czwartek, 10 listopada 2016

Epizod 205


"Przyłapani? 
A może nie... któż to wie"


Otachi wraz z Riną, szybko i sprawnie dotarli do obozowego pokoju dziewczyn, gdzie Hachi i Kiazu czekali na rodzeństwo, a Diuna poszła spać. Przemoknięci neczanie wody i wiatru szybko przebrali się w suche ubrania, a następnie zjedli ciepłą kolację. Jednak nie wiele opowiadali o tym co się wydarzyło, gdyż zmęczenie dało im się mocno we znaki. Wkrótce Hachi położył się na łóżku Kiazu, a Kiazu poszła spać do jednego łózka razem z trzęsącą się siostrą, aby dodać jej otuchy, a dziewczyną towarzyszył Otachi. Wtulone rodzeństwo, mimo szalejącej jeszcze burzy, szybko pogrążyło się w błogim śnie, a na opowieści o "przygodach" będzie czas rano.
Tym czasem Kurai i Kashai udali się do głównego oficera, aby odbyć z nim rozmowę. Hetto pomimo bardzo później pory, przyjął wojskowych u siebie w gabinecie.
- O rany! Dlaczego jesteś taki naelektryzowany?. - spytał zaskoczony Hetto, wpuszczając wojskowych do swojego gabinetu.
- Ojciec, pioruny w niego waliły jeden za drugim. - odparł Kashai.
- Potrzebujesz pomocy? - spytał Hetto.
- Nie, nic mi nie jest. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Panie Aluf'ie czemu nie uprzedziłeś nas, że nękają ten obóz takie potężne burze?
- Posłuchaj, już pomijając fakt, że w Sekai Dagaal, jest światem pełnym niesowitych anomalii, to dla nas te burze część życia codziennego, na no już nie zwracamy uwagi, jednak do czego pijesz?
- Anomalie anomaliami, lecz pioruny które nie uderzają w istoty oraz mają tak ogromną siłę wykraczają ponad stwierdzenie "anomalia" - odparł chłodno Kurai.
- Ojciec, on wypytywał o te burze i powiedziałem mu, że burze nasiliły się po pierwszym ataku smoków i to jeszcze przed wybudowaniem obozu. - wtrącił Kashai.
- Rozumiem. - odparł Hetto.
- Ojciec mogę już iść? Rano mam zajęcia ... - wtrącił ponownie Kashai.
- Prosiłbym aby został, gdyż mamy jeszcze jedną sprawę. To nie zajmie długo. - odparł Kurai.
- Dobrze, zatem słucham. - odparł Hetto.
- Świetnie to mam przejebane ... - stwierdził pod nosem Kashai przewracając oczami.
- Na wstępie chciałbym oficjalnie podziękować Kashai, za nieocenioną pomoc w poszukiwaniach członka mojego udziału. - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Jego znajomość obozu, oraz pomoc znacznie przyśpieszyła naszą akcję, która była powodem mojego wyjścia z zebrania oficerów.
Kashai stał jak wryty, a Hetto spytał:
- To prawda?
- Tak, tak! - odparł zaskoczony Kashai, a potem szybko spytał: - Kurai jest oficerem?
- Tak, jest neczańskim kapitanem, jednak nie rozpowiadaj o tym. - odparł Hetto.
- Tak jest! - odparł stanowczo Kashai, a po chwili dodał: - Hmm... mogę już iść?
- Owszem. - odparł Hetto.
Na te słowa Kashai, uradowany i zaskoczony wyszedł z pokoju, a kiedy tylko wyszedł Hetto powiedział:
- Sprytnie to sobie wymyśliłeś i muszę przyznać, że masz gadane, lecz ja bym chciał więcej informacji.
- Skoro musisz wiedzieć Rina, bardzo boi się burzy i podczas szkolenia schowała się przed nią, a Otachi, Kashai i ja szukaliśmy jej ... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Bądź łaskaw opowiedzieć mi o pierwszym ataku smoków i tych burzach.
- Twoja charyzma i stanowczość są godne podziwu. - odparł Hetto, a następnie dodał: - No ale skoro ma mi to wyjaśnić do czego pijesz to dobrze opowiem.
- Prosiłbym ... - odparł Kurai.
- Na początku wojny kiedy budowaliśmy ten obóz, burze co prawda były w tym miejscu, ale nie były aż tak silne i długo trwałe. Jednak któregoś dnia zaatakowało nas kilka dzikich smoków. - stwierdził Hetto, a następnie dodał: - W sumie to szybko uciekły, a potem burze nasiliły się.
- Hmmm... dziwne smoki od tak nie porzucają walki... coś się wtedy wydarzyło?
- Ciężko stwierdzić, one nas atakowały, a następnie nagle uciekły i nigdy nie wróciły.
- Bardzo dziwne zachowanie, zwłaszcza, że smoki bankowo miały nad Wami przewagę...
- Miały i to ogromną.
- Bardzo zastanawiające ...
- Czyżbyś szukał wyjaśnienia tych burzowych anomalii?
- Tak, powiedzmy, że to mnie intryguje ...
- Chcesz dokumenty z tamtych okresów i "pozwolenia" na wchodzenie w każdy zakamarek obozu oraz na rozmowy ze wszystkimi?
- Tak poproszę. - odparł chłodno Kurai.
- Dobrze, od dzisiaj oficjalnie masz misję, a ja załatwię Ci odpowiednie pozwolenia i dostarczę papiery, zwłaszcza, że sam jestem ciekaw czy coś odkryjesz.
- Dzięki.
- A jak nic nie odkryjesz to będziesz miał przynajmniej zajęcie . - odparł Hetto, a następnie po chwili namysłu dodał: - Wpadnij do mnie po śniadaniu.
- Jak sobie życzysz. - odparł chłodno Kurai.

