niedziela, 1 stycznia 2017

Epizod 211


"Obóz maszyn w niebezpieczeństwie"


Nastał wczesny wieczór, w którym szaroniebieskie niebo próbuje z dominować całe niebo, a przyjemny wiatr doskonale działa na zmysły. Jednak w obozie maszyn nie ma czasu na podziwianie wieczornego nieba, gdyż obóz właśnie został zaatakowany. Wszędzie słychać krzyki, przeraźliwe ryki, a sami żołnierze, biegają jak oszalali próbując uniknąć potężnych ognistych ataków. Kurai z Riną wybiegli z budynku i zaczęli oglądać panujący chaos. Oboje, zresztą tak jak każdy żołnierz mają zakryte twarze.
- Gdzie jesteście? - spytał Kurai, do łączności.
- Jesteśmy pod maszynownią. - odparł Otachi.
- Jestem przed salą do gier. - dodała Kiazu.
- Jestem u nas w pokoju. - dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Widzieliście co lata po obozie?
- Nie ... - stwierdził Hachi.
- O Zioom patrz!. - dodał Otachi.
- Em ... już tak... - dodał Hachi.
- Widzimy się za pięć minut pod trasą szkoleniową. - wtrącił Kurai.
- Już idziemy! - stwierdził Otachi.
- Będę nawet szybciej! - dodała Kiazu.
- Dobra idę. -dopowiedziała Diuna.
-Ziom a co z Riną? - spytał Otachi.
- Jest ze mną. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyciszył mikrofon i powiedział: - Chodź idziemy.
- D... dobrze ... - odparła przerażona Rina, widzą chaos panujący w obozie.

************

Płomienie, głośne eksplozje, huki, krzyki i masa dymu i kurzu. Tak teraz wygląda obóz maszyn, który jest pod ostrzałem wroga. To już nie jest spokojne miejsce teraz to miejsce które musi walczyć o własne przeżycie. Będący pod ostrzałem neczanie szybko i sprawnie dotarli na umówione miejsce spotkania. Nagle wielkie czerwono-zielone smoczysko przeleciało tuż nad głowami zaskoczonych neczan, a następnie zawróciło i wystrzeliło wielką ognistą kulą dokładnie między naszych bohaterów. W ostanie j chwili odskoczyli oni i chowając się w dole po ataku rozmawiają ze sobą.
- Co za wielki smok! - stwierdził Hachi.
- Nie tylko smok, to smok i jeździec. -dodał Kurai.
- Nie no... to robi się coraz bardziej kolorowo. - stwierdził Otachi.
- Gearno, jak się ma maszyna? - stwierdził Kurai włączając mikrofon łączności.
- Jest gotowa ale moi ludzie nie zdążyli jej zawiesić a teraz dwa smoki bardzo pilnują terenu przy wierzy ciśnień i na tę chwilę nie wyślę tam ludzi. - odparł nerwowo Gearno.
- Rozumiem. - odparł Kurai.
- I co teraz? - spytała Diuna.
- Chodźcie spróbujemy zając smoki. - odparł chłodno Kurai.
- ALE TO SMOKI!!! - odparła Diuna.
- A my to wojownicy! - odpowiedziała Kiazu ruszając w najbardziej zagrożona strefę obozu.
- Idziemy! - stwierdził Kurai ruszając za nią.
Wkrótce wszyscy neczanie ruszyli do boju, z nieokiełznanymi bestiami.

************

Trzy wielkie smoki atakują obóz i sieją w nim istny pogrom, i nawet działa maszyn bojowych nie są im wstanie wiele zrobić. Wyszkolone bestie i ich jeźdźcy doskonale zajmują się sianiem chaosu. Nagle olbrzymi ciemnofioletowy smok z brązowymi rogami i skrzydłami oraz czarnym brzuchem , z delikatnym trudem przeleciał przez wąskie uliczki obozu, złapał jednego z szeregowych wojskowych i rozszarpał na oczach wszystkich. Tryskająca, czerwono-brunatna krew tryskała na wszystkie strony i szybko zniknęła w ogniu i dumie, które spowijają obóz. Tymczasem straszliwa i ogromna bestia ruszyła dalej aby siać grozę.
Dwie pozostałe bestie są znaczne mniejsze od tego bezlitosnego smoka, ale i tak są ogromne. Jeden z nich jest czerwono-zielony, a drugi jest czerwono-żółto-niebieski i sieją równie mocny strach.

************

W pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą radiostacji koordynuje działania swoich ludzi.
- Wycofajcie ludzi z obrębu torów. - stwierdził Hetto.
- Tak jest! - odparł głos po drugiej stronie.
- Luber, zostańcie na obwodzie. - kontynuował Hetto.
- Tak jest!
- Co za chaos. - stwierdził Hetto bardziej do siebie niż do kogokolwiek.

