czwartek, 4 maja 2017

Epizod 221


"Sto lat Bracie!"


Minęło trochę czasu i po krótkim, lecz bardzo intensywnym starciu księcia Zekeren i elektrycznego neczanina wszyscy udali się do pokoju dziewczyn, aby ostatnie chwile pobytu Volaure w obozie maszyn, również spędzić razem. Tym sposobem neczanie oraz władca idą już stromymi schodami, które prowadzą na piętro dziewczyn.
Nagle nasi bohaterowie na schodach spotkali znajome pomarańczowo-czerwono-czarne krótkie włosy oraz przyjemne zielone oczy.
- Cześć Kashai! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- O siemasz Kiazu, elo wszystkim. - odparł żołnierz z uśmiechem, a po chwili dodał: - O Kurai tu się ukrywasz!
- Czego chcesz? - spytał chłodno Kurai.
- Potrzebuję kilka Twoich podpisów, na tak zwane wczoraj. - odparł Kashai.
- Jak miło słyszeć, że nie tylko mnie ścigają o podpisy. - wtrącił Volaure z zawadiackim uśmiechem, a następnie podając rękę przybyszowi stwierdził: - Jestem Volaure.
- Kashai. - odpowiedział zaskoczony żołnierz, a następnie powiedział: - Kurai weź mi podpisz parę dokumentów, proszę.
- Pokaż co tam masz? - spytał chłodno Kurai.
- Trzymaj Stary. - stwierdził Kashai wręczając elektrycznemu neczaninowi kilka dokumentów, a następnie dodał: - Ojciec wie, że sprowadziliście kogoś do obozu?
- Pewnie. - odparła Kiazu.
- Aluf był łaskaw nawet zaprosić mnie do obozu. - wtrącił Volaure.
- Spoko, to już się nie czepiam. - odparł Kashai.
- Naprawdę będziesz teraz to wszystko czytał? - zaczęła narzekać Diuna.
- Nie podpiszę czegoś, bez wiedzy co podpisuję. - odpowiedział Kurai czytając dokumenty które dostał.
- To ja idę do pokoju. - stwierdziła Diuna odchodząc.
- Myślisz, że się mnie od tak pozbędziesz? - spytał Hachi udając się za siostrą.
- No nie, a już myślałam, że będę mieć trochę spokoju... - odparła Diuna.
- Hehehehe, ja Ci już dam spokój zobaczysz. - stwierdził Hachi szczerząc kły.
- Muszę to zobaczyć. - dodał entuzjastycznie Otachi udając się za bratem i siostrą.
- Chodź to będzie dobre. - dopowiedziała Kiazu ciągnąć księcia za sobą i udając się wraz z nim za swoim rodzeństwem.
- Zabawy dzieci średnio mnie interesują. - odparł władca.
- To inaczej umilę Ci czas, chodź bo chce to zobaczyć. - odpowiedziała Kiazu.
- Em ... chyba nigdy nich nie zrozumiem... - stwierdził podejrzliwie Kashai, obserwując jak znaczna część neczan oraz ich gość odchodzi.
- Nie musisz ich rozumieć. - stwierdził chłodno Kurai, czytając dokumenty.
- Zwykle jak Hachi tak mówi, to jest jakieś duże widowisko ... - wtrąciła pokornie Rina.
- Rozumiem, nie ma to jak rodzeństwo. - skwitował Kashai z delikatnym uśmiechem.
- Proszę, podpisane wszystko prócz raportu z tankowania. Nie tankowałem ostatnio kładu, ani żadnej innej maszyny. - stwierdził chłodno Kurai oddając dokumenty.
- O to tu się schował, to moje i nie mogłem go znaleźć. - stwierdził Kashai wyszczerzając kły, a po chwili dodał: - Dzięki, nie zatrzymuję, lecę aby się wyrobić. Na razie!
- Papatki. - stwierdziła spokojnie Rina, a po chwili pokornie dodała: - Zwykle tak nagle i panicznie nie szuka podpisów.
- Masz rację, jednak te dokumenty powinienem podpisać jeszcze za nim obóz maszyn został zaatakowany, więc zapewne Hetto ich się domaga ... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem ... wiec wychodzi na to, że to rzeczywiście było ważne ...
- Jakby o tym pamiętał wcześniej to nie musiałby mnie teraz ganiać.
************