************

Wczesnym rankiem nawet władcy nie śpią, tylko debatują w spaniałej komnacie. Poruszają oni dużo ważnych tematów, ale i kilka które wydają się być błahe. Tym razem debatują na temat nowej flagi, pod którą mieliby walczyć wszyscy po stronie Ankary.
- Flaga jest nam stanowczo nie potrzebna! - stwierdziła Królowa Sansha.
- My uważamy, że flaga zjednoczy nasze wojska. - odparł Król Ashga.
- Nowa flaga jak najbardziej może być tylko jaka? - wtrąciła Ambasador Kana.
- Połączenie naszych obecnych flag nie wchodzi w rachubę, gdyż wywoła jedynie bałagan i zbędne kłótnie. - odpowiedział spokojnie Ambasador Ankara, który jak zwykle skrywa twarz za maską.
- A może tak jakaś flaga z braterstwem i ziomalstwem? - wtrącił książę Volaure.
- Oszalałeś? Nie jesteśmy infantylnymi dzieciakami. - odparła oburzona Sansha.
- Straszny wstyd. - dodał Król Eta.
- A ja uważam, że taka flaga, która pokazuje, że dążymy do pojednania i jesteśmy zgrani, byłaby czymś naprawdę mocnym. - dodała ambasador Kana.
- Ciekawa propozycja. - stwierdził Ankara.
W tym momencie rozległo się głośne, stanowcze i delikatnie niecierpliwe pukanie do drzwi.
- Proszę. - odparł Ankara.
- Panie! Smok! - wykrzyczał spanikowany sługa, który wszedł do komnaty.
- Jak to smok? Tutaj!? to nie możliwe! - odparła Sansha.
- Mów o co chodzi z tym smokiem. - stwierdził stanowczo Ankara.
- Panie, wielki smok, otoczony jakąś tarczą lata nad pałacem i trzyma coś w łapach i nikogo nie atakuje. - odparł pokornie sługa.
- A co z jego jeźdźcem? - spytał Volaure.
- No właśnie on nie ma jeźdźca. - odparł sługa.
- Trzeba to sprawdzić! - stwierdził Ankara wstając od stołu.
- Panie! Nie możesz iść! - odparła Kana.
- Panie My pójdziemy! To może być pułapka! - zaproponował Ashga.
- Spokojnie poradzi sobie. - stwierdził spokojnie Ambasador Elinar.
- Dziękuję za wiarę przyjacielu. - odparł Ankara.
- Jednakowoż Ty Młody idź z nim i w razie co nadstawiaj za niego karku. - kontynuował Elinar pokazując palcem na Volaure.
- Jak dla mnie luz. - stwierdził Volaure podnosząc się.
- Dobrze, zatem prowadź. - odparł Ankara do sługi.
-Tak jest Panie! - odpowiedział sługa.

