czwartek, 24 listopada 2016

Epizod 207



"Wyładowania,
 pełne tajemnic "


Gearno, wręczył Kurai'owi jeden z wytworzonych przez siebie, masywnych młotów. Po chwili obaj panowie odsunęli się od masywnej, betonowej i popękanej ściany. Wkrótce Kurai i Gearno stanęli w delikatnym rozkroku, i wymownie spojrzeli się na siebie. Następnie, po paru chwilach mocno zamachnęli się i z dużą siłą oraz impetem uderzyli w naruszoną ścianę, która szybko runęła z hukiem. Szary kurz,szybko uniósł się w górę, a za razem równie szybko opadł.
- No i tyle z betonowej ściany. - stwierdził z uśmiechem Gearno.
- Szybko poszło. - dodał spokojnie Kurai, a po chwili dodał: - Wzmocniłeś młoty prawda?
- Owszem. Widzisz prócz mocy władania metalem potrafię władać również ziemią. A przez lata nauczyłem wytwarzać ciekawą mieszankę, posiadającą cechy obydwu moich mocy.
- A to ciekawe. - stwierdził Kurai, oglądając uważnie młot.
- Jestem pewien, że Ty tez jesteś pełen niespodzianek. - odparł Gearno, a następnie dodał: - To co wchodzimy?
- Pewnie.

************

Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, stoi oparta o jedną z bieżni i niecierpliwie czeka. Oprócz niej w pomieszczeniu jest również Otachi, Hachi i Diuna, którzy są równie mocno zniecierpliwieni. Wkrótce do pomierzenia wszedł Gamb z nowym kolegą. Jest to stosunkowo niski mężczyzna o krótkich, blond włosach, które wyglądają jakby piorun uderzył w szczypiorek, oraz o szkarłatnych, głębokich oczach. Dodatkowo ubrany jest on w obcisły a zarazem elastyczny podkoszulek, w kolorze zielonym i krótkie, niebieskie spodenki. Już na pierwszy rzut oka wyglądają na sportowe. Dokładnie tak jak wytrenowane ciało przybysza.
- No na reszcie, ile można czekać? - stwierdziła głośno Kiazu.
- Aż tak nie możesz doczekać się porażki? - odparł nieznajomy przybysz.
- Kiazu, to Murlane, czyli Twój rywal. - wtrącił Gamb.
- Siema. - odparli zgodnie neczanie.
- Dobra, idziemy się ścigać. Gotowa? - odparł Murlane.
- Ja jestem zawsze gotowa! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.


************

Spore pomieszczenie, wypełnione elektroniką, maszynami, komputerami, ekranami i niezliczoną ilością przeróżnych kabli. Całe pomieszczenie jest w kolorach zielonych i niebieskich, ponieważ całe oświetlenie potężnej elektrowni jest właśnie w tych kolorach. Panuje tutaj niesamowity klimat wypełniony drobnymi i niegroźnymi wyładowaniami elektronicznymi. Kurai i Gearno ostrożnie i powoli chodzą wąskimi przejściami, tak aby nie deptać po kablach i nie dotykać urządzeń.
- Powinniśmy sprawdzić komputer główny. - stwierdził Saren.
- Na Twoim miejscu nie dotykał bym niczego. - odparł Kurai.
- Kolego, same te wyładowania mi to podpowiadają. - odpowiedział Gearno, a następnie dodał: - Zajmuje się, elektroniką, robotyką i maszynami od czasów gdy chodziłem w pieluchach. I już wtedy wiedziałem, kiedy czegoś nie dotykać.
- Skoro tak mówisz ...
- Mnie za to strasznie intrygują te poszarpane i porwane kable...
- Też je zauważyłem. - odparł chłodno Kurai, a następnie biorąc jeden z poszarpanych kabli do ręki, dodał: - Spójrz to nie wygląda na zniszczenia, ze starości.
- Pokarz ... - odparł Saren, a następnie nacisnął swoje skrzydlate słuchawki,
W tym momencie z prawego skrzydła wysunął się mechaniczny mikroskop, o dużym powiększeniu. Dzięki temu Saren był wstanie dokładnie obejrzeć kabel trzymany przez towarzysza.
- Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały ....

