czwartek, 30 czerwca 2016

Epizod 196




".... Niesamowity kot ..."


Hachi i Otachi entuzjastycznie rozmawiają z Cloem na temat mechaniki oraz jednocześnie wybierają sobie przebrania z bogatego wyboru strojów. Tymczasem Kurai stoi z boku i rozmawia przez wojskową łączność.
- Strasznie ciężko Was wywołać co się dzieje? - spytał twardo neczański generał.
- Też nie mogłem się połączyć. Jesteśmy wysoko w górach w wiosce Anerwalkan. - odparł spokojnie Kurai.
- Jeszcze tam jesteście? Myślałem, że z rana wyruszycie do obozu maszyn.
- Trwa potężna burza śnieżna i podróż w tych warunkach jest zbyt ryzykowna.
- Rozumiem, no tak pogoda w górach jest nieprzewidywalna. Kiedy macie zamiar wyruszyć?
- Tutejsi mówią, że burza potrwa co najmniej do jutra może do pojutrza. Wyruszymy jak tylko przejdzie burza.
- Doskonale, poinformuję o tym obóz maszyn. Dajcie znać kiedy będziecie wyruszać.
- Jeśli tylko łączność to umożliwi to damy znać.
- Dobrze, zgadzam się.
- Dbasz o nas więc nie masz innego wyjścia.
- Masz rację, ale nie musisz o tym głośno mówić, aha zachowajcie szczególną ostrożność...to wioska Kubów.
- Wiem, nic nam nie będzie, poradzimy sobie.
- Mam taką nadzieję.

************
Spore ekskluzywne pomieszczenie wypełnione czarnymi, stylowymi i bardzo drogimi meblami. W pomieszczeniu stoi biurko, na którym leży laptop i telefon komórkowy, a obok którego stroi wyrafinowany i wygodny fotel. Dodatkowo jest tam mnóstwo szaf, półek i obrazów. Po tym wspaniałym gabinecie przechadza się mężczyzna ubrany w stylowy, smukły, czarny garnitur. Nagle telefon zaczął wibrować, a następnie rozległ się krótki przeszywający sygnał. Mężczyzna podszedł do biurka odstawił kieliszek, wypełniony czerwonym winem o bursztynowo-różowych refleksach, a następnie wziął telefon w dłoń. W tym momencie drzwi do pokoju otworzyły się.
- Tu jesteś wredoto. - stwierdziła przybyszka.
- Moja droga ropuszko, dobrze wiesz, że załatwiam sprawy i czekam na ważnego maila.
- Wiem Paskudo, przyszłam Ci tylko przypomnieć, że jesteśmy umówieni, a Kutaro mówi, że nasza kareta jest już gotowa.
- Dziękuję Moja Dżdżowniczko, niebawem przyjdę, a Ty bądź łaskawa powiedzieć Kutaro aby osobiście dopilnował prezentu dla Pani Ambasador Kana.
- Dobra, dobra spokojnie, aha tylko nie spóźnij się wredoto, święto nocy jest bardzo ważne już nawet pomijając urodziny Pani Ambasador.
- Moja Ropuszko, nie mam zamiaru spóźnić się. No chyba, że Ty pragniesz zająć mój czas. - odparł spokojnie Sachiner zbliżając się do swojej żony.
- Kusisz paskudo, kusisz ... jednak najpierw obowiązki a przyjemności później. - odparła Ery, przyciągając inkuba do siebie i namiętnie go całując. Po dłuższej chwili odepchnęła go i powiedziała: - Widzimy się za chwile w powozie.
Po tych słowach sukub wyszedł, a inkub uśmiechnął się, a następnie wrócił do telefonu, jednocześnie zaglądając do laptopa. Następnie Sachiner odpisał szybko na znalezionego w komputerze maila, a następnie wziął komórkę i gdzieś zadzwonił.


