czwartek, 5 maja 2016

Epizod 192


"Pogaduszki w objęciach nocy"


Neczanki doskonale wybawiły się w towarzystwie niezwykłym stworzeń, które dostarczyły im niezapomnianych wrażeń i fantastycznych zdjęć. Obecnie dziewczyny, otoczone ognistymi świetlikami, siedzą okrakiem na kłodzie delikatnie pchanej przez rozbawione Aihe, i chichrając się moczą nogi w krystalicznej wodzie.
- I co Diuna warto było? - stwierdziła radośnie Kiazu, siedząca za Diuną.
- Owszem było warto, dobrze się bawiłam. - odparła Diuna z uśmiechem siedząca na przodzie kłody.
- Taki szalony dzień zdecydowanie był nam potrzebny. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Muszę przyznać Ci rację. - dodała z błogością w głosie Diuna.
- HA! A spróbowałabyś nie. - odparła Kiazu mrugając okiem.
- Rina, a czy musisz się tak kryć z pocałunkami? - spytała Diuna.
- Heh ... a było tak miło ... - stwierdziła Kiazu przewracając oczami, a następnie zanim rumieniąca się sistra zdążyła cokolwiek powiedzieć, dodała: - Oni się nie kryją ... tylko oboje nie lubią być w centrum zainteresowania, więc zajmują się sobą na uboczu ... a teraz muszą się ukrywać, przecież dobrze wiesz, że oficerowie w obozach źle na to patrzą ...
- No racja ... - odparła Diuna, a po chwili dodała: - A nasza mała dziewczynka stała się już kobietą?
- Emmm... Tak... - odparł cicho speszona Rina, chowając się za ognistą neczanką i potakująco kiwając głową.
- Diuna daj jej spokój, przecież dobrze wiesz, że sypiają ze sobą. - wtrąciła twardo Kiazu.
- Naprawdę? - zdziwiła się Diuna.
- Pewnie że tak i to od dawna ... - odparła z determinacją Kiazu.
- Jak to od dawna? - dziwiła się dalej Diuna.
- No normalnie ... eh ... pamiętasz jak po udziale w "starciu odważnych" na Heyvanlar pojechaliśmy na Ineeven i poznaliśmy Lu? - odparła Kiazu.
- No pamiętam i co z tego? Graliśmy w tedy w jakąś grę ... - stwierdziła Diuna.
- A no to z tego, że podczas gry oboje gdzieś znikli ... - odparła ognista neczanka.
- Tak, ale to jeszcze nic nie znaczy ... - stwierdziła psychiczna neczanka.
- A pamiętasz jak spytałaś co robili, Kurai powiedział " Wszystko to o czym boisz się teraz pomyśleć a spytać nie wypada " czy coś takiego ... - kontynuowała Kiazu.
- Tak, ale to była tylko złośliwość abym się nie wtrącała .... chyba nie chcesz powiedzieć, że on tak serio? - spytała Diuna.
- Kochana a nie widziałaś jaka Rina była wtedy czerwona i speszona, było widać na pierwszy rzut oka, że się przespali ... - odpowiedziała Kiazu.
- Rina ona mówi serio? - spytała Diuna.
- T... ta ...tak ... - odparła drżącym głosem Rina, a następnie nieśmiało dodała: - Em... tak wtedy ... wtedy spaliśmy ze sobą ...
- Wow ... tego się nie spodziewałam - odparła z podziwem Diuna, a po chwili dodała: - Hmmm.... a jaki on jest?
- Diuna, kurcze daj spokój! To Cię nie powinno obchodzić. - wtrąciła twardo Kiazu.
- No ja wiem wiem, ale pomyśl ktoś tak oziębły że strach się bać i ciekawi mnie jaki jest. - odparła Diuna.
- Diuna skończ już ten temat, bo zaraz zdenerwuje się na Ciebie ... - kontynuowała poirytowana Kiazu, spychając siostrę do wody. Kiedy Diuna tylko wpadła do wody radosne Aihe zatrzymały się i pomogły psychicznej neczance ponownie wdrapać się na kłodę, a jej siostry mimochodem zaczęły się śmiać.
- Ha Ha ha ... bardzo śmieszne ... - odparła mokra Diuna wdrapując się na kłodę.