Ciemność, nieprzenikniona ciemność, którą dopełnia gwieździste niebo. Razem, ta fantastyczna, połączona siła mroku stanowi fantastyczną, głęboką i niewiarygodną całość.
- Przecież on się skapnie bez dwóch zdań ... - wyszeptała Diuna.
- E tam ... - odparł Hachi.
- Liczy się gest. - dodał Volaure z uśmiechem.
- Cicho chyba idą... - dodał Otachi.
Po dłuższej chwili cichego oczekiwania, drzwi od pokoju dziewczyn w końcu otworzyły się. Pierwsza do pokoju weszła Rina, a tuż za nią wszedł Kurai. W tym momencie światło w pokoju zapaliło się, a z wszystkich stron zostało wyświetlone różnokolorowe konfetti, a wszyscy obecni w pokoju wykrzyknęli radosne:
- WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
Jednak chłodny Kurai, spokojnie i bez emocjonalnie stał w drzwiach i patrzył na stół zastawiony drobnymi przekąskami, rożnymi napojami. Stoi on koło łóżek dziewczyn. Prócz tego w pokoju jest sporo kolorowych balonów, oraz neczanie ubrani w swoje normalne ubrania (dziewczyny mają na sobie zwykłe sukienki w kolorach swoich oczu, a chłopaki mają T-shirty i jeansy), książę Zekeren oraz Aluf Hetto w mundurze oficerskim.
- Łeeeee.... nie umiesz się bawić ... - stwierdziła rozczarowana Kiazu, odrzucając tubę od konfetti.
- Naprawdę Ziom? Zero reakcji ... - dodał równie mocno rozczarowany Otachi.
- Dziękuję. - odparł chłodno Kurai wchodząc do środka.
- No nie ... to zaszalałeś... - stwierdziła Diuna, a po chwili dodała: - Dobra to chyba imprezę szlak trafił ...
- Oj cicho siedź! - skarcił Hachi.
- Właśnie co Wy tacy ponurzy? Czas się zabawić. - wtrącił chłodno Kurai, z delikatnym i nieznacznym uśmiechem na twarzy i odwracając się do swoich gości.
- No to to ja rozumiem! - stwierdził uradowany Volaure, a następnie uraczył przyjaciela uściskiem niedźwiedzia i radośnie powiedział: - Najlepszego Bracie!
- Dzięki. - stwierdził Kurai.
- A to mały drobiazg. - stwierdził książę wyciągając z wewnętrznej kieszeni bluzy czerwoną książkę, o złotych niezrozumiałych literach, a po chwili z uśmiechem dodał: - Tak to ta książka co myślisz.
- Nie wiem gdzie ją zdobyłeś, ale bardzo dziękuję. - odpowiedział chłodno Kurai biorąc książkę do reki.
- Co to za książka? - wtrąciła zaciekawiona Diuna.
- Tytuł i tak Ci nic nie powie... - powiedział Kurai
- To "Legendy Smoczego plemienia z Uglos" pisane w tak zwanym starym języku. - odparł dumnie Volaure.
- Naprawdę? Jestem pod wrażeniem. Myślałem, że tej książki nie da się już dostać w starym języku a tym bardziej w wersji papierowej. - stwierdził Hetto, podchodząc.
- Też tak myślałem, a jednak udało się mi taką znaleźć! - napawał się dumą książę.
- Gratuluję. - odparł przepełniony podziwem Hetto, a następnie dodał: - Spełnienia marzeń i tak dalej, trzymaj to dla Ciebie.
W tym momencie elektryczny neczanin odebrał niewielką paczkę, zapakowaną w biały papier i czarną kokardę. A następnie mówiąc:
- Dziękuję.
Następnie elektryczny neczanin otworzył podarek. W pudełeczku znajdują się dwa metalowe łańcuchy o delikatnie beżowym odcieniu.
- To specjalne łańcuchy które podkręcają energię elektryczną i zostały wykute specjalnie dla Ciebie. Może kiedyś podczas jakiegoś starcia Ci się przydadzą. - stwierdził Hetto.
- Fajna rzecz. - pochwalił książę z uśmiechem.
W tym momencie do Kurai'a podeszli neczanie, dziewczyny trzymają czerwoną paczkę, a panowie trzymają tort czekoladowo brzoskwiniowy z jedną sporą, zapaloną świeczką.
- Od nas Ziom dostaniesz prezent dopiero jak zdmuchniesz świeczkę. - stwierdził Otachi szczerząc kły.
- I jak wysłuchasz naszego miauczenia. - dodała Diuna.
W tym momencie wszyscy obecni zaśpiewali głośne i radosne 100 lat, po którym elektryczny neczanin zdmuchnął świeczkę.
- Yay! A to od nas! - stwierdziła przyjaźnie Kiazu, wręczając podarek.
- Dziękuję. - odparł chłodno Kurai a następnie otworzył paczkę.
Wkrótce jego oczom ukazała się czarna bluza z kapturem z napisem "Nie dotykać! Urządzenie elektryczne". Napis na bluzie stylizowany jest na zabezpieczenia, jakie wiszą na elektrowniach.
- No Ziom przymierz! - zaproponował Hachi.
- Spoko... trafny napis. - odparł chłodno Kurai, a następnie założył na siebie nową bluzę, która pasuje idealnie na niego i nadaje mu delikatnie mrocznego klimatu, łamanego przez przyjazny dystans do samego siebie.
************

