czwartek, 17 grudnia 2015

Epizod 182




"... Biegnij ... 
nie możesz się zatrzymać! ... "


Stosunkowo nie wielka, zielono- niebieska jaskinia, oświetlona jedynie przez kilka świec. Jednak to w zupełności wystarcza, aby podziwiać to wspaniałe pomieszczenie z niewielkim wodnym jeziorkiem. Przyjemny chłodny wiaterek, orzeźwia i dostarcza świeżego powietrza. To niezwykłe i wspaniałe miejsce, od którego aż bije spokojem i tajemnicą, dzisiaj będzie pomieszczeniem noclegowym naszych bohaterów.
- Wow ... co za wspaniałe miejsce ... - podziwiała Rina robiąc zdjęcia.
- Niezłe luksusy ... - pochwaliła z podziwem Kiazu.
- Świetne miejsce ... - dodała Diuna.
- To co Ziom rozbijamy namioty czy same śpiwory? - spytał Otachi.
- Mi to obojętne, ale pierwsze co ja idę się wykąpać. - odparła Kiazu, a następnie dodała: - To co która idzie ze mną?
- To oczywiste, że obie ... - stwierdziła Diuna, idąc za siostrą.
- Rina idziesz? - spytała Kiazu.
- Tak... już idę ... odłożę aparat i rzeczy i przyjdę. - odpowiedziała spokojnie Rina.
- Śpiwory starczą. - stwierdził chłodno Kurai, po czym dodał: - Hachi, wydziel tam część prywatną
- Spoko ziom. - odparł Hachi i energicznie tupnął nogą. W tym momencie nie zaraz przy jeziorku wyrosła ogromna błękitna ściana, sięgająca na 3/4 wysokości groty.
Ziemny neczanin zrobił to w samą porę gdyż Kiazu zaczęła się już rozbierać i szykować się do zmycia z siebie tego potwornego syfu który znajdował się na jej ciele.
- Świetne wyczucie Bro! - pochwalił Otachi.
- Jasna sprawa Ziom. - dodał radośnie Hachi.
- Pomóc Wam? - spytała pokornie Rina.
- Luz, idź i baw się dobrze ... - stwierdził Otachi.
Na te słowa wodna neczanka, odstawiła swoje rzezy,wzięła ręczniki i piżamy, a następnie odprowadzana wzrokiem chłopaków, poszła nad jeziorko kąpielowe.