************

Kiazu wraz z Murlane biegnie na dwóch osobnych bieżniach o tych samych ustawieniach. Oboje są spoceni, ale mężczyzna wydaje się być znacznie mniej zmęczony niż ognista neczanka, która za wszelką cenę chce pierwsza dotrzeć do mety.
- KIAZU! KIAZU! - rozlegały się radosne wiwaty rodzeństwa.

************

- Tak teraz widzę znacznie lepiej. - stwierdził Gearno, podziwiając poszarpaną końcówkę kabla, a następnie powiedział: - Dzięki mojej wspaniałej lupie jubilerskiej, którą zmodyfikowałem i przerobiłem, aby pomagała mi w pracy już wiem że te kable zostały ....
W tym momencie rozległo się głośne i nieznośne skrobotanie.
- Przegryzione ... - dodał chłodno i spokojnie Kurai.
- Myślisz o tym samym co ja? - spytał Saren, chowając mikroskop.
Nagle dało się usłyszeć przenikliwy skrobot oraz warczący pisk. W tym momencie Zarówno Kurai jak i Gearno otoczyli siebie przezroczystą barierą ochroną. Dzięki temu w ostatniej chwili uchronili się przed długimi pazurami i kwadratowymi zębami.
- Dobry refleks - pochwalił Saren.
- Twój też jest niczego sobie. - odparł Kurai.
- To co przyjacielu, zabieramy się do pracy?
- Pewnie

************

Nie duża, metalowa sala do ćwiczeń o przyjemnych beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Przepocona i mocno zmęczona Kiazu ubrana jedynie w krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top siedzi na jednej z bieżni i łapczywie pije wodę. Tymczasem jej przeciwnik spokojnie jak gdyby nigdy nic stoi oparty o drugą bieżnie i spokojnie pije wodę. Co prawda jest zlany potem, ale jego oddech jest znacznie spokojniejszy od oddechu ognistej neczanki.
- Kiazu dałaś czasu. - stwierdził Hachi kucający przy siostrze.
- Dobrze Ci poszło! - dodał Otachi.
- Ta oczywiście ... dała się pokonać takiemu leszczowi ... - dopowiedziała Dina przewracając oczami.
- Zamknij się, Ty ptasi móżdżku. - stwierdził Hachi.
- Ktoś tu nie umie przegrywać. - wtrącił Murlane.
- Ty to stul dziób, bo nieznacznie wygrałeś! - stwierdził Hachi wstając.
- Ty mi każesz? Bo co dziewczyneczka nie umie bronić się sama. - kontynuował Murlane.
W tym momencie zła mocno poddenerwowana Kiazu wstała, podeszła do przeciwnika i sprzedała mu siarczysty cios w policzek. Był on tak silny, że Murlane aż upadł na ziemie. Następnie ognista neczanka wywarzała:
- Potrafię się bronić.
A po chwili Kiazu z hukiem wyszła z sali treningowej.