Wśród kolorowych świateł oraz balonów, przy energicznej i rytmicznej muzyce neczanki tańczą, wygłupiają się i robią radosne zdjęcia. Aluf wrócił już do swoich obowiązków, Hachi i Otachi od czasu do czasu popijają piwo i szaleją z dziewczynami. Natomiast Kurai i Volaure stoją z boku i popijając piwo obserwują bawiących się towarzyszy.
- Hej Volaure! Zatańcz ze mną. - stwierdziła kokieteryjnie Kiazu, podchodząc do władcy.
- Chętnie maleńka, ale najpierw pozwól, że zapalę. - stwierdził książę mrugając okiem.
- No dobra, ale wiesz, że nie można palić w pokojach? Więc może lepiej się zajmiesz mną? - powiedziała kusząco Kiazu.
- Oj kusisz jak nie wiem. - odparł Volaure z uśmiechem.
- Zapalić można na dachu, zresztą tam jest palarnia. - wtrącił chłodno Kurai.
- Dobra to prowadź. - odpowiedział radośnie władca, a następnie delikatnie cmoknął ognistą neczankę w usta i powiedział: - Zapalę i wrócę, więc grzej nogi aby dorównać mi na parkiecie.
- Hmmmm.... no dobra... - powiedziała Kiazu.
Po tych słowach Kurai oraz Volaure zabrali swoje otwarte butelki piwa i wyszli z pokoju, natomiast reszta neczan nie przerwała swojej urodzinowej zabawy.
- Nie sądziłam, że po piwie będzie stawiał aż taki opór. - stwierdziła Diuna.
- Ja też, myślałam, że będzie znacznie łatwiejszy. - dodała Kiazu.
- Widać on jest Twoja odwrotnością. - dopowiedział Hachi.
- Jak widać ... szkoda, że jest nas tak mało. - powiedziała Kiazu.
- Są wygłuszone ściany inaczej Hetto w życiu nie zgodziłby się na taką imprezę. - odparł Otachi.
- Wiem wiem i dlatego mam zamiar dobrze się bawić. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.

************

Na dachu budynku mieszkalnego, otoczeni gwieździstym i wspaniałym niebem, przepełnionym migoczącymi gwiazdami i innymi obiektami, siedzi elektryczny neczanin oraz palący książę. Obaj są oparci o metalowy kontener, będący wejściem do klatki schodowej.

- Pięknie tu macie na Sekai Dagaal. Nawet widać stąd Zekeren ... - stwierdził spokojnie Volaure, zapatrzony w niebo i zaciągający się papierosem.

- Taaa ... - odparł chłodno Kurai.

- Pamiętasz? Ostatni raz tak siedzieliśmy, po zabiciu herszta "mrocznych zabójców" i tej całej jego bandy ...