************

Minęło trochę czasu i Kiazu zdążyła już z siebie zmyć odór, swąd i brud. Obecnie nagie neczanki relaksują się w aksamitnej wodzie, która samoistnie oczyściła się zaraz po kąpieli i teraz to cudowne magiczne źródło spełnia rolę kojącego i pełnego bąbelków jakuzzi.
- Ah ... tego było mi trzeba ... - stwierdziła rozpływająca się Kiazu.
- To jest życie ... - dodała Diuna, a następnie dodała: - Słuchajcie co sądzicie o tej całej Inci?
- Ma zajebistą figurę ... oraz świetną maskę rozrywkowości i kokieteryjności. - odparła Kiazu.
- E tam, jest tylko trochę złośliwa... ja tam nawet ja polubiłam. - stwierdziła Diuna.
- Mnie ona strasznie wkurza ... - stwierdziła Kiazu, a następnie spytała: - Rina a Ty co o niej myślisz?
- Hmm.. nie do końca jej ufam ... jednak... mam wrażenie, że mimo wszystko jeszcze nie pokazała nam jeszcze prawdziwej siebie ... chociaż sądzę że ta druga maska jest bliska prawdy mimo, że nie pokazała nam jeszcze całej siebie ... - odpowiedziała spokojnie Rina.
- W sumie coś w tym może być ... - stwierdziła Kiazu.
- Phi... bezpodstawnie się jej czepiacie .. to fajna dziewczyna ... - dodała Diuna, a następnie dopowiedziała: - Macie złą opinie o niej, bo Ty jesteś zazdrosna, że to jego była i nie masz z nią szans ... A Ty nie masz poczucia humoru ...
- Nie je...
- Oj głupoty gadasz. - wtrąciła Kiazu, przerywając wypowiedź Riny, a następnie dodała: - Słuchaj, to Inci nie dorasta Rinie do pięt i może się czuć się zagrożona ... Rina ma w sobie znaczniej więcej chociażby dobra niż ona ...
- I co z tego? - spytała Diuna.
- To z tego, że gdyby nie liczyło się coś więcej a liczył się tylko sexi oszałamiający wygląd i duże balony to Kurai byłby ze mną, a nie z nią . - odpowiedziała spokojnie i pewnie Kiazu, obejmując lekko zarumienioną wodną neczankę.
- No dobra ... punkt dla Ciebie ...ale Twoje co z Twoimi uprzedzeniami? - spytała Diuna.
- Inci cały wieczór dokuczała Kiazu ... - stwierdziła pokornie Rina.
- To też, ale jeszcze kłamała i ogólnie jej styl bycia działa mi na nerwy. - dodała Kiazu.
- Ja też i jakoś mnie nie nienawidzisz ... - odparła Diuna.
- Bo Ty jesteś spoko ... i umiesz zapomnieć o złośliwościach, a ona tak nie bardzo - stwierdziła Kiazu.
- Uważasz, że jestem gorsza od niej? - spytała Diuna.
- Nie tego nie powiedziałam .. - odparła Kiazu.
Jednak obrażona Diuna już jej nie bardzo słuchała, jedynie wyszła z wody i szybko zaczęła się ubierać.
- No weź ... zostań ... - stwierdziła Kiazu.
- Nie ... - odparła Diuna wychodząc.
- Spokojnie rano nie będzie o tym pamiętać ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Wiem wiem ... ale tym sposobem nie będzie zazdrosna. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Zazdrosna o co? - spytała z dziwieniem Rina.
- O mizianie! - odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Bo po miziasz mnie prawda?