************

Minęło trochę czasu, a na terenie obozu maszyn, zaczęło się bardzo powoli wypogadzać. Przestało już padać, jednak mimo przebijających się bladych promieni słońca nadal błyska się i grzmi.
W metalowej, całkiem skromnej i sporej komnacie o wspaniałych żółtych ścianach, w której za czarnym masywnym biurkiem, zawalonym stosem papierów, siedzi spokojnie Hetto, wypełniający różne wojskowe dokumenty i rozmawiający przez telefon. Nagle w gabinecie Aluf'a rozległo się głośne pukanie do drzwi uprzedzone dziwnym jazgotem.
- Proszę. - stwierdził zaintrygowany oficer, odkładając telefon.
W tym momencie do gabinetu wszedł Gearno oraz Kurai trzymający metalową, na elektryzowaną klatkę z dziwnym nerwowym stworzeniem.
- Cześć Ojciec. - stwierdził Gearno.
- Kurai, Gearno co to ma znaczyć!? - spytał zdziwiony Hetto.
- Kurai, wyłącz barierę elektryczną, niech ojciec sam zobaczy. - stwierdził Gearno z uśmiechem.
Na te słowa neczanin odstawił klatkę na biurko przełożonego i z niwelował swoją elektryczną moc. W tym momencie oczom wszystkich ukazało się dziwaczne stworzenie. Ma ono głowę lisa i ostre kwadratowe zęby. Ciało ma długie i delikatnie zaokrąglone, przednie łapy krótsze za to tylne łapy należą do kangura. Dodatkowo zwierze ma długi lwi ogon, biały brzuch i brązoworude włochate ciało.
- To przecież Kablogryz. - stwierdził zaskoczony Hetto uważnie oglądający zwierzaka, który próbuje przegryźć pręty klatki.
- Owszem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
- To zwiadowca czy mamy inwazję z królową? - spytał Hetto.
- Spokojnie Ojciec wszystko pod kontrolą. - odparł Gearno.
- Całe stado tych szkodników, jest w elektrowni pod psiarnią. -odparł spokojnie Kurai.
- I to ma być pod kontrolą? Przecież te elektroniczne szkodniki zjedzą nam cała bazę! - denerwował się Aluf.
- Spokojnie Ojciec, słuchaj są tylko w tej elektrowni pod psiarnia i nie mają stamtąd żadnego wyjścia. Mam podejrzenie, że ta stara elektrownia z Anegelis w momencie jak została opanowana przez Kablogryz'y została odcięta od reszty świata, a te zdziczałe osobniki żyły tam latami. - odparł Saren.
- Zaraz, teraz mi się przypomniało. Kashai zgłaszał, że jeden z quadów miał przegryziony piorunochron. - odparł Hetto
- Owszem, jednak porównaliśmy pogryziony kabel z tymi które znaleźliśmy w elektrowni. Są zupełnie inne. - Odparł Gearno.
- Możesz mi je pokazać? - spytał Aluf.
- Oczywiście. - odparł Gearno, a następnie wyjął z kieszeni dwa pogryzione kable i pokazał je swojemu przełożonemu, a po chwili dodał: - Ojciec, po prawo jest kabel z elektrowni, a po lewo jest ten z uszkodzonego quadu.
Hetto, wziął oba do ręki i bardzo uważnie im się przyjrzał. Kable zostały bardzo dokładnie i uważnie obejrzane i skontrolowane, przez spostrzegawcze oko Aluf'a, który jednocześnie jest weterynarzem.
- Tak, zdecydowanie jeden kabel został pogryziony przez Kablogryz'a, za to drugi został zniszczony przez inciki i jestem tego w stu procentach pewien. - stwierdził spokojnie Hetto oddając kable.
- Co za oko. - pochwalił Saren.
- Dziękuję. - odparł Aluf.
- A właśnie ... Ojciec Kablogryz'y jednak zrobiły kilka szkód i w obozie - odparł Gearno.
- Aluf'ie to właśnie one powodowały te dziwne burze i wyładowania. - wtrącił Kurai.
- Co masz na myśli? Mają królową i "łowczego" prawda? - spytał zaciekawiony Hetto.
-Tak, mają.... Widzisz kable w elektrowni są pogryzione przez co tworzą się dodatkowe wyładowania , a królowa i "łowczy" ściąga burze, dzięki temu całe stado, korzysta z tego pożywiając się elektrycznością, z burz i zagubionych wy ładowań... - odparł Kurai.
- Hmm... to bardzo prawdopodobne... spryciarze ... a Wasze teorie wydają się być słuszne. - stwierdził Hetto z podziwem, a następnie dodał: - Gearno, dopilnuj aby te szkodniki nie opuściły starej elektrowni i zabezpieczcie wszystkie kable w bazie, a ja niezwłocznie dzwonię po terminatorów.
- Tak jest, moi zaufani ludzie się tym zajmą. - odparł pewnie Saren.
- Świetnie. - odparł Aluf, a następnie dodał: - Kurai, świetna robota, wiedziałem, że sobie poradzisz.
- Dzięki. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał:- Może się z nimi rozprawić?
- Nie, nie muszą zająć się tym profesjonaliści. - odparł twardo Hetto, wybierając numer, a po chwili dodał: - Dziękuję Panowie, możecie odejść.
- Tak jest! - odparli zgodnie niżsi oficerowie, a następnie wyszli z gabinetu, swojego przełożonego.
Kiedy panowie tylko wyszli, zaczęli luźna rozmowę między sobą:
- To jedna sprawa z głowy, a my zasłużyliśmy na wczesna kolację. - stwierdził zadowolony z siebie Gearno.
- Zdecydowanie.. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie wyciągając prawą dłoń, powiedział: - Dziękuję za pomoc.
- Proszę. - odparł Gearno w uśmiechem, a po chwili odwdzięczając uścisk dłoni, powiedział: - Za to jutro po Twoim szkoleniu u Syale, liczę, że się odwdzięczysz.
- Masz moje słowo.
- W razie czego wiem gdzie Cię szukać.

