niedziela, 24 stycznia 2016

Epizod 184


"Tajemnica męskiego obozu"


Niewielki, jasny pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój z kuchnią. Po tej niewielkiej i sympatycznej komnacie, chodzi delikatnie podrapany młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, oraz wspaniałymi, głębokimi liliowymi oczami. Młody mężczyzna ma w ręku jakiś zeszyt i ewidentnie czegoś się uczy. Nagle rozległa się głośna skoczna melodia w stylu contry, którą zresztą mieliśmy już okazję słyszeć przy występie starego kozła podczas "starcia odważnych". W ten młodzieniec wyjął z kieszeni swój telefon i przeczytał SMS. Z każdą sekunda jego czytania, na jego twarzy malował się coraz weselszy uśmiech, aż w końcu mężczyzna, rzucił zeszyt na łózko i pospiesznie wybiegł ze swojej komnaty.

************
Hachi, Otachi i Kurai przez dłuższą chwilę chodzili po obozie, oglądali wspólne prysznice i siłownię, aż w końcu trafili w okolice płonącego, iskrzącego się czerwono-żółto-pomarańczowego ogniska, gdzie zasiada obozowy kucharz.
- Ej Kurai! - krzyknął Chushin, machając lewą ręką i paląc papierosa.
- Ziom Ty go znasz? - spytał cicho Otachi.
- Powiedzmy. - odparł chłodno Kurai podchodząc do ogniska.
- Hehehe jutro przyrządzę Ci coś specjalnego. - stwierdził kucharz szczerząc kły.
- Posłuchaj, jestem nauczony szanować jedzenie, jednak nie chce być w Twojej skórze, jak uraczysz mnie kolejnym obrzydlistwem. - odpowiedział chłodno,a wręcz lodowato Kurai, przeszywając wojskowego stanowczym spojrzeniem.
Kucharz z trudem przełknął ślinę i prawie zakrztusił się dymem z własnego papierosa, a Hachi powiedział:
- Powiało chłodem ... eh ... Ziom lepiej weź to na poważnie ...
- O tak, Ziom to dobra rada. - dodał Otachi.
- Emmm.... - z trudem mamrotał kucharz, a następnie szybko zmienił temat: - chyba nie mieliśmy się okazji poznać ... Jestem Chushin, a Wy?
- Miło poznać Ziom, ja jestem Hachi a to mój Bro Otachi. - odpowiedział ziemny neczanin, z uśmiechem a następnie podał kucharzowi prawą dłoń.
- Kucharz ma wartę, a to ciekawe. - stwierdził Otachi.
- Nie mam warty, chwilowo zastępuję kolegę. - odparł beztrosko Chushin, a następnie dodał: - Tylko nie mówcie nic majorowi.
- Luz Ziom. - odparł Hachi.
- Mam wrażenie, że znacznie więcej ukrywacie przed majorem. - wtrącił chłodno i podejrzliwie Kurai.
- Hmmm... To zależy jak bardzo umiecie trzymać dziób na kłódkę? - odpowiedział intrygująco kucharz.
W tym momencie neczanie spojrzeli po sobie, a po dłuższej chwili milczenia, Hachi w końcu powiedział:
- Ziom bez problemowo.
- Dochowywanie tajemnic to moje drugie imię. - dodał Otachi.
- A On? - spytał Chushin.
- Kurai? Stary on to jak kamień w wodę. - odparł Otachi.
- Hmmm .... Dobra słuchajcie ...