- Tak, mogę po miziać. - stwierdziła Rina z przyjaznym uśmiechem i biorąc się do delikatnych, i subtelnych pieszczot jej szyi i twarzy. Tak jak za każdym razem, gdy robi komuś swój unikalny masaż.



************

W majestatycznej, spokojnej zielono-niebieskiej jaskini w delikatnym blasku ogniska Hachi i Otachi już dawno śpią zajmując przy tym sporo miejsca. Diuna skulona w swym śpiworze, również śpi jednak w porównaniu do tej dwójki nie zajmuje praktycznie wcale miejsca. Tymczasem Kurai, siedzi na ziemi tuż przy ognisku i na chwilę obecną nie ma zamiaru iść spać. Nagle z pomieszczenia kąpielowego wylała się woda, która wylewając się zalała cienką warstwą całą grotę aż do ogniska. Elektryczny neczanin bez emocjonalnie oglądał płynącą wodę, a gdy skończyła płynąć wstał i spokojnie podszedł do części kąpielowej, oparł się plecami o ścianę(nie zaglądając do środka) stworzoną przez Hachiego i powiedział:
- Na Łaskotkową wojnę mi to nie wygląda...
- Em ....masz racje ... - odparła pokornie Rina.
- Mogę wejść?
- Yyyy ... Za chwilę ... proszę ...
- Niech zgadnę Kiazu usnęła w wodzie? ...
- Em ... Tak ... - odparła niepewnie Rina, a następnie dodała: - W sumie ... możesz wejść...
W tym momencie elektryczny neczanin, wszedł do części kąpielowej. Leżąca na ziemi i smacznie śpiąca Kiazu jest już obrana w czerwony T-shirt i czerwone figi. Natomiast rumieniąca się Rina okryta jest jedynie błękitnym ręcznikiem i kończy wycierać grafitowe włosy siostry.
- Przeniesiesz ją proszę? - spytała nieśmiało Rina, z rozpuszczonymi fioletowo-różowymi włosami.
- Tak ... - odparł chłodno Kurai, biorąc ognistą neczankę na ręce, a następnie nie czekając na dalsze słowa wyszedł i bez emocjonalnie udał się do ogniska.
W tym samym czasie wodna neczanka ubrała się w długi zielony T-shirt i niebieskie figi, skrywające się pod koszulką, po czym pozbierała rzeczy i spokojnie udała się do ogniska, przy którym ponownie zasiadał już Kurai. Kiedy wodna neczanka odłożyła rzeczy to podeszła do ukochanego i mocno przytulając go od tyłu i przyjaźnie powiedziała:
- Dziękuję ...
- Rina, Kiazu sama usnęła czy coś się wydarzyło? - spytał chłodno Kurai.
- Hmmm... chyba sama bo w sumie nic szczególnego się nie wydarzyło ... miziałam ją i woda zrobiła się bardzo, bardzo ciepła... i usnęła ... - odpowiedziała Rina, nadal się tuląc.
- Rozumiem ... - stwierdził spokojnie Kurai.
- Em ... Kurai ... przepraszam, ale czy mogę zadać pewne pytanie? - spytała niepewnie Rina.
- Jeśli chodzi o moje zniknięcie to w tej chwili nie odpowiem Ci na nie ... to nie jest dobre miejsce na takie rozmowy ... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem ... - stwierdziła smutno Rina jeszcze mocniej wtulając się do ukochanego.
- Porozmawiamy o tym, jak będziemy z dala od tego miejsca ... - odparł Kurai, obejmując czule ukochaną i przytulając ją do swojej klatki piersiowej.
- Dobrze .. - odparła przyjaźnie Rina, a następnie powiedziała czule, rumieniąc się: - Bardzo lubię Twoje ciepło ...