- Pamiętam ...

- To była dobra akcja, po której krew z mieczy przez długo nie schodziła...

- Tak, Twój miecz chyba nadal nosi ślady po tamtym starciu.

- Pewnie, ale od lat go już nie używam, w końcu stępił się podczas tamtego starcia, więc nie było sensu go czyścić do końca.

- Zwłaszcza, że jedyna osoba która mogła go naostrzyć ma poderznięte gardło ...

- Zdarza się, po świecie krążą różne choroby...

- Owszem...

- Zdajesz sobie sprawę, że podczas wojny ktoś z nimi może zrobić to co my robiliśmy przed laty?

- Zdaję i nie pozwolę na to... zresztą Ty też nie pozwolisz...

- Masz rację nie pozwolę i ochronię Was za wszelka cenę ... - odparł Volaure, a następnie zgasił papierosa, wziął łyk piwa i powiedział: - Czasem gdy z Tobą rozmawiam mam dreszcze, a moje ciary mają własne ciarki ... ale uwielbiam ten Twój chłód i bezwzględność ....

- Tiaaa... - stwierdził Kurai biorąc łyk piwa.

- Nadal kochasz ją?

- Tak... nawet powiem Ci, że każdego dnia coraz mocniej.

- Tak się mówi ...

- Wiem, jednak nie wyobrażam sobie życia bez niej ... jakby jej zabrakło moje życie nagle stałoby się zupełnie puste ...

- W życiu nie sądziłem, że usłyszę od Ciebie takie rzeczy, jednak mam oczy i wiem, że jesteś szczery... Ty naprawdę jesteś z nimi szczęśliwy … Prawdziwi z nich przyjaciele… - stwierdził Volaure,a po chwili dodał: - Powiedz mi czy Sachiner dał Ci chwilę z Aniołkiem czy zagarnął ją tylko dla siebie?

- Dał, nawet całą noc ...

- No proszę, a dał Ci coś na urodziny?

- Można tak powiedzieć...

- Co masz na myśli?

- Powiedzmy, że dał mi "coś" co od dawna do mnie "należy" ...

- Hmm... to już chyba wiem czemu nie odbierałeś ...

- Już mówiłem, miałem coś ważniejszego od telefonu ...

- Hehehhehe ... jak widzę nie przebiję pewnego Anioła. - stwierdził spokojnie i ze zrozumieniem Volaure, a następnie dodał: - A co z "dotykiem" przecież go nie znosisz ...

Na te słowa Kurai wypił kolejny łyk piwa, a następnie powiedział:

- Dobrze wiesz jak to z tym jest, nie lubię dotyku byle kogo.
- Tak, u Ciebie to bardziej system obronny i to od Ciebie zależy, komu pozwolisz się zbliżyć, a komu nie. Chociaż czasem elektryzujesz się mimo że pozwalasz na dotyk.
- Zwykle po treningach, czy sytuacjach które wymagały potężnych wyładowań, dobrze wiesz, jak to u mnie działa…
- Tak, tak wiem
- Oni chcieli abyś zapytał?
- Mniej więcej, zauważyłem, że ostatnio zwracają więcej uwagi na to.
- Rozumiem, to pewnie przez ostanie wydarzenia, było sporo takich które … wymagały skoków mocy, tak to ujmę.
- W normalnych warunkach zniknął byś też na parę dni...
- Taa …. A Jej dotyk lubię ... zresztą dotyk jej rodzeństwa czy Twój tez mi nie przeszkadzają… od praktycznie samego początku pozwalam Was mnie dotykać, jednak nie pozwole sobie aby każdy miał taką możliwość.

- W sumie jak ona pieści to aż chce się mruczeć, więc pewnie "wyczuwa" gdzie dotyk może sprawiać Ci przyjemność. Pamiętam wtedy w moich komnatach, po turnieju na imprezie, to było zajebiste uczucie.- odparł Volaure również popijając trunek, a następnie dodał: - Ma bardzo dobre dłonie do leczenia i wszelkich rytuałów leczących i kojących.
- Tak, podejrzewam, że kiedyś była do tego szkolona, albo ma naturalne predyspozycje do tego.
- Podejrzewam, że w jej przypadku nawet oba. - odpowiedział Volaure, a po chwili książę spojrzał na butelkę swojego i piwa, po czym z uśmiechem powiedział: - Niech Wam się układa i tak dalej .... zerujemy i wracamy...