************

Ranek w obozie maszyn nastał niesłychanie szybko, jednak szalejąca w nim burza wcale się nie uspokoiła, a wręcz nabrała delikatnie na sile. Mimo tak wczesnej pory Kurai już przechadza się uliczkami metalowego obozu i całkiem uważnie wszystko obserwuje. Nagle podbiegł do niego Kashai krzycząc:
- Ej Kolego czekaj!
- Czego chcesz? - odparł chłodno Kurai.
- Słuchaj wczoraj coś odkryłem, o czym myślę, że powinieneś wiedzieć.
- Hmm.. odkryłeś, że nie powiedziałem "Ojcu" wszystkiego?
- To też, już wczoraj, ale ja nie o tym. - odparł Kashai, a następnie dodaj: - Słuchaj oglądałem wczoraj ten quad, i jak był zabłocony coś mi w nim nie pasowało.
- Do rzeczy...
- Tak, tak już ... słuchaj odprowadziłem go, umyłem i zajrzałem do niego i okazało się, że ...


************

Duży biały taras, oświetlony przez wspaniałe poranne słońce. Nad tym przyjemnym sielskim, pałacowym tarasem lata bardzo doży czerwono-zielony smok, który nagle, kiedy tylko Ankara wraz z Volaure wyszli na balkon, zrzucił coś na taras, a po chwili o tak sobie odleciał. Ambasador uważnie obserwował bestie, a tym czasem Volaure ostrożnie podszedł do ładunku zrzuconego przez smoka.
- O kurde ... - stwierdził mocno zdziwiony Volaure.
- Co się stało? - spytał Ankara odwracając się.
W tym momencie oczom Ambasadora ukazało się zdewastowane, nagie ciało. Które jest tak strasznie zmasakrowane, że nie można rozpoznać czyje to ciało.
- Ankara, te resztki ciała nie zginęły od smoka, co prawda są tu ślady jego pazurów, jednak powstały przy transporcie ciała tutaj. - stwierdził Volaure oglądając uważnie zwłoki.
- To straszne i obawiam się, że spotkała go znacznie gorsza śmierć niż można przypuszczać. - odparł Ankara.
W tym momencie na balkon powrócił smok, który przyniósł ciało i wylądował przed samym ambasadorem. Volaure bez zawahania stanął między bestią a Ankarą. Smok warknął groźnie, i chociaż było widać, że każda komórka jego ciała chciała zaatakować, to bestia grzecznie stała i trzymała coś w pysku. Zaniepokojony, ale gotowy do obrony książę, niepewnie wyciągnął dłoń i wyjął coś z pyska bestii. Po chwili warczenia ogromny smok, nie robiąc nikomu krzywdy odleciał na dobre.
- Anki to jakiś list, zaadresowany do Ciebie. - stwierdził Volaure, podając kopertę ambasadorowi.
Nagle na balkon wbiegli uzbrojeni po zęby wojskowi, a Ankara powiedział:
- Spokojnie, już po wszystkim... możecie odejść.
Na te słowa zdezorientowane jednostki, opuściły broń a następnie odeszli z tarasu. Natomiast Ankara ostrożnie otworzył kopertę.
- " Już wiesz czyje to ciało. Twoje może być następne." - Przeczytał na głos Ankara, a następnie wyjął z koperty nieśmiertelnik.
- Panie, kto to jest? - spytał Volaure.
- To zaginiony Saren Ankoda Guela. - odparł przerażony Ankara.