- Wiem ... - odparł stosunkowo ciepło Kurai, z delikatnym uśmiechem i trochę mocniej przytulając ukochaną.



************

Wczesnym rankiem po sennym obozie, w niebiesko-zielonej grocie, krząta się już Kurai. Elektryczny neczanin nie ma na sobie koszulki, więc jego rozbudowany tors, kusząco świeci w blasku ogniska. Jego złocisty wisiorek idealnie uzupełnia jego zadbaną sylwetkę. Chłopak, granatowym ręcznikiem, wyciera swoje biało-srebrne, krótkie włosy.
- Uuhhhh .... moja głowa ... - stwierdziła nagle Kiazu podnosząc się, a następnie patrząc na przyjaciela stwierdziła: - No takie widoki to mogę mieć każdego ranka ... gdyby jeszcze ta głowa tak nie bolała ...
- Najwidoczniej przesadziłaś z piwem ... - odpowiedział chłodno Kurai, dalej się wycierając.
- A wiesz, że nawet nie ... nie wypiłam nawet połowy tego co wypiłam u Ashga ... a czuje się dużo gorzej - odparła Kiazu, ledwo stając na nogach, a następnie dodała: - Mój mózg zaraz eksploduje ... jakim cudem Ty żyjesz?
- To proste ... nie piłem piwa ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- I wszystko jasne ... - odparła Kiazu trzymając się za głowę, a następnie udała się w kierunku jednej ze ścian i przeszła przez nią. Tak to była wspaniała iluzja która maskuje wejście do toalety.
Po dłuższej chwili, kiedy Kurai już dawno przestał się wycierać i założył już swój czarny wojskowy T-shirt, ognista neczanka w końcu powróciła z łazienki i przeciągając się powiedziała:
- Buuu ... już się ubrałeś ... szkoda ... - a następnie dodała: - Matko, moja biedna głowa zaraz mi eksploduje ... nie mógłbyś mnie uleczyć?
- Nie ... - odparł chłodno Kurai, zwijając swój śpiwór.
- No nic to ja wracam do łóżka ... - stwierdziła radośnie Kiazu, wracając pod cieplutki śpiwór.
Nagle delikatnie zatrzęsła się ziemia i niespodziewanie podłoże w całej grocie znikło. W tym momencie neczanie jak i cały ich obóz zaczęli spadać w ciemną otchłań. To spowodowało, że wszyscy gwałtownie się obudzili i w panice lecieli w dół w krętym mrocznym tunelem.
- NIE ZAMAWIAŁAM KARUZELI!!!! - krzyknęła Kiazu, przez paniczny krzyki i wrzaski reszty rodzeństwa, które bezwładnie spada uwięzione w zapiętych śpiworach.
- Diuna, światło!. - stwierdził twardo elektryczny neczanin.
- CHYBA ŻARTUJESZ! ZARAZ SIĘ PORZYGAM! - odparła Diuna
- Moja głowa... dobra ja je zapale! - wtrąciła Kiazu, zapalając swoje wspaniałe czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki które oświetliły szary tunel.
- Na moje przeczucie, zbliżamy się do końca naszej podróży! - stwierdził rozpaczliwie Hachi.
- Otachi WSTAWAJ! - krzyknęła Diuna na śpiącego w najlepsze brata.
- Nie ma na to czasu ... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie z jednego z plecaków wyciągnął tropik namiotu, umalowany w moro i rozłożył go mówiąc: - Kiazu łap!
W tym momencie ognista neczanka złapała za dwa końce tropiku, i tak powstało podłoże, dla spadających neczan i ich rzeczy. Następnie Kiazu górą odrzuciła swoje dwa rogi, tak aby jej przyjaciel mógł je złapać. Wkrótce elektryczny neczanin, do nóg miał przywiązane dwa dolne końce tropiku, a w rękach trzymał pozostałe dwa, a po przeciwnej stronie stała Kiazu rozciągając materiał jak się da. Nagle prowizoryczny i dość dziwny spadochron zadziałał i nasi bohaterowie zaczęli spadać z znacznie mniejszą szybkością. W ten kula materiału odbiła się od czegoś i w zbiła się w powietrze, aby po chwili ponownie zacząć spadać i się odbić. Po kilku takich razach neczanie w końcu bezpiecznie wylądowali na czymś miękkim. Jednak opatuleni tropikiem nie za bardzo wiedzieli gdzie wylądowali.
- Rany nigdy więcej takiej pobudki ... - stwierdziła z przerażeniem Diuna, wygrzebując się ze śpiwora i próbując wydostać się spod tropiku.
- Pobudka numer 8 wymiękła ... - dodał roztrzęsiony Hachi, któremu udało się wydostać.
- To ...to było straszne ... - dopowiedziała drżącym głosem, zaplątana Rina, nie mogąca się wydostać z swojego śpiwora.
- Co się tu dzieje? - spytała w końcu Diuna.
- Też chciałbym to wiedzieć. - odparł chłodno Kurai, ściągając ze wszystkich górą część spadochronu. W tym momencie okazało się, że niczego nie świadomy Otachi, nadal sobie smacznie śpi w najlepsze.

************

Niewielki pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój z kuchnią. Przy owym blacie na wysokim krześle zasiada młody mężczyzna, ubrany w żółty T-shirt, zajadający płatki z mlekiem. Ma on krótkie wiśniowe włosy z białymi kocówkami, oraz wspaniałe, głębokie liliowe oczy zapatrzone w monitor laptopa.
- I jak sobie dzisiaj poradziłem? - spytał pokornie młodzieniec.
- Świetnie! Z każdym dniem jest coraz lepiej. - odparła radośnie postać widniejąca na ekranie monitora.
- Kie ...Kiedy wracasz?
- Nie mam pojęcia to pieruńskie zebranie ciągnie się w nieskończoność ... ale mam nadzieje, że nie długo ...
- Dobrze, że znajdujesz czas na moje lekcje ...
- Tak o nie ludzkich porannych godzinach kiedy wszyscy jeszcze śpią...
- Dla mnie to i tak dużo ... - odparł młodzieniec uśmiechając się.
- Wiem i dlatego to robię ...
- Tylko dla tego? A ja myślałem, że mnie lubisz?
- Heheheh... Oczywiście, że lubię ...
- Też Cię lubię ... - stwierdził młodzieniec czerwieniąc się.
- Wybacz Młody, posłańcy właśnie po mnie przyszli, narka ...
- Rozumiem ... Do zobaczenia Książę ... - odparł młodzieniec rozłączając się.