************
Młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, ubrany w niebieskie jeansy oraz granatowy T-shirt, szybko i radośnie biegnie przez białe korytarze Zekeren. Wygląda na to, że labirynt korytarzy, wspaniałej mechanicznej planety, która obecnie jest satelitą świata, nie stanowią dla niego wyzwania, gdyż młody mężczyzna doskonale wie dokąd zmierza. Po dłuższej chwili Bromiańczyk wparował do jednej z komnat, tam zobaczył księcia Volaure, który wśród kilku ludzi podpisuje jakieś, zapewne ważne dokumenty.
- Volaure! - stwierdził uradowany chłopak, podbiegając do władcy.
- Siemasz Skauti. - odparł radośnie książę, oddając ostatnie dokumenty.
- Cześć książę! - odpowiedział uśmiechnięty zwiadowca, stając w końcu przed obliczem Volaure, a następnie dodał: - I jak było?
- Daj spokój masakra.
Po chwili Bromiańczyk nieśmiało zbliżył się do księcia i dał mu delikatnego i niepewnego buziaka w policzek, po czym trzymając się lewą ręką za głowę, z lekkim zakłopotaniem powiedział:
- Wiesz no ... em ... tęskniłem.
- Hmm... na pewno? - spytał tajemniczo władca.
- Oczywiście, że tak! Tęskniłem jak za przyjacielem! - odparł pewnie bromiańczyk, z delikatnym rumieńcem.
- Wierze - odparł tygrysia fura z uśmiechem, a następnie dodał: - Też się stęskniłem.
- Em... no ... wydaje mi się, że jesteś delikatnie na ....
W tym momencie Volaure, złapał niższego młodzieńca za policzki i mocno przyciągnął go do siebie i dość namiętnie pocałował go w usta, w komnacie rozbłysło blade jasne światło, a następnie po dłuższej chwili kiedy delikatnie rozgrzane usta rozdzieliły się, władca powiedział:
- To następnym razem, kiedy wydaje Ci się, że jestem głodny, to tak mnie przywitaj. - a następnie z uśmiechem pochwalił zwiadowce: - Ale zrobiłeś bardzo duże postępy i już widzę ogromną różnicę.
Nagle, zanim bromiańczyk zdążył cokolwiek odpowiedzieć całe pomieszczenie zatrzęsło się, a wkrótce zaczęły wyć syreny a cała komnata zaczęła migać na czerwono.
- Co ... co się dzieje? - spytał zdezorientowany zwiadowca.
- To alarm. - odparł stanowczo władca, udając się do wyjścia.
- Mogę iść z Tobą? - spytał gwałtownie Skauti.
- Jeśli dotrzymasz mi kroku to jasne. - odparł twardo Volaure po czym pośpiesznie wyszedł z komnaty.

************
Neczanie wraz z obozowym kucharzem weszli do pustego muszelkowego namiotu, stojącego na uboczu obozu, gdzie pod jednym z łózek znajdują się długie jasne schody na dół.
- Major tu nie zagląda? - spytał Hachi.
- Nie ma po co tu zaglądać. - odparł kucharz schodząc po schodach.
- Hmm.... o ile dobrze pamiętam nie jesteście stałym obozem... - dodał Otachi, udając się za wojskowym.
- Nie jesteśmy, ale wykopanie i zasypanie takiej kryjówki to kwestia chwili. - odpowiedział dumnie Chushin.
- W sumie racja. - dodał Hachi, również schodzący po schodach.
- A tak zmieniając temat Ziom, co za tatuaż masz na szyi? - spytał Otachi.
W tym momencie kucharz zatrzymał się i odsłonił swój niewielki tatuaż,na szyi i powiedział:
- To ośmiornica wydostająca się z zegara, a godzina 9:00 oznacza godzinę zdania mojego egzaminu na kucharza.
Rzeczywiście, po zatrzymaniu się i przyjrzeniu się tatuażowi doskonale widać, że szyję kucharza zdobi stylowy tatuaż z białymi mackami ośmiornicy, które wychodzą z czytelnej tarczy zegara.
- Ekstra! - stwierdził z podziwem Otachi.
- Fajny pomysł Ziom! - dodał Hachi.
- Dzięki. - odparł spokojnie Chushin.
Wkrótce czterej mężczyźni weszli do sporej, dość mrocznej sali, gdzie znajdowała się znaczna część męskiego obozu. Spora część z nich siedzi na drewnianych skrzyniach, ustawionych w koło, i popija napoje przeróżnego typu. Natomiast pozostali prowadzą sparingi pośrodku sali, gdzie znajduje się jedyne źródło światła.
- Chushin, kogo Ty nam tu sprowadzasz? - spytał jeden żołnierzy siedzący na wysokich skrzyniach tuż koło wejścia.
- Ręczę za nich. - odparł Kucharz przypalając papierosa.
- No dobra, ale jak to dojdzie do majora, to wiem gdzie mieszkasz. - odparł żołnierz dopijając swój napój z szklanki.
- Ekstra sparingi! - stwierdzili entuzjastycznie bracia, a następnie Hachi dodał: - Możemy wziąć w nich udział?
- Jasne, musicie tylko podejść do Saqie, to ten typek o zielono-żółtych włosach stojący tam pod skrzyniami, i z nim zagadać, a on już da Wam przeciwnika. - odpowiedział spokojnie kucharz zaciągając się.
- Chushin, a są jakieś zasady? - spytał Otachi.
- Z tego co wiem to nie można używać broni i mocy, aby major tu nie wparował. - odparł wojskowy.
- Fajnie taka czysta walka w ręcz! - odparł entuzjastycznie Hachi.
- Super! Czas na zabawę! - dodał radośnie Otachi.
Po tych słowach bracia z zaciekawieniem udali się do wskazanego żołnierza, a Chushin spytał:
- A Ty nie chcesz się zabawić?
- Nie ... - odparł chłodno Kurai, udając się bliżej miejsca walk sparingowych.