************

Ciemno szare, wieczorne niebo, spowite resztkami prawie czarnych chmur oraz czerwonym, zachodem słońca, który już prawie skrył się w mroku. Ten wspaniały widok ogląda Kiazu, ubrana jak podczas biegania, która siedzi na dachu jednego z budynków w strefie mieszkalnej. Jej grafitowe włosy delikatnie falują na wietrze, a jej oczy wyrażają jedynie wściekłość. Znajduje się ona z dala od krawędzi oraz w sporej odległości od wejścia, a w słuchawkach ognistej neczanki, leci głośna i ostra muzyka.
Nagle Kiazu poczuła jakiś dotyk w okolicach swoje szyi. Neczanka, odruchowo złapała to co ją dotykało i jednam szybkim ruchem przerzuciła sobie nad głową. Kiedy tylko to zrobiła, dziewczyna spostrzegła, że przerzuciła swoją wodną siostrę.
- Rina, co Ty tu robisz? - stwierdziła Kiazu puszczając siostrę oraz wyjmując słuchawki z uszy.
- Przyszłam pogadać ... - odparła niepewnie Rina.
- Nie mam nastroju na pogaduszki ...
- A .... mogę się poprzytulać? ...
- Jak chcesz ... - stwierdziła Kiazu wkładając słuchawki do uszu.

Po chwili wodna neczanka podniosła się z ziemi, usiadła koło siostry, a następnie mocno się do niej przytuliła.

************

Diuna, Hachi i Otachi znajdują się w pokoju dziewczyn. Bracia uskuteczniają zapasy i siłowanie się między sobą. Tym czasem Diuna siedzi i ogląda jakiś film na laptopie, jednak nie na słuchawkach. Nagle rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Proszę ... - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
W tym momencie drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł Kurai. Tym czasem neczańscy bracia nadal przewracają się i radośnie się siłują.
- Siema Ziom. - stwierdzili Hachi i Otachi, jednocześnie nie przerywając zabawy.
- Cześć, nie ma Riny możesz już sobie iść. - wtrąciła Diuna.
- Co za radość... - stwierdził chłodno Kurai.
- Diuna zawrzyj dziób .... - dodał Hachi.
- Taa.... mówią, że wszyscy faceci to rycerze ... hmm... to prawda ... w końcu każdy z Was ma zakuty łeb. - odparła Diuna.
- Gdzie Rina i Kiazu? - spytał chłodno Kurai.
- Kiazu założyła słuchawki na uszy i gdzieś poszła. - stwierdził Otachi.
- Po tym jak przegrała starcie. - dodała Diuna
- A Rina tylko wpadła i wypadła. - kontynuował Otachi.
- Pewnie poszła do tego kolesia z psiarni. - dodała Diuna.
- Sama byś chciała do tego kolesia z psiarni. - odparł Hachi.
- E tam ... nawet go nie znam. - odparła Diuna.
- A szkoda, może zagonił by Cię do zadań specjalnych. - stwierdził złośliwie Hachi.
- A dziewczyny może są u Marsui. - dopowiedział Otachi, a po chwili zaskoczony dodał: - Kurai?
W tym momencie wszyscy rozejrzeli się uważnie po pomieszczeniu, jednak nigdzie nie zauważyli elektrycznego przyjaciela.
- O nie ma go ... - stwierdziła zaskoczona Diuna.

