła się Sansha.
- Owszem. - odpowiedziała Kana.
- Jeszcze przed wojną podjęliśmy kilka działań, które teraz zaczynają owocować. - dodał Ambasador.
- Zobaczycie on jeszcze nas wszystkich zabije! - wykrzyczała królowa.
- Moja droga Królowo, ja mam od tego ludzi nie muszę się sam fatygować. - odpowiedział spokojnie Volaure.
-Widzicie! On chce nas zabić i to na śmierć! - nakręcała się dalej Sansha.
W tym samym czacie reszta władców zaczęła się mnie lub bardziej widocznie śmiać pod nosem, aż w końcu Elinar powiedział:
- Ten młokos powiedział to specjalnie Królowo.
- Prowokacja, za prowokację. - dodał Eta.
- Myślimy, że jeśli Volaure miał być zdrajcą to już dawno by to wykorzystał. - dopowiedział Ashga.
- Wracając do tematu, to możliwe, że mamy gdzieś kreta. Jednak ja uważam, że Chifuin chce osiągnąć coś więcej niż wyciągnięcie informacji. - powiedział w końcu Ankara.
- Zwłaszcza, że ma nagonkę na oficerów i poprzez tortury próbuje wyciągnąć od nich informacje. - dodał Elinar, a po chwili dopowiedział: - Mam pewne przypuszczenia, jednak moi ludzi muszą to jeszcze obadać.
- No proszę, staruszek prowadzi prywatne śledztwo. - wtrąciła zaintrygowana Kana.
- Wy młokosy nigdy nie zrozumiecie, jakie znaczenie ma dobrze przeprowadzony wywiad. - odparł Elinar.
- Owszem o ile nie kopią za głęboko. Elinar proszę uważaj. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Spokojna głowa, to wy młokosy mówicie za dużo i działacie na chybcika. A my starsi działamy spokojnie i dydaktycznie. - powiedział pewnie Elinar.

************

Po długiej rozmowie, z przełożonymi oraz zaprzyjaźnionymi mieszkańcami obozu maszyn, neczanie w końcu wrzucili swoje torby i plecaki do „tytanów” i wreszcie mogą ruszać w dalszą drogę.
- Miło było Was gościć w naszym obozie. - powiedział w końcu Hetto.
- Szkoda, że już jedziecie. - dodał Kashai.
- Najwyższa pora wrócić do naszych zadań. - odparł chłodno Kurai.
- Ale będziemy tęsknić. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A my nie. - odpowiedział Tajhal.
- Tak jasne, akurat. - wtrąciła Diuna.
- No nic, trzeba się żegnać za nim Ojciec znowu się rozgada. - powiedział Gearno, podając prawą dłoń Kurai'owi, a następnie powiedział: - Dzięki, za pomoc.
- Na razie. - odparł chłodno Kurai.
Po tym geście reszta obecnych również zajęła się żegnaniem i w ten powstał swego rodzaju kontrolowany chaos, podczas którego każdy chciał się dopchać do neczan aby się z nimi pożegnać. Było sporo przytulania, uśmiechów oraz podawania dłoni. Po długich paru minutach przebywania w tej przyjaznej atmosferze odział ChiZ02 wsiadł do wspaniałych maszyn bojowych, które w tym momencie stały się matowe i w ogóle nie przykuwają uwagi.
Nagle w zupełnej ciszy dwanaście sporych pojazdów ruszyło w dal, szybko zostawiając obóz maszyn daleko w tyle i w tumanach kurzu.
- Myślicie, że dotrą do obozu na skraju kanionu? - spytał nagle Syale.
- Prędzej czy później raczej dotrą, wiele zależy od tego jak opracują trasę, postoje oraz czy nie wpadną w łapy naszych oponentów. - odpowiedział Tajhal.
- To dla nich bardzo ważny egzamin, na który przygotowaliśmy ich najlepiej jak potrafiliśmy. - dodał spokojnie Hetto.

************


Deszczowy, chłodny i zdecydowanie późny wieczór. Neczanie oraz dwanaście maszyn wjechali do głębokiej jaskini, aby tam spędzić noc i nabrać sił na kolejny długi dzień. Tak kończy się odpoczynek i wygody obozu. To najwyższa pora wrócić do ważnych zadań wojskowych, zwłaszcza, że rano wszystko wróci już do normy.