************

Minęła dłuższa chwila, podczas której neczanie ochłonęli, obudzili w końcu Otachiego i ubrali się. Czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki Kiazu, wspaniale oświetlają ponury, szary, kamienny teren, oraz ogromną perłowo-białą poduszkę na której, nasi bohaterowie bezpiecznie wylądowali.
Nagle odezwał się metaliczny, lekko zachrypły głos, który mimo wszystko brzmiał znajomo:
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu!
- To Selur? - spytała Diuna.
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - komunikat ponowił się.
- Nom, masz racje to on... - dodał zasłuchany Otachi.
- NIE ZATRZYMUJCIE SIĘ! Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - zabrzmiał lekko zmieniony komunikat, a następnie zapanowała cisza.
- Ciekawe o co chodzi? - spytała Diuna.
- Nie wiem, ale ja bez śniadania się nie ruszam!- stwierdził Otachi.
- Sory Bro, ale ja wolałbym się stąd jak najszybciej wydostać. - dodał Hachi.
- Mi tak łep pęka,że niczego nie przełknę ... - dopowiedziała Kiazu.
- O dziwo popieram Hachiego i Kiazu, nic nie przełknę. - stwierdziła Diuna.
- Otachi wytrzymasz? - spytał chłodno Kurai.
- Jasne Ziom. - odparł Otachi z uśmiechem.
- W takim układzie ruszamy. do wyjścia. - odparł chłodno Kurai, kierując się ku jedynemu tunelowi.
Wkrótce reszta neczan udała się za nim. Kiedy tylko przekroczyli próg tunelu to dało usłyszeć się dziwny i niepokojący dźwięk, który zaintrygował naszych bohaterów. Nagle, nieopodal nich pojawiła się wielka kamienna kula, która bez ostrzeżenia zaczęła się toczyć w ich kierunku. Neczanie nie wiele myśląc biegiem ruszyli do panicznej ucieczki.
- Tego jeszcze brakowało! - narzekała Diuna szybko biegnąc.
- Nie gadaj wiej! - dodał panicznie Otachi również biegnąc.
Nasi przyjaciele z ogromną szybkością biegną przez kręty, długi, kamienny korytarz, jednak ogromna kula zdaje się, bez trudu dotrzymywać im kroku, a nawet z każdą chwilą wydaje się być coraz szybsza. Nagle Kiazu gwałtownie zahamowała, szybko odwróciła się i wystrzeliła jedną ze swoich ognistych kul. W tym momencie neczanie zobaczyli jaskrawy, biały i oślepiający błysk. który zmusił ich do zamknięcia oczu. Dopiero po dłuższej chwili byli wstanie je ponownie otworzyć. W ten ich oczom ukazała się początkowa jaskinia, a oni sami, zdezorientowani lecz cali i zdrowi, stali na miękkiej i ogromnej poduszce.
- Zapraszam do wyjścia na końcu tunelu! - odezwał się ponownie metaliczny, zachrypły znajomy głos.