************

W obozie maszyn w pokoju neczanek wszyscy pomału budzą się z błogiego snu. Diuna uroczo przeciąga się, Hachi z przyjemnym torsem na wierzchu wyciera głowę. Otachi leży rozwalony na łóżku Kiazu, a pozostałe dwie siostry leżą na jednym łóżku.
- Dobra to co się stało, ze spaliście z nami? - spytała Diuna.
- Nie chciało nam się moknąć. - odparł Hachi.
- Diunka dziękuję za bąbelek anty dźwiękowy. - wtrąciła pokornie Rina.
- Spoko i tak chciałam się wyspać. - odparła Diuna, a następnie dodała: - Te grzmoty były już denerwujące.
- Dzięki temu wszystkim nam spało się przyjemniej. - odparła radośnie Kiazu.
W tym momencie do rozleniwionego i wygłuszonego pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Pukania nie wyciszyłaś? - stwierdził złośliwie Hachi.
- Ha ha ha ... cały dom jest pod bańką ... - odparła Diuna.
- Proszę. - stwierdził spokojnie Otachi.
Na te słowa drzwi od pokoju otworzyły się, a do pomieszczenia spokojnym krokiem wszedł Kurai.
- Hej Ziom. - stwierdził Hachi.
- Dobrze, że to ja nie jakiś inny oficer. - odparł chłodno Kurai.
- Heh ... przyszedł i już się czepia... - odparła Diuna.
- Ciebie tez miło widzieć. - dodała Kiazu.
- Ostatnio nie przychodzisz do nas przed śniadaniem, więc co Cie sprowadza? - spytała dociekliwie Diuna.
- Chciałem usłyszeć co się wydarzyło wczoraj. - odparł chłodno Kurai siadając na łóżku koło Riny i Kiazu.
W tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunku zarumienionej i speszonej wodnej neczanki, która skulona usiadła na swoim łóżku.
- W sumie dobre pytanie. - stwierdziła zaciekawiona Diuna, a następnie dodała: - Opowiadaj!
- Em ... podczas jeżdżenia jeden z piorunów uderzył tuż koło mnie ... wy ... wystraszyłam się ... i straciłam równowagę ... po ... potem pioruny biły jeden za drugim ... i ... - wyszeptała z trudem Rina.
- I co dalej? - naciskała Diuna.
- Quad ściągał wyładowania ... - odparła już zaniepokojona Rina.
- Rina, zdejmij bluzkę. - odparł twardo Kurai.
- Chory zboczeniec... - stwierdziła Diuna.
Tymczasem Rina zarumieniła się i jeszcze bardziej się skuła.
- Ziom, może wyjdziemy? - spytał Hachi.
- Nie... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Domyślam się co starasz się ukryć.
- Ej, może wezmę ją na stronę. - zaproponowała Kiazu.
- Jak chcecie, jednak wolałbym sam to ocenić. - odparł chłodno Kurai.
- Nie ... spokojnie ... zdejmę ją... - odparła niepewnie Rina, a następnie odsłoniła brzuch.
W tym momencie oczom wszystkich ukazały się czerwone rozwidlone ślady, rozciągające się po całym brzuchu i klatce piersiowej dziewczyny.
- Co to u Diabła jest? - spytał przerażony Otachi.
- To ślady od pioruna, który w nią uderzył i był znacznie silniejszy od któregokolwiek który wczoraj uderzył we mnie. - odparł chłodno Kurai.
- T...tak ... - odparła Rina z łzami w oczach, a po chwili dodała: - Kiedy uderzył ... po... poczułam rozszywający ból a potem nie pamiętam nic ... i nie wiem jak trafiłam do groty ...
- Siostra czemu nie powiedziałaś? - spytał Otachi.
- Nie chciałam się Was niepokoić ... i nie chciałam aby Kashai miał problemy prze ze mnie ... - odparła delikatnie zawstydzona Rina.
- Chodź ze mną - stwierdził chłodno Kurai wstając i wyciągając prawą dłoń w kierunku neczanki.
Na te słowa Rina ufnie podała dłoń ukochanemu i wstała.
- Ziom tylko nie bądź dla niej z byt surowy. - stwierdził Hachi.
- Nie będę. - odparł chłodno Kurai, otwierając drzwi do łazienki.
- Mówiłam, że zboczeniec ... - stwierdziła Diuna.
- Diuna skończ. - stwierdziła Kiazu.
- Skoro czujesz się nie dowartościowana to zapraszam, ale gwarantuję, że to Ty będziesz się wstydzić a nie ja. - odparł chłodno Kurai, wpuszczając Rinę do łazienki.
Te stanowcze słowa spowodowały, że Diuna zarumieniła się, a następnie obrażona odwróciła się na pięcie i udawała, że nic nie słyszy, a Kurai z Riną weszli do łazienki.
- Hehehe ... chyba to nie jest miejsce dla Ciebie. - stwierdził Hachi.
- Oj cicho siedź ... - odparła Diuna.
- Obstawiam, że Kurai chce ją uleczyć, albo sprawić aby sama się wyleczyła. - stwierdziła Kiazu.
- Tak, akurat w łazience za zamkniętymi drzwiami. - odparła Diuna.
- Czepiasz się ... - stwierdził Hachi.
- Po pierwsze w łazience jest woda, która może być pomocna. - dodał Otachi.
- A po drugie, drzwi są uchylone. - dopowiedział Hachi.
- A po trzy nawet jak miał inny plan to ma do tego prawo, w końcu są parą. - dodała Kiazu.
- No dobra macie racje. - stwierdziła Diuna.

