niedziela, 7 lutego 2016

Epizod 185



"...Walka o podniebne terytorium ... "


Wysmukłe, wyprofilowane, szybkie i zwrotne myśliwce o wspaniałym, błyszczącym metalicznym kolorze zaciekle atakują ogromny czarno-szary statek-planetę. Różnokolorowe promienie energii, przypominające precyzyjne lasery, których kolor, natężenie i siła zależy od indywidualnej mocy jaką włada dany pilot statku. Ciemne granatowe niebo, pełne gwiazd i planet co i rusz rozbłyska od ataków, niczym od majestatycznych fajerwerków. Jednak ogromne Zekeren, przy którym myśliwce wyglądają jak nieduże zabawki, małego dziecka, dzielnie znosi niezliczoną liczbę ataków. W ten do akcji wkroczyły ogromne, ciemne, wieloosobowe, masywne i ociężałe bojowe szturmowce, które co prawda są strasznie powolne, ale stanowczo nadrabiają mocą i siłą rażenia. Nie jedna powietrzna armia obawia się tych straszliwych jednostek, które sieją terror w przestrzeni. Jeden z masowany atak tych latających potworów spowodował, że ogromne Zekeren, aż zatrzęsło się, a krystaliczna tarcza planety z trudem odparła ten cios.


************

Późną nocą przed ogrodzeniem podwórka neczanek, siedzi, delikatnie skulony i opierający się o płot Otachi i patrzy prosto przed siebie chociaż nad nim rozpościera się rozgwieżdżone, wspaniałe niebo. Wieje przyjemny delikatny wiaterek, który delikatnie pieści zmysły wietrznego neczanina i napawa go ukojeniem i radością. Po dłuższej chwili do Otachiego, podszedł Hachi, który wyszedł z wydzielonego podwórka dziewczyn.
- Za chwile przyjdzie .... - stwierdził Hachi.
- Luz Bro ... - odparł Otachi.
- Daliśmy się podejść jak dzieci.
- E tam, byli zajebiści. - odparł Otachi z uśmiechem.
- W sumie racja! - dodał Hachi, szczerząc kły.
W tym momencie do braci dołączyła zaspana i ziewająca Rina, która przecierając oczy spytała:
- Jestem ... Zieeew ... co tam?
- Rina! Miło Cię widzieć! - odparł radośnie Otachi, a następnie dodał: - Słuchaj Siora, strasznie boli mnie lewy bark ... czy mogłabyś zerknąć okiem?
- Spoko ... zerknę .... tylko .. przydałoby się jakieś światło ... - odparła spokojnie Rina zasiadając koło brata, a następnie nieśmiało dodała: - Może wejdziecie do namiotu?
- Nie lepiej nie ... obudzona Kiazu czy Diuna nie będą przyjemne ... - odparł Hachi.
- W sumie racja ... A czemu Kurai z Wami nie przyszedł? - spytała lekko rumieniąca się Rina.
- Em ... on nawet nie wie, że tu przyszliśmy ... - odparł Otachi.
- Dobra to ja skocze po jakieś światło. - zaproponował Hachi, odchodząc pośpiesznie.
- Otachi ... powiesz mi coś o tym bólu? - spytała niepewnie Rina.
- No jest dość przeszywający i nie przyjemny, ale da rade wytrzymać ... - odparł Otachi.
- Uderzyłeś się o coś?
- Em ... można tak powiedzieć... - odparł Otachi szczerząc kły.
W ten powrócił dumny i radosny Hachi, trzymając latarkę w prawym ręku, który bez słowa poświecił na brata i jego lewy bark. Od razu dało się zobaczyć, że coś jest nie tak z ramieniem wietrznego neczanina, gdyż była na nim dziwna gula, ukryta pod czarnym T-shirt.
- Otachi, zdejmij proszę koszulkę. - poprosiła Rina, uważnie obserwując ramie brata, który bez zawahania i z trudem zdjął swoją wojskową koszulkę. Kiedy tylko warstwa ubrania znikła, oczom wszystkim ukazała się napuchnięta, fioletowo-czerwona gula, spowodowana przez kość ramienia, która przemieściła się do przodu. Taki obrzęk może oznaczać tylko jedno...
- Masz wybity bark ... i szczerze nie wygląda to dobrze ... - stwierdziła z delikatnym przerażeniem Rina.
- A dasz radę coś z tym zrobić? - spytał Otachi, delikatnie syczący z bólu.
- Postaram się ... - odparła neczanka otaczając przyjemną i ciepłą, świetlistą magia leczenia bark brata, a następnie spytała: - Jak do tego doszło?
- Lepiej abyś nie wiedziała. - odparł Hachi z uśmiechem.
Wodna neczanka nie drążyła już tematu, tylko skupiła się na wyleczeniu urazu brata. Po dłuższej chwili obrzęk zaczął znikać, a sam bark z każdą chwilą wygląda co raz lepiej, aż w końcu zaczął wyglądać normalnie.
- Łał! - stwierdził Otachi, próbując się ruszyć.
- Nie ruszaj się jeszcze proszę ... daj mi jeszcze chwilę ... - stwierdziła Rina, nadal lecząc brata.
- Sory już się uspokajam. - odparł Otachi.
- No skończone... - odparła spokojnie Rina. po dłuższej chwili ciszy.
- Super! - stwierdził radośnie Otachi wymachując ramieniem.
- Ekstra! - dodał Hachi.
- Tylko Otachi, nie nadwyrężaj go ... i rano przyjdź jeszcze do mnie do Ci go zabezpieczę ...- wtrąciła Rina z uśmiechem.
- Spoko Siostra! Dzięki! - odpowiedział entuzjastycznie Otachi obejmując siostrę.
- Ej zobaczcie! - stwierdził Hachi pokazując rodzeństwu niebo.
Na te słowa neczanie spojrzeli w górę i ujrzeli eskapadę wspaniałych, różnokolorowych światem, zupełnie jak pokaz fajerwerków, którym nie towarzyszył żaden huk. Fantastyczne, oszałamiające i zaskakujące światła przykuwają uwagę.
- Łał ... piękne. - stwierdziła z podziwem Rina.
- Super... -. dodał Hachi.
- To fajerwerki dla Ciebie siostra za świetnie wykonaną robotę. - dopowiedział Otachi z uśmiechem.
- Nie ... na pewno nie ... - odparła Rina zapatrzona w przepiękne niebo.