************

Nasi bohaterowie już kilku krotnie próbowali przebiec przez długi kręty tunel. Jednak wszystkie ich starania były bezskuteczne, gdyż za każdym razem kiedy którekolwiek z nich zatrzymało się, to wszyscy wracali na niezwykłe miejsce startu.
- Mam dość ... nigdy się stąd nie wydostaniemy .. - narzekała Diuna, leżąc na wielkiej białej poduszce.
- To pieruńskie miejsce mnie w kurza i sprawia, że coraz bardziej boli mnie głowa!- dodała Kiazu, odpoczywając.
- Ziom, do kogo piszesz? - wtrącił Otachi, spoglądając na Kurai'a zapatrzonego w swoją komórkę i stojącego pod poduszką.
- W tej chwili do nikogo... - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Opisałem to miejsce Volaure, który uważa, że to "Hengchi order" ...
- Co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
- To bardzo stary system szkoleniowy zajmujący się kondycją i wytrzymałością. - odparł chłodno Kurai, chowając swój telefon do kieszeni w spodniach.
- To jak się stąd wydostać? - spytał Hachi.
- A skąd Volaure to wie? - dodała Diuna.
- Pewnie, tak, jak już się domyśliliśmy, trzeba nie zatrzymywać się do samego końca. - wtrąciła Kiazu.
- Dokładnie tak. - stwierdził Kurai, po czym dodał: - Volaure, interesuje się systemami szkoleniowymi, w końcu jego ludzie pod jego przewodnictwem tworzą nowe systemy szkoleniowe, takie jak projekt Haliya.
- Coś w tym jest. - odparła Diuna.
- Po za tym on w przeciwieństwie do nas ma dostęp do różnych źródeł informacji... - dodał Hachi.
- Dobra wracajmy do biegu ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, na którą nie bardzo działają wszelkie proszki na bóle głowy.
- Może świeże powietrze postawi nasz na nogi ... - dodała pokornie Rina.
- Dobra czyli co prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo? - wtrącił Otachi.
- Prawo, prawo, lewo, prawo, prosto, lewo, lewo, prosto - odparł Kurai.
- To jedziem z tym koksem! - dodała energicznie Kiazu.
- Oby to był ostatni już raz! - dopowiedział Hachi.
W tym momencie neczanie po raz kolejni szybko ruszyli długim tunelem, a wkrótce ogromna kula ruszyła w pogoń za naszymi bohaterami, którzy póki co doskonale radzą sobie z podziemna trasą. Po dłuższej chwili rytmicznego biegu, skończyła się zapamiętana przez neczan trasa. Droga, póki biegnie prosto i nie ma żadnych skrętów. Nagle przed oczami naszych bohaterów ukazało się niezbadane skrzyżowanie.
- W którą teraz stronę? - spytała Diuna.
- W lewo! - stwierdził Hachi.
- To idziemy w prawo! - odparła Kiazu.
- Nie biegnijmy w lewo! - upierał się Hachi.
- Dzisiaj Twój zmysł zawodzi. - odparła Diuna.
- Ale tym razem nie mylę się! - twardo upierał się Hachi.
- Skręcamy w lewo! - wtrącił stanowczo Kurai.
Na te słowa wszyscy mniej lub bardziej chętnie, bez zatrzymywania skręcili w lewo, a następnie biegli dalej prosto,tak jak prowadziła droga. Nasi przyjaciele uparcie i szybko, biegną, biegną i nie widzą końca tunelu oraz swojej, trwającej już kilka godzin męczarni. Nagle w całym tunelu rozbłysło delikatnie pomarańczowe, kujące i oślepiające, intensywne światło, które zmusiło, nawet najbardziej zaciętych, do zamknięcia oczu. Kiedy błysk zniknął, a neczanie mogli już otworzyć oczy, okazało się, że nie są w miejscu startu szaleńczego biegu, tylko zupełnie gdzie indziej.

************

Niewielki pokój z aneksem kuchennym, w którym znajduje się łóżko, z rozwaloną pościelą, szafa, regał i wysoki blat łączący pokój z kuchnią. Na łóżku leży wycieńczony, zdyszany i podrapany młodzieniec o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, oraz wspaniałymi, głębokimi liliowymi oczami, które wręcz błagają o odpoczynek.
- Te treningi mnie wykończą ... - wyszeptał młodzieniec dysząc, a następnie zamyślił się: - Yhy ... ale muszę przyznać, że te treningi dobrze mi robią ... a tu jest mi tak dobrze, że mógłbym zostać tu na zawsze i w sumie bardzo bym tego chciał ... ale już bez treningów bo moje miejsce wysiądą ... i aż czasem płaczą z bólu ... heh ... jak oni to wytrzymali? ... szkoda, że nie mogą się, ze mną ta wiedzą.... i nie mogą tu ze mną być i mnie wspierać ... hmm... może jak odpocznę do zadzwonię do nich i zobaczę co u nich słychać ... ale na razie nie mam siły podnieść nawet palca ...