************

Rina, ubrana w samą niebieską bieliznę, leży w sporej białej wannie, a poziom wody sięga jej aż po samą szyję. Tym czasem Kurai klęczy koło niej i widocznie na coś czeka.
- I co teraz? - spytała zarumieniona Rina.
- Zacznij się leczyć, a następnie zaufaj mi. - odparł chłodno Kurai.
- Dobrze. - odparła ufnie i pewnie Rina, a następnie zamknęła oczy i zaczęła się leczyć.
W tym momencie Kurai włożył naelektryzowane dłonie do wody.
- To łaskocze ... - stwierdziła Rina delikatnie się wiercąc.
Na te słowa Kurai jedynie delikatnie uśmiechnął się pod nosem, a po dłuższej chwili stwierdził:
- Powinno wystarczyć. - a następnie dodał: - Wstań proszę.
- Dobrze. - stwierdziła Rina podnosząc się.
W tym momencie oczom elektrycznego neczanina ukazało się delikatne i gładkie ciało, bez żadnych blizn czy śladów.
- Dziękuję. - stwierdziła radośnie Rina, przytulając się do ukochanego, który nic jej nie odpowiedział a jedynie ją czule objął.
-Otachi! - zawołał nagle stanowczo Kurai, opatulając ukochaną ręcznikiem.
- Co jest Ziom? - spytał Otachi wchodząc do łazienki.
- Zaopiekuj się nią, a ja idę załatwiać pewne sprawy. - odparł chłodno Kurai wychodząc z łazienki.
- Luz Ziom. - odparł delikatnie zmieszany Otachi.
- Gdzie idziesz? - spytała Diuna.
- Załatwić pewne sprawy. - odparł chłodno Kurai, wychodząc z pokoju.
- Jak sądzicie co ma na myśli? - spytała Diuna.
- Kto go tam wie ... - odparł Hachi.
- Jego tajemniczość też ma swoje tajemnice. - dodał Otachi z uśmiechem.
- Bardzo trafne. - stwierdziła Diuna.
- To co szykujemy się na jakąś przygodę? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Jak dla mnie brzmi świetnie! - odparł radośnie Otachi.