************

Wapniała, pięknie udekorowana ogromna a wręcz przeogromna sala wioskowych spotkań, aż tętni życiem. Wszystkie pełne entuzjazmu poprzebierane postacie aż biją wspaniałą i nieokiełznaną radością. Wkrótce do tego przyjemnego pomieszczenia weszły przebrane neczanki, oraz projektantka, które tuż przed wejściem dostały Kahm Meh-Nehl.
- Łał! ... Kiedy wszyscy są przebrani to to miejsce wygląda jeszcze bardziej niesamowicie i wspaniale. - stwierdziła zafascynowana Rina robiąc zdjęcia.
- Niesamowite i wspaniałe światła dają tutaj ekstra efekt. - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- No kochane, zaszalałyście. - stwierdził radośnie i niespodziewanie Hachi.
W tym momencie neczanki odwróciły się w kierunku głosu. Wkrótce ich oczom ukazali się pozostali neczanie również przebrani w spaniałe stroje. Hachi przebrany jest za borsuka, Otachi za smukła łasicę, a Kurai za czarnego irbisa. Wszyscy panowie mają luźne, puchate bluzy z uszami przy kapturach oraz długie spodnie z materiały przypominającego sztruks.
- A wiecie, że można ruszać ogonami? - spytał radośnie Otachi wymachując długim rdzawo-brązowym ogonem.
- Wiemy. - odparła Diuna.
- To jest świetne nie? - odparła Kiazu z uśmiechem, również wymachując swoją ruda kita.
- Lisku Kochany chodź, musimy znaleźć Cloem. - stwierdziła podekscytowana Aliove.
- Jest przy szwedzkim stole. - odparł Hachi.
- Dzięki. Chodź Lisiczko idziemy! - odpowiedziała projektantka, ciągnąc ze sobą Kiazu i udając się z nią w głąb sali.
- Skąd to zafascynowanie Kiazu? - spytał Hachi.
- Aliove jest fanką Kiazu, jako modelki, słuchaj ona nawet wzięła od niej autograf. - odparła Diuna.
- No proszę to zapowiada się jej ciekawa noc. - odparł Hachi.
- Lisica, Rysia i ???? - spytał nagle Otachi.
- Jestem Popielicą. - odparła dumnie Diuna.
- A tu jesteście. - wtrąciła koordynatorka, a następnie z uśmiechem dodała: - Pamiętajcie, nie używamy już imion, tylko nazw zwierząt, a jak nie jesteście pewni z kim rozmawiacie to nie bójcie się pytać.
- Dobrze Hami... Sówko. - odparła Popielica.
- Proszę, pilnujcie się. - stwierdziła Sowa.
- Spoko, spoko... - dodał Borsuk.
- Poradzimy sobie! - dopowiedział radośnie Łasica.
- Świetnie, poradzicie sobie. - odparła z uśmiechem sowa.
- Nie zawiedziemy Cię. - dodała pokornie Ryś.
Po tych słowach sowa z uśmiechem odeszła od grupy, a telefon Rysicy zaczął dzwonić.
- Przepraszam na chwilę. - stwierdziła Ryś, a następnie odeszła na bok.
- Czyżby Kochanek dzwonił? - spytała Popielica.
- Oj daj spokój. - odparł Borsuk.
- Swoją drogą Ty kocie i Ryś macie ułatwione zadanie, bo wiecie co nas otacza. - stwierdziła marudząc Popielica.
- E tam marudzisz, my też damy rade. - odparł uspokajająco i pewnie Borsuk.
- To nic trudnego. - dodał radośnie Łasica.
- Akurat Wy aby dobrze się bawić jesteście wstanie zrobić wszystko. - odparł chłodno irbis.
- Racja Ziom! - odparli zgodnie Borsuk i Łasica.