************

Ciemno granatowo-szare, późnowieczorne niebo, spowite kilkoma, sporymi, prawie czarnymi chmurami. Gdzieniegdzie w tym mroku widać błyszczące i migoczące gwiazdy. Dwie neczańskie siostry wtulone w siebie i siedzące na dachu jednego z budynków, podziwiają ten widok, który zabiera dech w piersiach. Po dłuższej chwili Kiazu wyjęła w końcu słuchawki z uszy i spytała:
- Nie jest Ci zimno?
- Nie, spokojnie ... jest przyjemnie ... - odparła delikatnie i spokojnie Rina z uśmiechem.
- To dobrze...
- Piękna noc co?
- Owszem ..
- Byłaś na quadach z Marsui?
- Nie, jej Saren dał jej popalić i umówiłyśmy się na jutro.
- Rozumiem, to fajnie. - odparła Rina z uśmiechem.
- Rina? - stwierdziła spokojnie Kiazu.
- Tak?
- Wiesz to nie tak, że się poddałam ...
- Jak się nie poddałaś to co zrobiłaś? - wtrącił nagle Kurai wchodzący, na dach budynku.
- Oj, weź ... rozmawiam z siostrą a nie z Tobą ... - odparła Kiazu.
- Odpowiedź na pytanie. - kontynuował jak gdyby nigdy nic Kurai, podchodząc bliżej.
- Wkurzyłam się i tyle ... - odparła Kiazu.
- I poddałaś się...
- Nie ... -wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź elektrycznego neczanina.
- Teraz ja mówię a Ty słuchasz! - odparł twardo i stanowczo Kurai, a następnie dodał: - Nie wiele Ci brakowało do wygranej, a Ty zamiast zebrać się w sobie i pokazać swoją determinację to przyszłaś tutaj. Zawiodłaś mnie. Odpuściłaś wygraną i to bez walki.
- Nie prawda! - stwierdziła Kiazu podnosząc się z ziemi, a po chwili dodała: - A co miałam mu dokopać i od razu ścigać się z nim jeszcze raz!?
- W sumie prawie to zrobiłaś. - odparł chłodno Kurai.
- A Ty skąd o tym wiesz?
- Mam swoje sposoby. - odparł Kurai.
- Heh ... masz racje przywaliłam mu i uwierz mi, że chciałam od razu wyzwać na następny wyścig, ale coś we mnie powiedziało mi, że jeśli zrobię to od razu to nic nie osiągnę i przyszłam tutaj aby wymyślić jak podnieść swoje możliwości. - odparła pewnie Kiazu.
- Rozumiem, w takim układzie chodź za mną. - odparł chłodno Kurai.
- Nie ma mowy, nie pozwolę sobie na kazanie o tym jaka jestem beznadziejna! - stwierdziła twardo Kiazu, a następnie z determinacją dodała: - NIE PODDAŁAM SIĘ! I jak wzmocnie siebie to wygram zobaczysz!
Kurai jednak nic jej już nie odpowiedział. W pełnym milczeniu podszedł do ognistej neczanki i omijając kilka jej ciosów, zarzucił ją na ramię i mocno trzymając udał się w kierunku zejścia z dachu.
- ZOSTAW MNIE! - krzyknęła Kiazu, szamocząc się.
- Kiazu... - stwierdził chłodno Kurai.
- Czego!? - odparła nerwowo neczanka.
- Kiazu, wiesz kto jest najsilniejszym wojownikiem? - spytał Kurai.
-Ten jest wstanie pokonać każdego. - odpowiedziała Kiazu bez zawahania.
- Nie, jest nim ten kto pokonał siebie i swoje słabości. - odparł spokojnie elektryczny neczanin.
- Każdego dnia pokonuje swoje słabości! I byle biegacz mnie nie pokona! - odparła Kiazu.
- Jesteś pewna? - spytał Kurai.
- Tak! Ja się nie poddaje, a swoje słabości zjadam na śniadanie. - odparła stanowczo, ale spokojnie ognista neczanka.
Kiazu, uspokoiła się zupełnie, a w jej wspaniałych czerwonych oczach, pojawiły się płomienie, przepełnione determinacją i wolą walki oraz niewiarygodną siłą. Dodatkowo od ognistej neczanki, biła doskonała aura, wyrażająca jej chęć do zdobycia nowego szczytu.
- Dobrze, zatem zmieniam zdanie, jestem zadowolony z Ciebie i pomogę Ci podnieść szybko formę. - odparł Kurai.
- Eeeeeee??? Że co?... - zdziwiła się Kiazu.
- Nadal masz w sobie determinację i uspokoiłaś się. Jeszcze trochę i będziesz jeszcze większym wojownikiem niż jesteś w tej chwili. - odparł Kurai zatrzymując się.
- Naprawdę? - odparła Kiazu która w pełni przestała się wyrywać.
- Nie zwykłem kłamać. Chociaż pewnie w dużej mierze to zasługa Ignis, a nie Twoja. - odparł chłodno Kurai.
- Ej! PHI! Na pewno nie! - odparła mocno Kiazu.
- Kurai ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Jak chcesz możesz iść z nami. - odparł chłodno Kurai wychodząc z dachu, z Kiazu, nadal przerzuconą przez pawie ramię.
Na te słowa wodna neczanka uśmiechnęła się i szybkim krokiem udała się za pozostałymi.