************
Książę Volaure, wraz z Skautim, wparował do ciemnej komnaty w której znajduje się masa, przesiąkniętych danymi, monitorów, oraz spora liczba personelu. To zaawansowane technologicznie, jedno z pięciu, centrum dowodzenia, robi oszałamiające wrażanie i przytłacza swoim ogromem.
- Kapitanie Majnym co się dzieje? - spytał twardo książę Zekeren, tuż po wejściu do komnaty.
- Księże siedem myśliwców klasy DD zaatakowało nas od strony południa. - odparł spokojnie mężczyzna siedzący, pośrodku sali i tyłem od wejścia, a po chwili dodał: - I kolejne już zmierzają w naszym kierunku.
- No to czeka nas intensywny dzień. - stwierdził pod nosem Volaure, przypalając papierosa, a następnie dodał: - Jak są ostrzeliwani?
- Według taktyki GGowsian. - odparł kapitan.
- Świetnie, jednak przygotujcie działa bojowe i tarczę na terenie całej planety. - stwierdził stanowczo książę.
- Tak jest! - odparł kapitan.
- Książę przepraszam, jednak uczono mnie, że taktyka pułapek i skrytych ataków wystarczy na myśliwe z Eghart. - wyszeptał Skauti, księciu na ucho.
- Doskonale wiem, że tego uczą w wojsku jednak ja uważam, że Królowa Bisho też to wie, a co za tym idzie ostrożności nigdy za wiele. - odparł spokojnie i cicho Volaure, zaciągając się, a następnie dodał: - Zapamiętaj Skauti w walce trzeba być gotowym na każdą ewentualność.
- Tak jest książę. - odparł młody zwiadowca.


************
W czasie gdy niczego nie świadome neczanki siedzą w swoim namiocie i rozmawiają przy kolacji przygotowanej przez Rinę i dobrze się bawią w swoim towarzystwie, w podziemnej kryjówce męskiego obozu, trwają ekscytujące walki sparingowe oraz relaks wśród różnych napojów. Natomiast neczanie dobrze się bawią w towarzystwie żołnierzy z Konware i poznają tajemnice męskiego obozu. Tajemniczy Saqie wpisał już Hachiego i Otachiego na swoją listę sparingową, dokładnie wytłumaczył zasady i kazał poczekać im na ich kolej.
- Nie mogę się doczekać. - stwierdził entuzjastycznie Hachi, obserwując czyiś sparing.
- O tak Bro to będzie dobra zabawa! - dodał radośnie Otachi.
- Jeszcze nie widziałem aby się ktoś aż tak ekscytował sparingiem. - wtrącił kucharz, zaciągając się.
- Ziom, żebyś widział Kiazu.. ona to dopiero napala się na sparringi. - odparł Hachi.
- To jedna z lasek w Waszej drużynie? - spytał Chushin
- No a no ... - odparł Otachi.
- Laską wstęp wzbroniony, niech się cieszą, że w ogóle mogą przebywać w obozie, więc mi tu ich nie sprowadzać rozumiecie? - stwierdził kucharz.
- Tak, tak ... - odparł Otachi przewracając oczami.
- Swoją drogą Ziom, fajną tajemnice ma ten męski obóz. - zmienił temat Hachi.
- Phi, to to jeszcze nic ... mamy tutaj też tajemny pokój z telewizorem, gdzie oglądamy mecze, tajny pokój do ukrywania się przed majorem, chłopaki mają również bimbrownie, siłownie .... hmm... saunę i pokój do gry w lotki... - odparł dumnie Chushin.
- Wow Ziom i to wszystko ukrywacie przed majorem? - stwierdził Otachi.
- Pewnie, to żaden problem. Major Smoczysław jest strasznym biurokratą i korzystamy póki nie został przeniesiony, a skoro Admirał wyjechał nie długo po Waszym przybyciu to jesteśmy bezpieczni. - odpowiedział spokojnie kucharz zaciągając się.
- Ładnie sobie pozwalacie. - stwierdził Hachi.
- Bo mamy dobre plecy. - odparł Chushin.
- Co masz na myśli? - spytał zaintrygowany Otachi.
- Słuchajcie chłopaki to jest tak ... Saqie jest Bosmanem, ale ten obóz chwilo należy do majora Smoczysława. - odpowiedział kucharz.
- Dziwne, obóz zawsze należy do wyższych oficerów. - stwierdził Hachi.
- Widzicie major Smoczysław stara się o awans więc dostał nasz obóz aby się podszkolić. Bosman Saqie go szkoli i ukrywa pod ziemią rzeczy które pod jego rządami były na powierzchni. - stwierdził Chushin, a następnie dodał: - Po wyjeździe Smoczysława, albo dadzą nam nowego majora na szkolenie, albo nasz Bosman wróci na stanowisko.
- Rozumiem, a czemu to Smoczysław decyduje? - spytał Hachi.
- Już pomijając spryt Bosmana i chęć odpoczynku, to między innymi po to aby nauczyć się dowodzenia i odpowiedzialności. - odpowiedział kucharz.
- I wszystko jasne. - stwierdził Otachi.
- Zapamiętajcie sobie, obóz jest jak rodzina i w każdym obozie kryje się więcej tajemnic niż Wam się zdaje. - dopowiedział Chushin.