************

W jednym z podziemnych korytarzy wspaniałej górskiej wioski, delikatnie zarumieniona rysia odebrała w końcu telefon.
- Tak słucham?
- Witaj Moja droga czyżbyś nie miała dla mnie czasu? - odparł znajomy głos w słuchawce.
- Cześć Sachiner, mam...oczywiście, że mam... - odpowiedziała przyjaźnie Rysia.
- Cieszy mnie to moja droga. - odparł pochlebnie inkub a następnie dodał: - Czy Twój luby wie jakie zdjęcia mi wysyłasz?
- Wybacz proszę, lecz nie wysyłałam Ci żadnego zdjęcia ...
- Hmm, a to nie masz na sobie seksownej sukienki oraz wspaniałych rysich uszu, które pasują do Twojej uroczej osoby?
- Emm ... no mam ... - odparła mocno zaczerwieniona Rysia.
- Moja droga myślę, że tam gdzie jesteś wyglądasz znacznie lepiej niż na tym marnym zdjęciu, które na pewno nie zostało zrobione przez Ciebie, ale moja droga dostałem je z Twojego numeru.
- Jako wspaniały i niezawodny inkub doskonale wiesz co powiedzieć, aby ...
- Aby wywołać olśniewające rumieńce na Twojej delikatnej twarzy.
- Em ...tak ...
W tym momencie do rysi podszedł czarny irbis, patrząc na nią przeszywającym wzrokiem, natomiast rysia przyłożyła telefon do swojej piersi i przyjaźnie uśmiechnęła się.
- Rozmawiasz z Sachinerem prawda?
- Tak ... ktoś mu wysłał moje zdjęcie w tym stroju i oddzwania ...
- Poproszę, Twój telefon. - odparł chłodno irbis.
Na te słowa rysia pokornie oddała swój telefon, a kiedy czarny irbis przyłożył słuchawkę do ucha i usłyszał:
- Moja droga wymownie milczysz na temat tego zdjęcia.
- Iti ale knarkanar. - odparł spokojnie Irbis.
- No tak znowu Ty, posłuchaj...
- Gty ak dam ttee, Luna edetre ane ... eeta kren unblao ... Gty rrted arke ... rozumiesz? - spytał chłodno Irbis.
- Tak, a to ciekawostka, nie omieszkam podziękować, chociaż zawiodłem się, gdyż liczyłem na jakaś mocniejszą wymianę z dań, a tu nici. No nic moja wspaniała osoba zadowoli się jednak faktem, że moja wspaniała twarz została ocalona. A tak nawiasem skąd wiesz o tej nazwijmy to przyjemnej przysłudze?
Po tych słowach czarny kot, spokojnie oddał telefon.
- Halo? - stwierdziła niepewnie Rysia.
- Ah, moja droga widzę, że wróciłaś umilać mi czas. Cieszy mnie to, a co do zdjęcia to moje sprawne i wspaniałe oko widzi, że wybieracie się na święto nocy. Gdzie zatem stacjonujecie? - odparł Sachiner, zmieniając temat.
-Tak ... jesteśmy w wiosce Anerwalkan ...
- Rozumiem Moja Droga, myślę, że będziesz jedną z najpiękniejszych dam na święcie i liczę, że pokarzecie nam jakieś wspaniałe zdjęcia, a teraz wybacz moja droga muszę już kończyć.
- Dobrze, chętnie ... Spoko ...
- Było mi bardzo miło Cię usłyszeć. Do usłyszenia moja droga. - odparł szarmancko inkub.
- Do usłyszenia. - odparła zarumieniona Rysia.
- Idziemy na salę? - spytał spokojnie Irbis.
- Tak. - odparła Rysia z uśmiechem, a następnie niepewnie spytała: - Kur ... Irbisie czy mogę wiedzieć co mu powiedziałeś?
- Hmm... powiedział mu, że to nie Ty wysłałaś zdjęcie, a potem powiedziałem kto je wysłał, jednak Ty nie musisz o tym wiedzieć, zresztą jak o reszcie rozmowy ... - odparł chłodno Irbis.
- Gniewasz się?
- Nie, chociaż pewien ktoś chciał abym się gniewał, bo ten pewien ktoś uważa, że to by było zabawne jak byśmy się pokłócili ... - odparł chłodno czarny kot podchodząc bliżej do Rysicy, a po chwili obejmując ją, dodał: - Jednak dzięki komuś uprzejmemu miałaś miłą rozmowę z przyjacielem, którego toleruję i któremu możesz wysyłać wszystko czego się nie wstydzisz.
- Dziękuję, jesteś kochany. - odparła Rysia.
Następnie spragnione i ponętne usta kochanków z każdą sekundą zbliżały się coraz bliżej i bliżej, jednak w tym momencie do zakochanych podszedł Łasica mówiąc:
- Chodźcie, obchody się już zaczynają.- a po chwili dodał: - O sory.
- ... Już idziemy ... - odparł chłodno Irbis odchodząc od ukochanej.
- Em ... Tak już idziemy. - dodała Rysia z uśmiechem i rumieńcem na policzkach.