Tym sposobem niczego nieświadomi neczanie zapatrzyli się w wspaniałe, błyszczące i kolorowe nocne niebo, które nie jest urzekającym i majestatycznym, pokazem światem, lecz brutalnym starciem toczącym się w przestworzach.

************

Mijają długie godziny podniebnego starcia, jednak potężne Zekeren nie daje się atakom wroga, w końcu ta ogromna planeta nie da się pokonać kilkunastu jednotom. Niedobitki zwinnych statków, śród dryfujących kawałków złomu, utworzyły trzy skoordynowane grupy, które w koło oblatywały ledwo tknięte Zekeren, kontynuując ostrzał, mający na celu zniszczenie grubych osłon oraz odwrócenie uwagi od masywnych jednostek, które szalonymi kolorowymi laserami ostrzeliwują planetę.
- Książę, lecą nowe jednostki. - stwierdził kapitan obserwujący monitory.
- Co Tym razem? - spytał poważnie Volaure.
- Co najmniej dwie setki myśliwców oraz z setka bojowych szturmowców.
- Stawiają wszystko na jedną kartę jak widzę...
- Mamy przekichane - wtrącił przerażony Skauti.
- To będzie długa noc. - odparł kapitan.


************

Wczesnym rankiem, blade, szare i bezchmurne niebo nadal rozbłyska różnokolorowymi światłami i eksplozjami, które widać na przestrzeni całego sklepienia Sekai Dagaal. Jednak stojący przed namiotem Kurai i myjący zęby, mimo oglądania nieba, wydaje się tym zupełnie nie przejmować, z resztą jak większość mieszkańców i rezydentów smoczej planety. Po dłuższej chwili jak gdyby nigdy nic odwrócił się plecami do bitewnego, kolorowego nieba, wypluł pastę i zaczął płukać zęby Nagle Kurai, gwałtownie odwrócił się i ponownie spojrzał w niebo. Wkrótce jego oczom ukazała się ogromna fala uderzeniowa, która skutecznie zniszczyła źródła wszelkich świateł na niebie, a następnie ta niezwykła i potężna moc rozprzestrzeniła się na całą Sekai Dagaal, wywołując pośród niektórych mieszkańców niepokój i lęk.