************
- Super miły wieczór. - stwierdził Otachi luzacko siedząc na piętrze obozu.
- Bro brakuje tylko konsoli i byłoby idealnie. - dodał Hachi siedzący przy ognisku.
- Coś w tym jest Bro. - odparł Otachi, a następnie dodał: - Ziom, a jak było na Zekeren?
- Właśnie Ziom, co tak długo tam robiliście? - dodał Hachi.
- Było normalnie, załatwialiśmy różne mniej lub bardziej ważne rzeczy. - odparł bez emocjonalnie Kurai, opierający się o drzewo.
- Pewnie odwiedziłeś Yorokobi, co u niej? - spytał Otachi.
- Owszem byłem, dobrze. Na Zekeren nie muszą się zbytnio przejmować wojną. - odparł chłodno Kurai.
- A widziałeś Hyacin? - kontynuował entuzjastycznie Otachi.
- Nie, ale Volaure mówi, że dobrze sobie radzi. Za to widziałem Skautiego, widać u niego zmianę i niedługo kończy szkolenie a po nim zostaje na stałe na Zekeren, jako żołnierz Zekereńskiej floty. - odpowiedział Kurai.
- Ekstra. - stwierdzili zgodnie Bracia.
- Ziom, a jak przybyliście to Sachiner był dziwny, a miedzy wami była ciężka atmosfera, stało się coś? - dodał Hachi.
- Hmm... za dużo czasu spędziłem w swoim towarzystwie. - odparł Kurai.
- No to wiadome, że się nie lubicie ale na Jushifulu spędziliście ze sobą więcej czasu i jakoś się trawiliście... - stwierdził Hachi.
- Hmm.... Na Jushifulu, mieliśmy nazwijmy to motywację aby się znosić.... - odparł Kurai.
- Bro przecież to jasne, że oni tolerują się tylko ze względu na Rinę i gdyby nie ona to by nie utrzymywali ze sobą kontaktu. - dodał Otachi.
- No dobra, to to wiem ... ale czuć było pewne napięcie i to głównie od strony Sachinera, a nie lodowatego Kurai'a. - odparł Hachi.
- Słuchaj mieliśmy parę spięć ze sobą, lecz to tylko i wyłącznie nasza sprawa. - stwierdził chłodno Kurai.
- No dobra nie wnikam. - odparł Hachi.
- Zluzuj Ziom, już kończymy ten temat. - dodał Otachi.
- W sumie to i tak dobrze, że się tolerujecie, mimo, że żaden z Was nie zakładał tego. - dopowiedział Hachi.
- Racja Bro ich relacje są lepsze niż się spodziewali. - dodał Otachi.
- Hmm... powiedzmy, że mamy dobry powód aby się tolerować. - odparł Kurai.
- Jeden z najlepszych. - odparł Otachi szczerząc kły.
- Ziom najbardziej podziwiam za to na ile mu pozwalasz kompletnie mu nie ufając. - dopowiedział Hachi.
- Wystarczy mi, że Rina jemu ufa. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - A Sachiner nie zrobi jej krzywdy, po raz za bardzo ją lubi, a po dwa obiecał jej, że nic jej nie zrobi.
- Ale czasem interweniujesz Ziom. - stwierdził Otachi.
- Owszem, gdyż czasem trzeba. Jednak trzeba rozróżniać czy się bawi i nie przekracza granicy czy z jakiegoś powodu ją przekracza. - odparł Kurai.
- A do tego trzeba go poznać. - stwierdził Otachi przeciągając się, a następnie dodał: - Ziom to zaskakujące, że obaj się doskonale znacie, a przy tym ledwo się tolerujecie.
- Wiesz mówi się że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej. - odparł chłodno Kurai.
- Dobre Ziom. - pochwalił Otachi.
- No dobre, hmm... trzymaj przyjaciół blisko żeby ich nie stracić i mieć dobre relacje z nimi ... A wrogów jeszcze bliżej żeby mieć na ich oko czy coś nie kombinują przeciwko Tobie... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Mocne Ziom i ma dużo sensu.
- Ziom a z iloma kobietami spałeś? - spytał delikatnie zarumieniony Otachi.
- Nie Twój interes - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - To zamknięty rozdział mojego życia, jednak mogę Was zapewnić, że nigdy nie gwałciłem i nie robiłem kobietą krzywdy. Zresztą to jestem pewien, że słyszeliście od Volaure.
- Taa, coś tam wspominał podczas turnieju ... - stwierdził Hachi.
- Ziom, miałeś jakąś dziewczynę przed Riną? - spytał Otachi.
- Nie ... - odparł krótko i zwięźle Kurai.
- Dobra Ziom .... a tak swoją drogą masz jakąś rodzinę? - spytał Hachi.
- Mam dwie starsze siostry i przyszywanego brata ... oraz smoki i Was. Dobrze to wiecie. - odparł chłodno Kurai.
- To tak ale masz jeszcze kogoś? - spytał Otachi.
- Na przykład ... nie wiem rodziców? - dodał Hachi, a następnie dopowiedział: - Wiesz w przeciwieństwie do nas na pewno pamiętasz swoich rodziców ... jacy są?
- Matki nie pamiętam. - odparł Kurai.
- Czemu? - zainteresował się Otachi.
- To długa historia, ale zginęła jak byłem bardzo mały. - odparł chłodno Kurai.