************

Ogromna siejąca postrach, ciemnofioletowa bestia upolowała swoją koleją ofiarę. Tym razem jest to jeden z Sarenów. Tym razem smok jedynie naderwał mu prawie ramie. Krew wręcz sikała jak woda, a przeraźliwy krzyk oficera, było słychać chyba w całym obozie. Następnie smok wrzucił swoja ofiarę na grzbiet i uniósł się wysoko w górę. Nagle jego Pan siedzący mu na grzbiecie złapał Saren'a za głowę i głośno krzyknął.
- EJ!
W tym momencie straszliwa bitwa została przerwana, a wszystkie oczy zwróciły się w górę. Neczanie również to widzą i nawet są nieopodal całego zdarzenia. Po chwili oczom wszystkim prócz ogromnego smoka ukazał się bardzo wysoki mężczyzna o wielkich mięśniach, które nie są przerośnięte tylko dobrze wytrenowane i ukształtowane. Z przodu wydaje się być łysy, z tyłu ma jednak długi dość cienki, czarny warkocz. Jego ciało zdobią liczne blizny, które wydają się być jego dumą. Ma na sobie obcisłą białą sportową koszulkę bez rękawów, oraz czarne spodnie i ciężkie wojskowe buty. Przybysz stoi na swoim unoszącym się smoku i wielką łapą trzyma głowę poważnie poranionego Saren'a.
- Widzicie to? - mówił donośnym głosem smoczy jeździec, a następnie roztrzaskał czaszkę oficera, po czym całe ciało oficera zaczęło płonąć. I tak tkanka po tkance znikało z powierzchni ziemi. Tym samy przybysz bez trudu spopielił jego ciało Saren'a.
- To samo zrobię z każdym Saren'em, Kapitanem czy innym durnym oficerzyną jaki wejdzie mi w drogę! - stwierdził głośno uradowany napastnik.
A po chwili donośny demoniczny śmiech spowił cały obóz maszyn, pogrążony w dalszej walce.



************

- Do wszystkich oficerów, nie wychylać się! Powtarzam nie wychylać się! - stwierdził Hetto.
- Tak jest! - rozległ się donośny krzyk większości oficerów.
- Gearno zamontowaliście już urządzenie? - spytał nagle Kurai.
- Nie jeszcze nie ... nie możemy tam się dostać. - odparł Gearno.
- A nie można tej piekielnej maszyny podłączyć gdziekolwiek? - spytał nerwowo Hetto.
- Nie radzę, zamontowanie jej w złym miejscu może wyrządzić więcej szkody niż pożytku. - odparł Kurai, a po chwili dodał: - Mam jednak pomysł.
- Słucham jaki? - stwierdził Aluf.
- Trzeba odciągnąć największego smoka. - odparł Kurai.
- Łatwo powiedzieć, jego ściągnie jedynie oficer a ich nie poświęcę. - odparł Hetto.
- Ja go odciągnę. - odparł Kurai.
- Zwariowałeś? Nie masz nawet oficerskiego munduru on w życiu nie uwierzy, że jesteś oficerem i pomyśli, że to podstęp. - stwierdził Hetto.
- Aluf'ie,porozmawiajmy na osobnym kanale. - stwierdził chłodno Kurai.
- Ojciec pozwól mu, ja mu ufam. - stwierdził Gearno.
- Ojciec wysłuchanie nie zaszkodzi. -dodał Tajhal.
- Dobra, zgadzam się. tylko szybko. Przejdź dwa kanały wyżej. - odparł Hetto.
- Jestem. - odpowiedział Kurai z nowego kanału.
- Jesteśmy sami co wymyśliłeś? - odparł poirytowany Hetto.
- My go odciągniemy.
- Przerabialiśmy już to niee...
-HETTO! Posłuchaj ten typ to Darkaril! Znam go z turnieju...Od lat mamy ze sobą na pieńku i jestem pewien, że nie odpuści takiej okazji! Odciągniemy go a Wy bez problemu poradzicie sobie z tymi mniejszymi.
- Nie puszczę Was na pewną śmierć!
- Posłuchaj albo my albo cały obóz! Hetto poradzimy sobie!
- No nie wiem!
- Hetto my tu gadu gadu a ten świr rozpierdala Ci obóz! Zaufaj nam!
- Dobra, odciągnijcie go, ale uważajcie na siebie.
- Tak jest.... aha pozostałym strzelajcie w nasadę skrzydeł i paszcze.
- Dobrze, wiesz że tam mają grubą skórę.
- Tak wiem, ale te osobniki są młode i strzelanie w te miejsca podrażni je i będzie dla nich niesamowicie nieprzyjemne.
- W takim układzie to dobrze odwróci ich uwagę.... Kurai? - stwierdził Hetto, a po chwili dodał: - No i sobie poszedł ...heh..
Następnie Aluf przełączył kanał i powiedział:
- Słuchajcie strzelajcie smokom w nasadę skrzydeł i paszcze.
- Tak jest! - odparli oficerowie.
- Gearno, a między czasie niech Twoi ludzie umocują urządzenie!
- Tak jest! - odparł Gearno.