************

Nocna uroczystość, pełna tańców, śpiewów i dobrej zabawy z każdą chwilą rozkręca się coraz bardziej, dostarczając wszystkim wiele radości. Popielica siedzi przy stole i przyjaźnie rozmawia z Sową oraz Rysią.
- Długo znacie się z Wilkiem? - spytała Sowa.
- Jakbym jeszcze wiedziała kto jest wilkiem ... - odparła Popielica.
- Ah no tak ... Esiad jest wilkiem, co roku się za niego przebiera. To jak długo się znacie? - kontynuowała zaciekawiona Sowa.
- Tak szczerze ... to od wczoraj wieczorem ... - odparła pokornie Rysia.
- Naprawdę? Aż dziwne... - odpowiedziała zaskoczona Sowa.
- Tak, naprawdę i czemu Cię to dziwi? Przecież traktuje nas prawie jak powietrze .. - dodała Popielica.
- On każdego tak traktuje, nawet nas, więc to nic nowego, a założyłam, że znacie się długo gdyż jego wilki są dla Was przyjazne, a Ciebie Rysiu to aż kochają. - odparła Sowa.
- Ona ma taki dar, a wilk nas tu w sumie tylko przyprowadził i oszalał na punkcie naszej wspaniałej Lisicy. - stwierdziła Popielica.
- Hmm... włada płomieniami prawda? - spytała dociekliwie Sowa.
- Owszem. - odparła pokornie Rysia.
- To wiele tłumaczy, to jego ukochana energia, której tutaj nie ma ... - odparła Sowa, a po chwili dodała: - Więc tak łatwo jej nie odpuści, a że oczy jej wręcz świecą jak tylko go widzi to raczej niedługo mu się uda.
- Podoba jej się to fakt, ale zalazł jej za skórę więc tak łatwo mu się nie da ... - odparła Popielica, a następnie dopowiedziała: - Wiesz podobanie to jedno, a zasady to drugie.
- Doskonale to rozumiem. - odparła Sowa.
- A Ciebie co łączy z Wilkiem? - spytała z ciekawością Popielica.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi i nic więcej. Wiecie kolega z dzieciństwa i te sprawy. Wbrew pozorom jesteśmy w dość podobnym wieku, on jest nieznacznie starszy. - odpowiedziała spokojnie Sowa, a po chwili dodała: - Jak byliśmy mali byłam jego jedynym głosem rozsądku... polowania, zabawa i głos rozsądku to całe nasze dzieciństwo... potem wyjechał do miasta a teraz jak gdyby nigdy nic wrócił ze dwa lata temu.
- Hmm... myślę, że raczej nadal jesteś jego głosem rozsądku. - odparła Rysia.
- Masz racje jestem. - odparła z uśmiechem Sowa.
- Nie przeszkadza Ci to, że zalicza panny na prawo i lewo? - spytała Popielica.
- Diu... Popieliczko - wtrąciła pokornie i nieśmiało Rysia.
- Nie nie spokojnie nic nie szkodzi. - odparła Sowa, a następnie dodała: - On jest Inkubem i robi co chce, ja nie jestem sukubem ale jestem tylko jego przyjaciółką i nie przeszkadza mi jego natura, chociaż ma tak paskudny charakter, że nawet sukub czy anioł by z nim nie wytrzymał. Wilk nie jest dobrą partią i nigdy nie będzie.
- Spoko, to się w sumie dało zauważyć. - odparła Popielica.
- Wiecie nie jesteśmy razem i nie mam o co być zazdrosna. - dodała z uśmiechem Sowa.