************

Spory teren pokryty wysoką trawą, na którym znajduje się potężny pagórek, na wprost którego po lewej stronie znajduje się duży ceglany dom, bez dachu, okien i kilku ścian. Natomiast po lewej stronie od pagórka znajduje się zniszczony mur, oraz rozpadająca się, ceglana brama, wykończona efektownym łukiem. Na tym opuszczonym dworku znajduje się kilka samotnych zaniedbanych owocowych drzew, przez które prześwitują ciepłe i przyjemne promienie słoneczne. Pośród tego notabene malowniczego i niezwykłego krajobrazu koło pagórka stoją zdezorientowani neczanie, którzy są oszołomieni i zaskoczeni.
- Powierzchnia? - spytała Diuna, a następnie pewnie dodała: - Powierzchnia!
- Huraaaa! Wreszcie słońce. - ucieszyła się Kiazu radośnie skacząc do góry.
- Prześliczne miejsce... - dodała zachwycona Rina, wyciągając aparat i robiąc zdjęcia.
- Wreszcie powierzchnia! - dopowiedział Hachi.
- Cieszę się, że nadszedł koniec tej naszej gry! - dodał radośnie Otachi.
- Dobra dobra koniec tej ekscytacji, przypominam, że Inc nie oddala nam Kylan'a - wtrąciła Diuna.
- Właśnie! Czas pogadać z tą wredotą. - dodała zdeterminowana Kiazu, szukając wejścia w pagórku. Jednak neczanka nic nie mogła znaleźć, gdyż wejścia najwidoczniej tam nie było.
- Nie musi nam go oddawać. - wtrącił chłodno Kurai
- Chyba żartujesz!? - stwierdziła oszołomiona Kiazu.
- Ziom, jak to nie musi? - spytał Hachi.
- Kiedy zniknąłem z imprezy, ukradkiem udałem się do jaski w której trzymali Kylan. Następnie skontaktowałem się z Tirhugentoshokan, który przez hologram przy pomocy zaklęcia "przejęcia" odebrał swoją własność. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Czyli jak już mieliśmy tam nocować to już go nie było? - spytała z pretensją Diuna.
- Owszem. - odpowiedział elektryczny neczanin.
- To po diabła tam nocowaliśmy? - kontynuowała psychiczna neczanka.
- Pewnie aby nie wzbudzać podejrzeń. - odparł Otachi.
- Dokładnie. - dodał Kurai.
- Heh, nie mogę z Wami ... - odparła Diuna, przewracając oczami.
- A jak dla mnie to spoko ... nie muszę się więcej użerać z tą całą Inci. - wtrąciła Kiazu przeciągając się, a następnie spytała: - To co czas w końcu na szamę prawda?
- Owszem. - odparł twardo Kurai, a następnie zanim zdążył cokolwiek dodać, Hachi powiedział:
- Spoko Ziom, ja i Otachi pójdziemy po drewno.
- Za to ja i Rina poszukamy wody i jedzenia. - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- Heh ... a ja z Tobą uprzątniemy tu teren aby dało się zrobić szybki obóz ... - dodała Diuna.
Wygląda na to, że wszyscy doskonale wiedzą co mają robić i słowa dowódcy są zbędne aby oddział chodził jak w zegarku.
- Tylko mam jeszcze jedno pytanie, skąd wiedziałeś, że trafimy do tej sali szkoleniowej? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie wiedziałem, jednak znam Inci i wiem, że jej nie można ufać. - odparł chłodno Kurai.
- A co za tym idzie pewnie wiedziałeś, że Ona rano nam go nie odda, ale sprawiałeś pozory, że to jej plan jest na wierzchu a nie Twój. - dodał Hachi.
- Dokładnie. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.