- Przykro mi ... - odparł Otachi.
- Nie potrzebnie .... - stwierdził chłodno Kurai.
- Ziom mamy czas opowiadaj. - naciskał Hachi.
- Heh ... Kiedy byłem bardzo mały moja matka została brutalnie zabita, Hashikita była w tedy na targu, a Yorokobi uciekła ze mną na rękach i oddała pod opiekę Sumi, za co została ukarana kocimi uszami i nie możnością przemiany w smoka. - odparł chłodno Kurai, patrząc pustym wzrokiem w mroczna przestrzeń, a następnie dodał: - Yorokobi zrobiła to dla matki, która na łożu śmierci błagała aby mnie zabrała...
- O stary ... makabra ... a wiesz kto ją zabił? - spytał Hachi.
- To straszne Ziom ... pomściłeś ją? - dodał Otachi.
- Królowa ja zabiła? - kontynuował Hachi.
- Nie ... zabij ją mój własny ojciec, który chciał mnie od niej zabrać. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Nie ... nie pomściłem jej ... raz miałem okazję, ale wtedy jeszcze nie wiedziałem, że to on stoi za jej morderstwem ...
- O kurcze ... mocne ... - stwierdził Otachi.
- Ziom Twój Stary to jakiś psychol ... - dodał Hachi, a następnie spytał: - Ziom jak się o tym dowiedziałeś?
- Sam mi o tym powiedział, chwaląc się jakby było to coś godne podziwu. - odparł chłodno Kurai.
- Strasznie spokojnie i bez emocjonalnie o tym opowiadasz Ziom. - zauważył z przerażeniem Otachi.
- Czekaj, a jakie podstawy masz aby mu wierzyć? - spytał Hachi.
- Yorokobi potwierdza jego wersje ... - odparł Kurai.
- Stary ciarki mnie od Ciebie przechodzą... - dodał Otachi wzdrygając się.
- A obie moje siostry potwierdzają, że matka była przez niego bita i brutalnie gwałcona oraz zmuszana do wielokrotnych poronień, bo "nie urodziła mu syna" ... - kontynuował Kurai, a po chwili ciszy dodał: - A kiedy już urodziła syna uciekła od niego i nie chciała mu go oddać, więc spotkała ją "kara" za niesubordynację, a on sam ma mnie tam gdzie słońce nie dochodzi ...
- Makabryczna historia ... - stwierdził poruszony Otachi.
- Stary, kurcze to jakiś koszmar... - dodał z przerażaniem Hachi.
- Życie ... - odparł chłodno i bez emocjonalnie Kurai.
- Ziom czyli ten psychol nadal żyje i możemy go spotkać gdzieś w Sekai Dagaal? - spytał Otachi.
- Chyba żyje lecz nie interesuje mnie to... bo wyrzekłem się go dawno temu... a szansa, że go spotkamy jest nie wielka, gdyż on nie mieszka, na żadnej z planet rady czternastu ... - odparł Kurai.
- Rozumiem ... - stwierdził Hachi z lekkim zamyśleniem, a po chwili spytał: - A czemu masz takie liche i dość złe stosunki z siostrami?
- Kiedy nas rozdzielono wszyscy byliśmy młodzi, Hashi miała jakieś 8 lat, a Yorokobi jakieś 5 ... po tym zdarzeniu nimi zaopiekowała się królowa i wpoiła im nienawiść do mnie i wychowała pod swoje komando ... - odparł chłodno Kurai.
- Za to Ty w tym czasie mieszkałeś u Sumi, smokami i przebywałeś na Zekeren ... ale widywaliście się? - dodał Otachi.
- Najczęściej zaczęliśmy się wydawać po spotkaniu z Wami, wcześniej nasze spotkania były sporadyczne i pełne walki i nienawiści ... - odparł Kurai.
- Dobra a czemu po tym wszystkim wykonywałeś rozkazy królowej? - spytał Hachi.
- Powiedzmy, że miałem z nią pewną umowę, która nie wypaliła. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Hmmm... ciekawe ... - odparł Hachi.
- Hmm.. a tak z innej beczki Ziom, kiedyś było mówione, że na całym świecie istnieje tylko 10 istot władających elektrycznością. - zmienił temat Otachi, a następnie spytał: - Znasz bądź kojarzysz kogoś z tej ekipy?
- Hmmm... Raiu, demon z którym kiedyś walczyliście władał elektrycznością.- odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Kiedyś słyszałem o generale Chifuina który nią włada, lecz nie jestem pewien czy przypadkiem nie włada podwójną mocą.
- WOW! Chciałbym się z nim zmierzyć! - stwierdził Hachi.
- Pewnie! On by był super wyzwaniem! - dodał entuzjastycznie Otachi.
- A Ty Ziom, chciałbyś się z nim zmierzyć? - spytał dociekliwie Hachi.
- Owszem, takie starcie mogłoby być ciekawe. - odparł spokojnie Kurai.
- Ziom, takie wyzwanie! To by było coś. - stwierdził radośnie Hachi.
- Szkoda, że takie wyzwania to rzadkość. - skwitował Otachi.
- Gdyby nie były rzadkością, dla wybranych to nie miałbyś frajdy z takiego starcia. - odparł chłodno Kurai.
- Racja! - dodał Hachi, a po chwili ciszy dodał: - Znasz jeszcze kogoś?