************

Wszystkie damy są zachwycone szarmanckim i delikatnie kokieteryjnym czarnym irbisem o biało-srebrnych włosach, który jest w centrum uwagi. Kiedy przechodzi i od czasu do czasu mruga okiem one wręcz mdleją. Kilka dziewczyn nawet chodzi za nim i robi wszystko aby znaleźć w obrębie zainteresowania czarnego kota, który w całej swojej okazałości wydaje się być wręcz poza ich zasięgiem. Tym czasem wilki swobodnie kręciły się po okolicy i nikomu nie wadziły, więc pewnie ich pan też jest gdzieś w pobliżu.


************

W tym samym czasie Lisiczka, popijająca jakiś napój, w rogu sali prowadzi entuzjastyczną rozmowę z podekscytowaną Ćmą oraz mile zaskoczonym Krukiem.
- No nie wierze, to Ty!? - stwierdził zaskoczony Kruk.
- Tak, ja w całej klasie. - odparła dumnie Lisica.
- A ja mam jej autograf! - pochwaliła się kolorowa ćma.
- Co? Ej ja też chce, czekaj polecę do domu po...
- Spokojnie Kruku, przecież nigdzie nie ucieknę. Obiecuje, że przed wyjazdem dam Ci autograf, a może nawet coś więcej. - wtrąciła z uśmiechem i kokieteryjnością Lisica.
- Byłbym bardzo rad. - odparł radośnie Kruk.
W tym momencie Lisiczka dała oszołomionemu Krukowi delikatnego buziaka w policzek. Ten z niedowierzaniem złapał się za policzek i radośnie uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Faceci tak niewiele im trzeba. - stwierdziła delikatnie zazdrosna kolorowa Ćma.
- Też chcesz buziaka w policzek? - odparła Lisiczka, a następnie nie czekając na odpowiedź Ćmy, tylko dała również jej buziaka w policzek.
- Yay ... - rozmarzył się Kruk, a po chwili z ciekawością dodał: - Powiedz mi czy to prawda, że Pani Uso "Anyo" Utahime, bardzo selektywnie wybiera modelki?
- Tak, ciężko się do niego dostać. Wiecie Anyo sam wybiera modelki wedle własnego bardzo krytycznego uznania. - odparła Lisiczka z uśmiechem.
- Szczęściara, ja chciałam dostać się do niego na praktyki, ale pewnie nie spojrzał na moje zgłoszenie. - stwierdziła Ćma.
- Ja też wysłałem do niego zgłoszenie, ale to za wysokie progi. - dodał Kruk.
- Wiecie zawsze możecie wysłać wspólne zgłoszenie jako duet, po za tym nie poddawajcie się i pokażcie, że Wam na tym zależy. - odparła z uśmiechem Lisica, a po chwili dodała: - Nic nie tracicie a spróbować zawsze można.
- W sumie masz racje. - odparli zgodnie oraz radośnie Kruk i Ćma.