- Nigdy nie byłeś dobry w życzeniach

- Klecenie rozbudowanych poematów wyrażających życzenia nigdy nie było moją mocną stroną ... a co dopiero po piwie ... dobrze, że w ogóle jeszcze rozmawiam ... w każdym bądź razie liczy się to że wiesz o co chodzi ...

- Wiem ...

- Sto lat Bracie! - stwierdził radośnie książę, delikatnie uderzając swoją butelką o butelkę przyjaciela.

Następnie obaj unieśli butelki delikatnie w górę i bez słowa wypili ich zawartość do samego dna.

************

W pokoju dziewczyn szalona zabawa trwa w najlepsze. Na jedną z ścian jest ustawiony rzutnik pod który podpięta jest konsola oraz jakaś taneczna gra. Polega ona na naśladowaniu postaci na rzutniku. Czwórka neczańskiego rodzeństwa szalenie tańczy przy jakimś rytmicznym utworze i naśladuje postać przed sobą. Tym czasem Rina robi im efektowne zdjęcia szalejącego rodzeństwa.
Po chwili do pokoju wrócili książę i elektryczny neczanin.
- O gracie w DanceChallengeMaster3! - stwierdził radośnie Volaure podchodząc, a po chwili z uśmiechem dodał: - Jak skończycie ten taniec to ja chętnie się zabawę!
- No ja myślę, obiecałeś mi taniec. - odparła Kiazu, nie przerywając pląsów.
- Do tego nie musisz mnie namawiać. - dodał Volaure z uśmiechem i zdejmując swoją bluzę.
Tymczasem Kurai stanął z boku pokoju. Niebawem muzyka się skończyła, gra podliczyła punkty i można było zacząć już kolejną grę.
- To co zatańczymy? - spytała kokieteryjnie Kiazu, podchodząc kuszącym krokiem do władcy.
- Odsapnij aby dotrzymać mi kroku. - odparł Volaure.
- Bardzo śmieszne, to Ty nie dotrzymasz kroku mi! - stwierdziła Kiazu.
- To brzmi jak wyzwanie. - wtrąciła Diuna.
- E tam to tylko pojazd po ambicji. - dodał Hachi.
- Dobra ustawiajcie sprzęt, król parkietu idzie! - stwierdził Volaure stając tak aby system gry go wczytywał.
- Raczej ustąpcie miejsca bo królowa idzie. - odparła Kiazu stając w wyznaczonym przez grę miejscu.
- No to będzie ciekawe starcie! - stwierdził Otachi.
W tym momencie gra wylosowała piosenkę i układ, a z głośników zaczęła lecieć przyjemna, skoczna i energiczna muzyka. Hachi pogwizduje, Otachi i Diuna klaszczą w dłonie, Kurai opiera się o jedną z ścian i obserwuje, a Rina robi wszystkim zdjęcia.
************

W gabinecie głównodowodzącego obozem maszyn, trwa właśnie dyskusja między jednym z Sarenów i samym Aluf'em.
- Panie Aluf'ie, może tą wartę o świcie weźmie Kurai? - spytał Tajhal.
- Nie, nie dawaj mu tej zmiany. - odpowiedział Aluf.
- Czemu? Potrafi jeździć na quadzie i zawsze chętnie bierze warty.
- Owszem, jednak to nie powód aby nadmiernie go wykorzystywać, mamy również innych oficerów. - odparł Hetto, a po chwili dodał: - Tajhal też jesteś oficerem i dawno nie miałeś żadnej warty. Może się pofatygujesz?
- Em ... Z Tobą Ojciec się nie dyskutuje ... oczywiście że mogę ...
- No to mamy oficera na warte i po kłopocie.
- Tak ... można tak powiedzieć...
- Nie marudź przewietrzenie dobrze Ci zrobi. - odparł Hetto z uśmiechem.
************