- Znać nie znam, jednak jak się dobrze słucha można o nich usłyszeć, że są ... w końcu taka moc nie jest codziennością ... - odparł chłodno Kurai.

************

W obozie Konware, przy wspaniałym iskrzącym ognisku zasiada palący obozowy kucharz, oraz niewidomy nauczyciel Diuny i w przyjaznej atmosferze rozmawiają.
- Chushin czemu jej nie zatrzymałeś? - spytał dociekliwie Caeci.
- Wiesz przyjacielu, widziałem na własne oczy, że coś ją łączy z Otachim, więc nie wtrącałem się w to ... w końcu mnie znała zaledwie kilka dni, a jego jestem pewien, że dużo dłużej. - odparł kucharz.
- Przyjacielu a sądziłem, że w naszym duecie to ja jestem niewidomy ...
- Co masz na myśli?
- Zgadzam się, z Otachim coś ją łączy, lecz jestem pewien że jej serce bije dla innego...
- Chyba żartujesz ... Caeci widziałem ich relacje na własne oczy ...
- A ja przyjacielu słyszałem bicie jej serca ...
- Mniejsza i tak już zapewne nigdy nie wrócą do naszego obozu...
- Może wrócą, a może nie ... nie wiadomo gdzie los ich poprowadzi ...
- W sumie przyjacielu masz racje ...
- Zazwyczaj ją mam ...
- Hehe ... masz racje ...