************

Minęło trochę czasu usłanego dobrą i wspaniałą zabawą. Lisica stoi przy długim stole zastawionym jedzeniem i nakłada sobie na talerz dużo różnorodnego i wyśmienicie pachnącego jedzenia. W ten po paru chwilach do Lisicy podszedł czarny irbis, o wspaniałych biało-srebrnych włosach.
- O hej też zgłodniałeś? - spytała mimochodem Lisiczka, kiedy spostrzegła Irbisa.
- Tak. - odparł spokojnie czarny kot, a następnie mocno przyciągnął Lisicę, która prawie upuściła talerz z jedzeniem.
- Ej co Ty wyprawiasz? - spytała zaskoczona i oburzona Lisica, próbując się wyrwać.
Wspaniały i niesamowity czarny Irbis nie zwracał na to uwagi tylko na siłę przyciągał dziewczynę do siebie, chcąc ją pocałować. Kiedy ich usta prawie się zetknęły wkurzona Lisica z dużą siłą nadepnęła na nogę kota, a następnie spoliczkowała go i kopnęła w cztery litery, prawie wrzeszcząc:
- OSZALAŁEŚ CZY ZA DUŻO WYPIŁEŚ!? - a po chwili zdenerwowana dziewczyna dodała: - Wynoś się stąd! Nie chce Cię widzieć!
Na te słowa czarny kot szybko uciekł z miejsca zdarzania, a oburzona i zdenerwowana Lisica wróciła do stołu, prawie potykając się o jednego z wilków.
- I Ty chcesz mnie zdenerwować? - stwierdziła Lisica, a następnie dodała: - Heh ... sory wilk, ale nie wchodź mi w drogę.


************

Natomiast Kruk, Borsuk i Łasica, wraz z innymi zwierzęcymi przebierańcami szaleją na parkiecie, tańcząc, śpiewając i popisując się. Wśród obserwujących znajduje się Rysia robiąca zdjęcia, Popielica oraz Ćma w tym dwie ostatnie cieszą się powodzeniem i ciągle są zapraszane do tańca.
- Siostra zabaw się trochę. - stwierdził Łasica.
- Spokojnie świetnie się bawię. - odparła Rysia z uśmiechem, a po chwili dodała: - Uwielbiam robić zdjęcia.
- Wiem wiem, ale tu można nieźle zaszaleć. - stwierdził Borsuk.
- Szaleję. Mam już z co najmniej 800 zdjęć, jak nie więcej. - odpowiedziała radośnie Rysia.
- Ładnie. - odparł Łasica.
Nagle rytmiczna muzyka zmieniła się, na przyjemny spokojny, melodyjny utwór, który wręcz prosił szalejących tancerzy o odpoczynek, a jednocześnie pozostałych zapraszał do spokojnego tańca. W ten Borsuk, Kruk i Łasica poszli do stołu aby napić się i chwilę odpocząć. W ten do Rysicy, niespodzianie podszedł czarny Irbis i bez słowa wyciągnął prawą dłoń ku dziewczynie. Zarumieniona kocica z uśmiechem podała swoją prawą dłoń. W ten do kotów podszedł Łasica i z uśmiechem chochlika zabrał aparat i zostawił ich samych. Po chwili Rysia przytuliła się do Irbisa i wkrótce kochankowie zaczęli spokojny przytulany taniec, przyjemnie kołysząc się na boki.