Zdyszani Volaure i Kiazu wycierają swoje twarze w białe ręczniki. Po zaciętym starciu i intensywnym tańcu maszyna w końcu podliczyła wyniki. W tym momencie okazało się, że Kiazu jednym punktem wygrała pojedynek taneczny.
- To nie możliwe! - stwierdził Volaure.
- HA! A jednak! - uradowała się Kiazu, a po chwili entuzjastycznie dodała: - Od dzisiaj nazywajcie mnie królową tańca!
- Miałaś fart i tyle. Gdyby nie zadzwonił mu telefon byłby remis. - wtrąciła Diuna.
- Oj cicho, wygrałam i to się liczy! - odparła Kiazu.
- Przyznaję wygrałaś. - odpowiedział Volaure, a następnie w geście gratulacji uścisnął prawą dłoń ognistej neczanki, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki na mnie już pora.
W tym momencie Hachi i Otachi pożegnali się z księciem powitaniem z Zekeren, mówiąc:
- Narka Ziom!
- Narka Chłopaki. - stwierdził Volaure a neczańscy bracia wrócili do grania.
W tle zaczęła lecieć przyjemna i energiczna muzyka z gry.
- Do zobaczenia... - odpowiedziała delikatnie rozczarowana Kiazu, jednocześnie przyciągając księcia za bluzę i całując go.
- Do rychłego zobaczenia. - odparł Volaure z uśmiechem, kiedy jego usta były już wolne.
- Do miłego... - dodała Diuna dając władcy buziaka w policzek.
- Pewnie, że do miłego. - odpowiedział tygrys z uśmiechem.
- Papatki. - stwierdziła Rina, tuląc się do władcy, który dał jej buziaka w policzek i powiedział: - Papa Aniołku - a następnie mrugając okiem wyszeptał: - Dbaj o niego.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina z delikatnym rumieńcem.
Po tych wszystkich pożegnaniach do władcy w końcu podszedł elektryczny neczanin. Uradowany Volaure po męsku objął swojego przyjaciela i klepiąc go po plecach radośnie powiedział:
- Najlepszego Bracie!
Następnie Panowie pożegnali się powitaniem z Zekeren i książę znikł, rozmywając się jak kamfora.
- O rany zobaczcie co oni wyprawiają! - wykrzyknęła Diuna.
W tym momencie wszystkie oczy skierowały się w kierunku grających chłopaków. W tym momencie okazało się, że gra wylosowała dla neczan piosenkę w której jeden z nich odrywa rolę dziewczyny. W ten sposób Otachi komicznie rusza biodrami i parodiuje kobiece ruchy, jednocześnie bardzo je wyjaskrawiając.
- O ludzie dobre! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu.
- Oni są szaleni. - dodała Diuna, a po chwili energicznie dodała: - Dalej! Dajcie czadu!
- Co za kocie ruchy! - pochwaliła Kiazu.
Tym czasem chłopaki, naśladując ruchy postaci na ścianie, radośnie podskakując tańczyli w koło. Nagle Hachi objął Otachiego w pasie. Wietrzny neczanin mocno wygiął się do tyłu podkreślając rękami swoje ciało. Następnie Otachi, kręcąc biodrami pochylił się nad bratem, aby już po chwili Hachi zrobił to samo. Kiedy wydawało się już że bardziej śmiesznie nie może być Hachi podniósł Otachiego, który delikatnie wybił się w powietrze. Tuż po tym podniesieniu Hachi z Otachim trzymanym w powietrzu energicznie zakręcił się, a że obaj byli już po piwie to ziemny neczanin nagle stracił równowagę i obaj zaczęli lecieć na ziemię. W ostatniej chwili wietrzny neczanin prawą ręką odbił się od ziemi. Ta szybka reakcja spowodowała że Hachi wyprostował się i puścił brata.
W tym momencie neczanki wybuchły nie opanowanym śmiechem, zresztą nie tylko one gdyż Hachi i Otachi również zaczęli się śmiać, i to do tego stopnia, że nie byli wstanie kontynuować już swoich popisów. Nawet Kurai delikatnie uśmiechnął się pod nosem.