************

Późnym wieczorem Diuna, wraz z braćmi siedzi w pokoju dziewczyn. Hachi i Otachi uważnie obserwują Diunę bawiącą się sporą metalową kulą.
- Co robisz? - spytał w końcu Hachi.
- Nic co zrozumie Twój zakuty łep.. - odparła Diuna nie odrywając się od kuli.
- Haha ha ... no bardzo śmieszne... - stwierdził Hachi.
- A skąd to masz? - kontynuował Otachi.
- I znowu źle ... - odparła zrezygnowana Diuna rzucając kulę na łózko, a po chwili dodała: - Jak Wam powiem to sobie już pójdziecie i dacie mi się tym zająć w spokoju.
Na te słowa Hachi i Otachi zmierzli się wzrokiem, a następnie z wrednymi uśmiechami zgodnie odpowiedzi:
-Hmm... tak ...
- No dobra ... To kula "Ahales", która jest swego rodzaju zagadką logiczną ... - odparła Diuna, a następnie szybko dodała: - Dostałam ją od Hetto, abym mogła swobodnie szlifować swoją nową moc.
- No dobra, ale jakiś czas temu cieszyłaś się, że "coś się udało"... - stwierdził Otachi.
- To nie chodziło o tę kulkę? - dodał Hachi.
- Chodziło, bo ją ułożyłam, ale ta kula "zmienia się" ... - odparła Diuna.
- Jak o zmienia się? - zaciekawił się Otachi.
- No bo, po każdym jej ułożeniu zagadka rozwija się i robi się coraz trudniejsza i podobnież jakiś Saren ... Gearno ma chyba na imię wraz z jeszcze jednym Saren'em władający psycho-mocą ... zaprogramowali ją tak aby ta uczyła się na moich ruchach ... i tak aby po każdym rozwiązaniu dawała mi nowe trudniejsze wyzwania ... - odpowiedziała Diuna, w miarę spokojnie, chociaż z lekką irytacją.
- Bardzo fajna zabawka! - stwierdził Otachi.
- Ciekawy sprzęt. - dodał Hachi.
- Tak, ale teraz nie mogę jej rozgryźć, bo nie dajecie mi się skupić! - odparła Diuna.
- Spoko to my już idziemy. - stwierdził Otachi udając się do wyjścia.
- Jasne idziemy ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Wiesz, że w rzeczywistości nie będziesz miała czasu na skupienie prawda?
- Teraz masz zamiar bawić się w Kurai'a? - odparła Diuna wstając.
- Nie, ale kilka gwoździ można Ci wbić - odparł Hachi.
- Gwoździ? Proszę Cię tego nawet szpilą nazwać nie można. - odparła Diuna.
- Może dlatego, że ....
- Oj cicho siedź! ... - odparła Diuna, jednocześnie przerywając wypowiedź brata i zatrzaskując drzwi za rodzeństwem.
Następnie po dłuższej chwili psychiczna neczanka powróciła do zabawy metalową złocistą kulą.