************

- Diuna, jak zaczęłaś prowadzić nas przez wodę to dałaś ciała. - stwierdziła Kiazu siedząca na kłodzie.
- Weź się odczep dobra? - odparła obrażona Diuna.
- Diunka, powiedź co się wtedy stało? - wtrąciła niepewnie Rina.
- Heh ... zapomniałam, że patrząc przez wodę widzę lustrzane odbicie i potrzebowałam chwili aby to ogarnąć .. - odparła Diuna.
- Rozumiem ... nie przejmuj się tym ... - odpowiedziała przyjaźnie Rina z uśmiechem.
- Spoko następnym razem pójdzie lepiej. - stwierdziła Kiazu przeciągając się, a po chwili entuzjastycznie dodała: - Liczę na fajne znajomości w tej wiosce po drodze.
- Hmm... mało Ci zabawy? - spytała Diuna.
- Zabawy nigdy za wiele. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Albo mam siostrę sukuba albo jesteś jakaś inna ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
- E tam ... masz siostrę która lubi dobrze się bawić. - odparła z uśmiechem Kiazu.
- W to wątpić nie mogę... - odparła Diuna.


************

W prowizorycznym obozie Hachi śpi z słuchawkami na uszach, a Otachi i Kurai dalej rozmawiają.
- Ziom, a znałeś naszych rodziców? - spytał Otachi.
- Nigdy ich osobiście nie poznałem. - odparł chłodno Kurai.
- Szkoda ... ale to zrozumiałe, przecież nie możesz znać każdej żyjącej istoty ...
- A no nie mogę ...
- Ziom, myślisz, że w obozie maszyn czeka nas jakaś walka?
- Trudno powiedzieć, ten obóz został już raz zaatakowany przez smoczych jeźdźców, więc nic nie stoi na przeszkodzie aby został zaatakowany drugi raz ... no chyba, że za pierwszym razem zdobyli wszystko co chcieli zdobyć...
- Rozumiem ... i szczerze wolałbym się nie mierzyć ze smokami, chociaż to mogłoby być świetne wyzwanie...
- Owszem, ale bez odpowiedniego planu takie starcie skończyłoby się śmiercią i to bynajmniej nie smoka ...
- Jak mówisz z takim chłodem to aż mnie ciarki przechodzą, ale masz racje Ziom ... - stwierdził Otachi delikatnie się wzdrygając, a po chwili dodał: - Nie obraź się Ziom, ale to zaskakujące, że ktoś tak chłodny jak Ty potrafi obdarzyć kogoś ciepłym uczuciem ...
- Mnie samego również to zaskakuje, nigdy nie sądziłem, że będę kogoś darzył takim mocnym i ciepłym uczuciem ...
- No proszę ... a to ciekawe ... - stwierdził z zaskoczeniem i podziwem Otachi, a po chwili z zaciekawieniem dodał: - Ziom, jak wielkim uczuciem ją darzysz?
- Bardzo wielkim i nieskończonym. - odparł chłodno Kurai, a następnie dopowiedział: - Posłuchaj dla niej wystartowałem w turnieju walk smoków, chociaż lata wcześniej z odszedłem z turnieju i twierdziłem, że nigdy do nich nie wrócę. Jednak wiedz, że dla niej zrobiłbym to znowu.
- Rozumiem ... a właśnie dlaczego odszedłeś z turnieju?
- Nie chce o tym rozmawiać - odparł wręcz lodowato Kurai.
- Yyy... dobra Ziom nie wnikam ... - odpowiedział Otachi z delikatnym przerażeniem.
- Posłuchaj przeszłość to przeszłość i jej nie da się już zmienić .... liczy się tu i teraz, a nie zamknięte rozdziały ...
- W sumie masz racje Ziom ...