************

Wielkie, stworzone z ciemnej czerwono-czarnej skały, smocze leże, które oświetlone jest kilkoma, płonącymi pochodniami. Darkaril, który ma się już całkiem dobrze zapina swojemu ogromnemu smokowi, masywne siodło. Jest ono tak duże, że każdy kto jest mniejszy od demona miałby ogromne problemy aby założyć Marada to siodło.
- Przestań się wiercić! - stwierdził groźnie i twardo Darkaril, uderzając smoka pod jego skrzydło.
Marada jedynie delikatnie zmienił pozycję i warkną, a co najważniejsze przestał się przesadnie wiercić.
- A Ty gdzie się wybierasz? - spytał nagle znajomy głos.
- Nie Twój interes oficerzyno. - odparł Darkaril nie przerywając oporządzania smoka.
W tym momencie krętymi, wyprofilowanymi schodami zszedł wysoki młody, poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około 35-40 lat. Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne żółte oczy. Ubrany jest w dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna ma założoną purpurową wojskową rogatywkę, w taki sposób, że widać mu zarówno cześć włosów jak i jej daszek nie zasłania mu twarzy.
- Doskonale wiesz, ze to jest mój interes, no chyba, że chcesz mieć 24 godziny nadzór to wtedy rzeczywiście jest nie moja sprawa. - odparł spokojnie przybysz podchodząc.
- Oficerzyno! Nie wkurwiaj mnie i Ty ... idę się zemścić nie widać? - odparł Darkaril odwracając się do oficera.
- Nie nie idziesz, według Twojej opowieści obóz ma ochronę smoków i jeśli teraz tam polecisz to będziesz głupi jak but. - stwierdził Damu.
- NIE JESTEM GŁUPI! - wykrzyczał Darkaril
- Do tej chwili też tak sądziłem, jednak bez przygotowań polecieć w miejsce gdzie chwilę wcześniej dostało się łomot, w którym ledwo się przeżyło to głupota w czystej postaci.
- Tym razem będzie inaczej, gwarantuję!
- Pewnie, wprawdzie doszedłeś już do siebie, jednak lecąc tam sam ściągniesz na siebie nie tylko ich jeźdźca z smokiem, ale również maszyny bojowe z całego obozu. - stwierdził Damu, a po chwili dodał: - Na pewno będzie inaczej zdecydowanie.
- Dobra, zaciekawiłeś mnie... to co proponujesz? - wycedził przez zęby Darkaril po chwili namysłu.
- Ty i Twój smok udacie się na pewien trening, gdzie zostaniecie tam tak długo dopóki ja nie powiem, że może być inaczej.
- Niech będzie oficerzyno.
- Cieszy mnie, że doszliśmy do porozumienia. - odparł oficer z lekkim uśmiechem.
- A co z tym obozem maszyn?
- Spokojnie zajmę się tym, jednak Ty grzecznie udasz się na trening.
- Tak, tak ... oficerzyno ...
- Hehehehe .... Zadbam, aby Ci się tam nie nudziło i aby głupie pomysły nie chodziły Ci po głowie... dostaniesz tam taki wycisk, że odechce Ci się jakiejkolwiek niesubordynacji...- zamyślił się Damu.