************

Ogromne Zekeren co i rusz atakowane są przez myśliwce, strzelające laserami z przeróżnych mocy, które zależą od pilotów. Wielka planeta bez trudu odpiera setki ataków i całkiem dobrze się chroni.
- Hmmm... Majnym są tam jakieś inne jednostki niż myśliwce? - spytał w końcu książę, obserwujący główny ekran.
- Radary wykrywają tylko myśliwce które zbliżają się z zawrotną szybkością. - odparł kapitan.
- Książę, coś Cię niepokoi? - wtrącił Skauti.
- Hmm... te jednostki na godzinie jedenastej lecą w dziwnym szyku, zupełnie jakby coś eskortowały. - odparł Volaure zaciągając się, a następnie dodał: - Majnym ...
- Już prześwietlam teren ... - wtrącił kapitan.
- Doskonale. - odparł książę.
Po dłuższej chwili w pomieszczeniu rozległy się dziwne, nieprzyjemne i głośne szmery.
- Książę system wykrył ...
- Bojowy szturmowiec z Desteoms. - wtrącił książę, przerywając wypowiedź swojemu oficerowi.
- Książę jest ich co najmniej sześć. - dodał z przerażeniem kapitan.
- Majnym zawiadom Ambasadora Ankarę, że zostaliśmy zaatakowani. - stwierdził stanowczo Volaure.
- Tak jest! - odparł kapitan.


************

Po długim oczekiwaniu na swoją kolej do sparingu stanął Otachi, wypełniony ekscytacją, oraz wysoki granatowy mężczyzna o długich zielonych włosach splecionych w grubego warkocza, który podobnie jak Otachi jest tylko w spodniach od munduru. Obaj dobrze zbudowani Panowie stoją na przeciwko siebie i czekają na sygnał. Saqie zbiera ostatnie zakłady, a następnie w końcu daje sygnał do rozpoczęcia starcia, mówiąc lekko zachrypniętym głosem:
- Dobra Panowie, koniec zakładów! Czas rozpocząć starcie między naszym Dafirą a przybyszem Otachim! Panowie czas zacząć!
W tym momencie wojownicy zmierzyli się przeszywającym, lecz nie zawziętym wzrokiem i rozpoczęło się starcie. Dafira zadał pierwszy szybki cios lewą pięścią, przed którym neczanin uchylił się, jednocześnie wyprowadzając swój cios, który bez trudu został zablokowany. Po dłuższej chwili, szybkiej wymiany ciosów Otachi uśmiechnął się pod nosem, gdyż wychodzi na to, że ten wojownik z Konware nie będzie łatwym przeciwnikiem i trzeba znacznie więcej aby go pokonać. Nie tylko Kiazu lubi takie wyzwania.