************

Kurai z rękami w kieszeniach powoli schodzi po metalowych, delikatnie stromych schodach umieszczonych w zielonym kontenerze. Na parterze tej klatki schodowej nie ma pokoi mieszkalnych. Elektryczny neczanin zmierza w kierunku masywnego wyjścia z budynku mieszkalnego.
- Kurai! - rozległo się znajome wołanie, a następnie neczanin poczuł delikatne uderzenie, a następnie delikatnie dłonie oplotły jego tors.
Na ten gest neczanin zatrzymał się, a po chwili powiedział:
- Już się stęskniłaś?
-Mhmm ... - odparła delikatnie zarumieniona i przytulona Rina, ubrana jedynie w czarny T-shirt, sięgający do połowy jej ud.
- Niech zgadnę Hachi i Diuna dokuczają sobie na wzajem, a Kiazu i Otachi rywalizują ze sobą.
- Też ... - odparł Rina a następnie dodała: - Masz może ... jeszcze kilka chwil wolnego?
Na te słowa neczanin odwrócił się przodem do ukochanej i powiedział:
- Hmm... może znajdę jeszcze chwilę ... co potrzebujesz?
- Zaraz mam się zająć Inuma w jednym z hangarów ... i ... i czy mógłbyś mnie odprowadzić?
- Boisz się, że piorun ponownie w Ciebie uderzy?
- Tak ... - odparła nieśmiało Rina.
- To co Cię spotkało to była jedna i niepowtarzalna "przygoda" ... Jest tu masa piorunochronów, które bez trudu Cię ochronią, dodatkowo jestem tu ja, więc dopilnuję aby wszystkie zabłąkane pioruny należały do mnie. - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem. - stwierdziła delikatnie speszona neczanka, chowając głową w silnych ramionach neczanina, a następnie smutna zaczęła wchodzić po schodach.
Nagle Kurai złapał ukochaną za jej lewą rękę, a następnie mocno i stanowczo przyciągnął ją do siebie mówiąc:
- Skąd ten smutek? Przecież nie powiedziałem, że Cię nie odprowadzę.
W tym momencie drzwi wejściowe z hukiem otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł przemoczony Kashai, który pierwsze co zobaczył zaraz po wejściu to zaczerwieniona Rina, w objęciach elektrycznego neczanina.
- Hetto będzie wściekły. - stwierdziła pod nosem, mocno niepewna i zaniepokojona Rina.
- Spokojnie... - odparł chłodno Kurai.
- O cześć Wam. - stwierdził jak gdyby nigdy nic uśmiechnięty Kashai,a następnie za nim ktokolwiek zdążył mu odpowiedzieć, mrugając okiem dodał: - Biegłaś po schodach? To już wiesz Maleńka, że po tych schodach się nie biega, bynajmniej na początku.
- Dobrze... - odparła speszona Rina, odklejając się do od ukochanego.
- Spokojnie Maleńka, te schody to udręka. Nie Ty pierwsza i nie ostatnia. - kontynuował Kashai.
- Pewnie masz racje. - odparła zaniepokojona Rina, a następnie zaczęła wchodzić na górę.
- Rina, poczekam. - stwierdził chłodno Kurai.
- Dziękuję. - odparła radośnie neczanka wchodząc na górę.
- Uwielbiam damski sektor, chociaż przyznaję, że piękne nogi to rzadkość. Głownie dlatego, że większość w tym rejonie jest już w mundurach. - stwierdził Kashai obserwując śliczne nagie nogi wodnej neczanki, wchodzącej po schodach, a gdy znikła zupełnie podekscytowany dodał: - Ah... no prześliczne...
- Chciałeś coś czy wpadłeś podglądać?
- Chciałem, chciałem od Twoich ludzi, a piękne nogi wpadły mi oczy przypadkiem. - odparł z uśmiechem Kashai.
- Nie jaraj się tak, bo zaraz zapomnisz co od nich chciałeś.
- Oj przestań, uwielbiam kobiece nogi i nic na to nie poradzisz, a do jarania się jeszcze mi daleko. - odparł Kashai, a następnie dodał: - Żebyś widział nogi Marsui ... matko są tak piękne, że można oszaleć z miłości.
- Nie miałeś czegoś zrobić?
- A tak dzięki Kolego! - odparł radośnie Kashai udając się na górę.