************

Tym czasem przy stole Kruk, Borsuk i Łasica rozmawiają nie tylko o mechanice.
- Rysica ma delikatnie speszone uszy oraz radosny ogon, a u Irbisa chyba system nawalił, bo zero reakcji. - stwierdził nagle Kruk.
- Ziom, raczej mechanizm jest sprawny - stwierdził Borsuk popijając napój.
- Irbis tak ma ... - dodał Łasica.
- Rozumiem i w sumie wpisuje się w to obraz, tajemniczego i chłodnego czarnego górskiego irbisa, a co za tym idzie wychodzi na to, że z doborem stroju trafiłem idealnie. - odparł Kruk.
- Nawet bardzo trafnie. - stwierdził z uśmiechem Borsuk.
- Chociaż mam wrażenie, że widziałam dzisiaj Irbisa z dumnie podniesionym ogonem i zaciekawionymi uszami. - odparł Kruk, po dłuższej chwili namysłu.
- Ziom bez obrazy, ale to nie możliwe, sam widzisz, że Twoje mechaniczne zabawki u niego nie działają. - odparł Łasica.
- Pewnie Ci się coś przewiało. - dodał Borsuk.
- Może ... - odparł Kruk.
- Wiesz Ziom, Twój mechanizm świetnie działa, z tym, że on jest trochę "chłodny" i bez emocjonalny. - kontynuował Borsuk.
- To by wiele tłumaczyło, może rzeczywiście mam jakieś dziwne przewidzenia, może przez miód sołtysa. - odpowiedział Kruk
- Swoją drogą jak działają uszy i ogon? - spytał dociekliwie Łasica.
- Składają się z wielu, mocnych czujników fal mózgowych oraz mają w sobie czujniki interpretujące nosiciela i dostosowujące się do danego osobnika, dzięki temu dostosowują się do aktualnego nastroju używanej osoby - odparł spokojnie Kruk.
- Brzmi skomplikowanie. - odparł skołowany Borsuk.
- E tam, to jeden z prostszych mechanizmów, czad zaczyna się dopiero jak ten system, co prawda delikatnie zmodyfikowany ma zadziałać na przykład na elektromagnetyczne podajniki ubrań w szafach. - stwierdził spokojnie Kruk, jakby to co mówił było czymś codziennym i banalnym.
- Jesteś niesamowity. - stwierdzili zgodnie Łasica i Borsuk.
- To u nas rodzinne. - odparł Kruk z uśmiechem.
- Rodzinne mówisz? - spytał Borsuk.
- No tak, Ojciec tam jest to ten wielki brązowy niedźwiedź przy beczkach z piwem, jest mechanikiem i ma swój warsztat, Matka, o tam jest to ta niesamowity paw tańczący z koleżankami, jest naukowcem - meteorologiem. Do tego jest jeszcze siostra, która zresztą znacie - dzisiaj jest Sową. - odparł z uśmiechem Kruk.
- Łał, niesamowita rodzinka. - odparł Borsuk.
- No! A tak swoją drogą gdzie zmierzacie? - odparł Kruk.
- Do Obozu Maszyn. - odparł Łasica.
- WOW! Zazdroszczę Wam, mam tam staż do odbycia, ale tamtejszy dowódca póki co nie pozwala mi przyjechać. - odparł Kruk.
- Z tego co wiemy, to podobnież obóz ten jest teraz dość często atakowany i toczą się tam mocne walki. - odparł Borsuk.
- To wiele wyjaśnia, w takim układzie lepiej, że mnie tam nie ma, i lepiej odbiorę swój staż po wojnie. - odpowiedział Kruk.
- Dobry pomysł Ziom. - stwierdził Łasica.

************

Późnym, a wręcz bardzo późnym wieczorem Lisica chodzi nerwowo po całej ogromnej sali i swoim bystrym wzrokiem kogoś najwyraźniej szuka. Po dłuższej chwili, w jednym z rogów parkietu ruda Lisica znalazła Rysicę, bawiąca się z wilkami. Wkrótce Lisia podeszła do siostry mówiąc:
- O tutaj jesteś.
- Tak ... robię im zdjęcia i bawię się z nimi. - odparła spokojnie Rysia z uśmiechem.
- Widzę..
- Coś się stało? - spytała zaniepokojona Rysia.
- Tak muszę Ci coś powiedzieć, nie pokazać... a właściwie i jedno i drugie. - odparła Lisia, a następnie biorąc siostrę za rękę powiedziała: - Chodź coś Ci pokarze a potem coś Ci powiem.
W ten obie dziewczyny sprawnie i szybko wymijając pozostałych bawiących się.
- Lisia co się dzieje?
- Zobaczysz ...
Wkrótce obie dotarły na drugą stronę sali, pod jedno z wejść. Tam oczom neczanek ukazał się niespodziewany widok, czarny Irbis, delikatnie ruszający ogonem namiętnie całował się z śliczną wiewiórką, opartą o ścianę. Rysia z niedowierzaniem patrzyła na to co pokazała jej siostra.
- Lepiej zrób zdjęcie bo inaczej zapewne się wyprze. - stwierdziła Lisica.
Jednak z szokowana Rysia, nie była wstanie mocniej złapać aparatu, więc Lisica z impetem go zabrała i sama zrobiła kilka zdjęć, a następnie odciągnęła roztrzęsioną siostrę na bok.