************

W pokoju neczanek leci przyjemna, spokojna i rytmiczna muzyczka, która bez wapienia wpada w ucho. Jest ona stosunkowo ściszona. Kurai, który ma zdjętą bluzę oraz buty, spokojnie śpi na łóżku Riny. Jest on ułożony na lewym boku i sprawia wrażenie, że nic mu nie przeszkadza.
- Muszę przyznać że wygląda bardzo niewinnie jak śpi. - stwierdziła Diuna, leżąc na łóżku ognistej siostry.
- Każdy tak ma jak śpi ... a on jest słodki nawet tak nie śpi... - stwierdziła Kiazu mrugając okiem i wiążąc wodnej siostrze złotą kokardę z tasiemki która została po otwarciu jednego z prezentów, a po chwili dodała: - Wyglądasz z nią uroczo...
- Dziękuję. - odparła Rina rumieniąc się.
- Może ją jeszcze umalujesz i zrobisz fryzurę? - zaproponowała Diuna.
- Fryzurę, może nie... ma fajnego warkocza dobieranego, ale umalować mogę. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a po chwili dodała: - Diuna weź mi podaj moją kosmetyczkę.
- No dobra, ale tylko dlatego, że jestem ciekawa co z nią zrobisz. - stwierdziła Diuna podnosząc się, a po chwili biorąc z szafki kosmetyczkę dodała: - A co robimy z tymi trupami na krzesłach?
- Nic niech śpią, zostawimy im jedno łózko wolne i może przejdą. - odpowiedziała Kiazu.
- Swojego łózka nie oddam. - stwierdziła narzekającym głosem Diuna.
- Spoko może być moje ... i jak chcesz możesz ich przenieść. - odparła Kiazu malując wodną siostrę.
- Hmm.... Otachiego jeszcze mogę, ale Hachiego nie tknę ... niech rano go wszystko boli. - odpowiedziała delikatnie wrednie Diuna.
- Jak tam chcesz ... Tylko łaskawie nie rozbij mu głowy czy coś... - powiedziała Kiazu.
- Postaram się... - odparła Diuna, a następnie swoją psychiczną mocą uniosła śpiącego Otachiego i z delikatnym trudem i kołysząc go na boki położyła go na łóżku ognistej siostry.
- Brawo. - stwierdziła Kiazu.
- Zaraz go przykryję i przeprowadzę Hachiego. - dodała Rina.
- Hachiego zostaw... spadnie z krzesła to się przeniesie. - stwierdziła Diuna.
- Zostaw go niech śpi ... a teraz daj mi skończyć ... - dopowiedziała Kiazu, nie przerywając malowania.
- Dobrze... - odparła spokojnie Rina.
- Nieźle Ci to wychodzi. - pochwaliła Diuna.
- Pochwalisz jak skończę. - odpowiedziała szybko Kiazu, a po chwili dumnie dodała: - O właśnie teraz.
- No świetnie wygląda! - stwierdziła Diuna, przebierając się w piżamę.
Rina ma na sobie delikatny błękitnobiały makijaż, który w piękny sposób podkreśla żółte oczy wodnej neczanki i w przyjemny sposób kontrastuje z wstążką uwiązaną na szyi. Kiazu postanowiła zrobić siostrze zdjęcie swoją komórką.
- Słodko wyszłaś. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Muszę przyznać że masz racje. - odparła Diuna leżąc na swoim łóżku.
- Pewnie, że mam w końcu to moje dzieło. - stwierdziła dumnie Kiazu wchodząc do łazienki.
Wodna neczanka wyłączyła grę a następnie usiadła na swoim łóżku. W tym momencie zaspany Kurai delikatnie uchylił swoje nie obudzone jeszcze oczy.
- Przepraszam... - powiedziała pokornie Rina wstając.
W ten elektryczny neczan bez słowa złapał ukochaną za prawą rękę i mocno przyciągnął do siebie, tak że neczanka położyła się tuż obok niego.
- Dobranoc - stwierdził delikatnie zaspany Kurai, obejmując ukochaną, wtulając się w nią i ponownie zamykając oczy.
- Dobranoc ... - odparła neczanka rumieniąc się, dając ukochanemu buziaka w policzek i wtulając się do jego ciepłego ciała.
Po chwili do pokoju wróciła Kiazu, przebrana w piżamę, a przysypiająca Diuna powiedziała:
- I po Twoim make-up...
- E tam ... jeszcze nie jest źle ... - odpowiedziała Kiazu gasząc światło.
- Heheheh... będzie miał ciekawe ślady na koszulce.
- Być może.
- Hmm... jest zalany w pestkę a przyznaje się do niej...
- To dobrze, to oznacza, że nie oszukuje jej ... - stwierdziła Kiazu kładąc się koło siostry, a następnie dodała: - Miałam kiedyś chłopaka, który twierdził, że mnie kocha, jednak kiedy wypił trochę... to nie pamiętał kim jestem...
- To pewnie przelało się dużo piwa ...
- Wystarczało jedno - dwa ...
- A to już przesada ...
- Mniejsza mam go gdzieś ...
- Heheheh... hmm... chyba Kurai wypił piwo Hachiego....

- Hehehe ... może ... hehehe...