************

Rina wparowała do swojego pokoju i szybko schowała się za Otachim, który siłował się z Kiazu na rękę. W tym czasie Diuna i Hachi prowadzą mocną wymianę zdań, jaką oni tylko potrafią. Jednak wkrótce wszyscy zainteresowali się nietypowym zachowaniem siostry.
- Ej Rina co jest? - spytał Otachi.
- Kashai idzie ... - odparła zarumieniona Rina.
- Super! - dodała Kiazu.
- I on spowodował, że aż tak się zachowujesz? No bez przesady, bo pomyślę, ze coraz gorzej z Tobą a nie lepiej - stwierdziła Diuna.
- Ej Zostaw ją ... ze mną sobie nie radzisz to atakujesz słabszych? - odparł Hachi.
- em ... On ma fioła na punkcie kobiecych nóg ... - wtrąciła Rina.
- Aha ... i wszystko jasne.. - dodała Diuna.
- Oooo! To załatwię mu takie widoki, że Twoich nogach szybko zapomni. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie z czerwonego T-shirt zrobiła sobie swego rodzaju staniczek, poprawiła swoje figi i tak wyeksponowała swoje piękne i długie nogi.
- No Siostra, chcesz chyba aby Ziomek oszalał dzisiaj. - odparł z podziwem Hachi.
W tym samym czasie Rina cicho rozmawia z Otachim, tak by nikt inny nie słyszał ani nie zwracał na nich uwagi.
- Coś jeszcze się stało? - spytał Otachi.
- Kashai prawie nas przyłapał ... - wyszeptała niepewnie Rina z rumieńcem na twarzy.
- Grubo ...
- Na szczęście uważa, że spadłam z tych stromych schodów przy wejściu... ale ...
- Ale i tak się speszyłaś ... Spoko siostra przypału nie ma to nie ma się czym przejmować. - odparł Otachi z uśmiechem, a następnie mrugając okiem dodał: - Dodatkowo Kiazu zaraz tak mu wypierze mózg, że zapomni o całym świecie ... gwarantuje
- W sumie masz racje. - odparła z uśmiechem Rina wychodząc zza Brata i idąc się szybko przebrać.
Wtem rozległo się głośne i energiczne pukanie do drzwi, na które ognista neczanka szybko podbiegła do drzwi i w kokieteryjny sposób otworzyła je mówiąc:
- Hej Kashai.
- Cześć Kiazu. - odparł Kashai z uśmiechem, który szybko obejrzał Kiazu, i zawiesił oko na jej seksownych i wspaniałych nogach, a następnie radośnie powiedział: - O kochana, co za wspaniałe nogi.
- Wchodzisz? - odparła kokieteryjnie Kiazu, delikatnie odchodząc i eksponując swoje nogi.
Jednak Kashai zamiast odpowiedzieć, z błyszczącymi oczami oglądał nogi ognistej neczanki.
- Ej Ziom, wchodzisz? - spytał Hachi.
- A tak tak ... - odparł Kashai zafascynowany nogami.
- Chyba dzisiaj oszalejesz z radości. - stwierdziła Diuna.
- Oszaleje jak zaproszę Was na plażę i będzie jeszcze Marsui i parę innych dziewczyn. - odparł Kashai, nie spuszczając oczu z nóg Kiazu nawet na chwile.
Natomiast ognista neczanka robiła wszystko aby tak pozostało, jednak robiła to kokieteryjnie i ze smakiem, a to jeszcze bardziej nakręcało Kashai.
- Że też zwykłe nogi tak go kręcą... - stwierdziła Diuna.
- Są różne fetysze ... - dodał Hachi.
- W sumie póki tylko patrzy to nie jest tak źle ... ale mógłby trochę ochłonąć... - odparła Diuna.
- Oj nie przesadzaj i tak świruje za Kiazu... - dodał Otachi.
- Nie masz co się łudzić, nie przebijesz tego zainteresowania. - dopowiedział Hachi.
- Nawet nie mam zamiaru... - odparła Diuna.