************

Ciemne niebo spowite gęstym dymem, zwiastuje, że znaczna część obozowiska plonie. Wielkie ciemnofioletowe smoczysko leci już nad obozem strzelając ognistymi kulami. Nagle rozległ się donośny gwizd, który doskonale przebił się między odgłosami walki. Marada, postawił uszy i groźnie zawarczał. W tym momencie gwizd rozległ się ponownie. Tym razem masywna bestia wraz ze swoim panem gwałtownie odwróciła się w kierunku, z którego dochodził dźwięk.
Po chwili oczom Darkaril'a i jego wiernego smoka ukazał się stojący na dachu chłopak, ubrany w podstawowy mundur z Ineeven.
- Ile można czekać! - stwierdził żołnierz stojący na dachu.
- Nie marnuje czasu na śmiecie. - stwierdził Darkaril podlatując nieznacznie bliżej.
- Na mnie zmarnujesz!
- Co za debili mają w tym sojuszu ... - odparł Darkaril a następnie, odwracając się dodał: - Nie jesteś oficerem, więc mnie nie interesujesz.
- Tak to spójrz na mnie jeszcze raz!
Na te słowa okrutny demon odwrócił się, bardziej z chęci rozerwania kogoś, kto mu napatoczył się pod ręce niż z ciekawości. W ten jego oczom ukazał się ów żołnierz, ale z odsłoniętą twarzą. Ma on biało-srebrne włosy, złocisty kolczyk w lewym uchu oraz poważne różowo-fioletowo-niebieskie oczy.
- TO TY! ZABIJE CIE! - zawarczał groźnie Darkaril.
- Najpierw musisz mnie złapać.- odparł spokojnie Kurai.
W tym momencie oszalały Marada zaatakował dach, na którym stał neczanin. Kurai w ostatniej chwili zeskoczył z dachu i omijając ognistych ataków demona. Część metalowego budynku runęła w gruzach, a potężny smok ruszył w pościg za swoją ofiarą.

************

Potężne maszyny bojowe typu Tytan, ostrzeliwują dwa wielkie smoki. Działa energetyczne strzelają raz po raz robią przy tym ogrom hałasu i znacznie dokuczają szalejącym bestią. Jednak stwory nadal wykonują polecenia swoich jeźdźców i atakują wszystko co się rusza, w płonącym obozie maszyn.
************

Marada leci za elektrycznym neczaninem po za granicę obozu maszyn, gdzie znajdują się liczne drzewa. Po dłuższej chwili bestia wpadła na sporą polanę i zaczęła węszyć za swoim celem. Jednak pośród tysiąca rożnych zapachów, smok nie był wstanie odizolować tego jednego zapachu.
- Nie ukryjesz się przede mną! - stwierdził groźnie Darkaril.
Nagle demon został oblany zimna falą która pojawiła się tuż nad jego głowa. Tuż po tym zdarzeniu Darkaril oraz jego smok zapłonęli jaskrawym czerwono-żółto-pomarańczowym, przepełnionym nienawiścią płomieniem. Następnie bestia wraz ze swoim panem zostali zamknięci w wielkiej kuli, co spowodowało, że intensywny płomień zgasł. Ten stan nie trwał za długo, gdyż wkurzony demon jednym szybkim atakiem bez problemów zniszczył swoje dotychczasowe więzienie.
************

Kiedy neczańskie rodzeństwo ukryte w lesie skutecznie odwraca uwagę Darkaril'a i jego smoka, Kurai podbiegł do Riny i chłodno powiedział:
- Rina, lepiej idź stąd.
- Ale ... - próbowała wydukać przestraszona Rina.
- Nie ma ale ... widziałaś co zrobił z tym oficerem?
- Tak ....
- To samo może zrobić Tobie, a jak sobie przypomni kim jesteś to będzie jeszcze gorzej... lepiej będzie jak stąd pójdziesz...
- Wiem ... ale z Wami też może ....
- Może, za nim to zrobi włączą maszynę...
- M... może zostanę ...
- Nie! - odparł stanowczo Kurai, a następnie osłonił swoją ukochaną od ognistego ataku smoka, który strzela już gdzie popadnie.
Wystraszona neczanka wtuliła się w Kurai'a, który po chwili delikatnie odsunął ją od siebie i chłodno powiedział:
- Idź już.
Na te słowa wodna neczanka spuściła głowę i przemykając między płonącymi gdzieniegdzie drzewami, uciekła z miejsca bitwy.
Tym czasem neczańskie rodzeństwo oraz Kurai, pilnowali aby Darkaril skupił swoją uwagę, właśnie na nich.